-
Merida Waleczna (2012)
29 listopada 2012 Film
-
źródło: http://atoasc.blogspot.com/2012/10/brave.html
W moich recenzjach staram się „przemycać” wiedzę pośrednio związaną z omawianym filmem. Po co? Żeby lepiej zrozumieć motywy, którymi operują twórcy, żeby łatwiej zauważyć podobieństwo między tym „co było”, a tym „co jest” i żeby dowiedzieć się czegoś nowego (w końcu… uczymy się przez całe życie). Dzisiejsze wprowadzenie będzie dot. buntu młodzieńczego. To okres, który przypada (zazwyczaj) między 11. a 16. rokiem życia. Charakteryzuje go: chwiejność emocjonalna, wysokie napięcie, bezprzedmiotowość uczuć i ich ambiwalencja (kiedy mamy do czynienia z dwoma przeciwstawnymi uczuciami w tym samym czasie). W buncie młodzieńczym główną rolę odgrywa okres przekory, w trakcie którego nieposłuszeństwo wobec rodziców pociąga za sobą potrzebę samodzielności i swobody. Ponieważ nastolatek/ka nie jest jeszcze w pełni dojrzały/ła, swoboda okazuje się często ciężarem nie do uniesienia. W związku z tym pojawia się gniew itd. itd. itd. Merida Waleczna to animacja dot. właśnie tego okresu. Jak poradziła sobie z nim główna bohaterka i jej rodzina? Zapraszam do lektury
źródło: http://www.allmoviephoto.com/photo/2012_Brave_photo.html
Od najmłodszych lat Merida interesowała się łucznictwem. Kiedy podrosła, stałą się zręczną i nader krnąbrną (jak na nastolatkę przystało) córką króla Fergusa i królowej Elinor. Rudowłosa buntowniczka miała własną wizję szczęśliwego życia i nie było w nim miejsca na sztywne, mało ekspresyjne konwenanse i małżeństwo, do którego ją przymuszano. Pewnego razu, podczas uczty poświęconej trzem Lordom: MacGuffinowi, Dingwallowi i Macintoshowi, dziewczyna wymyka się z zamku i biegnie do wiedźmy z prośbą o pomoc. Starsza kobieta ma w sobie coś z „Władcy życzeń” i nie spełnia prośby dziewczyny w sposób, jaki ta by sobie życzyła (przynajmniej na pierwszy rzut oka). Sytuacja ta pociąga za sobą szereg bardzo nieprzyjemnych konsekwencji, z którymi Merida będzie musiała się uporać. W końcu ważą się losy królestwa i kogoś, kto dla Meridy jest bardzo ważny (nawet jeśli sama sobie tego nie uświadamia)
Merida Waleczna to kolejna już animacja studia PIXAR, znanego chociażby z takich produkcji jak: seria Toy Story, Wall-E, Odlot, Ratatuj etc. Można śmiało powiedzieć, że owa wytwórnia jest pionierem animacji trójwymiarowej. To właśnie dzięki niej pojawiły się innowacje, które raz na zawsze zmieniły oblicze przestrzennych filmów animowanych. Ale PIXAR to nie tylko dopracowana szata graficzna. To również ciekawe historie, które wykraczają poza ramy przeciętnych fabuł z happy endem. Czy tak jest również w przypadku Meridy? Nie do końca.
źródło: http://www.allmoviephoto.com/photo/2012_Brave_photo.html
Świat, który stworzono na potrzeby filmu jest bajecznie kolorowy. Odcienie szarości pojawiają się jedynie w scenach, które z założenia miały serwować delikatny skok adrenaliny. Bohaterowie – bez względu na płeć, wiek i tężyznę fizyczną – są ładni i trudno odmówić im typowego dla produktów PIXARA uroku. Co ciekawe… zauważyłem pewną prawidłowość w nowej, liberalnej polityce Disneya. Otóż wychodząc naprzeciw amerykańskiej ksenofobii i panującemu przekonaniu o wyższości zewnętrznego piękna nad wewnętrznym, „czarodzieje z Hollywood” coraz częściej dają główne role odszczepieńcom, brzydalom i przedstawicielom innych ras etnicznych. I tak: mamy murzyńską księżniczkę w „Księżniczce i żabie”, starego pryka w „Odlocie” i ‚wredną’ rudą singielkę w „Meridzie”. Oczywiście dokonując takich zabiegów mają nadzieję na zerwanie z pewnymi stereotypami i tym samym zabłyśnięcie oryginalnym ujęciem tematu. Co prawda Merida nie jest wredna i fałszywa, ale fabuła do najoryginalniejszych nie należy.
Spytacie się dlaczego? Ano dlatego, że gdzie nie spojrzeć, widać kalki wątków znanych nam z innych filmów (Disneya również). Cytując klasyka z filmu „Rejs”: Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No… To… Poprzez… No reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę. I tak jest w przypadku „Meridy…” Dowody? Dziewczyna, która nie chce być księżniczką, tylko wojownikiem – Mulan. Niedźwiadkowe transformacje – Mój brat niedźwiedź.
źródło: http://www.allmoviephoto.com/photo/2012_Brave_photo.html
Ustaliliśmy już, że „Merida…” to nic innego jak niezbyt subtelna aluzja do przeszłych dokonań wytwórni. Wniosek nasuwa się jeden. Film jest skierowany przede wszystkim do młodszej widowni, niekoniecznie obytej z dorobkiem studia. Jednakże należy pamiętać, że w filmie pojawiają się sceny delikatnej przemocy, których dziecko wychowywane metodą bezstresową może psychicznie „nie dźwignąć”. Oczywiście dorośli (zgodnie z panującym trendem) też znajdą coś dla siebie. Jednakże smaczków takich jak: „woda ognista” i „jazda pod wpływem” jest niewiele.
Film reklamowany jest jako komedia twórców „Toy Story 3″ itd… hmm… Kilka razy pojawił się na mojej twarzy niewielki grymas świadczący o pozytywnym odbiorze oglądanych scen, ale żeby od razu komedia. Dyskutowaliśmy tu już na ten temat. Komedia powinna bawić, a nie sprowadzać się do kilku okazjonalnych uśmieszków.
Kilka słów o polskim dubbingu. Jak zwykle w przypadku profesjonalnej, polskiej ścieżki dźwiękowej nie mam zastrzeżeń. Choć muszę przyznać, że Dominika Kluźniak (podkładająca głos do tytułowej bohaterki) była na początku bardzo irytująca. Z biegiem akcji zrozumiałem, że taki był zamysł twórców wersji polskiej, gdyż na tę chwilę nie wyobrażam sobie nikogo, kto mógłby to zrobić lepiej.
Mimo kilku zastrzeżeń „Merida Walczena” to całkiem przyjemna animacja o dojrzewaniu, odnajdywaniu swojego miejsca w świecie i nauki trudnej sztuki kompromisu (albo przynajmniej jego pozorów). Jeśli szukacie lekkiej, ciepłej, para-pedagogicznej historii okraszonej iście tęczową animacją, to dobrze trafiliście. Pociechy na pewno nie będą się nudziły, a jeśli podejrzewacie, że historia dziewczyny o rudej czuprynie a’la Magda Gessler do Was nie trafi, to wybierzcie wersję trójwymiarową. Ale ostrzegam! Merida to bardzo dobra łuczniczka, a niezadowolony rodzic, to bardzo dobry cel
Zwiastun:
Czas trwania: 1 godz. 33 min.
Gatunek: animacja, familijny, fantasy, przygodowy
Premiera na świecie: czerwiec 2012 (DVD/Bluray: listopad 2012)
Premiera w Polsce: sierpień 2012
Produkcja: USA
Reżyseria: Mark Andrews, Brenda Chapman
Moja ocena: 7/10 (dobry)
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Kocham Pixar i wciągnę wszystko co od nich pochodzi:)) A Merida mi się podobała, zwłaszcza te falujące włosy! aha, no i cudowni kandydaci na męża, chociaż ich tatusiowie też niczego sobie:)
Jeśli chodzi o aspekty fizyczne, to PIXAR rzeczywiście rządzi. To właśnie oni wprowadzili w „Potworach i spółce” trudną do realizacji animację futra głównego bohatera. A zatem włosy Meridy to pikuś. A jeśli chodzi o kandydatów na męża i ich tatuśków, to… nie należą do mojej „grupy docelowej”. Dlatego powstrzymam się od komentowania ich fizis Hehe…
tydzień temu dzieci oglądały polecam według dzieci bardzo fajna
Też tak myślę… szybka akcja, ekspresyjne postaci i eksplozja kolorów – te elementy są w stanie zagwarantować ponad półtorej godziny całkiem przyzwoitej rozrywki dla MŁODSZEJ widowni.