-
Kreatywna nauka alfabetu + Rozwiązanie konkursu z Akademią Kubusia
16 października 2013 Dla dziecka, Książka
-
Naukowcy udowodnili, że dziecko w wieku przedszkolnym chłonie wiedzę i przyswaja wszelkie informacje znacznie szybciej i efektywniej od starszych rówieśników. Dlaczego zatem miałabym odsuwać moment rozpoczęcia edukacji do chwili, w której córka przekroczy próg zerówki? Widzę, że wyraża zainteresowanie zajęciami, które wykraczają poza beztroską zabawę i co najważniejsze, zdobywanie nowych umiejętności sprawia jej przyjemność i zapewnia satysfakcję. Dlatego też systematycznie zaopatruję domową biblioteczkę w kolejne dydaktyczne pomoce.
Uznałam, że doskonałą alternatywą dla pierwszego elementarza, na korzystanie z którego jest odrobinę za wcześnie, będą Literozagadki. Czy nie zawiodły moich oczekiwań? Czy przypadły Nadii do gustu?
W przypadku młodego czytelnika istotna jest nie tylko treść, ale również forma. Książka, która ma sprowokować naszą pociechę do samodzielnej lektury, powinna wyróżniać się na tle konkurencji ważnymi atutami. To właśnie one zadecydowały o kupnie Literozagadek.
Sztywna okładka
Nie da się ukryć, że zewnętrzne karty książki muszą cechować się wytrzymałością i solidnym wykonaniem. Jeśli chcemy, aby dziecko często korzystało z danej literackiej propozycji, zwracajmy uwagę na jej wykonanie. Zazwyczaj sztywna okładka powoduje wzrost ceny książki. Jednakże warto zainwestować w lekturę, która przetrwa czytanie w ekstremalnych warunkach (pod pierzyną, w takcie podróży autem, w czasie oczekiwania w kolejce do lekarza itp.), przeżyje chwilowe kryzysy, czy też manifestowanie złości (rzucanie przedmiotami zdarza się nie tylko zbuntowanym dwulatkom).
Brzegi okładki nie są mocno zaokrąglone, ale też nie ułatwiają maluchowi wyrządzenie sobie nimi krzywdy.
Dodatkowym atutem opisywanego egzemplarza jest sposób łączenia pagin. Strony zostały zszyte przy pomocy podwójnego sznurka. Mimo częstego korzystania z książki, pozostają na swoim miejscu, nie są podatne na szarpanie.
Treść
Łukasz Dębski, autor Literozagadek, w sprytny i dowcipny sposób zachęca nasze pociechy do poznania tajników alfabetu. Sprawia, że literki, będące dla niektórych maluchów czystą abstrakcją, stają się oswojonymi znakami. Aby uzyskać taki efekt wykorzystał wierszowaną formę wypowiedzi, czyniąc z każdego utworu ciekawą zagadkę. Każdy z krótkich tekstów nawiązuje do powszechnie znanych przedmiotów, owoców, zwierząt czy też roślin. Prawdziwą przyjemnością dla młodego czytelnika stanowi rozwiązywanie nieskomplikowanych łamigłówek. Podaniu prawidłowej odpowiedzi towarzyszy radość i uczucie satysfakcji.
Brzmieniowe walory utworów odgrywają równie ważna rolę, co ich warstwa znaczeniowa. Bowiem wierszyki nie traktują o sprawach błahych, ale odnoszą się do bliskiej dziecku codzienności, weryfikują jego wiedzę, utrwalają nazwy i przede wszystkim uczą poszczególnych elementów abecadła.
W Literozagadkach aż roi się od przeróżnych środków stylistycznych, wśród których prym wiedzie onomatopeja. Warto zatem wczuć się w rolę lektora, odczytując konkretne teksty. Nie bez znaczenia jest również sposób rozłożenia akcentów sylabowych oraz powtarzalność sylab. Dzięki temu można pokusić się o stworzenie melodii i odśpiewanie zagadek. Sprzyja to również zapamiętywaniu tekstów.
Wierszyki pozbawiono moralizatorskiego tonu. Są dowcipne i pod względem treści atrakcyjne dla dziecka.
Szata graficzna
Poza świetnym doborem słów do atutów książki bez wątpienia należą ilustracje. Często bazują na humorze sytuacyjnym. Ich pomysłodawczynię- Annę Kaszubę-Dębską charakteryzuje wyobraźnia, pomysłowość, dystans do otaczającej nas rzeczywistości oraz ogromne zaangażowanie w to, aby jej prace przypały do gustu zarówno rodzicom, jak i młodym właścicielom książki. Komiczne obrazki nie tylko wywołują salwy śmiechu, poprawiają humor czytelnikowi, ale również sprawiają, iż obcowanie z lekturą nie należy do nudnych zajęć.
Oprócz sytuacyjnych scenek grafika przedstawia także litery. Mamy więc do czynienia z ich zapisem zarówno w wersji pojedynczej (występują one jako wyodrębnione elementy alfabetu- małe i wielkie litery) a także jako część wyodrębnionych wyrazów. Pani Kaszuba-Dębska pokusiła się o podpisywanie obrazków, co zachęca dziecko do podejmowania pierwszych prób samodzielnego czytania, odszukiwania wskazanych znaków graficznych danych głosek. Ponadto różnorodność nazw i ich zapisu sprzyja poznawaniu zasad pisowni i interpunkcji.
Pomysł
Wielokrotnie udowadniałam, że nauka nie musi naszym dzieciom kojarzyć się z przykrym obowiązkiem. Jeśli maluch przekona się, iż konkretna pomoc dydaktyczna będzie czymś, co go zainteresuje, skłoni do działania, sprawi przyjemność samym faktem posiadania i korzystania, wówczas możemy liczyć na zaskakujące rezultaty. Literozagadki należą właśnie do tego typu wynalazków, dzięki którym nauka czytania, poznawanie alfabetu, poszerzanie zasobu słów, jakimi posługuje się nasza pociecha, jest czymś naturalnym, intrygującym i niepozbawionym odpowiedniej dawki humoru.
W stronę zgranego duetu państwa Dębskich kieruję całkowicie zasłużone brawa!
Literozagadki
Tekst: Łukasz Dębski
Ilustracje: Anna Kaszuba-Dębska
Wydawnictwo Wilga
Warszawa, rok wydania nieznany
WYNIKI KONKURSU
Z KUBUSIOWĄ AKADEMIĄ GOTOWANIA
Dziękuję za Wasze zaangażowanie i liczne zgłoszenia do konkursu, nad którym patronat objęła Kubusiowa Akademia Gotowania.
Spośród Waszych historii wybrałam 4, których autorzy otrzymają po zestawie, w skład którego wchodzi książeczka dla pociechy i fartuszek.
Choć nie ukrywam, że wytypowanie laureatów było trudnym zadaniem, w końcu postanowiłam nagrodzić następujące osoby:
Beatę z Natalką
za zupę z kamieni i małą terrorystkę, która serwuje rodzinie pomysłowe dania:
,,Moja córeczka w czerwcu skończyła 2 latka i teraz jest już wielką kucharką. Zawsze kiedy moja babcia robi kluski śląskie dziecko dzielnie Jej pomaga rozgniatając rękami uformowane kluski na coś w stylu naleśników. Jeśli ktoś naleje sobie zupy do talerza musi jej bardzo dobrze pilnować ponieważ dla dziecka zawsze wymaga ona doprawienia dużą ilością soli pieprzu i bulionu. A teraz kiedy każdy Ją już wygania z kuchni gotuje sama w wiaderku swoją zupkę z zebranych kamyków i kasztanów doprawiając udawanymi przyprawami. Każdy musi dosłownie zjeść zupki bo inaczej zostanie mu ona wepchnięta na siłę ewentualnie można oberwać łyżką. Córeczka jest jeszcze mała ale już strach myśleć jak będą wyglądały jej dalsze przygody w kuchni.”
Pyszczkę-
ja też nienawidzę pomidorówki. Solidaryzuję się z Tobą i gratuluję znalezienia sposobu na danie
,,Zawsze gdy na stole pojawiała się zupa, jako dziecko uciekałam gdzie pieprz rośnie. Każdy „zupny” obiad kończył się płaczem i zgrzytaniem zębów, tańczącą lalką w rosole i kluskami pod szafą. Ale pewnego dnia zmieniłam taktykę i postanowiłam zapobiec „znęcającej się” nade mną zupie pomidorowej. W oczekiwaniu na rodziców, gdy babcia krzątała się po kuchni, wrzuciłam z wielką dumą swój mały bucik do garnka i milczałam jak grób, wzruszając ramionami na pytania babci gdzie go zgubiłam. Nie muszę wspominać jaką radością było znalezienie zguby przez głodną mamę w pływającym obiedzie, który właśnie nakładała na talerz. Ja oczywiście udawałam, że nie wiem jak to się stało, ale chyba nie do końca wdało mi się udowodnić niewinność”.
Edytę
za serową wpadkę:
,,Zawsze chętnie przyglądałam się jak Mama robi ciasto. Kiedyś przyglądałam się tak bacznie, że moje długie warkocze zanurzyły się w nie upieczonym jeszcze pierniku…no ale przecież nikt nie musiał o tym wiedzieć
Natomiast, gdy miałam 10-11 lat postanowiłam zrobić Mamie niespodziankę i sama upiec kruche ciasteczka z marchewką. Tyle razy przecież widziałam jak Ona to robi, więc ich zrobienie wydawało mi się bardzo proste. Otworzyłam zeszyt z przepisami i z przejęciem zaczęłam działać. Aby ciastka były naprawdę kruchutkie Mama dodawała własnoręcznie robionego masła. Zawsze było kilka kostek w zapasie włożonych do zamrażarki, więc wzięłam jedną z nich. Była całkowicie twarda, więc zaczęłam ścierać ją na tarce. Troche mnie dziwiło, że nie jest śliska, a lepiąca, no ale może tak ma być – pomyślałam. Ciasteczka na pewno byłyby wyśmienite, gdyby nie to, że zamiast masła wtarłam kostkę żółtego sera (również robionego przez Mamę domowym sposobem, kiedyś nie był tak łatwo dostępny)…No cóż, starałam się, a zamarznięte masło i ser wyglądają identycznie ”.
Paprykens
za poczęstowanie ojczyma zawartością nieumytego garnka
,,Wpadka kulinarna powiadasz… Było takich sporo, ale jedna z nich (chociaż z moim udziałem to nie do końca moja) przebiła wszystkie, a anegdotka krąży po rodzinie i znajomych do tej pory
Mając lat naście (coś koło 13-14 z tego co pamiętam) dostałam ‚polecenie służbowe’ od wyjeżdżającej na weekend mamy co by ugotować gar zupy dla mojego ojczyma (ja z moimi siostrami na czas nieobecności mamuśki miałyśmy jechać do dziadków). Jak mama kazała, tak też zrobiłam- zupa wyszła naprawdę dobra i byłam z siebie niesamowicie dumna. Niestety nie uniknęłam małej porażki i dosyć mocno ją przypaliłam. Nie myśląc wiele zupę przelałam do czystego gara, a resztki zalałam wodą, aby się odmoczyło wszystko jak należy. Jak na nastolatkę, która została sama w domu przystało resztę dnia przebimbałam robiąc jakieś bzdury i całkiem zapomniałam żeby ten nieszczęsny garnek umyć. Nagle zadzwonił domofon- dziadkowie z moimi siostrami! Nie myśląc wiele garnek z zupą wstawiłam do lodówki i poleciałam na dół. W niedzielę wieczorem mama wracając do domu zgarnęła po drodze mnie z siostrami od dziadków i wróciłyśmy razem do domu. Po drodze mama upewniła się czy pamiętałam o zupie i czy dobra wyszła. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że takiej dobrej jeszcze w życiu nie ugotowałam. Już w domu, mama zabrała się za szykowanie kolacji, otwiera lodówkę, a tam… stoi nieruszony garnek z zupą. Zawołała ojczyma na „dywanik” i dalej go wypytywać co jadł jak nas nie było. Nic nie rozumiejący biedny facet odpowiedział, że przecież zupę ugotowałam i zjadł cały gar. No to mama pyta czy dobra chociaż była. Ojczym odpowiedział, że całkiem niezła, chociaż mało treściwa i słabo przyprawiona. Mama wściekła, że jej własny osobisty mąż w balona próbuje ją robić wyjęła gar z lodówki, a chłop zrobił wielkie nic nie rozumiejące oczy. W tym momencie ja doznałam olśnienia i zaczęłam się śmiać jak opętana. Okazało się, że jak na chłopa przystało, ojczym do lodówki nawet nie zajrzał i podczas, gdy nas nie było zajadał ze smakiem odgrzewaną zawartość garnka stojącego na kuchence. Tyle, że to nie była zupa a po prostu przypalone resztki zalane wodą Od tej pory jak ojczym zostawał sam w domu to pierwsze co zaglądał do lodówki ”.
Laureatkom serdecznie gratuluję i proszę o przesłanie ma mojego maila li_lia@wp.pl swoich danych adresowych w ciągu 7 dni od ogłoszenia wyników zabawy, koniecznie z tego samego adresu mailowego, który podałyście, rejestrując się na blogu.
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Gratuluję wygranej. Odnośnie książeczki bardzo fajna i doskonała do nauki alfabetu dla takich maluchów:)
Zu uwielbia takie książeczki, ale tej jeszcze nie czytałyśmy. Ostatnio na tapecie była podobna- „Kuchenny alfabet w zagadkach” Ewy Chiotomskiej. Również fajna pozycja w dziecięcej biblioteczce
No i pięknie dziękujemy!!! Sprawiłaś nam prawdziwą radochę
*Chotomskiej miało być- literówka się wkradła
Gratuluję wszystkim !!!! ; D
Książeczka bardzo mi się podoba, jest bardzo kolorowa i tekst wydaje mi się ciekawy. Z chęcią bym się jej bliżej przyjrzała:)
Gratulacje dla dziewczyn. A książka ciekawa, tytlko wolę takie klasyczne ilustracje.
O mamo udało Nam się miłe zakończenie dnia. Teraz jeszcze tylko muszę dokupić taką dużą drewnianą łyżkę i będzie kucharka już taka na 100%.Dziękujemy i gratulujemy Wszystkim.
Gratulacje )
moje gratulacje:)
No mnie chyba trafi, że mnie tu wówczas nie było, kiedy konkurs tego typu się pojawił….
Słońce dziękuję, że o mnie dbasz I za liczne komplementy jakimi mnie obdarzasz
Gratuluję
Nie mamy tej książki, ale znam ją, bo kupiłam ją niedawno chrześniakowi męża
Mam 20 lat, ale wciąż uwielbiam takie książeczki Cudeńko A historie mocne :d
Gratulacje dla zwycięzców! A książeczki super!
Gratulacje dla zwycięzców
Książeczka bardzo fajna podoba mi się
Na moim blogu właśnie zaczął się konkurs, w którym do wygrania 2 egzemplarze najnowszej książki Dana Browna.
Nagroda może być wysłana na terenie Polski oraz Uk. Zapraszam do zabawy
http://potravel.pl/2013/10/18/konkurs-2/
Gratulacje wygranym
Dziękuję bardzo
ale świetna ta książeczka, przydałaby się najmłodszym u mnie w rodzinie.. od czego mają w końcu mnie