Tajemnica skórzanego fotela

27 września 2013 Dodatki  7 komentarzy

To był jej ulubiony fotel. Masywny, skórzany w kolorze toffi. Zasypiała w nim, czytając stare numery ,,Kobiety i życia”. Oboje tak się do siebie przyzwyczaili, że kiedy odeszła, on wciąż pamiętał kształt wątłego ciała. Dręczyłyby mnie wyrzuty sumienia, gdybym sprzedała go na targu staroci. Chociaż jego zimna, popękana tapicerka ewidentnie wymagała odrestaurowania, nie chciałam, aby ktoś obcy mógł dotykać mebla.

Z początku miałam jej za złe, że wymusiła na mnie przejęcie fotela. Podczas wysłuchiwania ostatniej woli, którą beznamiętnie odczytał wiekowy notariusz, czułam narastającą irytację. Nie chciałam żadnych materialnych pamiątek. Przecież nosiłam jej obraz w sercu. Przez przypadek odkryłam jaśniejszą stronę mojego spadku.

 DSC_0036

Nigdy nie brała mnie na kolana, nie piekła ze mną pączków, nie pomagała zawierać nowych przyjaźni. Czasami zastanawiałam się kogo bardziej obwinia, mnie czy moją matkę, o zburzenie napiętego harmonogramu tak bardzo wyczekiwanej przez nią emerytury. Musiałam uczestniczyć w jej towarzyskich herbatkach, na które spraszała swe liczne koleżanki. Pod przykrywką troski o moje dobre wychowanie, wiecznie strofowała mnie przy stole, gdy tylko ośmieliłam się popełnić nawet niewielkie uchybienie. Wówczas spoglądała na mnie z groźną miną, abym zrozumiała, iż tym razem na pewno obejdę się bez deseru.

Nie przysłuchiwałam się plotkom znudzonych pań po sześćdziesiątce. Egzystencja innych osób wydawała mi się mniej ekscytująca od przygód, jakie przeżywałam z rówieśnikami. Przyjemność czerpałam jedynie z obserwowania jej dystyngowanych ruchów, kiedy sięgała po porcelanowy imbryczek, zalewając gorącą zawartością suszone liście herbaty. Unosząc prawą dłoń, niesforny rękaw odkrywał zgrabny nadgarstek, którego największą ozdobą wcale nie była szczupła kostka, tylko ciężka bransoletka.

DSC_0021

Oczami wyobraźni widziałam siebie, paradującą po pamiętającym wojnę mieszkaniu, w odświętnej sukni, czarnych lakierkach z babciną bransoletką na ręce. Wówczas marzyłam o tym, by przemienić się w damę, zadziwić znajomych dobrym gustem, zgrabną kibicią i biżuterią, wywołującą zazdrość u tej samej płci. Obecność wyjątkowej ozdoby manifestowałabym poprzez częste jej dotykanie wskazującym palcem sprawniejszej dłoni. Ceremonialnie lądowałby na grubych, srebrno-złotych rzemieniach i rozpoczynał wędrówkę, poznając wszystkie zakamarki skórzanych pasków. Zamiast paciorków różańca, do noszenia którego namawiała mnie najstarsza członkini mej familii, dotykałabym innych, okiełznanych pracą i pomysłowością człowieka elementów. Nie musiałabym szeptać zasłyszanych w świątyni modlitw, skupiać się na kolejności i poprawności słów. Błądząc po powierzchni rzemyków, myślałabym wyłącznie o tym, co sprawia, że każdego ranka chce mi się opuścić łóżko i żyć, zachłannie wtłaczając powietrze do płuc.

DSC_0026

Kiedy miałabym widownie, obserwatorów śledzących poczynania mojej ręki, przystawiałabym nadgarstek do źródła światła, do dającej sztuczne ciepło lampy, do ulotnych smug słonecznych promieni, nieśmiało przedzierających się przez koronkowe firanki. Pozwoliłabym różnokolorowym kryształom Swarovskiego lśnić ze wszystkich sił. Jeśli tylko odpowiednio pokierowałabym bransoletką, na powierzchni jej równomiernie oszlifowanych, cennych brył załamywałyby się wiązki światła, czyniąc z nieprzezroczystych kryształów efektowne pryzmaty.

DSC_0023

Pięć różnokolorowych klejnotów, utrzymanych w ciepłej i zimnej tonacji, swą wielkością zachwycały pasjonatki rzucających się w oczy ozdób. Dwa z nich przywodziły na myśl wytrawnego szampana, którego degustację należałoby przeprowadzić na szczycie wieży Eiffla. Kolejna para kryształów dorównywała pięknem dziełom, wykonanym z najczystszych, pokrytych płatkami śniegu, brył lodu. Zderzenie dwóch tak różnych, aczkolwiek jednocześnie mających wiele wspólnego z sobą barw, tworzyło harmonijną kompozycję, której kluczowym elementem był środkowy okaz o złoto-rubinowych ściankach. Był idealnym połączeniem króla Midasa z malinowym chruśniakiem, wspomnieniem ciemnoróżowej, nieco kwaśnej słodyczy i przekleństwa, zamieniającego wszelkie namacalne dobra w drogocenny kruszec.

DSC_0031

Aby wspomniane ozdoby nie rozprzestrzeniały się samoistnie, błądząc po skórzanych paskach, twórca biżuterii ograniczył ich swobodę, mocując na stałe dwie srebrne obręcze. Ten sam materiał posłużył do wykonania ozdobnych zakończeń bransoletki, łańcuszka oraz przytwierdzonego do niego medalionu. To na nim widniało logo pomysłodawcy błyskotki oraz jego podpis. Zawsze zastanawiało mnie kto kryje się pod pseudonimem By Dziubeka. Czy kiedyś dane mi będzie poznać jego prawdziwą tożsamość?

DSC_0022

DSC_0035

I kiedy udało mi się wysłużyć silnymi ramionami sąsiada, który dzielnie, szybko i zwinnie uporał się z wniesieniem na trzecie piętro babcinego fotela, nie od razu zapałałam do mebla miłością. Czas, jakiego potrzebowałam do oswojenia się z obecnością tak namacalnej pamiątki, można śmiało liczyć w tygodniach. Potrzebowałam impulsu, aby naruszyć tę niemalże świętość, by uczynić siebie jej nową właścicielką.

Odszukałam w radio stację, której audycjom przysłuchiwałam się niemalże przez całe dzieciństwo. Nie jestem pewna czy to wyczucie właściwej chwili, a może zrządzenie losu sprawiło, że z głośnika popłynęły pierwsze takty ,,Małego, białego domku”. Dotknęłam zimnej powierzchni wiekowego przedmiotu, po czym powoli, niespiesznie w nim zasiadłam. Przymknęłam oczy, przywołując w pamięci idealną biel babcinych włosów. Rozczuliła mnie widoczna sieć głębokich, ale jakże pięknych zmarszczek, które skupione wokół błękitnych oczu nadawały swej właścicielce szlachetnego wyrazu. Poczułam zapach intensywnych perfum, zamieszkujących granatową buteleczkę.

Nie potrafiłam jednak przypomnieć sobie tembru jej głosu. Już zapomniałam, jak brzmiały dźwięki, wydobywające się z cienkich ust. Rozżalona swoją niemocą, trudnością z którą przyszło mi wyobrazić sobie obecność i rozmowę z utraconą krewną, czułam irytujący napływ słonych kropel, za wszelką cenę usiłujących wydostać się spod moich powiek.

I właśnie wtedy, kierowana nieopisaną złością, niezwłocznie wstałam, mierząc wzrokiem mebel, który wywołał we mnie tyle sprzecznych uczuć. Sięgnęłam po leżący na stoliku nóż i za pomocą kilku, celnych, głębokich cięć, zadałam meblowi nieuleczalne, szpecące rany.

Zmęczona nagłym wybuchem i nieoczekiwanym zwrotem akcji, kątem oka ujrzałam wystającą z jednej z dziur czarną sakiewkę. Czym prędzej wydobyłam przedmiot z czeluści fotela.

Pod opuszkami zgrabnych palców wyczuwałam znajome kształty. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie ona była w stanie podzielić się ze mną swoim najcenniejszym skarbem. Rozrywając powierzchnię woreczka, ujrzałam leżącą na jego dnie babciną bransoletkę i przypomniałam sobie ostatnie słowa, jakie przed śmiercią do mnie skierowała.

Moja Bransoletka, będąca elementem zestawu, w skład którego wchodzi także naszyjnik, pochodzi z kolekcji

Można ją kupić w sklepie By Dziubeka: KLIK

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

7 komentarzy w Tajemnica skórzanego fotela

  • Asia says:

    Pomysłowa babcia ;) Bransoletka całkiem ładna :)

  • nikollet85 says:

    cudna jest, uwielbiam takie bransoletki :)

  • Kiti says:

    Bransoletka bardzo mi się podoba, a o powieść jest fenomenalna;)

  • Kruszynka says:

    Kolejna rzecz z biżuterii tej firmy, która mnie urzeka:)

  • Ładna :) i ma tyle kamyków ;]
    ps.
    Zapraszam do siebie wiersze filmowe, z muzyką lyriki w tle i inne.

  • Kingusia ;) says:

    Świetna jest ta bransoletka!;)

  • Andzia6668 says:

    Ciekawa,ładne kolorki ma.

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>