-
Torty porodowe. Jak smakuje noworodek?
1 lutego 2015 Dla domu, Dla dziecka, Dodatki, Kuchnia
-
Błogosławiony stan, który tak naprawdę nie opiera się wyłącznie na głaskaniu rosnącego brzucha, pochłanianiu ogórków, zagryzanych czekoladą tudzież pomarańczami, czy oczekiwaniu na spotkanie z nowym członkiem rodziny, wiąże się również z szeregiem przykrych dolegliwości. Aby jednak zapisał się w pamięci, jako niezwykłe doświadczenie, kobiety organizują tematyczne przyjęcia, tak zwane baby shower. Zapraszają przyjaciółki, wspólnie oglądają wyprawkę dla maleństwa, dyskutują na temat imienia dziecka, dzielą się radami, dotyczącymi wychowania kolejnego pokolenia. Spotkanie w większym gronie zazwyczaj odbywa się w domu i staje się pretekstem do ozdobienia czterech kątów przedmiotami nawiązującymi do ciąży oraz ,,godziny zero”.
I właśnie w trakcie tego typu przyjęć na stołach pojawiają się dość ,,kontrowersyjne desery”. Nie wiem jak łagodniej mogłabym nazwać torty porodowe, nie krzywiąc się w trakcie stukania opuszkami palców w klawiaturę. Jakie uczucia towarzyszą biesiadniczkom podczas krojenia ciasta w kształcie zakrwawionego krocza? Kto projektuje i wykonuje takie przysmaki?
Będąc w ciąży zdarzało mi się mieszać niewspółgrające z sobą smaki, miewać zmienne nastroje i cierpieć na zaniki pamięci. Czas poprzedzający narodziny córki wykorzystałam do tego, by przygotować się do nowej roli, uwiecznić pokryty rozstępami brzuch (na pamiątkę zostały mi zdjęcia z udanej sesji u sympatycznego fotografa). Zbierałam również wycinki z prasy, dotyczące istotnych wydarzeń (ach ten 2010 rok!). Przez myśl mi nawet nie przeszła organizacja baby shower. Być może dlatego, że jeszcze nie były tak popularne wśród moich znajomych, co nie oznacza, że dziś jestem im przeciwna. Sądzę, że dla przyszłej mamy stanowią odskocznię od codziennych obowiązków, są momentem, kiedy to na jej samopoczuciu, obawach, nadziejach skupia się uwaga innych osób. Na pewno doświadczyłyście tego w trakcie ciąży, gdy zaledwie garstka osób była zainteresowana tym, jak się czujecie. Zazwyczaj pytane byłyście o stan zdrowia dziecka, jego płeć i termin porodu.
Przeglądając na Facebooku profil pewnych ,,szyderców”, przytaczających dowody karygodnego, ośmieszającego zachowania kobiet, które dopiero oczekują narodzin dziecka, bądź są już ,,szczęśliwymi” matkami, natrafiłam na kilka wywołujących zmieszanie zdjęć. Ponieważ mam do ,,Beki z mamuś na forach” ogromny dystans i nie ukrywam, że na bieżąco śledzę ich wpisy, postanowiłam na swojej tablicy upublicznić kilka kontrowersyjnych dowodów na to, że celebrowanie porodu może być niesmaczne i to w dosłownym znaczeniu tego słowa. Na odzew znajomych nie musiałam długo czekać. Uff, nie tylko ja wychodzę z założenia, iż jadalne sromy, przez które przedostaje się główka dziecka, wywołują dreszcze, niemające nic wspólnego z podnieceniem
Jestem w stanie zrozumieć euforię, wynikającą z faktu rychłej zmiany statusu społecznego, wszakże bycie matką jest powodem do dumy. Nie wyobrażam sobie jednak, abym mogła wycelować nóż i pozbawioną drżenia ręką, pokroiła tort, przedstawiający scenkę z porodu. Będąc pod wpływem mieszanki zdumienia i obrzydzenia, poddałam się narastającej ciekawości. Skupiwszy uwagę na kilku ,,słodkich egzemplarzach”, chciałabym pogratulować ich autorom fantazji. Domyślam się, że dbałość o szczegóły (tylko spójrzcie na precyzyjnie ulokowane włosy łonowe, na tę krew wypływającą z krocza) wynika z bacznych obserwacji intymnych miejsc. Ach te barwniki spożywcze, te czekoladowe posypki i szkarłatne polewy! Prawdziwe pyszności! Taki ,,cukiernik” z pewnością nie zemdlałby na sali porodowej, tylko z zainteresowaniem notował w pamięci detale, wpływające na dramaturgię wydarzenia.
Z jednej strony szkoda mi tych lalek, które poświęciły się dla dobra sprawy. Zżera mnie ciekawość na samą myśl o tym, co uczyniono z ich korpusami…Jednakże sztuka wymaga całkowitego poddania się natchnieniu twórcy.
Może faktycznie odrobinę zazdroszczę imprezowiczom baby shower. Może przemawia przeze mnie zawiść, że nie uległam zagranicznej modzie. A może po prostu nie wyobrażam sobie chwili, w trakcie której zaserwowałabym znajomym porodowy deser, bądź poprosiła o upieczenie tortu, który przedstawiałby moje rozszarpane genitalia, życząc w trakcie ich konsumpcji SMACZNEGO!
P.S. Wybaczcie, że nie podałam źródeł zdjęć. Wszystkie torty porodowe, które pojawiły się w dzisiejszym wpisie znalazłam w komentarzach na profilu Beki.
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Ja wiem po co są takie torty! Drukujesz ich zdjęcia, wieszasz na lodówce i… momentalnie znika apetyt na słodkie
Nie pomyślałam o tym. Najlepsza dieta…Tfu! Motywator.
Yy… trochę mnie zatkało. Chyba podobnie jak Ty, nie umiałabym podać gościom takiego ciasta i życzyć smacznego. Niby nic co ludzkie nie jest mi obce, ale na to jeszcze nie jestem gotowa…;)
Ja chyba nigdy nie będę…
Tak jak pisałam na facebooku takie torty są wręcz makabryczne, dziwię się, kto ma takie ‚fantazje’..
Niestety są ludzie, którym owe cuda się podobają.
Tylko pozazdrościć, że niektórzy mają pomysły na których można świetnie zarobić. Poza tym torty mało apetyczne.