-
Aż do śmierci… O miłości do tatuaży, oszpecaniu ciała i obawach, z których się wyleczyłam
18 sierpnia 2015 Dodatki
-
Zdecydowanie mojej aparycji nie da się określić mianem sympatyczna. Fakt. Przyczepiło się do mnie kilka(naście) zbędnych kilogramów, których w trakcie dwunastogodzinnej zmiany nie jestem w stanie spalić. Nawet lico nie należy do wartych zapamiętania. Fryzurę mocno przyciemniłam, po czym poddałam ostrym cięciom. Podobno emanuję bojowym nastawieniem. Prawdę napisawszy, myślałam, że okres buntu mam już dawno za sobą.
Skąd zatem w mojej głowie zrodził się pomysł, by wspomniany wizerunek wzbogacić tatuażami?
Możecie o mnie powiedzieć, że jestem gruba i brzydka, ale mam fajne dziary.
W wieku niespełna osiemnastu lat podjęłam decyzję o ozdobieniu ciała tatuażem. Wówczas przeżywałam fazę zwaną katoholicyzmem. Zafascynowana religią, marzyłam o umieszczeniu na plecach, tudzież ramieniu, ogromnego krzyża.
Z popularnym symbolem konkurował anioł (koniecznie upadły), a także smok. Nieco starszy kolega w domowych warunkach wykonywał całkiem znośne prace, barwiąc ciemnozielonym tuszem skórę swoich nieletnich i dopiero co dorosłych klientów. Nikt z nas wtedy nie myślał o higienie, czy bezpieczeństwie. Na torsach znajomych pojawiały się twarze idoli (królował Eminem), na rękach i nad pośladkami pojawiały się tribale. Całe szczęście, że młodzieńcze pragnienie nie zostało zaspokojone przez niedoświadczonego amatora tatuaży. Czy zwyciężył zdrowy rozsądek? Nie, raczej strach przed bólem oraz igłą.
W późniejszych latach bardzo dbałam o figurę i nieskazitelny wygląd skóry. Choć podziwiałam odwagę osób, które zdecydowały się wykonać tatuaż, sama byłam daleka od takiego kroku. Brałam pod uwagę późniejsze (ewentualne) problemy, związane z poszukiwaniem pracy. Wszakże nadal tatuaże przez sporą część pracodawców postrzegane są w negatywny sposób, zwłaszcza, jeżeli etat wiąże się z bezpośrednią obsługą klienta. Co prawda swoją przyszłość wiązałam ze szkołą, mając w zanadrzu uprawnienia osoby, mogącej pracować w charakterze korektora-edytora tekstów, jednakże piętno ,,wydziaranego elementu” było dla mnie wówczas nie do udźwignięcia.
Jestem daleka od dorabiania tatuażom specjalnej ideologii. Na obecnym etapie życia wyznaję zasadę, iż o wartości człowieka decydują jego czyny, doświadczenie, oraz mentalność. Tatuaże nie czynią ze mnie lepszej osoby, ale też nie sprawiają, że powinno się mnie traktować jak członka społecznego marginesu.
Musiało minąć kilkanaście lat od pierwszego zauroczenia tatuażami, abym w końcu zdecydowała się oddać w ręce artysty. Trzydzieste urodziny okazały się idealnym pretekstem. Mając (jak nadal sądzę) stabilną sytuację zawodową oraz rodzinną, rozpoczęłam poszukiwania idealnego studia tatuażu. Nie obyło się bez rozmów z wydziaranymi znajomymi, śledzenia opinii na portalach społecznościach, wiarygodnych stronach. Ostatecznie wybór padł na włocławską kuźnię talentów- T-800.
Studio tatuażu mieści się we Włocławku na piętrze kompleksu budynków handlowych przy ulicy Rzemieślniczej w pobliżu biblioteki WSHE, w zagłębiu lumpeksowym. Jeśli jesteście zwolennikami zakupów odzieży używanej to okolica bogata jest w sklepy, oferujące wspomniany asortyment. Dawniej pracownicy T-800 skupiali się na ozdabianiu ciał. Aktualnie oferta została wzbogacona o usługi manikiurzystki. Bez względu na płeć każdy dorosły klient studia znajdzie tutaj coś dla siebie.
Studio Tatuażu T-800 Włocławek, listopad 2014r.
Na ścianach pomieszczeń studia pojawiają się najciekawsze prace tatuatorów. Niezdecydowani klienci mogą również sięgnąć po segregator, zawierający zdjęcia wybranych tatuaży. Do dyspozycji gości oddano toaletę oraz niewielką poczekalnię. Całość sprawia przytulne wrażenie. Jednocześnie jest tam sterylnie czysto, ale wnętrze nie przywodzi na myśl lekarskiego gabinetu, pozbawionego indywidualnego charakteru, wywołującego panikę czy też wstręt do igieł.
Moja przyjaciółka, Katarzyna, która w napięciu obserwuje poczynania Krystiana, wspierając mnie na duchu (listopad 2014r.)
Stanowiska pracy nie kolidują z czynnościami wykonywanymi przez tatuatorów. Osoby, oddające się w ręce artystów, pozostają pod obserwacją towarzyszących znajomych, pozostałych klientów. Aczkolwiek, jeśli wymaga tego sytuacja, można liczyć na odrobinę prywatności, zwłaszcza, jeśli tatuaż wykonywany jest w miejscu intymnym.
Od mojej przedostatniej wizyty w studio zmieniła się również załoga T-800. Najstarszym stażem pracownikiem jest teraz Krystian. Dołączył do niego Marcin. Szkolenia odbywa również świeży nabytek, którego prace (na papierze) prezentują się bardziej niż obiecująco.
Listopad 2014r.
Czas oczekiwania na wizytę uzależniony jest w głównej mierze od pory roku. Zauważyłam, że generalnie studia przeżywają oblężenie w trakcie wakacji. Pamiętajcie jednak, że najlepszym czasem na wykonanie tak specyficznej ozdoby są chłodniejsze miesiące. Skóra nie jest wówczas narażona na działanie promieni słonecznych, a i rany goją się szybciej.
Gruba warstwa kremu, folia zabezpieczająca tatuaż
Proces gojenia zależy od tego wielu czynników, od stanu nawilżenia skóry, dbania o ,,ranę”, stosowania się do zaleceń tatuatora.Wilk dochodził do siebie ponad dwa tygodnie. W tym czasie ograniczyłam wysiłek fizyczny, nie sięgałam również po alkohol.
Pamiętajcie, że w T-800 pierwszej kolejności ustalamy wstępny wzór, rezerwujemy termin i uiszczamy zaliczkę.
Nie boli, naprawdę nic a nic. Trzymam fason Przestałam obawiać się igieł. Listopad 2014r.
Najważniejszym etapem było dla mnie ustalenie wzoru oraz docelowego miejsca dla mojego tatuażu. Wiedziałam, że pierwsza dziara musi spełniać określone kryteria, dotyczące wielkości i symboliki. Nie chciałam umieszczać na ciele byle jakich bazgrołów, tudzież modnego wzoru, tylko po to by wpasować się w aktualne trendy. Do tego celu wyznaczyłam sobie okolice lewego nadgarstka i wkrótce po tym znalazłam grafikę, która przypadła mi do gustu.
Podczas rozmów (telefonicznych oraz online) z moim tatuatorem, oraz w czasie wizyty w studio, doszliśmy wrazz Krystianem do konsensusu i wypracowaliśmy wzór, który zaakceptowałam. Dodam, że w trakcie wizyty na duchu podtrzymywała mnie przyjaciółka.
Oddałam rękę Krystianowi Listopad 2014r.
Obawiałam się bólu. Widok krwi nie działa na mnie w żaden sposób, aczkolwiek sama myśl o wbijającej się w skórę igle, potrafił wywołać mdłości. Za wszelką cenę chciałam uniknąć kompromitacji. Niewielki obrazek pozwoliłby mi zapoznać się z pracą tatuatora, oswoić z lękiem i po krótkim czasie oczekiwania cieszyć z nowego ozdobnika.
Wiedziałam, że nie poprzestanę na jednym tatuażu. W tych ozdobach jest coś uzależniającego, co sprawia, że odczuwam potrzebę posiadania kolejnego, i jeszcze jednego.
Wilk wpadł mi w oko na początku grudnia ubiegłego roku. Podobnie jak ptaki, które wylądowały w okolicy mojego nadgarstka, przywodzi mi na myśl szczególne wspomnienie, symbolizuje coś ważnego. Z jednej strony przypomina mi mojego ukochanego psa, z drugiej zaś nawiązuje do bohaterów ulubionych serii książek (trylogii Drżenie Maggie Stiefvater, wilkorów z Gry o tron). Nie bez znaczenia jest również jego dualizm. Głowa wspomnianego zwierzęcia składa się z odmiennych części. Jedna z nich wykonana została z koronkowych ornamentów.
Popadłam w samouwielbienie. Nie potrafię przestać zachwycać się nowym ozdobnikiem. Precyzja wykonania zasługuje na uznanie. Pamiętam każdy detal, nad którym cierpliwie pochylał się Krystian. Cieniowanie, wypełnianie, konturowanie- wszystko to tworzy spójną, niepowtarzalną całość. Ponad pięć godzin pracy nie poszło na marne.
Zrobimy to jeszcze raz! Dzielna byłam Z Krystianem. Listopad 2014r.
Na uwagę zasługuje również panująca w studiu atmosfera. Tatuatorom zależy na zrozumieniu potrzeb klientów, na indywidualnym podejściu do każdego wzoru, a także na rozładowaniu stresu.
Uwierzcie mi, radość, wynikająca z oczekiwania na coś, co ozdobi ciało, przegania z umysłu strach oraz ból. Nie jest tylko w stanie wygrać z głodem i zmęczeniem. Istotne jest, by w studiu nie pojawić się z pustym żołądkiem. Poddana igłom skóra z czasem zaczyna krwawić, tracicie siły. Musicie uzbroić się w cierpliwość, ale rezultat jest wart największego poświęcenia.
Obserwowanie mojego wilka sprawia mi wielką przyjemność. Ponieważ pracuję w sektorze handlu, mam bezpośredni kontakt z klientami, odrobinę obawiałam się ich reakcji na moje tatuaże. Paradoksalnie wzbudzam zdrowe zainteresowanie. Niektórzy nawet robią sobie ze mną zdjęcia. Ozdoba często staje się pretekstem do podjęcia konwersacji, rozładowania niezręcznego napięcia, a nawet zyskania zaufania kontrahenta. Zdecydowana większość mężczyzn przypatruje się mojej prawej ręce, docieka szczegółów, związanych z wykonaniem tatuażu i chętniej kupuje polecane przeze mnie produkty.
Kobiety podchodzą do mnie z większą rezerwą. Aczkolwiek wystarczy, że otworzę usta i rozpocznę konwersację… Już po chwili konsternację zastępuje zaskoczenie- jak to możliwe, że wytatuowana, nieatrakcyjna, otyła dziewczyna potrafi oczarować drugą osobę wielokrotnie złożonymi zdaniami, kulturą osobistą oraz słowną? Może i jestem nieskromna, ale tak właśnie dzieje się w moim przypadku.
Inspiracja- wzór, autor nieznany
Tatuaże nie czynią mnie lepszym człowiekiem, ale sprawiają, że uwaga, początkowo skupiona na mojej nieatrakcyjnej aparycji, skupiona zostaje wokół istotniejszych kwestii.
Dlaczego nie zdecydowałam się na wykonanie tatuażu w studiu, które znajduje się w moim rodzinnym mieście albo w pobliskim Toruniu, tudzież nie oddałam się w ręce samouka, który w domowym zaciszu wykonuje zdobienia ciała?
fot. autor nieznany
W każdym zawodzie znajdą się artyści i partacze. Przeraża mnie jakość wykonanych tatuaży, które szpecą skórę udających zadowolenie klientów. Wybierając tatuatora kierowałam się renomą studia, warunkami, jakie w nim panują (higiena i bezpieczeństwo przede wszystkim). Cena odgrywała rolę, ale nie pierwszoplanową. Jestem w stanie odłożyć odpowiednią sumę na wybrany tatuaż. Doceniam pracę osoby, która poświęca swój czas, zatapia igły w moim ciele i narusza pewną granicę intymności. W życiu nie zaufałabym komuś, kto nie zalegalizował swojej działalności, kto działa w szarej strefie, komu w razie potrzeby nie mogłabym udowodnić ,,błędu w sztuce”. Na kilku facebookowych profilach przejrzałam dzieła pseudotatuatorów i zachodzę o głowę, jak ich prace mogą komukolwiek się podobać? Podobno o gustach się nie dyskutuje, ale przecież tatuaż to wieloletnia ozdoba, może szpecić, odpychać, albo pozytywnie oddziaływać na właściciela i jego obserwatorów.
Nie napiszę, że aktualnie nie mam nic do stracenia i bez obaw mogę ozdabiać moje ciało kolejnymi tatuażami. Sytuacja na rynku pracy wcale nie jest stabilna. To, co dzisiaj akceptuje mój przełożony w przyszłości może zostać negatywnie podebrane przez kolejnego, potencjalnego pracodawcę. Pewnie, że martwi mnie fakt, że kiedyś ponownie udam się na rozmowę kwalifikacyjną i mogę zostać źle odebrana. Jednak wychodzę z założenia, że o mojej wartości świadczy zdobyta wiedza, umiejętności i to jakim jestem człowiekiem, a nie jak wygląda. Jeśli nie akceptujesz moich tatuaży, nie zasługujesz na to, abym cię szanowała.
Oczywiście, ani wilk, ani ptaki nie muszą się każdemu podobać. Ile ludzi, tyle gustów, ale one są częścią mnie, integralną, niezaprzeczalną i będą mi towarzyszyć przez lata. Specjalnie nie napisałam, że aż do śmierci, gdyż zdaję sobie sprawę, że nawet tusz nie jest wieczny i z czasem będzie wymagał odświeżenia, albo naniesienia nowego wzoru na stary obrazek.
Dokładnie przemyśl, zanim zdecydujesz się na tak radykalny krok. Uwielbiam tatuaże, coraz większa liczba moich znajomych przekonuje się do nich, ale prawdopodobnie dla Ciebie pozostaną jedynie w sferze pobożnych życzeń. Pamiętaj jednak, że marzenia są od tego, aby je spełniać. Czego oczywiście życzę Ci z całego serca.
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Sama mam 3 i bardzo je lubię, w planach mam jeszcze 2 i czekam tylko na moment
Zdradzisz wzory, które pojawiły się na Twoim ciele?
ile zaplacilas jesli mozna wiedziec?
Kilka stówek. Nie mogę zdradzić