Kule godne pożądania

22 listopada 2012 Dodatki  8 komentarzy

Oklejony złotą taśmą głośnik wypluwał z siebie dźwięki przeboju ostatnich tygodni. Z każdym źle ustawionym basem drżał tak przekonująco, iż obawiałam się, że zaraz upadnie na podłogę. Zza stolika ustawionego w kącie sali, spoglądała na mnie szczupła blondynka. Z powodu burzy nieokrzesanych loków, które łagodziły ostre rysy jej twarzy, przypominała mi Carrie Bradshaw z pierwszego sezonu ,,Seksu w wielkim mieście”. Mogłabym nawet obdarzyć ją pełnym zakłopotania uśmiechem, ale było w niej coś tak niepokojącego, co skutecznie zamrażało wyraz mojej twarzy.

W pewnej chwili winą za zaistniałą sytuację zaczęłam obarczać swoją dopasowaną sukienkę. Czerń była dla mnie wyjątkowo łaskawa, a w połączeniu z materiałem, którego nazwy nie potrafiłam sobie teraz przypomnieć, stanowiła pokusę dla płci przeciwnej i właśnie identyczne, karcące spojrzenia innych kobiet. Moja dłoń w obronnym geście dotknęła ciężkiego naszyjnika, próbując mnie przekonać, że właśnie tej nocy zadziała niczym przynoszący szczęście amulet.

Skinęłam na barmana, prosząc o kolejnego drinka. Sok jabłkowy połączony z Malibu skutecznie poprawiał mi nastrój, pozwalając napiętym mięśniom odzyskać równowagę. Przykładając szklankę do rozpalonej skóry, odwróciłam się w stronę sali. I wtedy go zobaczyłam, a przynajmniej tak mi się wydawało. Miał identyczne grafitowe sztruksy, pod którymi napinały się latami wypracowane mięśnie. Zawdzięczał je codziennym treningom. Jedną z jego tras poznałam kilka miesięcy temu, spoglądając przez kuchenne okno na sąsiedni chodnik.

Wyraźnie kogoś szukał. Tłum kołyszących się na parkiecie osób, utrudniał mu swobodną obserwację. Po chwili wyjął telefon i wysłał komuś smsa. Niebawem pojawiło się światełko, oznajmiające nadejście nowej wiadomości. Ruszył w moim kierunku. Dryfujące w mojej szklance kostki lodu zaczęły niespokojnie obijać się o ścianki naczynia. Przestały, gdy gwałtownie zmienił kierunek i zaczął zmierzać do siedzącej nieopodal mnie blondynki.

Wróciłam do poprzedniej pozycji. W schowanym za barmanem lustrze odbijał się mój naszyjnik. Kupiłam go, gdy cała Polska przeżywał gorączkę Euro. Ot, taki patriotyczny gadżet, który jednocześnie był piękną biżuterią… Nie mogłam się oprzeć dwóm solidnym kulom. Górna z nich przypominała ogromną perłę o niezwykle opalizującej barwie. Tuż pod nią usadowiła się czerwona konkurentka. Taki znak ostrzegawczy, albo płachta na byka. Chciałabym, żeby ktoś mnie w nim namalował, tak jak Jack uwiecznił Rose, zanim Titanic uderzył w lodową górę.

Nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby pociągnął mnie za długi rzemyk, delikatnie przyciągając mnie do swoich ust. Pozwoliłabym jego ozdobom zawisnąć w powietrzu. A kiedy wprawione w ruch, zaczęłyby opadać w wybranym przez siebie kierunku, w myślach szeptałabym mu niewypowiedziane dotąd pragnienia.

Lustrzane odbicie przypomniało mi o konieczności przypudrowania niechcianych rumieńców, które niczym młode wino, rozlały się po moich policzkach. Dopiłam drinka i ostrożnie zsunęłam się z wysokiego stołka. Próbując wyminąć pogrążony w muzycznym transie tłum, pokonywałam drogę dzielącą mnie od damskiej toalety.

Przez chwilę zmagałam się z zatrzaśniętymi drzwiami klubowej łazienki. Nim ostatecznie uległy, do moich uszu dotarły dźwięki ,,Because the night” i zapragnęłam z powrotem znaleźć się na parkiecie. Jednak potrzeba skorzystania z toalety odniosła zwycięstwo.

Gdy z eleganckiego kranu poleciała przyjemnie zimna woda, pod jej strumień podstawiłam pulsujące nadgarstki. Przymknęłam oczy, próbując skupić myśli na czymkolwiek, co nie było związane z siedzącym na sali mężczyzną. Powrót do rzeczywistości okazał się bardzo bolesny dla moich nerwów. Wystarczył jeden ruch, który pozwolił powiekom odsłonić podrażnione papierosowym dymem źrenice, bym poczuła się niczym gazela, którą upatrzył sobie potężny lew. Tym obdarzonym imponującą grzywą kociakiem okazała się znajoma blondynka.

Nie wiedziałam czy jest w zmowie z barmanem, któremu zapomniałam zostawić napiwek i upatrzyła sobie mnie jako ofiarę, potencjalną dawczynię organów czy chodziło jej o zwykłe mordobicie. Jednego byłam pewna. Z całą pewnością nie trafiłam na agresywną konsultantkę Avonu, która w toaletach pozyskuje nowe klientki.

Żałowałam tego, że przed wyjściem z domu wyjęłam z torebki poręczną butelkę z gazem. Wystarczyłoby rozpylić dusząca mgiełkę, zaskoczyć przeciwniczkę i czmychnąć zanim złapałaby oddech. Albo chociaż szpilki. Dlaczego nigdy nie nauczyłam się w nich chodzić? Przecież ich obcas nadaje się nie tylko do podkreślania zgrabnych łydek, wbijania gwoździ w cienki tynk, ale również może udawać skuteczną broń.

I kiedy tak usiłowałam znaleźć wyjście, z jak mi się to wówczas wydawało opresji, blondyna wyciągnęła w moim kierunku szczupłą dłoń.

O Boże! Zaraz mnie udusi!- Zdążyło przemknąć mi przez myśl.

Nie zdążyłam wykonać uniku, który podpatrzyłam u walczącego na ringu Rockyego Balboa, kiedy obca część ciała dotknęła mojej biżuterii.

- Piękny naszyjnik- wypowiedziała blondyna, skutecznie wytrącając mnie z równowagi-Gdzie go kupiłaś?

Prawdopodobnie musiałam zrobić bardzo podejrzaną minę, ponieważ już po chwili moja niedoszła sprawczyni dodała uspokajającym tonem:

- Justyna jestem. Siedziałam niedaleko baru.

Poczułam cholerną ulgę, wymieszaną ze złością na samą siebie. Naszyjnik, jej chodziło o mój naszyjnik…

A jeśli i Wam przypadł do gustu mój naszyjnik, zapraszam na stronę sklepu AX-ART., w którym swoje biżuteryjne cacuszka wystawia pani Aleksandra.

Tymczasem, obserwujcie posty na fanpageu bloga i zaglądajcie do mnie, ponieważ już niedługo, może za kilka minut, a może godzin, pojawi się wpis z informacją o konkursie, w którym będziecie mogli wygrać ufundowane przez panią Aleksandrę Aniołki :)

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

Tagi:  

8 komentarzy w Kule godne pożądania

  • Ula K. says:

    Ale wielka kula :D Ładnie wygląda – zwłaszcza do tej bluzki bardzo pasuje. Ja jestem zwolenniczką bardziej delikatnej biżuterii, jednak ta jest w guście mojej siostry. Muszę zastanowić się nad prezentami gwiazdkowymi… A na konkurs z aniołkami – czekam ;)

  • nikollet85 says:

    Na zdjeciu kulki wygladaja na mniejsze, a w rzeczywistosci sa bardzo duze, zwłaszcza ta czerwona.
    bardzo piekny jest ten naszyjnik.:)

  • karcelka says:

    ja również myślałam,że te kule są mniejsze, ostatnie zdjęcie pozytywnie mnie zaskoczyło :)

  • mentoska says:

    Ojej, myślałam że to są malutkie kuleczki, a tu proszę – kule, przecież jak byk jest napisane, że to kule! Świetnie wyglądają, pasowałyby mi do wielu strojów ;)

    • li_lia says:

      :) A mam jeszcze z zanadrzu niebieskie :)

  • Agusia says:

    Fajny naszyjnik :D Moja siostra ma trochę podobny też z Ax-Art z dużą czerwoną kulką, drugą mniejszą a pośrodku kolorowe koraliki :) . Czytając opowiadanie zastanowił mnie drink malibu z sokiem jabłkowym bo ja zazwyczaj standardowo pije malibu z mlekiem. Ciekawi mnie czy połączenie malibu i soku jabłkowego jest faktycznie dobre ?:P (wiadomo wszystko kwestia gustu, ale chciała bym wiedzieć czy piłaś takiego drinka czy wymyśliłaś go na potrzeby tekstu ?:D)

    • li_lia says:

      Tak Agusiu :) Zakochałam się w tym drinku. W oryginale jest jeszcze wódka, ale nienawidzę jej nawet w niewielkich ilościach. Pierwszy raz piłam tego drinka w ostatnie urodziny w miłomłyńskim barze, gdzie wygrałam pobyt w SPA. Barman zrobił mi wersję lajtową i muszę przyznać, ze wchodziła, jak oranżada.

    • Agusia says:

      To skoro mówisz ze taki dobry to chyba będę musiała spróbować :D

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>