-
Hebe, Natura i C&A
-
Sobotni wyjazd, mimo kilku przykrych sytuacji, zaowocował ciężką siatką zakupów.
Udało mi się wstąpić do nowo otwartej na toruńskiej starówce drogerii Hebe, której właścicielem jest… Jeronimo Martins!
Jeśli jednak powyższa nazwa nic Wam nie mówi, spieszę z wyjaśnieniem.
Pod skrzydłami wyżej wymienionej spółki kryje się mój ulubiony dyskont spożywczy- Biedronka.
Tak, tak. Bowiem Hebe to młodsza siostra sympatycznego owada.
Prócz kosmetyków nabyłam również kilka rzeczy z wyprzedaży.
Jakich?
Dowiecie się z dalszej części mojej opowieści.
Zamiast Deichmanna, do którego zmierzałam celem nabycia czarnych balerinek, natrafiłam na nową drogerię. Od razu przypadła mi do gustu estetycznie wykonana witryna, która zdradzała najciekawsze promocje. Po przekroczeniu progu (mają elektrycznie otwierane drzwi!!!) przywitał mnie ochroniarz, który życzył mi udanych zakupów. W odróżnieniu od nachalnych pracowników ochrony, którzy zazwyczaj mnie prześladują w Rossmannie tutaj doznałam kulturalnego szoku. Pan grzecznie stał sobie za maleńką ladą i obdarzał każdego klienta uśmiechem od ucha do ucha.
Ponadto drogeria ta wyróżnia się na tle znanych mi sklepów przestronnością. Na stosunkowo niewielkiej powierzchni udało im się ulokować wystarczająco dużą liczbę kosmetyków i marek, aby klienci mieli możliwość wyboru i jednocześnie nie poczuli się przytłoczeni nawałem asortymentu.
Kolejna pochwała dotyczy umeblowania- bowiem półki posiadają opływowy kształt, żadnych rogów, kantów, ostrych krawędzi, co wbrew pozorom ma znaczenie, zwłaszcza, gdy się manewruje wózkiem.
Do gustu przypadła mi również kolorystyka wnętrza.
Dodam jeszcze, że toruńska obsługa jest przesympatyczna. Jednak zdziwił mnie brak próbek. W kasie drogerii zostawiłam sporą sumkę, co uważam za adekwatne do otrzymania chociaż lichej saszetki jakiegoś kremu bądź zapachu. Chociaż od otwarcia drogerii minęło dopiero 8 dni pani ekspedientka twierdziła, że już żadnych próbek nie posiadają. Mogę co najwyżej skorzystać z testerów perfum…
Od razu założyłam sobie kartę klienta. Zamierzam bowiem często tu wpadać. Już przy kolejnych zakupach za 40zł otrzymam 10zł gratis na kolejne wydatki.
Zapomniałabym dodać, że drogerie Hebe wydają własną gazetkę, taki magazyn z prawdziwego zdarzenia, na dobrym jakościowo papierze z ciekawymi ofertami i promocjami.
Na koniec wspomnę o cenach, które są niższe niż w Rossmannie czy w Naturze i Super-Pharm.
Nawiedziłam również Naturę, aby dokupić sobie coś do włosów z firmy Marion (tak, tak, moje uzależnienie). Tam to dopiero miałam przeżycia. Nadia postanowiła zdemolować pozorny ład i nóżką strącała poszczególne produkty. Ciasno tam mają przeokropnie, ale chociaż obsługa jest kompetentna, dobrze poinformowana i grzeczna.
Na koniec zostawiłam sobie Douglas, gdzie nabyłam cienie Inglota. Miałam oczywiście chrapkę na mój lakier Essie, który sobie wcześniej upatrzyłam, ale znowu mnie rączka zaswędziała i postanowiłam to przełożyć na następny raz.
Wyszłam zaopatrzona w 2 ciekawe cienie oraz nową paletkę, za którą zapłaciłam 12zł. Dopiero w domu przyjrzałam się jej wyglądowi. Przyznam szczerze, że większej tandety nie widziałam. W ogóle mi się nie podoba to magnetyczne rozwiązanie, dzięki któremu istnieją 3 opcje otwierania paletki. Mam jeszcze 2 inne ze starej kolekcji do okrągłych cieni, które zawierają lusterko. Ta nowa bowiem została go pozbawiona, co uważam za bezsensowne, utrudniające życie rozwiązanie.
Za to przy kasie bez proszenia otrzymałam próbkę kuracji Heleny Rubinstein
Oto moje kosmetyczne łowy:
1. Sól kąpielowa z Morza Martwego Złota kąpiel. Antycellulitowy kompleks z drobinkami prawdziwego złota i 100% naturalna sól z Morza Martwego połączone w kojącej zmysły, odprężającej i ujędrniającej ciało luksusowej kąpieli. Producent: Dermasel, seria Exclusive. Produkt zawiera 400g soli oraz 20ml emulsji złota.
2. Jedwabną kurację Marion. Tym razem zainwestowałam w 50ml buteleczkę za 11.90zł. Także jak widzicie większe opakowanie bardziej się opłaca. Poprzednia, zakupiona na początku ubiegłego tygodnia (15ml) już mi się skończyła.
3. Odżywczy kawior do kąpieli o zapachu czekolady z dodatkiem słodkiej pomarańczy, Stara Mydlarnia, pojemność 250 ml (ciekawe czemu nie podano tego w gramach?).
4. Płyn do kąpieli Czekolada i mięta, Original Source, 500ml. O żelu pod prysznic tego samego producenta pisałam tutaj: http://swiatwedluglilii.pl/2012/02/11/zel-original-source-mint-tee-tree/
5. Rękawice do kąpieli 2szt Ewa Smitch. Niezniszczalne. Moja poprzednia para towarzyszy mi od roku. Jeśli się je wyparza i odpowiednio konserwuje starczają na bardzo długo. Bardzo dobrze ścierają naskórek. Jednak nie polecam wykonywać nimi pilingu twarzy. Kiedyś zdarłam sobie nimi skórę na nosie.
6. Automatyczny trwały ołówek do powiek Essence. Naczytałam się o nim samych pozytywnych rzeczy. A ponieważ byłam w kredkowej potrzebie postanowiłam się w niego zaopatrzyć. Wybrałam srebrną barwę. Posłuży mi jako baza pod cienie.
7. Chusteczki odświeżające o zapachu Fiołka, Added Value Gift. Tutaj dopiero w domu zorientowałam się jaki błąd popełniłam. Na opakowaniu napisane jest Hygienic 24, doszłam do wniosku, że zawiera ono 24 sztuki higienicznych chusteczek. Nie dostrzegłam napisanej drobnym maczkiem informacji, że jest ich tam zaledwie… 7. A kosztowały mnie 2zł.
8. Hipoalergiczne mydło w płynie z ekstraktem z czarnego bzu, Biały jeleń. tak, tak. wiem, zalegam z recenzją mydełek, które dawno temu zakupiłam. Obiecuję poprawę. Pojawi się ona na dniach
9. Cienie, Inglot, szt. 2.
10. Krem do rąk, Słodki kokos i banany, Sweet secret, 100ml.
Z niekosmetycznych rzeczy powiększyłam swoją garderobę o 3 koszulki, zakupione w C&A w cenie 14.90 każda. Dodam, że w Carry w tej samej kwocie możecie jeszcze dodać ciekawe t-shirty. Lubię sobie odjąć lat nosząc tego typu rzeczy.
Ponadto miałam zamiar kupić sobie czarne balerinki. gdy napadłam na Centro, wyszłam z dwoma pudelkami białych i filetowych w kwiatki butów
Obiecałam sobie na tym poprzestać moje zakupowe szaleństwo, ale przypomniało mi się, że jutro przyjedzie kurier z Avonem, nową dostawą z katalogu 12
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Bardzo fajne zakupy!
Też dzisiaj byłam na zakupach! Jeśli chcesz zobaczyć, co przytargałam do domu, zapraszam :*
Mentosko- byłam, byłam, czytałam
widzę, że zakupy udane, mnie najbardziej zaciekawił ten kawior, a z koszulek urzekła mnie super panda
Świetne zakupiki:)
ja nie potrafie tak robić zakupów nigdy nie kuię nic świetnego w nikiej cenie a jak mi się uda to jest radość dziecka ale Tobie Ewo gratuluję zakuów
a i co do mojego weekendu był mega udany w piątek koncerty nie były takie na jakie liczyłam jednak w sobote wybawiłam się, szkoda tylko, że ok 2-3 zaczoł lać deszcz
Więc sobotni wyjazd z Nadią nie był taki zły- sporo ciekawych rzeczy upolowałaś
MamoAgatki- owszem Prócz kosmetyków i fatałaszków mam jeszcze siniaka na ramieniu- pamiątkę po ugryzieniu mojej córci. Całe szczęście, że była szczepiona
Miło mi, że tak często do mnie zaglądasz
Mentosko- jestem u Ciebie codziennie, tylko z dodawaniem komentarzy u mnie jest licho, za co Cię przepraszam :*
Nie ma za co, ja Ci spamuję strasznie ostatnio
Mentosko- a ja taki ,,spam” uwielbiam. Rób mi tak jeszcze.
Haha, nie ma sprawy!
kupiłam dzisiaj żel pod prysznic Orginal Source i podobno w rossmanie przy kasie można dostać ich próbki.. gdy zapytałam pani przy kasie była zdziwiona i odpowiedziała, że nigdy nie mieli ani próbek ani mini produktów tej firmy
Zanetko, naprawdę nic o tym nie wiem. Pierwsze słyszę, ze w ogóle Rossmann ma probki. Oj, źle ze mną. A jaki żel wybrałaś?
czekolada+mięta a o róbkach mówili na fanpagu OS
Ten sam Super. Zajrzę do nich. Dzia za cynk :*
ależ nie ma za co :* a żel pachnie bosko
rękawice są świetne mam takie
Kusząco fajna strona. Dziękuję za rozmyślny wpis. Sądzę że masz talent na wiele następnych takich piblikacji. Trzymam kciuki.
Fajnie się przegląda twoje teksty. nie mogę się
doczekać kolejnych!