-
Mamusiu, chcę mieć swoje kosmetyki!
5 września 2013 Dla dziecka, Kosmetyki
-
Kosmetyczna wyprawka, którą kompletowałam przed narodzinami córki, zawierała same najpotrzebniejsze rzeczy. Chcąc uniknąć zbędnych wydatków, sugerowałam się sprawdzonymi radami doświadczonych koleżanek. Tak więc obok kremu na odparzenia i preparatom, mającym zapobiegać nieprzyjemnej skórnej dolegliwości, nabyłam oliwkę, delikatny płyn do kąpieli, nadający się również do mycia lichej wówczas czuprynki, a także produkty, dostosowane do panujących na zewnątrz warunków pogodowych. Z czasem uległam kuszącym rzeczom, rzekomo przyspieszającym zasypianie (fioletowy balsam o specyficznym zapachu), sprejowi ułatwiającemu pozbawione łez rozczesanie niesfornych włosów, a także kolorowym tabletkom, które po wrzuceniu do wanny ku uciesze Młodej wywoływały zaskakujące efekty. Jednak wciąż byłam wierna jednej zasadzie, aby w przypadku dziecka nie przesadzić z ilością kosmetyków i stosować tylko to, co naprawdę jest konieczne.
Kiedy Młoda Dama zdała sobie sprawę z tego, że kobiecie prawdziwą przyjemność sprawia posiadanie i stosowanie wszelakich upiększających i pielęgnujących produktów, zaczęła domagać się własnej toaletki, osobistych egzemplarzy, z których mogłaby korzystać pod czujnym okiem swojej rodzicielki.
Podczas licznych i uważnych obserwacji dostrzegłam, iż tylko kosmetyki, które wykazują szczególne cechy (wygląd, zapach, kolor, miejsce zastosowania) mogą zyskać uznanie Nadii, co wiąże się z ich bezproblemowym używaniem. Póki Młoda traktuje dane rzeczy jako coś, czego posiadanie sprawia jej przyjemność, nie tylko nie zgłasza sprzeciwu, gdy po nie sięgam, wręcz dopomina się ich zastosowania. Dlatego też od razu Krem do ciała i twarzy z serii Swiss Nature marki Zepter przypadł mojej córce do gustu.
Od razu wyjaśnijmy sobie pewną kwestię- karton i ulotka są dla matki. Wszelkie informacje na nich zawarte umykają uwadze rezolutnej trzylatki, która potraktuje wspomniane przedmioty jak makulaturę, z możliwością poddania jej recyklingowi. Także dla dobra produktu warto zabezpieczyć wszelkie dodatki przed możliwością ich zniszczenia. A trzeba Wam wiedzieć, iż stanowią całkiem ciekawą lekturę, o treści istotnej dla tych, którzy lubią wiedzieć, co tak naprawdę siedzi w danym kosmetyku i czy aby na pewno jest on bezpieczny dla nieświadomej chemicznych zagrożeń pociechy.
Uniwersalny w swym zastosowaniu krem znajduje się w nieprzezroczystej butelce, która zabezpieczona nakrętką, do złudzenia przypomina dezodorant. Do szczupłego, wykonanego z twardego, białego plastiku opakowania, producent przytwierdził etykietę w formie solidnej folii. W wyniku częstej eksploatacji przedmiotu nie dochodzi do jej zniszczenia, przez cały czas zachowuje idealny wygląd, umożliwiający zapoznanie się z listą komponentów kremu, jak i innymi, ważnymi informacjami. Ponadto w centralnej części opakowania znajduje się rysunek matki tulącej rozkosznego bobasa, co ewidentnie przemawia do żeńskiej części konsumentek, które podczas zakupów kierują się emocjami, szukając takich ,,podpowiedzi”, sugerujących docelową grupę odbiorców kosmetyku. Tę jakże uroczą scenkę uzupełniają rozsypane, kolorowe kwiaty szarotki. Nie będę się rozwodzić nad estetyką etykiety. Podkreślę jednak, iż dzięki wspomnianej grafice moja córka z chęcią sięga po krem, wiedząc, iż powodem, dla którego stosuję na jej skórę opisywany produkt, jest troska i rodzicielska miłość.
Forma opakowania, wyposażonego w wygodną, niezacinającą się pompkę, z jednej strony jest bardzo wygodnym rozwiązaniem. Przez niewielki otwór wydobywa się odpowiednia ilość kosmetyku. Nie ma takiej możliwości, aby w trakcie transportu w damskiej torebce, krem niepostrzeżenie opuścił swoje ,,mieszkanko” i zabrudził sąsiadujące z nim przedmioty. Nawet jeśli butelka upadnie na ziemię, nic się z niej nie wyleje, a samo opakowanie wyjdzie z wypadku bez szwanku.
Ponadto sama aplikacja jest bardzo higieniczna i przebiega sprawnie. Wystarczy ściągać nakrętkę, nacisnąć palcem na zagłębienie w ,,główce” butelki, do czego nie trzeba używać większych pokładów siły, by móc skorzystać z produktu. Powyższe rozwiązanie ma jednak dwa mankamenty- nie widać ile kosmetyku pozostaje do naszej dyspozycji i nie będziemy mogli przeciąć opakowania, aby wydobyć z niego resztki kremu- rozmontowanie ,,mechanizmu” butelki nie wchodzi w grę.
Wszechstronne zastosowanie kosmetyku przejawia się możliwością użycia go zarówno na twarzy jak i na całym ciele. Przyznam szczerze, że nie miałam wyrzutów sumienia, gdy odruchowo sięgałam po niego, aby przyniósł ukojenie spierzchniętej skórze moich dłoni. Krem charakteryzuje się białą barwą oraz przyjemną i łatwą do rozsmarowania konsystencją. Nie posiada żadnych widocznych drobinek, grudek, z pewnością mogłabym go przyrównać do balsamu. Posiada delikatny, ładny zapach, który jednakże nie kojarzy mi się z typowymi dziecięcymi produktami.
Po zaaplikowaniu na skórę nie pozostawia białych smug, wchłania się błyskawicznie. Jedynym śladem jego obecności jest lekko lepka warstwa. Krem stosowałam w okresie wakacyjnym, głownie na twarz córki. Niestety nie posiada on filtrów, zabezpieczających przed promieniowaniem, dlatego też sprawdzał się wyłącznie w zamkniętych pomieszczeniach. Oprócz tego, że moje dłonie zapałały do niego bezgraniczną miłością, zauważyłam, iż polubiła go skóra mojego dziecka.
Niestety nie mam wpływu na to, jak często w przedszkolu panie myją dłonie rozbieganym brzdącom. Znając swoją pociechę, która wykazuje tendencję do sprawdzania wszystkiego paluszkami, by następnie przyłożyć rączki do buzi, musiałam skupić się przede wszystkim na działaniach prewencyjnych. Krem doskonale nawilżał skórę, odżywiał ją, sprawiając, iż była bardziej odporna na różne szkodliwe czynniki.
Na korzyść kremu przemawia jego skład. Nie znajdziecie w nim parabenów, silikonu, barwników, fenoksyetanolu, syntetycznych perfum, czy petrochemicznych związków. Za to 75ml buteleczka mieści w sobie aż 99,34% składników naturalnego pochodzenia, wśród których prym wiodą: organiczny olej z nasion jojoby, który nawilża, organiczne masło Shea, organiczny rumianek, organiczny dziki fiołek , organiczna szarotka.
Według producenta opisywany kosmetyk można stosować również zimą, jako barierę przed mrozem i wiatrem. Mimo iż krem był bardzo wydajny i służył nam dzielnie przez całe wakacje, tak niestety nie będzie mi dane sprawdzić jego właściwości w okresie śniegów i niskich temperatur, gdyż najzwyczajniej w świecie zużyłam całą jego zawartość. Naprawdę z chęcią bym do niego wróciła, gdyż jest najlepszym kosmetykiem, jakim traktowałam skórę mojej córki, jednakże cena 113zł, którą musiałabym wydać na jego zakup, jest dla mnie w tym momencie niestety zbyt wysoka.
Warto jednak pamiętać, iż powyższy koszt ulega zmniejszeniu, gdy jest się członkiem Zepter Beauty Club, wówczas każdy z produktów, dostępnych w sklepie Oficjalnego Dystrybutora Produktów Marki Zepter można zakupić z 30% rabatem.
Krem do twarzy i ciała
Seria: Swiss Nature Baby
Zepter
Pojemność: 75ml
Cena: 113zł
Do nabycia: http://www.zeptersklep.pl/produkt/9943/swiss_nature_baby_krem_do_twarzy_i_ciala.html
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
No cóż, świat się zmienia.. Od kremiku się zaczyna fajny skład, ale faktycznie z ceną trochę przegięli… Oby własna toaletka Nadię zadowoliła, bo jak patrzę na moje młodsze kuzynki to otwieram oczy ze zdumienia. Młoda lat 9 ze stoickim spokojem orzekła, że nie będzie chodzić w takich trampkach do szkoły, bo nie są oryginalne i ją wyśmieją ;] Czekam na lepsze czasy jednak
Dzieci. Jak dobrze, że my w ich wieku nie miałyśmy takich wymagań.
te promocje sa fajne, ale jednak i tak cena pozostaje wysoka…
Coś za coś.
Cena porażająca
Znam droższe kosmetyki o bardziej chemicznym składzie
Szkoda, że jest to tak drogi produkt
Czytałam, że u przedstawicieli Zeptera jego kwota jest niższa.
WoW, cena zaporowa :/ Niestety, nie zainwestuje
Niestety powyższy kosmetyk jest nieco zbyt drogi, jak na moją kieszeń, więc raczej się na niego nie skuszę. Może w październiku będę miała większy zastrzyk gotówki, to wtedy pomyślę o kupnie tego specyfiku.
Z przyjemnością przeczytałam wszystkie jego zalety, ale te ponad 100 złotych wolę przeznaczyć na coś przyjemniejszego:)
Każda Dama chce mieć swoje kosmetyki, Nadusia nie jest wyjątkiem. Ten jest wyjątkowo fajny, ale dość drogi:)
Nie słyszałam o tym. Cena wysoka, ale jeśli krem jest skuteczny, to warto
No to teraz zacznie się kosmetykowa batalia Ale cena zawrotna.. ;/
jednym słowem zaczynam się bać wymagań mojej jeszcze nienarodzonej (ba! nawet niespłodzonej!) córki
Będac mała dziewczynką tez miałam swój krem- Nivea.Czułam sie bardzo dorosło gdy smarowałam sobie policzki
Gdy byłam mniejsza nienawidziłam wszelkich kremów i chyba zostało mi już do tej pory, jednak używam jakiś tam. Krem dla mnie za drogi, ale może kiedyś gdy będę zarabiać to kupię mojej bratanicy czy bratankowi. YEEY, będę ciocią!
Ostatnio kosmetyki tej firmy zwróciły moją uwagę.. Sama obecnie testuję trzy produkty i jestem miło zaskoczona ich działaniem. Cieszę się, że Twojej córki kremik przypadł do gustu!