-
Hummer dla przedszkolaka
16 sierpnia 2012 Dla dziecka
-
Co zrobić, żeby nasze dziecko wyróżniało się na tle swoich rówieśników? Można je odziać w markowe ubrania, obwiesić błyskotkami, zasypywać drogimi zabawkami. Jednak wymienione wyżej propozycje zostały strącone z piedestału przez coś z zupełnie innej kategorii.
Po co uczyć naszą pociechę jazdy na rowerze, hulajnodze, rolkach, albo wrotkach? Zainwestujmy w szalenie popularny pojazd. Może to być rzucający się w oczy mercedes w słodkim, różowym kolorze, miniatura TIRa, albo od razu zainwestujmy w Hummera.
Z serii zastaw się, a postaw- wszystko, co (niekoniecznie) najlepsze dla naszych Milusińskich.
Z góry uprzedzam, nie jestem osobą, która oszczędza na własnym dziecku, która żałuje córce ubrań, jedzenia, zabawek. Wychodzę z założenia, że nie wszystko, do czego Nadia wyciąga rączki i krzyczy ,,Daj”, musi znaleźć się w jej posiadaniu. Poruszona nowym gadżetem, który trafił do rąk mojego męża (z racji pracy, jaką wykonuje), postanowiłam podzielić się z Wami moimi przemyśleniami.
Oto akumulatorowy pojazd dla dzieci. Mini Hummer, prawie idealna replika ekskluzywnego monstrum. To dwuosobowe auto zostało tak zaprojektowane, by mali szpanerzy mogli w dość zauważalny i słyszalny sposób poruszać się po drogach (!), tudzież obszarach, w których władza należy do pieszych. Właściciel pojazdu może zaprosić na przejażdżkę najlepszego przyjaciela, albo koleżankę, na której chciałby wywrzeć odpowiednie wrażenie.
Wygodne auto idealnie nadaje się na spacery podczas upalnego dnia. Pozbawiona dachu terenówka umożliwia podróż z wiatrem we włosach bez konieczności użycia jakichkolwiek mięśni. Bowiem samochód zaopatrzony jest w akumulator, dzięki któremu, jeśli tylko został odpowiednio naładowany mocą, może mknąć w siną dal. Pojemny bagażnik pomieści ulubione dziecięce przekąski, słodkie, gazowane napoje. Ponieważ jazda pod chmurką może bardzo wymęczyć, w każdej chwili małe ręce są w stanie sięgnąć do tyłu po energetyczny prowiant.
Na co komu zwykły rowerek, konieczność używania pedałów? To co, że w zdrowym ciele zdrowy duch. Nadmiar ruchu jest przecież szkodliwy dla ekskluzywnych adidasków, które powinny zachować swój pierwotny wygląd. Ponadto na rowerze można się przewrócić, wywinąć koziołka. Jazda bez kasku może się skończyć stłuczeniem, obtarciem, a nawet krwotokiem. Jak po czymś takim wrócić do domu z rozdartym ubraniem? Jak spojrzeć w oczy zatroskanej rodzicielce, która tak długo dobierała kolory stroju do aktualnie panujących trendów? A taki Hummer to przynajmniej świadczy o dobrym guście swojego właściciela.
A teraz na poważnie. Co takiego podniecającego mają w sobie akumulatorowe pojazdy, że spora część rodziców decyduje się na ich kupno? W czym są lepsze od tradycyjnych środków lokomocji, które królowały w czasach naszego dzieciństwa?
Przechodząc koło wielobranżowego sklepu zauważyłam wystawę z mini autami i motorami. Kiedy przyjrzałam się cenie ciężarówki, przerobionej na rowerek (tzw. Ciągnik siodłowy), która wynosiła- uwaga- 700zł!!!, w pierwszym momencie pomyślałam nad koniecznością udania się do okulisty. Czyżby mnie źrenice tak bardzo zwiodły? Oczywiście, poniżej znajdowała się karteczka z napisem ,,PROMOCJA” i kwotą o połowę niższą. Nie mogłam pojąć, jak można aż tak wycenić tego typu produkt. Wypytałam wujka Google i musiałam wziąć kilka głębszych oddechów. To nie był odosobniony przypadek. Identyczny pojazd znalazłam za 685zł…
Pomijając fakt, że producent szczyci się wieloletnim doświadczeniem, zaufaniem wśród klientów, produktami wykonanymi z najlepszych gatunkowo materiałów, pojazdami, które gwarantują bezpieczne użytkowanie dalej zastanawia mnie, na co naszym dzieciom tak ekskluzywne rarytasy? Od razu przypomniało mi się, jak moja mama nie tak dawno temu sprzedała swojego Fiata 126 P za okrągły 1000zł i nasz Maluszek nadal jest na chodzie. Czasami mknie ulicami mojego miasta, a ja z sentymentem przypatruję się jego białej karoserii i ściskam oczy, żeby nie uronić łezki.
Wracając do Hummera. Jego cena zaczyna się tak od niecałych 500zł wzwyż. Wszystko zależy od marki, koloru, bajerów i sklepu.
Auto napędzane jest akumulatorem. Jego moc tkwi w dwóch silnikach, które wprawiają w ruch ogromne koła. Pojazd porusza się do przodu i do tyłu. Wyposażony jest w pasy bezpieczeństwa dla kierowcy i pasażera. Rozwija prędkość od 3 do 5 km/h. Docelową grupę odbiorców stanowią dzieci, które zdmuchnęły na swoim torcie 2 świeczki oraz starszaki, aż do pierwszoklasistów. Na dodatkowe wyposażenie składają się: dający po uszach klakson, atrapy górnych świateł, wiszące nad bagażnikiem łańcuchy, działające przednie światła. Pojazd nie posiada pilota, którym rodzic mógłby sterować.
Aby Hummer mógł wzbudzać zazdrość wśród naszych sąsiadów trzeba go ładować przynajmniej 8 godzin. Potem może mknąc po nierównych chodnikach.
Ciekawi mnie co kodeks ruchu drogowego ,,mówi” na temat pojazdów akumulatorowych.
Dlaczego nie zachwycają mnie tego typu gadżety? Wyobraźcie sobie taką sytuację. Wasze dziecko opuszcza podwórko swoim Hummerem. Na początku, jak mama przykazała, porusza się po chodniku. W końcu, zazdroszcząc swoim kolegom, którzy rowerami szaleją po jezdni, samo włącza się do ruchu. O ile małemu rowerzyście łatwiej jest zmienić kierunek jazdy, zawrócić, szybko wjechać na chodnik, tak kierowca miniaturowego auta od chwili zauważenia zagrożenia (niech to będzie nadjeżdżający samochód) do momentu zjechania w bezpieczne miejsce znajduje się na straconej pozycji. Nikt mi nie wmówi, że kilkuletnie dziecko może z wprawą dorosłego posiadacza prawa jazdy zachowywać się jak uczestnik ruchu drogowego.
Można przecież towarzyszyć dziecku podczas przejażdżki, idąc za autem w bezpiecznej odległości, mając możliwość szybkiej reakcji w razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa. Można, oczywiście. Ale pokażcie mi siedmiolatka, który zgodzi się na to, by jego mama, babcia, bądź nawet ojciec niczym przyzwoitka psuli radość z beztroskiej przejażdżki. W przypadku młodszych pociech, to nie wyobrażam sobie, by dwulatek (dajmy na to moja córka) samodzielnie mógł kierować pojazdem.
Wychodzę z założenia, że dzieciństwo polega na ciągłym pożytkowaniu energii, na przeżywaniu przygód, uczeniu się na błędach. Zdarte kolano się zdezynfekuje, zaklei plastrem i można wrócić do zabawy. Podczas rowerowego szaleństwa dziecko ma okazję do tego, by się wyżyć, zmęczyć. Wrotki, rolki, hulajnoga motywują do spędzania czasu w aktywny sposób. Taki Hummer, mercedes czy TIR wspiera wychowanie leniwych dzieci, pokolenia jedzącego fast foody na umór, ślęczącego godzinami przed ekranem komputerowego monitora i wożącego tyłek w aucie napędzanym akumulatorem.
Jak Wy zapatrujecie się na tego typu produkty? Myśleliście o zakupie podobnego pojazdu?
Nadzia miała okazję przetestować małego Hummera . Ja też Wiecie ile ten moloch spala benzyny na setkę?
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Myślałam, że to faceci wyrywają laski na fajne samochody, a tu proszę, mała taką bryką jeździ i każdy chłopak piszczy, haha
Kochana, pojeździła tylko po podwórku. Brykę tylko wypożyczyłyśmy do sesji
Mamusia z racji braku prawa jazdy też sobie nie poszalała
to jest aż straszne… mini samochody dla przedszkolaków, kłady na I Komunię… a dzieciństwo, frajda z nauki jazdy ? Nie zapomnę jak ja się uczyłm jeździć, ile razy upadłam i się potukłam ( a jako dziecko byłam kaleka mała), jak jeżdziłam z dziadkiem albo tatą na przejazdzki… no coż żyjemy w takim nie innym świecie, a z dzieci robi się rozpieszczonych i egoistycznych ludzi.
Sama bym chętnie pojeździła!
Ale fajna zabawa, córeczka pewnie zadowolona, że mogła sobie poszaleć Ale żeby kupować taką ‚zabawkę’ to już lekka przesada.. a i na dodatek niebezpieczna.
To wiem, że wy wypożyczyłyście ale znam takich co kupują szkoda mi takich dzieci…
Zanetko- no co zrobisz? Każdy rodzic ma swój rozum. Ale co nimi kieruje?
Szaleństwo Córcia pewnie miała radochę z zabawki ;D sama bym sobie takim pojezdzila pozdrawiam
No, no, no jakie autka Jak ja byłam mała, to miałam baardzo podobny, tylko, że była cały czerwono , niebiesko, żółty i na pewno nie był Hummere hehe , no ale jednak zawsze autko, a jaką furrorę robiłam hi hi hi Pozdrawiam
Natka- ja też miałam, ale na pedały W dodatku to była jednoosobowa fura
Teraz jest prawdziwa moda na takie autka, quady i inne bryki. To chyba rodzice chcą się szczycić czym się bawi ich dziecko. Smutne moim zdaniem, szczególnie, że te dzieciaki często na rowerze nie umieją jeździć bo nie ma ich kto nauczyć.
Żaneto, tak jak pisałaś to teraz modny prezent na „przyjęcie”, odeszły czasy rowerów i zegarków na I Komunię. Jak ostatnio wysłuchałam jakie podarki i ile pieniędzy dostał syn mojej znajomej to, aż się za głowę złapałam! Ja takich drogich prezentów na ślub nie dostałam…
dokładnie Mamoagatki. Teraz prezenty na komunię przewyższają te ślubne..
Hhaha Lila ja tam nie musiałam się „męczyć” mnie pchała mama , albo tata I też oczywiście jednoosobówka :D
nie mam pojęcia… mnie zastanawia takie coś… ok rozumię rodzice mają pieniądze i chcą żeby dzicko wszystko miało… ale trochę umiaru i niech dziecko też w jakimś sensie na to „zapracuje” np. dobre oceny, prace domowe, zwłaszcza dzieciaki w wieku szkolnym. Moje rodzeństwo wie, że dostanie rezent za dobrą średnią czy pomoc w domu ale znam dzieciaki które dostają bo im się należy i już…
mamaagatki strach pomyśleć co później takiemu na 18stkę dać albo na ślub…Ja do dzisiaj pamiętam jak dostałam apart, w którym trzeba było przewijać kliszę i pozłacany zegarek i jaka była radość… ale najwiekszą frają był tort i sukienka i przyjęcie i obrzek i ogólnie oprawa a nie drogie prezenty
Samochodzik taki jest fajny ale tylko żeby wypozyczyc dla dziecka na jakis czas, najgorzej jak sie dziecku kupi zabawke za tyle kasy a jemu sie znudzi za jakis czas . Lepiej niech dziecko jezdzi na rowerze na samochody przyjdzie czas w przyszlosci
No ja mogę tylko się pochwalić skuterem na akumulator ale też robi furorę jak wyjeżdżają dzieci nim na ulicę ;-D
Ewanko, a co to był za pojazd, który przysporzył Twojemu synkowi tyle kłopotów i cierpienia? To nie był quad?
Przeciez to jest normalna rzecz i nie jest niebezpieczna.Mój brat dostał taki na 2 urodzinyn na początku musieliśmy sterować pilotem a teraz nauczył się i po podwórku sam jezdzi:0Nie rozumiem czemy nie pasy są wszystko jest a wy się czepiacie:(Przy okazji samochód jest trwały i mały jezdzi nim juz 1 rok)tyle że ma audi:)
Malwo- dziecko samo nie powinno obsługiwać takiego Hummera. Dlaczego jest niebezpieczny o tym wspomniałam. Ale generalnie rozchodzi mi się o to, że to jest fanaberia rodziców a nie coś, co faktycznie wspomaga rozwój dziecka.
Jasne też tak uważam ale taki samochodzik to jedynie rozrywka ja mam duże podwórko i dziecko nie musi jezdzic po drodze:)A z reszta to nie chodzi o to że nie jezdzi niczym innym .Mały raz jezdzi samochodem ,raz rowerem,czasami na pieszo w opcję wchodzą równie dobrze hulajnoga itp wszytsko go interesuje .Nie to że tylko wozi tyłek i nic nie robi .A nawet jakby jezdzil po ulicy to w jego zestawie znalazł sie pilot ktorym ktos zawsze sterował a on tylko tak dla zabawy trzymał kierownicę:0