-
Batman, Batman i po Batmanie
1 sierpnia 2012 Film
-
Siedząc w kinie strasznie żałowałam, że nie przypomniałam sobie poprzednich części opowieści o człowieku w przebraniu nietoperza. Pozwoliłoby mi to szybciej rozwiązać zawiłości fabuły, ale z drugiej strony czerpałam prawdziwą satysfakcję z tego, że samodzielnie dochodziłam do tego, co wedle scenariusza miało wywołać element zaskoczenia.
Mroczny rycerz powstaje nie jest odrębną historią, nawiązuje do poprzednich obrazów, wyjaśnia niektóre sytuacje, choć nadal działa wedle jednego schematu- psychopaci są wśród nas, a zwalczyć ich mogą tylko prawi obywatele.
Przyznaję, było kilka takich momentów, gdy podskoczyłam z wrażenia, lecz bardzo zawiodłam się na grze aktorów. Zaangażowanie Christiana Bale’a jako odtwórcy głównej roli było nieporozumieniem. O ile jestem w stanie przełknąć przytłoczonego porażką Bruce’a Wayne’a, tak jako Batman wypadł wręcz karykaturalnie. Nie dziwię się, że swoją postawą nie wzbudzał szacunku wśród lokalnych zbirów, policjantów i społeczeństwa. Przecież prawdziwy Batman to chłop jak dąb o kwadratowej twarzy i zdecydowanych ruchach. Pomijam fakt, że w kostiumie wyglądał, jakby wybierał się na bal przebierańców. Przede wszystkim przekombinował z głosem. W jego wykonaniu każda kwestia przypominała szepty wieloletniego palacza i alkoholika. Jeśli chodzi o sceny walki z jego udziałem, to wyglądały tak, jakby za każdym razem zapominał gdzie scenariusz każe mu uderzyć.
Niezbyt udana kreacja mrocznego rycerza nadrabia jednak dialogami. To, co Batman miał do powiedzenia wcale nie było przesadnie patetyczne i oderwane od rzeczywistości. Najbardziej poruszył mnie tekst, którym zdradził swoją tożsamość detektywowi Gordonowi: ,,Bohaterem może być każdy. Nawet ten, kto małego chłopca otuli płaszczem, by ten wiedział, że świat się nie skończył”.
Podczas seansu długo myślałam, że na ekranie nie pojawi się żadna ciekawa kobieca postać. Anne Hathaway wypadła poniżej moich oczekiwań. Była nijaka, nieprzekonująca, a jedyne, co mi zapadło w pamięci to jej zgrabny tyłek, na którym często skupiały się kamery. Patrząc na jej fryzurę, która mimo iż nie chronił ją kask podczas szalonej jazdy ulicami wielkiego miasta, zawsze wyglądała idealnie, jakby kobieta-kot dopiero co opuściła fryzjerski salon. Zastanawiałam się jakiego lakieru do włosów używa i zapragnęłam stać się jego posiadaczką.
Dopiero, gdy w przełomowym momencie zrozumiałam, że w tej opowieści za sznurki pociąga przedstawicielka mojej płci- Miranda, zaczęło robić się ciekawie.
Największe brawa należą się terroryście- w roli Bane’a wystąpił tutaj Tom Hardy. Rzekłabym parafrazując Gombrowicza- Bane wielkim psychopatą był. To on ukradł Batmanowi całe show. Zbir o nie do końca jasnej przeszłości magnetyzował spojrzeniem, pełnym pasji, oddania. Bane umiejętnie przewodził swoimi ludźmi. Bez wyrzutów sumienia poświęcał ich życie, a oni wykonywali jego rozkazy w większości przypadków ze zrozumieniem i oddaniem. Bane intrygował nie tylko maską, o której wspomniał, że to właśnie dzięki niej zaczął być zauważany i brany pod uwagę, ale również każdym słowem, które wypływało z jego ust. Tembr jego głosu podziałał na mnie jak afrodyzjak. Oglądając ostatnią część Batmana naprawdę wolałam być sojusznikiem Bane’a a nie faceta, który stoczył się na samo dno.
Salwy śmiechu wywołały we mnie gadżety, które dla Wayne’a skonstruował Lucius Fox (nie mogę pominąć sympatycznego Morgana Freemana i jego nieschodzącego z twarzy uśmiechu w stylu Whoopie Goldberg). Nie wywarł na mnie wrażenia zwrotny motorek, którym obrońca Gotham poderwał złodziejkę Selinę. Nie rozumiałam również zachwytu mojego męża nad latającą maszyną. Chciałabym, aby wysłano Batmana na kilka lekcji jazdy do Transportera (Jason Statham). Ten to potrafił zakręcić kierownicą i przeprowadzić spektakularne pościgi.
Mroczny rycerz powstaje urzeka mocnym, dopracowanym scenariuszem. Ciekawe jest to, że nawet drugoplanowe postaci mają własne życie i scenarzyści tak pokierowali ich losami, by niektórzy z nich mieli szansę ponownie zagościć na ekranie. Opowieść o Batmanie daje nadzieję. Widz ma poczucie, że nawet w najbardziej zepsutym mentalnie społeczeństwie zawsze znajdzie się ktoś nie ważne czy świeżo awansowany detektyw czy nawrócona złodziejka albo wyklęty idol, komu na sercu leżeć będzie jego mała ojczyzna, kto z narażeniem życia walczyć będzie o ład, porządek i pokój. Każdy z nas bowiem może być bohaterem. Maska Batmana wcale nie chroniła jego tożsamości. Swą obecnością sprawiała, że nawet zwykły John Smith mógł poczuć się jak ten, który ocali świat.
Film Christophera Nolana rozpoczyna się wspomnieniem o człowieku, którego wbrew prawdziwym wydarzeniom okrzyknięto mianem legendy. Ostatnia scena zapowiada narodziny tego, kto inspirując się czynami człowieka-nietoperza dokona wielkich rzeczy. Co to oznacza? Zapraszam do kin za kilka miesięcy na historię Robina
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Więc myślisz, że będą kolejne części? Wszędzie trąbią o trylogii Christophera Nolana więc myślałam, że na „Mroczny rycerz powstaje” wszystko się zakończy. A tu taka niespodzianka
Kochana, Batman to wciąż kura znosząca złote jajka. Jestem przekonana, że nie mogli spalić za sobą mostów
O jejku! Podziwiam Ja nie potrafiłabym się skupić na tym filmie
A ja szczerze nie przepadam za takimi filmami, ale to kwestia gustu, a jak wiadomo o guście sie nie dyskutuje
Natalko -powiem Ci, że czasami musze obejrzeć dobre kino akcji, tak żeby nie myśleć o przyziemnych problemach.
Hmm mi trochę dziwnie by było pójść na film na którym zgineli ludzie ale wiesz na np nie oglądam takich filmów gdy zobaczyłam w internecie tan film nie okazał się taki zły a nawet był świetny czekam na dalsze notki i pozdrawiam A jeżeli chesz pooglądać ciekawe filmy z różnych gatunków to wejdz na ekino.pl paaa
Po strzelaninie podczas premiery filmu jakoś nie mam ochoty go oglądać…
Myślę, że ten okropny incydent wbrew pozorom nie zaszkodził filmowi. Niestety nawet przyczynił się do jego promocji.