O sowie, która wymierzyła sprawiedliwość

30 marca 2013 Dla domuDla dzieckaDodatki  7 komentarzy

Tkwił tam od lat, nieustająco i wytrwale sprzeciwiając się siekierom, młodzieńczym scyzorykom, a od niedawna nawet mechanicznym piłom. Okoliczne drzewa zazdrościły mu licznych gałęzi, które niczym silne ramiona wzbijały się ku niebu, odporne na zaczepki porywistego wiatru. Co roku okrywał się imponującą koroną ciemnozielonych liści, ciekawych świata żylastych wypustek. Każda z nich snuła zasłyszaną opowieść. Kiedy przemawiały jednocześnie ich szepty zmieniały się w kojący szum, usypiający zmęczonych wędrówką skrzydlatych turystów. Jednym z nich była całkiem niedoświadczona sowa, na przekór naturze polująca w dzień, w nocy zaś spokojnie śniąca w dziupli starego dębu.

Jej mały świat nie ograniczał się wyłącznie do odbierania życia zbłąkanym myszkom i wydobywania z wnętrza gardła zadowalającego pohukiwania. Zazwyczaj bacznie obserwowała zmierzające ku szkole dzieci, strosząc brązowe pióra, gdy któremuś z jej ulubieńców działa się krzywda. Mimo sporej odległości, dzielącej ją od żaków, potrafiła wyłapać każde słowo, zarówno to dobre, jak i sprawiające przykrość.

DSC_0070

Nowy dzień rozpoczął panowanie, planując sporo atrakcji dla swoich podopiecznych. Przywołał do porządku drzemiący w polu wiatr. Ten zaś, wyrwany z krótkiego odpoczynku, pomknął przed siebie, niewidzialnymi dłońmi głaszcząc dojrzewające na starym drzewie żołędzie. Wprawione w ruch karciane trefle, radośnie kiwały się na przekór zazdrosnym liściom. Sowa, połaskotana nieśmiałymi promieniami poranka, gwałtownie rozłożyła skrzydła, przygotowując się do opuszczenia swojej sypialni. Wystawiwszy łepek przez idealnie okrągły otwór, zastanawiała się nad śniadaniowym menu. W jej wielkich, żółtych oczach odbijała się opustoszała okolica. Zbierając siły, usłyszała warkot silnika, zbliżającego się samochodu. Maleńki, czerwony punkcik zdecydowanie odróżniał się na tle szarego krajobrazu. Początkowo bezbłędnie równy tor, którym przemieszczało się auto, zaczął przybierać postać wężyka. A wszystko to przez liczne ubytki w jezdni, wypełnione wczorajszym deszczem dziury, które tylko czyhały na nową ofiarę, zwabiając ją w niebezpieczne czeluści ostrych krawędzi, niszczących zawieszenie samochodów.

Wkrótce pojazd zatrzymał się w pobliżu gmachu szkoły. Jego wnętrze niedbale opuścił ubrany w niebieską kurtkę chłopiec. Wbiegając na teren szkoły, obejrzał się w poszukiwaniu kolegów, zazwyczaj czekających na swego przywódcę przy stanowisku dla rowerów. Tym razem powitało go puste boisko, a jedynym towarzyszącym mu odgłosem, był tupot własnych stóp. Na szczęście czekanie Marcina trwało zaledwie kilka chwil. Zanim zdążył się zniecierpliwić, ujrzał sylwetki klasowych rozrabiaków, machających do niego w przepraszającym geście.

- No, wreszcie się zjawiliście! Co was zatrzymało?- wykrzyknął w stronę kompanów drugoklasista.

- Dzisiaj wypadła moja kolej na poranny spacer z psem- usprawiedliwił się Antek

- A ja zapomniałem drugiego śniadania i musiałem wrócić do domu- dodał Szymek.

- Dobra, daruję wam. Najważniejsze, żeby dobrze wykonać zadanie- stwierdził po namyśle Marcin.

- Trochę się boję- wtrącił Szymon.

- Znowu zaczynasz?- szturchnął kolegę Antek- Przecież ta fajtłapa na pewno nikomu nie powie. On się nawet boi otworzyć usta przed lustrem.

- Powiedziałem wam, że moja w tym głowa, by wszystko rozeszło się po kościach, tak, żeby żaden z nas nie poniósł kary.

Mimo, iż swoją akcję chłopcy planowali od dłuższego czasu, tak naprawdę wciąż wizja ewentualnych konsekwencji przyprawiała im gęsią skórkę. Jednak ostatecznie przeważyła świadomość sprawienia przykrości nielubianemu koledze.

Karol przeczuwał, że w niedalekiej przyszłości, stanie się coś niedobrego. Chociaż zdążył przywyknąć do niewybrednych żartów, których padał ofiarą, wciąż miał nadzieję, że jego oprawcom kiedyś znudzi się prześladowanie jego osoby. Wiedział, że niczym nie zasłużył na takie traktowanie. Nikomu nie wchodził w drogę, nie donosił nauczycielom, nie skarżył się na podły los klasowego wyrzutka, nawet oddawał swoje drugie śniadanie oraz pozwalał odpisać zadane do domu ćwiczenia. Tego dnia po prostu chciał przemknąć niezauważony, ominąć trójkę największych rozrabiaków i bez szwanku przekroczyć próg szkoły.

Zanim zdążył zrealizować swój plan, potknął się o pospiesznie wystawioną nogę Marcina. Nie udało mu się utrzymać równowagi i dość efektownie runął na betonowym odcinku boiska. Upadkowi towarzyszył gromki śmiech zadowolonych z kawału chłopców. Zawstydzony Karol w pośpiechu zebrał upuszczony worek z kapciami, po czym podniósł się i ze spuszczoną głową czekał na dalszy rozwój sytuacji.

 - No i co sieroto, mama nie nauczyła cię chodzić?- zapytał drwiąco Antek

- Może trzeba mu pokazać?- dorzucił Szymon

Poniżony i wystraszony chłopiec usiłował powstrzymać zbierające się w oczach łzy. Zaciskał dłonie na szmacianym worku, wypowiadając w myślach życzenie, by na horyzoncie pojawił się ktoś z nauczycieli i pomógł mu stąd uciec. Zanim ktokolwiek powstrzymał małoletnich łobuzów przed kontynuowaniem dręczenia swojego kolegi, cała trójka wznowiła ofensywę.

- Karolu, pokaż nam swoje buty. Wiesz, że to wstyd pokazywać się w takich podróbkach?- kontynuował Marcin.

- Gdzie je kupiłeś? Na bazarze była wyprzedaż czy w lumpeksie rozdawali?- dodał Szymon.

W tej samej chwili Antkowi zaświtał w głowie genialny plan. Odsunął na bok towarzyszy, po czym konspiracyjnie wyszeptał:

- Słuchajcie, każmy mu ściągnąć te adidasy. Sprawdźmy jak szybko będzie uciekał w samych skarpetkach.

- A co zrobimy z butami?- zapytał Szymon.

- Przywiążemy do najwyższej gałęzi drzewa- odparł Marcin- gówniarz na pewno do nich nie dosięgnie.

Chłopcy zatwierdzili pomysł i postanowili wcielić go w życie. Uzbrojeni w drwiące uśmiechy, podeszli do trzęsącego się z przejęcia Karola.

W tym samym czasie sytuację z oddali obserwowała sowa. Zdążyła już nastroszyć wypielęgnowane piórka. Zanim trójka rozrabiaków zmusiła swoją ofiarę do zdjęcia obuwia, bojowo nastawiony ptak ruszył w ich kierunku. Rozłożyste skrzydła przecinały powietrze. Ich wielki cień odstraszał zebrane pod drzewem gryzonie. Gotowemu do ataku dziobowi towarzyszyły wyprostowane ostre pazury.

Karol nie spodziewał się, że pomoc nadejdzie z nieba. Było mu już wszystko jedno, marzył tylko o jednym, by jak najszybciej znaleźć się w domu, w swoim przytulnym, bezpiecznym pokoju. I kiedy przygotowany na realizację szalonego planu swoich dręczycieli, tkwił nieruchomo ciągle w tym samym miejscu, usłyszał przeraźliwy krzyk Marcina. Z zaciekawieniem podniósł głowę. To, co zobaczył przypominało scenę z horroru znanego reżysera. Przez chwilę wydawało mu się, że cała sytuacja jest tylko wymysłem jego wyobraźni.

Rozzłoszczona sowa naprzemiennie dziobała cienkie kurtki przerażonych chłopców. Straszyła pazurami dotychczasowych śmiałków, nie czyniąc im co prawda większej krzywdy. W końcu, gdy doszła do wniosku, iż niespodziewana, lecz jakże zasłużona nauczka, spotkała małoletnich dowcipnisiów, spojrzała w stronę osłupiałego Karola, kiwając do niego porozumiewawczo głową, po czym wzbiła się w powietrze, dając Marcinowi, Antkowi oraz Szymonowi szansę na pospieszne opuszczenie boiska. Przez chwilę kołowała nad chłopcem, otaczając go niewidzialną opieką. Następnie ruszyła w stronę swojego drzewa, skąd obserwowała dalszy rozwój sytuacji.

Od tamtej pory żaden z łobuziaków nie tylko nie śmiał wypowiedzieć złego słowa pod adresem Karola, przede wszystkim chłopcy na dobre zrezygnowali z kontynuacji swych niecnych czynów. Przekraczając próg boiska z niepokojem spoglądali na ptaka, który uświadomił im jak wielką przykrość sprawili swojemu koledze. Ocalony prze sowę uczeń, czuł, że czuwa nad nim ktoś, kto dotąd stanowił dla niego wyłącznie symbol mądrości.

DSC_0071

Upamiętniając wydarzenie, Karol poprosił swoją mamę, aby uszyła mu przytulankę w kształcie sowy, ponieważ nawet tak duzi chłopcy jak on, potrzebują przyjaciela, któremu mogliby zwierzyć się ze swoich marzeń, opowiedzieć o swoich przygodach i poskarżyć, gdy tylko poczują się skrzywdzeni. Mama Karola z przyjemnością sprawiła swojemu synowi nową zabawkę, wykorzystując do tego kolorowe resztki zakupionych niegdyś materiałów. Jednak zamiast sowy wykonała uroczą kurkę.

Dzisiaj, dorosły Karol nie potrzebuje już pomocy ptaka, który zapewne nie dożył tych czasów. Jednak uszyta przez jego rodzicielkę przytulanka nie odeszła w zapomnienie. Materiałowa kurka znalazła nową właścicielkę, córeczkę Karola i nadal spełnia swoją rolę.

 

Niestety, mimo ogromnych chęci i fantastycznych pomysłów, nie zostałam obdarzona przez naturę umiejętnością władania ani szydełkiem ani tym bardziej maszyną. Co prawda dawno, dawno temu posiadałam swój egzemplarz, na którym próbowałam przerabiać niepasujące ubrania, jednakże wolałabym przemilczeć efekty swojej pracy ;)

DSC_0072

Kolorowa, sympatycznie wyglądająca kurka, przyleciała do mojej córeczki od pani Agnieszki, która prowadzi internetowy sklep dEco Sowa. Na jego półkach znajdziecie niebanalne wyposażenie wnętrz, zarówno dziecięcych pokoików, jak i akcesoria, które nadadzą indywidualnego i przytulnego charakteru sypialniom oraz salonom.

fot. dEco Sowa

fot. dEco Sowa

Zwróćcie szczególną uwagę na atrakcyjne pufy (o jednej z nich pisałam TUTAJ) oraz przytulanki w kształcie sów oraz kurek. Do gustu powinny Wam przypaść również kolorowe girlandy, ozdabiające okna. Jedna z nich znalazła się w pokoiku mojej córeczki.

——————————————————————————————————————————–

Już dziś życzę Wam spokojnych świąt, spędzonych w rodzinnej atmosferze, wolnej od trosk i nieprzyjemnych zdarzeń. Niech wiosna zawita w Waszych sercach i wreszcie pojawi się za oknami.

Do jutra :)

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

Tagi:  , ,

7 komentarzy w O sowie, która wymierzyła sprawiedliwość

  • Andzia6668 says:

    Świetna :)

  • Mamiczka says:

    Bardzo fajna. Spokojnych świąt :)

  • Alicja says:

    Cudowna :) taka świąteczna ;) a co do Świąt, to życzę Ci pogodnych, spokojnych i wesołych Świąt w gronie najbliższych :)

    • li_lia says:

      Dziękuję Alu :*

  • Asia says:

    hehehe, świetne te sówki :D

  • nikollet85 says:

    Życzę Ci kochana z całego serca dużo zdrówka i miłości i aby te świeta były bardzo udane… Chciałabym złożyc je osobiście, jednak nie jest to nam dane, szkoda, że nie możemy sie uściskać…
    Ucałuj mocno Nadziulkę od „cioci” i życz Jej dużo zdrówka i aby była grzeczna :)

    • li_lia says:

      Dziękuję Kochana :*

Zostaw komentarz

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>