Magiczna Babka

11 maja 2015 Dla domuKuchnia  Jeden komentarz

Uwielbiam poniedziałki, zwłaszcza te, które spędzam w domu. Dzisiejszy poranek mógłby nie różnić się od pozostałych, gdyby nie pewien szczegół. Mianowicie zasnęłam przy otwartym oknie. Pobudkę zgotowała mi żądna zabawy córka oraz cudowny zapach, który przedarł się przez grube firanki. Jakie to szczęście, że sąsiedzi zrezygnowali z hodowli wściekle piejącego ptactwa, zrywającego się na nogi bladym świtem. Pozwoliłam sobie na leniwe przeciągnięcie napiętych mięśni, i nucąc pod nosem ,,A wtedy przyszedł maj. Namieszał w moim sercu…”, wpuściłam do pokoju odrobinę słońca, wpatrując się w coraz wyższy krzew fioletowego bzu.

Oczyma wyobraźni widziałam postać odzianą w piżamę, hasającą boso po wciąż mokrej trawie, która rozglądając się na wszystkie strony, pospiesznie rwała pachnące gałązki. I wcale nie była nią mickiewiczowska Zosia, ni żadna leśna nimfa. W tamtej chwili marzyłam tylko o sporym bukiecie bzu, niedbale wetkniętego do przezroczystego słoika. I tylko głód potrafił przerwać ten piękny sen na jawie.

Jestem ukontentowana. W szerokim znaczeniu tego słowa. Dawno już nie uruchamiałam piekarnika, mając na celu przygotowanie  czegoś słodkiego. Zboczyłam na złą drogę, stołując się w restauracjach, tudzież kupując gotowe wypieki. A przecież nic tak nie poprawia humoru jak własnoręcznie przygotowany deser, prawda?

Celebrujmy wyjątkowe chwile, ciesząc się z małych rzeczy. Wszakże czasami do szczęścia potrzebna jest filiżanka ulubionej herbaty, doprawiona łyżeczką różanego syropu oraz kawałek Magicznej Babki.

DSC_0035

Ubolewam nad faktem, że nie należę do kreatywnych kulinarnie osób. W większości potrawy, które przyrządzam, mają charakter odtwórczy. Może z jednej strony to dobrze, że wzoruję się na ludziach, którzy mają o kuchni pojęcie, niż przez swe eksperymenty miałabym doprowadzić do żołądkowej rewolucji.

Wabią mnie nazwy potraw, skrywające obietnicę niesamowitych doznań, procesów zachodzących w trakcie przygotowań, których nie sposób wyjaśnić jednym zdaniem, a wywołują na przeciętnym zjadaczu chleba ogromne wrażenie. Tak też było w przypadku Magicznej Babki, ujrzanej na blogu Daktyle w czekoladzie. Jakże rozkosznie wyglądał ten wypiek na zdjęciach wspomnianej autorki, jak bardzo przemawiał do wyobraźni…

W jaki sposób objawia się magia wspomnianego deseru? Wedle blogerki, składające się z dwóch warstw ciasto podczas pieczenia zaczyna dzielić się na trzy części. Jedna z nich staje się ciemnym spodem, druga pianko-puddingiem, górę zaś wieńczy coś na podobieństwo polewy. Jak to się dzieje, że pływające frakcje się z sobą nie kłócą, że nie mieszają w spójną całość?

W życiu niczego nie można być w 100% pewnym. Najlepiej przekonali się o tym wczorajsi pretendenci do prezydenckiego stołka. Po drodze każdemu z nas może przytrafić się jakaś wpadka. W moim przypadku była nią źle dobrana forma do ciasta. Gdybym tylko zainwestowała w silikonowy egzemplarz, mogłabym cieszyć się idealnie wyglądającą babką. A może zawiniło przedwczesne wyjęcie babki z blachy? W każdym razie musiałam odrobinę improwizować, by wypiek nie zawiódł oczekiwań domowych smakoszy. Nie popełnijcie mojego błędu.

Czekoladowa warstwa składała się z:

3/4 szklanki mąki pszennej

1/4 szklanki kakao

1/2 szklanki cukru

1/2 łyżeczki sody

1/4 łyżeczki proszku do pieczenia

szczypty soli

5. łyżek oleju

2. dużych jajek

1/2 szklanki śmietany 12%

DSC_0003

Wszystkie składniki umieściłam w misce i miksowałam tak długo, aż uzyskałam jednolitą konsystencję.

Włączyłam piekarnik, ustawiając grzanie na 180 stopni. Zagotowałam litr wody i przygotowałam dwie blachy- jedną na babkę, drugą prostokątną (od sernika), niezbędną do wodnej kąpieli.

Czekoladowe ciasto przelałam do formy. Następnie rozpoczęłam przygotowanie białej warstwy, do stworzenia której użyłam:

zawartości puszki zagęszczonego mleka słodzonego (530g)

1 i 1/2 szklanki mleka

6. jajek

1. łyżeczki syropu trzcinowego.

DSC_0007

Powyższe komponenty zmiksowałam, w wyniku czego wyszła mi bardzo płynna, lekko spieniona masa. Obawiając się zepsucia końcowego efektu, drżącymi rękoma wlewałam surowe, białe ,,ciasto” do czekoladowej warstwy.

DSC_0012

Formę do pieczenia babki ustawiłam na prostokątnej blasze, którą to wypełniłam litrem wrzątku. Następnie wstawiłam całość do gorącego piekarnika. W miarę upływu czasu wierzch ciasta stawał się jednolity, czekoladowy. Babka gotowa była do wyjęcia po 45 minutach.Piękna, wyrośnięta, pękata.

DSC_0013

Kiedy ostygła, schowałam ją na kilka godzin do lodówki, ówcześnie (za wcześnie!!!) wyjmując z formy. Dlatego też ,,czekoladowa polewa”  zamiast zdobić górę ciasta, pozostała na ściankach formy. Na dowód, że się wytworzyła, załączam zdjęcie.

DSC_0030

Przed podaniem Magiczną Babkę oblałam rozpuszczoną z odrobiną mleka i masła czekoladą.

DSC_0038

DSC_0042

Jak smakuje Magiczna Babka? Ciemny, wilgotny spód odrobinę przypomina brownie. Kremowy środek konsystencją przywodzi na myśl pudding z kaszy manny. Z jednej strony coś lekkiego, z drugiej zaś słodko sycącego. Propozycja idealna na majowe chwile ,,sam na sam”.

Smacznego :)

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

Jeden komentarz w Magiczna Babka

  • Grazyna ‚ says:

    Witam Li lia,w zeszła sobotę trafiłam na przepis magicznej babki,a w niedziele zrealizowałam swój pomysł.Niestety okazał się totalnym niewypałem.Mimo ,ze babka chłodziła się w lodowce ponad sześć godzin,flan okazał się płynny i po przewróceniu cały wypłynął.Prosze może masz Lilią jakiś pomysł dlaczego tak się stało,brązowa warstwa była znakomita,ale jasna zupełnie się nie ścięła.Wszystko było skrupulatnie mierzone. Czekam na odpowiedz,Grazyna P z Kanady

Zostaw komentarz

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>