-
Czy warto kupić Plastociasto?
26 lutego 2014 Dla dziecka, Dodatki
-
Zanim kupię dziecku kolejną zabawkę kilka razy zdążę wymienić w myślach argumenty przemawiające na jej korzyść, jak i te, które skutecznie zniechęcą mnie do nowej ,,inwestycji”. Rezolutna trzylatka często ulega magii telewizji, marząc o posiadaniu niezwykłych przedmiotów, ożywionych i upiększonych przez speców reklamy. Prawdziwą sztuką nie jest wydawanie pieniędzy na popularne rzeczy, które posiadają ograniczone możliwości i dość szybko w oczach dziecka stają się nieatrakcyjne. Jeśli zaś chodzi o pomoce dydaktyczne, łączące w sobie elementy zabawki i edukacyjnego gadżetu, nie ukrywam, że kupuję je z myślą o dziecku i o… sobie. Korzystając z nich obie miło spędzamy czas, a także mamy szansę na to, by nabyć nowych umiejętności.
Ostatnio wpadło mi w oko pudełko z Plastociastem z serii Wesołe Zoo. Czy spełniło nasze oczekiwania? A może wręcz przeciwnie, okazało się fatalnym wyborem?
Na początku biłam się z myślami, próbując uzasadnić zakup kolejnej rozrywki dla Nadii. Młoda uwielbia wszelkie zabawy plastyczne. Jeśli nie rzeźbi w masie solnej, nie lepi ludzików z nietoksycznej plasteliny to z zamiłowaniem maniaka słodkości tworzy ciasteczka, gofry, lody i inne desery przy pomocy ogromnego zestawu Kolorowej Kawiarenki, wyposażonego w specjalne ,,sprzęty” oraz popularne ciastoplasto.
Wydawało mi się, że gotowa propozycja Elefun, zawierająca 4 woreczki z odmierzoną ilością kolorowego materiału, który wystarczy do tego, by stworzyć z niego dwie pary konkretnych zwierząt, z jednej strony jest świetnym rozwiązaniem, ułatwiającym pracę mojemu dziecku, z drugiej zaś narzuca Nadii określone działanie, ograniczając przy tym jej wolny wybór. Cena opakowania (15.99zł) wydała mi się nieadekwatna do jego zawartości. Przecież mniej wyniosłoby mnie kilka pudełek specjalnej plasteliny, posiadającej od 6 do 8 kolorów. W razie spontanicznego zmieszania z sobą poszczególnych ,,wałeczków” bez żalu mogłabym je wyrzucić. Nadii często zdarza się łączyć plastelinę w taki sposób, że powstaje z niej barwny melanż, praktycznie niemożliwy do odzyskania jego pierwotnej formy.
Ale, ale, przecież wspomniane Plastociasto nie jest zwykłym gadżetem, które dzieci wykorzystują podczas kreatywnych zabaw w przedszkolu czy w pierwszych latach podstawówki. Od swego pierwowzoru różni się strukturą oraz właściwościami. Jego produkcja została skontrolowana przez odpowiednią instytucję o czymś świadczy znaczek zamieszczony na opakowaniu. Ponadto ktoś musiał opracować koncepcję całego zestawu, wydrukować instrukcję obsługi, dodatki do zwierzaków (ruchome oczy), kolorowe, bardzo dobrze opisane opakowanie. Do tego dochodzą również inne koszty. W sumie cena zestawu wcale nie powinna wywoływać wyrzutów sumienia u kupującego.
Jednak dopiero w domu mogłam przekonać się czy zakup nie oznaczał pieniędzy wyrzuconych w przysłowiowe błoto.
Plastociasto Wesołe Zoo składało się z:
- 4 woreczków, wypełnionych plastikowymi słoiczkami
- we wspomnianych pojemniczkach mieściły się masy plastyczne. Każdy z kolorów posiadał własną przegródkę lub oddzielny słoiczek
- prócz Plastociasta producent dołożył ruchome oczy dla zwierzaków (para dla każdego stworzenia)
- czytelnej i prostej instrukcji prawidłowego zastosowania zestawu, posiadającej uwiecznioną na zdjęciach wizualizację finalnych efektów pracy
- estetycznie zaprojektowanego opakowania, które ułatwia podjęcie decyzji o zakupie, ukazując walory zestawu oraz podgląd jego zawartości.
Wyraźny podział elementów, niezbędnych do tworzenia danego zwierzaka, ewidentnie przyczyniał się do usprawnienia przebiegu twórczej zabawy. Swoją pracę rozpoczęłyśmy z Nadzią od ulepienia żółwia. Wydał nam się najmniej skomplikowany. Solidarnie podzieliłyśmy się obowiązkami, po czym przystąpiłyśmy do działania.
Czym różni się Plastociasto od dotąd nam
znanych mas?
Przede wszystkim strukturą. Bez problemu wydobywa się je z opakowania. Opuszcza je zachowując pierwotną formę. Nie rozwarstwia się, nie pozostawia na ściankach naczynia żadnych śladów. Nie jest ani zbyt miękkie ani za twarde. Kiedy spróbowałam je przełamać, w przekroju masy zauważyłam liczne ślady po bąbelkach powietrza. Odrywanie Plastociasta przypominało odgłos pękającej pianki. Ponadto masa nie wydzielała przykrego, chemicznego zapachu. Jej najważniejszym atutem jest jednak to, że mimo wszystko nie brudzi rąk ani powierzchni na której Plastociasto jest rozwałkowywane.
Z początku wiernie trzymałyśmy się klarownych, narzuconych przez producenta rad. Później zaś udało mi się wygospodarować sporą ilość masy, z której Nadzia lepiła własne stworki. W ostateczności uzyskałyśmy takie oto efekty:
Jeśli chodzi o jakość Plastociasta to z przykrością muszę stwierdzić, iż należy do grona jednorazowych zabawek. Masa w mgnieniu oka zastyga, robi się twarda, przez co dołączenie oczu zwierzaka do kolorowej powierzchni jest albo utrudnione, ale gałki po kilku minutach odpadają… Niemożliwe jest ponowne wykorzystanie produktu. Próba rozczłonkowania zwierzaków oraz rozgrzania w dłoniach elementów, z których powstały, przypomina walkę z wiatrakami. Zestaw służy do tego, by wykonać konkretne stworzenia, których przeznaczeniem jest spoczęcie na półkowej ekspozycji… Owszem, można je wykorzystać do późniejszej zabawy. Wszakże próbowałyśmy z Nadią zbudować z klocków domki dla żółwia, kogucika, tygrysa oraz myszki, uczynić z nich bohaterów teatrzyku. Stworzonkom trzeba było domalować albo dokleić (korzystając z tradycyjnej plasteliny) oczy. Bez nich wyglądały upiornie. Młodej jednak szybko znudziła się zabawka jednokrotnego użycia.
Po kilkunastu dniach figurki wyglądają tak samo jak wtedy, gdy je ulepiłyśmy z wyjątkiem elementów, o których wcześniej wspomniałam.
Zestaw Plastociasto Wesołe Zoo kupiłam w Biedronce.
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Hmmm … zwierzątka wyglądają uroczo, macie talent dziwczyny! ale czy bym kupiła za taką cenę? teraz chyba nie…
bardzo fajnie wygląda
Ale ekstra. Sama bym się z chęcią w takie coś pobawiła:)
Dla Maluchów to z pewnością nie lada frajda!
Ja takie zabawy jeszcze mam przed sobą. Szkoda, że nie można wykorzystać po raz kolejny tej masy, w końcu samo jej kształtowanie jest najlepszą zabawą.
bardzo fajny pomysł na zabawę
Chyba jednak wolałabym ciastolinę, dłużej można się nią bawić, nie zastyga tak szybo Zwierzaki super ulepiłyście!
A wiesz że widziałam i zastanawiałam się nad kupnem!! wyglądają genialnie!! szczurek jest świetny ; p
Swego czasu, gdy byłam mała uwielbiałam się tym bawić W zestawie, który rodzice kupili mi i bratu w Biedronce mieliśmy też jakieś strzykawy z nakładkami niczym do mielenia mięsa, więc mogliśmy robić różnego rodzaju szlaczki, mieszać kolory – cudo
myszka jest świetna