Zbudujmy Latające Miasto

8 stycznia 2013 Dla domuDla dziecka  10 komentarzy

DSC_0050

W ciszy nocy, nieskrępowanej codziennymi troskami, latające domy oddychały, wpuszczając powietrze przez kolorowe otwory w swoich ścianach. Nagrzane tynki przekazywały ciepło wszystkim kątom i ciemnym zakamarkom. Rozsiane w nieładzie na granatowym firmamencie gwiazdy, przeglądały się w akrylowych szkiełkach. Z każdą chwilą stawały się coraz bardziej głodnymi pochwał astralnymi ciałami. Zagubiony podmuch wiatru unosił misterną konstrukcję, wprawiając w ruch delikatne budynki. Oderwane od stabilnego podłoża miasto spało. Śniło o młodym architekcie, który je w swojej wyobraźni powołał do życia. Harmonijny bezgłos został przerwany przez stukającego w prawdziwą szybę wróbla.

Każdy dom skrywa jakąś tajemnicę. Nosi ślady porysowanych kredkami ścian, pamięta pierwsze kłótnie, radość przeprowadzki i z zamkniętymi oczami po brzdęku kluczy potrafi rozpoznać swojego właściciela. Żaden dom nie zapomina głosów lokatorów. Nawet tych, którzy już na zawsze odeszli. Pozostają w jego świadomości, z której zdarza im się czasem uciec. Błądzą wówczas po znajomych korytarzach. Próbują dotknąć ramienia bliskich im osób. W takiej magicznej chwili dom wypełnia się przenikliwym chłodem oraz zapachem niezapominajek. Innym razem coś krzykną, albo powiedzą na tyle głośno, by szkło w oknach zadrżało. Żywym wydaje się wówczas, że to gałęzie zbyt wysokich drzew pukają, albo zbłąkany liść usiłuje dostać się do środka. A ci, którzy nadal nie odeszli wracają do swoich kryjówek, przykrywając śpiące dzieci, głaszcząc po głowach zwinięte w kłębek koty.

W latającym mieście próżno szukać mieszkańców. Nie ma w nim burmistrza, straży ani samochodów. Zamiast ulic wyposażono je w patyki, po których księżyc kroczy dwoma palcami. Wówczas kolorowe kamienice ze zdziwienia otwierają oczy, prężą grube nitki, do których zostały przywiązane. Chwieją się niepewnie, balansują nad przepaścią podłogi dziecięcego pokoju.

I tylko matka zatroskana kilka razy w ciągu nocy wejdzie do pokoju, nasłuchując równego oddechu swojej pociechy, podnosząc zagubiony smoczek, z nostalgią obserwując miasto do którego chciałaby się przenieść.

————————————————————————————————————————–

A gdyby tak

samodzielnie zbudować

Latające miasto?

11

Opakowanie zestawu Latające Miasto prezentuje się naprawdę obiecująco. Intryguje grafiką, czcionką oraz obietnicą stworzenia czegoś oryginalnego. Posunę się nawet do stwierdzenia, iż przypomina tajemniczą skrzyneczkę, do środka której prowadzi dziurka od klucza, przez którą niestety nie da się podejrzeć zawartości.

DSC_0004

Jednak to, czego możemy się spodziewać znajdziemy na rewersie pudełka. Tam bowiem na ilustracjach ukazane zostały produkty niezbędne do wykonania Latającego Miasta oraz przykładowy rezultat pracy. Ważne jest również to, iż pomysłodawczyni zabawki zadbała, by opakowanie przeżyło swoją drugą młodość. Gdy wykorzystamy mieszczące się w nim elementy, pudełko możemy wykorzystać do stworzenia praktycznego szufladziaka.

12

Zanim zapoznacie się z zawartością pudełka, warto zwrócić uwagę na informacje umieszczone w jego wnętrzu. Dzięki nim poznacie istotę mobili, czyli latających dzieł sztuki oraz kilka najsłynniejszych przykładów. Ponadto właścicielka firmy LUKKA chcąc ułatwić montowanie modelu, zaprezentowała kilka cennych rad dotyczących równowagi. Czy jednak okazały się one pomocne?

13

Producentce i dystrybutorce kreatywnego zestawu przyświecała idea Marii Montessori – ,,Pomóż mi zrobić to samemu”, wedle której powinniśmy czuwać nad naszą pociechą, obserwować jej pracę nad mobilem i w razie potrzeby podsunąć pewne rozwiązania. Warto pamiętać, iż zabawka przeznaczona jest dla dzieci od 7 roku życia.

9

W skład zestawu Latające Miasto wchodzą:

14

- 4 domki wykonane z różnokolorowej kalki

- pojemniczek z nakrętką, w którym znajdziecie: maleńkie płytki, o różnej wielkości i kolorze, 5 klamerek, 4 koraliki, druciany haczyk

10

- 7 bambusowych patyczków (na zdjęciu są one czarne w rzeczywistości zaś przypominają pozbawione ostrych zakończeń patyczki do szaszłyków)

- 80 pasków kolorowego papieru

- 4 prostokątne kawałki samoprzylepnej folii

- 20 kolorowych kółek

- zmywalny klej, bezpieczny dla dzieci

Sami musimy zaopatrzyć się w:

- nożyczki (opcjonalnie nożyk do papieru)

- igłę

- nici

- papierowe podkładki, potrzebne podczas sklejania domków.

2

Latające Miasto tworzyły 3 osoby: moja dziewięcioletnia siostrzenica Wiktoria, Pan Mąż i ja. Nadzia zadowoliła się podkradaniem pasków papieru i układaniu z nich na podłodze własnych mozaik.

DSC_0020

Zanim przystąpicie do wykonania własnego mobilu pamiętajcie o tym, by wygospodarować na niego sporo wolnego czasu. Samo tworzenie domków zabrało nam kilka wieczorów. Starałyśmy się z Wiktorią zrobić to najdokładniej, jak potrafiłyśmy. Kiedy brakowało nam cierpliwości po prostu odkładałyśmy pracę na następny dzień. Gorzej wyglądała sprawa z montowaniem domków oraz walka o utrzymanie równowagi, która zakończyła się totalną klęską, ale o tym wspomnę nieco później.

Zacznijmy od początku, czyli od wykonania domków.

1

Do dyspozycji mieliśmy cztery różnej wielkości budynki. Każdy z nich wykonany został z kolorowej, średniej grubości kalki. Najprzyjemniejsza część pracy polegała na oklejeniu konturów kamienic oraz podzieleniu ich na piętra, czego dokonałyśmy za pomocą papierowych pasków oraz kleju. Czynność tę, zgodnie z instrukcją obsługi, wykonałyśmy z obu stron domów. Najpierw chciałyśmy, by budynki wyglądały niesymetrycznie, ale w ostateczności zdecydowałyśmy, że części, będące swoim odbiciem, wyglądają zbyt przewidywalnie, a nam przecież zależało na własnej interpretacji zestawu i indywidualnym wyglądzie zabawki. Dałyśmy się więc ponieść fantazji.

3

W dalszej kolejności zajęłyśmy się projektowaniem i wycinaniem okien. Z racji braku nożyka musiałyśmy zadowolić się nożyczkami. Najpierw należało nimi przebić kalkę w środku figury, która tworzyła otwór w ścianie, następnie delikatnie dojść do konturów okna i po prostu je wyciąć. Gorzej wyglądała sprawa z szybami. Po pierwsze- kolorowych folii było za mało (nie chodzi mi tylko o ilość kolorów ale przede wszystkim o ich wielkość), po drugie Wiktoria zamiast wycinać ,,szklane tafle” tak, by odpowiednio gospodarować niewielkimi foliami, poszła na żywioł i zniszczyła tym samym sporo materiału. Na szczęście pamiętała, by szyby były nieco większe od otworów w budynkach (inaczej by z nich wypadły). W skutek niewystarczającej ilości szyb wiele okien zostało otwartych.

DSC_0005

DSC_0031

Na samym końcu planowałyśmy ozdobić kamienice kolorowymi kawałkami mozaiki, ale nie chciały one współpracować z klejem i odpadały od kalki. W skutek czego użyłyśmy ich tylko kilka, a z reszty zrezygnowałyśmy.

4

Równie emocjonującą czynnością okazało się tworzenie balonów. Do tego celu potrzebne nam były kolorowe koła. Podzieliłyśmy je na 3 części- po 6 sztuk. Każde kółko zgięłyśmy na połowę, tak by zaczęło przypominać płatki kwiatów.

DSC_0023

Ich powierzchnię posmarowałyśmy klejem i doczepiałyśmy kolejne półkola. W rezultacie powstały balony, albo, jak je nazwałyśmy papierowe pomponiki. Każdy z naszych powietrznych statków należało wyposażyć w kosz, będący jednocześnie obciążnikiem. Do tego celu wykorzystałyśmy kolorowe koraliki. Należało je nadziać na nitkę i przy użyciu igły poprowadzić ją przez środek balona.

8

Zachwycona powyższymi czynnościami Wiktoria, cały czas powtarzała, iż nabyte podczas pracy umiejętności przydadzą jej się na zajęciach z techniki i plastyki oraz, że przyjemnie jest zmęczyć palce robiąc coś kreatywnego i jedynego w swoim rodzaju. Nigdy wcześniej nie miała do czynienia z kalką, także podczas wycinania okien napotkała niewielkie trudności. Jeśli chodzi o balony to z racji konieczności użycia igły całkowicie zdała się na moją pomoc. Tworząc domki, zauważyłam, że moja pełna życia siostrzenica potrafiła się wyciszyć i skupić na manualnych czynnościach. Ponadto liczył się sam fakt, że robiłyśmy coś razem, a nasza współpraca nie ograniczała się do wspólnego sprzątania, przygotowywania posiłku czy oglądania telewizji.

7

W tym miejscu zakończyła się dobra zabawa. Dalszy etap pracy przypominał donkiszotowską walkę z wiatrakami. Do pomocy został zwerbowany Pan Mąż, który w młodości namiętnie sklejał modele samolotów, budował spawarki i jako wielki fan Adama Słodowego i jego zagranicznej wersji McGywera potrafił własnoręcznie skonstruować coś z niczego. O ile na początku wydawał się być zainteresowany naszym projektem, tak z każdą chwilą w pokoju gęstniała atmosfera irytacji. Nie chodziło tylko o brak cierpliwości, co o stwierdzenie, iż wolne sobotnie popołudnie wolałby spożytkować na obejrzeniu naukowego programu, a mnie wysłałby do kuchni. Nawet biednej Nadzi udzieliły się negatywne emocje. Niemalże zostałam sama na placu boju. Zaciskając zęby, próbowałam wytrwać w zamierzeniu dokończenia projektu.

7

Zaczęłam od przywiązywania grubych nitek do maleńkich, drewnianych klamerek. Naprawdę zastanawiałam się nad tym, czy one wytrzymają obciążenie domków. Później nitki zastąpiłam włóczką.

DSC_0037

Następnie próbowałam wykonać lasso, dzięki któremu włóczka miała być przymocowana do bambusowego patyczka. Na pozór banalne zadanie okazało się niezwykle skomplikowane. Próbowałam nawet pójść na łatwiznę i po prostu zrobić supełki, ale w praktyce zaczęły się rozwiązywać i wielokrotnie musiałam poprawiać konstrukcję.

DSC_0043

Pan Mąż wymyślił, że najlepiej byłoby utwardzić mocnym klejem zakończenia nitek, co wydało mi się bezsensownym rozwiązaniem. Dlaczego ta kwestia była niezwykle istotna? Otóż nie wystarczy przytwierdzić na stałe supełka do patyka, bowiem powinniśmy sobie pozostawać możliwość manewrowania splotem, aby uzyskać równowagę Latającego Miasta.

DSC_0025

Kiedy już uporaliśmy się z supłami, zaczęliśmy we dwójkę montować poziomy konstrukcji, zaczynając od najniższego i kierowaliśmy się ku wyższym piętrom. Tego dnia żadna z moich siostrzenic mnie nie odwiedziła, a szkoda, ponieważ do stworzenia Latającego Miasta nie wystarczy para, nawet dwie pary rąk niekompetentnych budowniczych.

DSC_0028

Najpierw próbowaliśmy zamontować mobil w powietrzu. Chcieliśmy go powiesić pod żyrandolem, tak by zapewnić mu możliwość poruszania się. Pomysł jednak przerósł nasze umiejętności. Poszczególne supły zaczęły się rozwiązywać, co skutkowało upadkiem domków, albo balonów. Przypominało to trochę syzyfową pracę. Jak tylko naprawiliśmy jedną usterkę zaraz pojawiała się kolejna. Ułożyliśmy model na podłodze, by dopracować wszystkie elementy i wtedy wymyśliliśmy, że ułatwimy sobie zajęcie, montując Latające Miasto na firance (haczyk doczepiliśmy do karnisza), by zapewnić mu delikatną podporę.

DSC_0047

Najgorsze w całym przedsięwzięciu było uzyskanie równowagi poszczególnych pięter projektu. Z racji, iż konstrukcja okazała się naprawdę spora, brakowało nam rąk do osiągnięcia sukcesu. Mimo zachowanych proporcji (w instrukcji obsługi pojawiły się dokładne wyliczenia długości nitek) nic nie chciało z sobą współgrać. Przykro mi było okropnie, ponieważ naprawdę napracowałam się przy mobilu, a on niezwykle uparty odmawiał współpracy.

DSC_0049

Wydawało mi się, że skoro dwie dorosłe osoby poległy podczas konstruowania Latającego Miasta tym bardziej siedmioletnie czy nawet trochę starsze dziecko nie da sobie z nim rady. Kolejny raz doświadczyłam tego, że pozory mylą. Zestaw, który wydawał mi się najprostszy spośród trzech dostępnych na stronie sklepu Lukka, w rzeczywistości przysporzył nam wiele nerwów, a nie o to przecież chodziło.

—————————————————————————————————————

Ponieważ bardzo nie lubię porażek, w niedzielne przedpołudnie ponownie zabrałam się do konstruowania modelu. Tym razem postanowiłam wzmocnić go dodatkowymi wiązaniami. Tylko jeden element- mocowanie największego budynku- pozostawiłam tak, jak było w instrukcji. Zdaję sobie sprawę z tego, że proces tworzenia Latającego Miasta miał się opierać na cierpliwym tworzeniu i łączeniu elementów. Niestety nijak nie mogłam sprawić, by domy i patyki zachowały równowagę. Jak możecie zauważyć muszę jeszcze skrócić długość nitek podtrzymujących balony i wydłużyć odległość między dwiema najniższymi kondygnacjami, by zachować stosowną odległość między kamienicami.

DSC_0113

DSC_0117

DSC_0119

A teraz zobaczcie, jak Latające Miasto prezentuje się w ruchu.

—————————————————————————————————————–

Na szczęście pani Małgorzata, która jest pomysłodawczynią Kreatywnych Zabawek, przez cały czas pozostawała ze mną w kontakcie i starała się nakierować na właściwy tor. Teraz już wiem, gdzie popełniłam błędy. Zdałam sobie sprawę, że w przypadku mobilu jego konstrukcję zaczynamy od góry, a nie jak ja to uczyniłam od fundamentów. Latające Miasto należy najpierw rozłożyć na podłodze, sprawdzić czy wszystkie wiązania (lasso czy supeł- ważne jest, abyśmy mieli swobodę późniejszego przesuwania) są zabezpieczone. Istotną rolę odgrywa również nitka. Im cieńsza i neutralna w kolorze tym jest mniej widoczna i pozwala uzyskać efekt samoistnie unoszących się w powietrzu budynków. Taki magiczny efekt.

Zmotywowana przez panią Małgorzatę następnego dnia ponownie stanęłam do boju i całą konstrukcję zbudowałam od samego początku, tym razem zgodnie ze wskazówkami.

1

Muszę przyznać, że nigdy w życiu tak bardzo nie starałam się, by efekt mojej pracy nie zawiódł oczekiwań kontrahenta i Was moi Czytelnicy. Zadowolona z rezultatu przyczepiłam swój mobil do żyrandola i rozpoczęłam zabawę z ustawianiem poszczególnych pięter.

2

Oto dowód na to, że Latające Miasto można poprawnie zamontować. Poniższe zdjęcia obu mobili nie są mojego autorstwa. Podesłała mi je pani Małgorzata, czym ostatecznie sprawiła, iż przyznałam się do nieumiejętności zrobienia konstrukcji, tak jak należy.

IMG_0462 (Small)

IMG_0464 (Small)

lukka zabawki inspiracje 001

A teraz przyjrzyjcie się zmodyfikowanej wersji mobilu

IMG_0144[1]

IMG_0131[1]

Zauważyliście różnice? Zwróćcie uwagę na rozstawienie latających elementów, na perfekcyjny wygląd budynków z katedrą na czele. Pani Małgorzacie udało się uzyskać efekt witraży.

Jestem bardzo ciekawa, co sądzicie o powyższym zestawie. Czy dalibyście radę idealnie go wykonać? Czy macie w stosunku do niego jakiekolwiek zastrzeżenia?

————————————————————————————————————————–

 

Bez tytułu

A może macie ochotę zmierzyć się z trudnym zadaniem i własnoręcznie przygotować model Latającego Miasta? Zestaw z materiałami do jego wykonania zakupicie TUTAJ  w cenie 45zł. Możecie zapłacić za niego przelewem, albo dopiero przy odbiorze. Ponadto macie możliwość wyboru czy produkt odbierzecie osobiście (opcja dla mieszkańców Krakowa) czy dostarczy go Wam kurier UPS. Koszt wysyłki wybranego zestawu wynosi od 20,30zł do 25,90zł.

Moja przygoda z Kreatywnymi Zabawkami nie dobiegła końca. O wiele lepiej poszło mi skonstruowanie Pajacyków i węża, ale o tym opowiem Wam w przyszłą sobotę. Natomiast za dwa tygodnie przeczytacie w jaki sposób zbudować Kalejdoskop.

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

10 komentarzy w Zbudujmy Latające Miasto

  • nikollet85 says:

    podziwiam i tak za cierpliowśc, ja to juz dawno bym rzuciła wszystko w kąt, jednak efekt jest naprawdę rewelacyjny.
    Tylko czy 7 letnie dziecko potrafiło by odpowiednio umiejętnie złozyc konstrukcję?Z doświadczenia wiem, ze takie dzieci nie sa cierpliwe i szybko tracą zapał…

  • Marta P says:

    cierpliwość to Ty musisz mieć :)
    Zabawka fajna, na pewno zajmuje na długi czas – bo zbudować coś takiego – chyba nie da się szybko. Ja osobiście nie lubię robić czegoś długo – tak już mam !Ale sądzę, że moją 7-latkę by wciągnęło, a i spokój by był :D

  • wiola says:

    to nie na moje nerwy ;) podziwiam , że Ci się udało to wszystko poskładać :)

  • Oj nie wiem czy bym sobie z tym poradziła, ale Tobie wyszło super :)

    • li_lia says:

      No nie bardzo, ponieważ mój mobil się nie rusza, a cała zabawa polega na tym, ze jak się delikatnie dmuchnie to domki zaczynają swobodnie fruwac :)

  • mentoska says:

    Moim zdaniem dużo taniej wyjdzie, gdy kupimy po prostu bibułkę, papier, klej i same zrobimy z dziećmi taki projekt :) Sama piszesz, że nie wyszło tak, jak powinno i musiałaś się nieźle nakombinować… Więc może warto powycinać domki lub inne wzory, posklejać je i zawiesić na patyczkach do szaszłyków?

  • Yulia says:

    Świetna, fascynująca zabawa, ciekawe czy ja z moją cierpliwością na poziomie 10% dałabym radę zbudować takie miasto.
    P.S. To błocko naprawdę mi się podoba i świetnie działa na zaskórniki, 100% na pewno nie zlikwidowało, ale dobre 80% tak.

  • Pietrucha says:

    No, no, no jakie konstruktorki ;-)
    Niedługo będziecie mogły normalne, prawdziwe miasta budować ;)

    • li_lia says:

      :) Wszystko przed nami.

  • lukka says:

    Byłabym bardzo szczęśliwa, gdyby po tym artykule ktoś podjął próbę samodzielnego zbudowania mobilu. Jeżeli jeden raz uda się zrozumieć zasadę to pomysły można mnożyć. Ta zabawka zakłada pomoc dorosłej osoby przy montażu, ale też jest tam na odwrocie okładki opisane proste doświadczenie, które pomaga moim zdaniem zrozumieć zasadę wyważania całości.
    Gdyby ktoś zrobił własny mobil to bardzo proszę o zdjęcie. Autorom, którzy zrobią mobil, obracający się samodzielnie jestem gotowa sprezentować moją zabawkę.

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>