Ogród powoli zapadał w sen razem z zachodzącym słońcem. Kwiaty stulały cichutko swoje płatki, jakby po kryjomu, skrywając owady, niczym maleńkich lokatorów pośród parawanu swoich liści. Drzewa ziewały głośno, a krzewy szeptały słowa tajemniczej kołysanki. Wraz z nadchodzącym mrokiem również i maleńkie skrzydlate istoty przygotowywały się do odpoczynku. Po dniu pełnym pracy i obowiązków każda z nich marzyła o herbatce z jaśminu przy akompaniamencie szumu liści krzewów czarnej porzeczki i o zmysłowej kąpieli w wieczornej rosie przy blasku gwiazd.

Maleńkie stworzenia, o których mowa nie mają nazwy, gdyż same nigdy jej nie potrzebowały, a żaden człowiek nie jest na tyle spostrzegawczy, aby je dostrzec. Umówmy się więc, że będziemy nazywać je ogrodowymi duszkami, bo są nimi w istocie. Opiekują się każdym płatkiem róży rosnącej pod płotem, co dzień przeliczają wszystkie źdźbła trawy, nucą piosenki dumnej białej malwie, sprawdzają ile poziomek musi jeszcze wyrosnąć, aby krzaczek mógł być z siebie dumny i ile przybyło czterolistnych koniczynek od poprzedniego dnia. Najbardziej ukochały sobie jednak krzak czarnej porzeczki, rosnący w jednym z zakątków ogrodu. Zamieszkały w nim tworząc pośród gałęzi całą wioskę maleńkich, wiszących domków. Każdy taki domek był utkany z sieci pajęczej, przyozdobiony kroplami porannej rosy i rozświetlony promieniami słońca zamkniętymi w maleńkich buteleczkach. W niewielkich okienkach stały bukieciki płatków stokrotek, a we wnętrzu zawsze panował ład i porządek. Ogrodowe duszki zawsze dbały o to, aby krzak porzeczki był podlany, bo tylko wtedy był szczęśliwy i obdarzał swoich mieszkańców najwspanialszymi, najdorodniejszymi, młodymi pąkami, które mogły wykorzystać do produkcji swojego ulubionego płynu do  kąpieli. Gdy nadchodził wieczór wszystkie duszki  zbierały się w niewielkie grupki i zaczynały śpiewać i tańczyć. Śpiewom tym akompaniował świerszcz skrzypek i rechot żab z pobliskiej sadzawki. Okolica rozbrzmiewała wieczorną symfonią dźwięków, a złoty księżyc uśmiechał się cicho zza swojej puchowej poduszeczki.

Wydawało się, że zabawa ogrodowych duszków jest chaotyczna i niekontrolowana, lecz to tylko pozory, ponieważ każdy ich ruch był dokładnie zaplanowany, a całe przedstawienie stanowiło część misternego planu i choreografii. Po chwili skrzydlate maleństwa przeniosły się na trawę, gdzie w tych samych grupkach zaczęły krążyć nad kroplami wieczornej rosy. Ten codzienny rytuał miał rozpocząć czas kąpieli, magicznej kąpieli w kryształowej rosie z dodatkiem bąbelkowego płynu do kąpieli o konsystencji delikatnego żelu. Płyn pachniał tak cudownie i w kontakcie z wodą tworzył lekką perłową pianę, przypominającą obłoki na letnim niebie, unoszącą się przy każdym, nawet najmniejszym ruchu. Kąpiel dobiegała końca zawsze wtedy, gdy gwiazda polarna zamrugała po raz trzeci. Był to znak dla wszystkich, że czas udać się do swoich domków na odpoczynek. Wszystkie duszki, jak na komendę poderwały się do lotu i w jednej chwili zanurzyły się w liściach porzeczki. Każdy ruch srebrzystych skrzydełek sprawiał, że osypywał się z nich magiczny pyłek. Dzięki niemu liście porzeczek pachniały jeszcze intensywniej, a owoce wydawały się szybciej dojrzewać. To zapewne dlatego każdego ranka pojawiały się nowe czarne kulki o wspaniałym aromacie i wyjątkowym smaku, które dzieci umiejętnie zrywały swoimi małymi paluszkami jeszcze przed śniadaniem.

Dzień się skończył, zasnął już nawet księżyc o kształcie maślanego rogala, a herbaciana róża rosnąca pod płotem od dawna pochrapywała cichutko. Ogród znieruchomiał z nadzieją, że nowy dzień przyniesie kolejne niespodzianki…

BĄBELKOWY ŻEL DO MYCIA CIAŁA I WŁOSÓW.

Nowość w ofercie Sanoflore. Dostępny w butelkach po 200 i 400ml.

1/3 serii BEBE BIO, która składa się oprócz bąbelkowego żelu z  „naturalnie otulającego kremu nawilżającego” i „olejku do masażu stref wrażliwych”.

Cena: ok. 32 zł za 200ml.

Na początek kilka informacji ogólnych: Jest to produkt oparty na naturalnych składnikach, zawiera wyciąg z pąków czarnej porzeczki, które charakteryzują się właściwościami kojącymi i wzmacniającymi. Testowany pod kontrolą pediatrów, hipoalergiczny, nie zawiera sztucznych barwników, ani substancji zapachowych, bez parabenów. Producent zapewnia, że 99% składników jest pochodzenia naturalnego, w tym 10% pochodzi z upraw ekologicznych.

Nadaje się dla dzieci od momentu ukończenia 1 miesiąca życia.

Wiecie już, że jeśli chodzi o owoce, to natura nie mogła zrobić dla mnie nic lepszego niż czarne porzeczki. Tym bardziej ucieszyłam się, czytając opakowanie tego specyfiku. Od razu odkręciłam estetyczną buteleczkę i poczułam delikatny zapach, który może nie kojarzy się bezpośrednio z porzeczką, ale z całą pewnością z czymś bardzo naturalnym i przyjemnym. Jeszcze tego samego dnia wykorzystałam go podczas wieczornej kąpieli mojej córeczki.

Pierwsza miarka wylądowała prosto na moich spodniach, ponieważ przyzwyczajona do pompki poprzedniego płynu nacisnęłam zbyt energicznie. Odrobinę zła, że zmarnowałam jedną porcję tego płynnego złota tym razem byłam ostrożniejsza i żel wylądował tam, gdzie powinien.

Pierwsze co zauważyłam, to fakt, że płyn jest jakby bardziej śliski niż inne, które do tej pory stosowałam. Wydaje mi się, że dlatego znacznie lepiej rozprowadza się na skórze. Dobrze się pieni i fenomenalnie spłukuje. Jednym kubeczkiem wody udało mi się wypłukać włosy mojej kudłatej pociechy, co w przypadku starego płynu było niemożliwe.

Dziś nie dziwi już nikogo, że płyn nie szczypie w oczy, ale jest to o tyle ważne w przypadku płynów dla niemowląt i małych dzieci, że warto o tym wspomnieć – sprawdziłam na sobie i z czystym sumieniem stwierdzam, że nie szczypie.

Ciekawiło mnie, jakie efekty otrzymam następnego dnia, szczególnie na włosach. Okazało się, że włosy są mięciutkie i wyjątkowo błyszczące. Utrzymały też świeżość nawet po całym dniu dzikich harców. Na skórze nie wystąpiły żadne podrażnienia, ale zazwyczaj nie występują, więc to żadna rewelacja w tym przypadku. Kosmetyk jest jednak hipoalergiczny, więc powinien nadawać się dla osób skłonnych do alergii i podrażnień.

Wady:

- cena – dość wysoka jak za opakowanie płynu do kąpieli tej gramatury, jednak jest to produkt naturalny, wysokiej jakości, więc chyba powinno się przymknąć na to oko.

- Słowo „BĄBELKOWY” zasugerowało mi, że żel powinien w wodzie wytworzyć delikatną, lekką i pachnącą pianę. Zaspokoiłam swoją kobiecą ciekawość i wypróbowałam to. Niestety otrzymałam efekt równy wielkiemu zeru. Prawdopodobnie zasugerowałam się produktem innej firmy, która wykorzystała to określenie do płynu, który ma się pienić w kąpieli. Ten mało istotny szczegół nie zaważył jednak na mojej ogólnej opinii na temat tego kosmetyku.

Żel spodobał mi się na tyle, że ten, który dzielnie służył nam do tej pory został brutalnie zdegradowany do środka do mycia wanny przed wieczorną kąpielą. Dodam, że sprawia się znakomicie.

Polecam.

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

• E-mail
|
• Więcej postów (1459)