-
Kolorowa lekcja akceptacji
17 listopada 2013 Dla dziecka, Książka
-
Czasami wydaje mi się, że właśnie od dzieci powinniśmy pobierać lekcji tolerancji. Ich rozbrajająca szczerość i dyktowane sercem osądy, jeszcze nie poczuły ciężaru jarzma konwencji, ustalonych przez dorosłe osoby. Nieznane im są uprzedzenia w kwestiach związanych z orientacją seksualną, politycznymi poglądami czy różnicami, wynikającymi z etnicznego pochodzenia.
Jednakże postępowanie naszych milusińskich niekiedy bywa okrutne, zwłaszcza wtedy, gdy przyjdzie im zmierzyć się z problemem inności, z zaakceptowaniem rówieśnika, który ze względu na swój wygląd, chorobę czy też majętność rodziców, odstaje od młodocianej grupy.
Elmer, bohater wykreowany przez Davida McKee’go, na tle swojej rasy wyróżnia się poczuciem humoru i wręcz niespotykaną pomysłowością. Jest jednak coś, co spędza mu sen z powiek, co sprawiam, iż odczuwa dyskomfort, przebywając wśród czworonożnych pobratymców. Otóż sympatyczny słoń przypomina wybryk natury. W związku z powyższym pewnego dnia postanawia zmienić swoje życie.
Roślinożerny ssak nie tylko ze względu na ogromne rozmiary nie mógł wtopić się w tło środowiska, albo przemknąć niezauważony między osobnikami swego stada. Jego bezwłosa skóra przypominała tęczową mozaikę. Kolorowe ciało sprawiło, iż wspomniany zwierzak stał się ulubieńcem słoni, a także pozostałych mieszkańców dżungli. Odmienność Elmera czyniła go istotą wyjątkową, mogącą pozwolić sobie na niewinne psoty, potrafiącą zjednać sobie nawet największe dzikie drapieżniki. Jednakże z czasem bohater zaczął odczuwać frustrację, mającą źródło w przekonaniu, iż nikt nie traktuje go poważnie, że tak naprawdę jego odstępstwo od normy nie przynosi mu żadnych korzyści, a on, zamiast czuć przynależność do słoniowej społeczności, pełni rolę błazna.
Oprócz niebanalnego wyglądu, autor książeczki wyposażył kolorowego zwierzaka również w płodny umysł, dzięki czemu Elmer wpadł na pomył, który miał naprawić błąd natury. Gdy tylko uzyskał wymarzony wygląd, zrozumiał, iż będąc taki, jak wszyscy, nie wywołuje skrajnych emocji, nie jest w stanie zwrócić na siebie uwagi. Początkowa euforia przemieniła się w chęć przypomnienia o dawnym łobuziaku. Czy jednak słonie zrozumiały motywy, którymi kierował się ich kolega? Czy wręcz przeciwnie podeszły do sprawy niepoważnie, traktując całą maskaradę jako kolejny dowcip Elmera?
Przyznam szczerze, że na początku sceptycznie podchodziłam do zakończenia historii tęczowego zwierzaka, który miał wszelkie prawo do tego, by cierpieć z powodu swojej inności i domagać się równego traktowania. Autor stronił od moralizatorskiego tonu, w ciekawy i przejrzysty sposób nakreślił problem pogodzenia się z czymś, czego tak naprawdę nie można zmienić, co z jednej strony czyni odmieńca kimś wyjątkowym, niepowtarzalnym, jedynym w swoim rodzaju, z drugiej zaś wywołuje emocjonalne napięcie. Z racji kolorowego wyglądu, który wnosił radość do monotonnej egzystencji szarych członków słoniowego stada, Elmer czuł ciążący na nim obowiązek, przyklejoną łatkę, każącą mu ośmieszać się w oczach innych, rozmieszać towarzystwo, ponieważ do tego został stworzony. On tymczasem w głębi serca pragnął być przeciętnym zjadaczem roślin, co prawda skorym do żartów, ale też niewyróżniającym się z tłumu.
Sądzę, że mimo dobrych chęci Elmer poniósł klęskę. Może dlatego, że prócz wyglądu, poczucia humorów przewyższał pozostałych członków stada wrażliwością i inteligencją.
Kapitalna historia, wzbogacona świetnymi ilustracjami, które przemawiają do wyobraźni czytelnika, dopowiadają pewne kwestie, wykraczają poza autorski tekst, wyrażając masę emocji i z całą pewnością stanowią ukłon w stronę wymagającego właściciela książki.
Mojej córce prócz obrazków najbardziej do gustu przypadło nazywanie zwierząt (w książce pojawia się ich spora liczba), wskazywanie różnic między osobnikami tego samego gatunku (niektóre słonie są grube, inne chude, jedne są młode, kolejne zaś stare, mają małe uszy, albo wręcz przeciwnie potężne uszyska), podawanie nazw kolorów kratek, zdobiących skórę Elmera. Powyższe zabawy/zadania stymulują wzrok, korzystnie wpływają na pamięć, ćwiczą poprawną wymowę, pomagają dziecku skupić się na treści opowiadania.
Elmer
David McKee
Tłumaczenie: Dominika Dominów
Liczba stron: 32
Twarda okładka
Papilon
Grupa Wydawnicza Publicat S.A.
Półka: książka przekazana od sponsora z okazji spotkania blogerek w Toruniu
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Moja córeczka ma roczek i jeszcze jej nie czytam, ale sama czytałam i wiem, że pokocha tego słonia i to bez żadnych zastrzeżeń. To od dzieci możemy się wszyscy uczyć tolerancji.
Otóż to. Święte słowa.
to prawda, dzieci są dużo bardziej tolerancyjne, niż dorośli
Ja kocham tego typu książeczki! )))
Sprawdz e-mail , ja uciekam do Kościółka
Elmer to jedna z tych książek, które warto mieć. Porusza ważny problem, przedstawiając go w prosty sposób. Lubię tę książkę i mój Maluch też
A macie pozostałe książeczki z tej serii?
Nie znam tej serii, ale wydaje się być bardzo ciekawa, więc może skuszę się, lecz niczego nie obiecuje.
Również zgadzam się z tobą, że dzieci są bardzo tolerancyjne i powinniśmy brać z nich przykład.
Elmer to ulubieniec mojej córci
Mi bardzo przypadła do gustu historia Elmera, lubię takie książki z przesłaniem.
Jestem zakochana w tym słoniu, chciałabym zebrać kiedyś całą serię:)
Super jest ten słoń, chociaż ważniejszy jest przekaz książeczki
Pozdrawiam!
a jak już będę miała córeczkę to na pewno będzie miała takie kolorowe bajki
świetne książeczki, będę mieć je na uwadze