-
Nietypowe klocki
18 grudnia 2012 Dla dziecka
-
W drewnianej izbie na skraju lasu położonej chatki, wiekowa pajęczyca misterną nić tkała. Myśląc o tłustych, leniwych muchach, które wpadały w zastawione przez nią pułapki, czasami spoglądała na starego Jakuba, swojego gospodarza. Ten zaś pokrytymi siateczką błękitnych żył dłońmi, cierpliwie obierał dorodne kolby złocistej kukurydzy.
Zanim trafiły do jakubowej chaty, rosły na pojedynczych silnych źdźbłach, które co roku biły rekordy, wznosząc się wysoko ku słońcu. Zielone łodygi kochały również deszcz. Chłonęły każdą kroplę, pozwalając jej wsiąknąć w swe gąbczaste wnętrze. Przy delikatnym wietrze pofalowane, długie liście kukurydzy łopotały niczym naturalne flagi, zachęcając delikatne włoski, tworzące omszoną powierzchnię, do składania pokłonów przed nieszkodliwym żywiołem. Ten zaś przenosił pyłki ze złożonych wiech, umiejscowionych na wierzchołkach źdźbeł, z których zrodziły się złote ziarna.
Kiedyś do jakubowej głowy zawitała myśl, by spośród dorodnych kolb kukurydzy przeznaczyć kilka sztuk do celów zupełnie niekulinarnych. Drapał się Jakub starym palcem po skroni, próbując znaleźć inne zastosowanie słodkich ziaren. Lato już miało się ku schyłkowi, okoliczna zwierzyna gromadziła zapasy przed ciężką zimą, której nadejście przepowiedział najstarszy we wsi człowiek. Z pomocą Jakubowi przyszedł przypadek.
Na brzegu rzeki, z której siłę czerpało wodne koło, by młócić ziarna rosnących na pobliskich polach zbóż, bawiły się dzieci młynarza. Halinka z Jadzią urządziły sobie kuchnię, w której aż roiło się od piaskowych smakołyków. Wśród bab i placków leżał ulepiony chleb, którego skórkę dziewczynki ozdobiły zamiast makiem ciemnymi kamykami. Przejęte gospodynie nie zauważyły nadejścia niespodziewanego gościa.
Jakub zaś stąpał ostrożnie, w swych ciężkich butach, niemalże bezszelestnie. Z czułością patrzył na młode młynarczykówny, tęskniąc za własną wnuczką, którą jego córka wywiozła do wielkiego miasta. Kiedy stanął za plecami dzieci, słońce pokryło jego plecy złocistą poświatą, rzucając na piasek długi i straszny cień. Wystraszyły się dziewczynki postaci dotąd im nieznanej. W uszach dźwięczała im matczyna przestroga, by nie ufać rzece i Wodnikowi, który w bystry nurt wciąga małe dzieci. Lecz zanim krzyk z ust ich małych i słodkich zaczął rozbrzmiewać wraz z echem w okolicy, podniósł Jakub dłonie do góry w poddańczym geście, karmiąc Jadzię i Halinkę uspokajającymi słowami:
- Nie bójcie się dzieci starszego człowieka. Nie jestem obcy. Pochodzę z chaty, stojącej na skraju lasu.
Nieufne na początku córki młynarza w końcu uwierzyły zapewnieniom staruszka. Chciały go nawet poczęstować piaskowym chlebem. Jakub przysiadł na wielkim głazie, z uwagą słuchając szczebiotu uroczych podlotków. Między opowieścią o synu kowala, który Jadzię ciągnął za warkocze, a historią Burka, który zagryzł ukochaną kaczkę ich mamy, młynarczykówny wspomniały o klockach, które widziały podczas dożynek, na pięknym straganie. Śniły na jawie o wielkich budynkach i domkach mieszkalnych dla swoich lalek. Z przejęciem mówiły o drewnianych sześcianach, trójkątach i płaskich okręgach, z których można budować, co tylko dusza zapragnie.
Dziecięcym marzeniom kres położyło nawoływanie ich rodzicielki, która głosem nieznoszącym sprzeciwu oznajmiała porę obiadu. Na do widzenia pomachały więc przybyszowi swoimi delikatnymi rączkami, po czym pobiegły w stronę domu. Jakub zaś rozprostował skostniałe nogi i wrócił znaną mu ścieżką do chaty.
Do żeliwnego kotła wsypał kilka garści kukurydzianej mąki, którą połączył z źródlaną wodą. Dokładnie wymieszał te dwa najważniejsze składniki, które stworzyły plastyczną masę. Podzielił ją na kilka części, które umieścił w glinianych miskach. Do jednej dodał sok z wyciśniętego buraka, do drugiej odrobinę szpinaku, do ostatniej zaś rozgniecione płatki niezapominajek. Dzięki temu otrzymał masę o trzech różnych kolorach. Ogrzana ciepłem jakubowych dłoni kukurydziana papka zaczęła nabierać kształtów przypominających maleńkie snopki zboża. Te zaś staruszek rozłożył na ciepłym parapecie i pozwolił słonecznym promieniom wysuszyć mokre chrupki.
Chociaż nie potrafił rzeźbić w drewnie, ani z gliny tworzyć imponujących eksponatów, udało mu się zrobić chrupiące klocki. Pakując je do lnianego woreczka myślał o swojej wnuczce Ani, o jej małych stópkach drepczących po skrzypiącej podłodze starej izby, o rondelku z mlekiem, którego razem pilnowali podczas gotowania. I chociaż próbował nie dopuszczać do głosu słów swojego jedynego dziecka, które niczym echo w głębokiej studni, wciąż wspominały o wyjeździe do miasta, o opuszczeniu rodzinnej chaty, te wciąż powracały niczym sępy nad rozkładającą się padliną.
Ile to wiosen minęło od tego dnia, gdy po raz ostatni tulił do siebie wnuczkę? Ile wówczas łez zapadło się w jego siwej, gęstej brodzie? Nawet myśl o podarunku, który szykował dla córek młynarza nie była w stanie przyćmić jego rozpaczy.
Kiedy już był gotowy do drogi, wsunął w kieszeń spodni drewniany kozik, kawałek szmatki i stary kubek. Następnie udał się w stronę młyna. Dziewczynki siedziały na wielkim czerwonym kocu razem z matką, która młodszej z nich zaplatała warkocze. Wiatr głaskał niespokojną powierzchnię rzeki, a lądujące na licznych kwiatach pszczoły łapczywie zbierały nektar. Staruszek zmierzał niepewnie w stronę roześmianej trójki, przyciskając do piersi woreczek z nietypowymi klockami.
Życzliwa ludziom żona młynarza poczęstowała Jakuba malinowym sokiem i kromką wciąż ciepłego chleba. Obserwując staruszka, który ze smakiem zajadał się jej specjałami, z nieskrywanym zaciekawieniem spoglądała na lniany pakunek. W końcu Jakub wysypał jego zawartość na środku wełnianego koca. Oczom zebranych ukazały się różnokolorowe chrupki, jakże odmienne od typowych przekąsek. Kusiły zapachem kukurydzianej mąki i kolorami skarbów Ziemi.
Wyciągniętą w połowie drogi rękę Halinki, zatrzymał głos starca
- Pamiętacie, kiedy ostatnio się widzieliśmy, opowiedziałyście mi o drewnianych klockach, którymi bawią się dzieci w mieście.
Córki młynarza wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, kiwając ze zrozumieniem głowami w stronę Jakuba.
- I wtedy pomyślałem, że mógłbym je dla was zrobić- ciągnął niepewnie staruszek.
- Ale to są przecież chrupki!- Krzyknęła zdezorientowana Jadzia.
- Tak, jednak nie byle jakie- dodał Jakub. To kolorowe klocki, z których możecie zbudować cały świat.
Wtedy głos zabrała żona młynarza
- Ciężko mi to sobie wyobrazić, Jakubie.
Na potwierdzenie swoich słów staruszek wyciągnął z kieszeni kozik, szmatkę i kubek, po czym poprosił starszą z dziewczynek, by przyniosła w nim odrobinę wody. Sam zaś zabrał się do pracy. Drewnianym nożykiem obcinał chrupkom końce, przekrawał je na połowy, ściskał w dłoniach, tworząc rozmaite kształty. Następnie zanurzał w wodzie szmatkę i zwilżał jej powierzchnią kukurydziane klocki, które łączył z sobą w przeróżnych kombinacjach. Dziewczynki wraz ze swoją matką bacznie obserwowały pomarszczone dłonie Jakuba, które zwinnie tworzyły znajomy kształt. Tak oto powstał polny kwiat.
- Proszę, teraz wy spróbujcie- zachęcał Jadzię i Halinkę stary Jakub.
Odtąd samotny staruszek stał się częstym gościem w domu młynarza i jego rodziny. Obcy ludzie wypełnili pustkę w jego osamotnionym sercu, a Jadzia i Halinka zyskały przyszywanego dziadka.
—————————————————————————————————————————–
Nadia uwielbia nowe zabawki. Darzy je miłością burzliwą, ogromną i… krótkotrwałą. Sporo rzeczy szybko musi pożegnać się z jej zainteresowaniem. Na szczęście wystarczy je schować do jednego z pojemnych pudeł i wyciągnąć po kilku tygodniach. Takie przypomniane zabawki szybko wracają do łask.
Mimo iż zestaw Play Mais Fun to learn został stworzony dla dzieci, które skończyły trzeci rok życia, w przypadku Nadii okazał się strzałem w dziesiątkę. Ponad 500 różnokolorowych chrupko-klocków potrafi na długo zająć uwagę mojej córki. Kiedy sięgam po estetycznie zaprojektowany kartonik-walizeczkę, Młoda wydaje z siebie taki okrzyk radości, jakby właśnie trafiła 6 w toto lotka.
Dziwi mnie, że jeszcze ją nie skusiło, by spróbować jak smakują te nietypowe klocki. Moja uparta dwulatka, która uwielbia robić na przekór maminym prośbom, tym razem bawi się tak, jak producent przykazał. I zatraca się w tej czynności, traci kontakt z otoczeniem. Czasami tylko prosi mnie, abym nadała danemu chrupkowi wskazany przez nią kształt. Jednak sama doskonale radzi sobie z tępym, bezpiecznym i biodegradowalnym nożykiem.
W zależności od nastroju Nadia albo łączy z sobą poszczególne klocki, pocierając każdy z nich o filcową, zwilżoną wodą szmatkę, albo przykleja kółka, prostokąty, walce i trójkąty do gotowych plansz. Zestaw zawiera bowiem 14 kart, dzięki którym maluch uczy się i utrwala w pamięci kształty i kolory. Z niektórych z nich można zrobić stonogę 3D.
Z leciutkich klocków można tworzyć przestrzenne budowle, zwierzęta, rośliny, postaci. Nie trzeba posiadać szczególnych umiejętności, by za pomocą chrupek zbudować nietypową kartkę, którą można pociąć, poszarpać, wycinać z niej wzory.
Kreatywny zestaw ucieszy jedynaka, ale przyniesie również wiele radości całej rodzinie. Na zdjęciu możecie zobaczyć, jak Nadzia integruje się z moją siostrzenicą podczas zabawy. Dziewczynki podzieliły się zadaniami podczas przygotowywania rekwizytów do klockowej opowieści. Wiktoria podsuwała swojej młodszej kuzynce ciekawe sposoby łączenia elementów, podpowiadała jej, jakie kształty może nadać swoim chrupkom.
Mam nadzieję, że udało mi się Was przekonać, że istnieje wspaniały sposób na połączenie nauki z zabawą, który angażuje ludzi bez względu na wiek, zmusza szare komórki do obmyślania ciekawych koncepcji, rozbudza wyobraźnię, kształtuje motorykę, pozwala przekraczać granice, które wyznaczają zwykłe, gotowe zabawki.
Play Mais do szczęścia potrzebują odrobiny wody i naszych chęci. To genialna alternatywa dla tych, którzy nie mają pomysłu na to, by w kreatywny i pożyteczny sposób spędzić czas z pociechą.
Cena naszego zestawu wynosi 46,50zł i z ręką na sercu uważam, że jest adekwatna do jakości i możliwości, jakie dają chrupki, które swój kolor zawdzięczają spożywczym barwnikom. Ta wyprodukowana w Niemczech zabawka od typowych klocków różni się nie tylko formą. Jej największym atutem jest niezbadana dotąd liczba sposobów wykorzystania oraz właściwości terapeutyczne. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że tak ruchliwe i nadpobudliwe dziecko, jak moje, potrafi ze skupieniem zająć się tworzeniem dzieł z chrupek, nauką kolorów i kształtów.
Play Mais kupicie w sklepie Kreatywnych Maluchów, których właścicielom dziękuję za udostępnienie mi recenzenckiego egzemplarza.
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
hahaha – ubrałyście ludzika tak samo jak moja Natalka – niebieskie spodenki, czerwona koszulka
Dziewczyny się zmówiły
Chrupkowe ludziki wyszły rewelacyjnie
Moje dziewczyny równiez uwielbiają sie nimi bawić, tyle tylko, że Laurka pcha je ciągle do buzi.. Nie umiem Jej tego oduczyć..
Tak czy inaczej te klocki to idealna zabawka dla dzieci w różnym wieku
no takich rzeczy to ja jeszcze nie widziałam:)
Zawsze jest ten pierwszy raz
Ojej…jakie teraz produkowane są innowacyjne zabawki Oo Super zestawik:)
Fajne te klocki, chociaż ja jeszcze poczekam z takimi innowacjami, bo podejrzewam, że Julka jeszcze nie gotowa-prędzej by wołała „am”, zamiast -bawmy się.
Ale w przyszłym roku, to już można spróbować.
Wasz zestawik ma śliczne kolorki, nie takie bure, jak widziałam na targach w Katowicach, a Nadia ma identyczne rajstopki jak Laurka
Oj, z Nadzi to prawdziwy rajstopowiec
Ok Aż sama bym się pobawiła
a czy te klocki potem nadają się do ponownego użytku? Noi czy można je zjeść?:)tzn. czy po zjedzeniu chrupka dziecku nic nie będzie?
Wronko, to są chrupki, które wytworzono tradycyjnym sposobem, do barwienia zaś użyto spożywczych barwników. Jeśli maluszek spróbuje je zjeść to po prostu rozpuszczą się mu w buzi. Także nie istnieje ryzyko zakrztuszenia nimi
A jeśli chodzi o pierwszą kwestię klocek pokrojony, zmiażdżony, popisany (bo również można po nich pisać) wyglada, jak wygląda i uratować się go nie da