Oł jes, Bejbi Blues…

5 czerwca 2013 Film  8 komentarzy

Byłam święcie przekonana, że motywem przewodnim najnowszego filmu Katarzyny Rosłaniec jest tytułowy bejbi blues, przez fachowców określony mianem poporodowej depresji. Tymczasem to, co nasze rodzicielki z pewnością nazwałyby fanaberią świeżo upieczonej matki występuje w znikomych ilościach. Jaki cel przyświecał twórczyni słynnych ,,Galerianek” i czy forma przerosła treść?

Kolejny raz dałam się uwieść obietnicy speców od reklamy. Filmowy zwiastun, krążący w sieci zarys tematyki spowodowały, że miałam inne oczekiwania w stosunku do historii pewnej siedemnastolatki, która świadomie, z premedytacją zaszła w ciążę. Rzekomym motywem, który zadecydował o tak radykalnej decyzji, była chęć wpasowania się w jeden z popularnych trendów. Moda na posiadanie dziecka jest miarą wartości młodego człowieka. Dla głównej bohaterki istotne było to, jak wyglądał jej syn, czy posiadał odpowiedni image oraz ubiór, świadczący o dobrym guście jego matki. W tym miejscu kończy się zgodność tego, co zobaczyłam na ekranie z reżyserską obietnicą. Bowiem w miarę rozwoju akcji Natalia zaczęła wyjawiać widzom prawdę o swoim przedwczesnym macierzyństwie.

W filmie Katarzyny Rosłaniec nie znajdziemy żadnego pozytywnego bohatera. Z jednej strony barykady mamy niewykształconą nastolatkę, bez perspektyw na przyszłość, pozbawioną psychicznego komfortu, jakim jest poczucie bezpieczeństwa, bez materialnego zaplecza. W opozycji do niej stoi matka dziewczyny, przytłoczona ciężarem jakim jest utrzymanie bezrobotnej córki i maleńkiego wnuczka, matki, niezdolnej do długoterminowych poświęceń, która osobiste szczęście i wygodę przedkłada nad rodzinę. Od czasu do czasu pojawia się również młody tatuś, rówieśnik Natalii, prawdziwy hedonista. Jest nieodpowiedzialnym małolatem, którego świat przypomina niekończącą się zabawę z nielicznymi przerwami na naukę i przygotowanie do matury. Czuje się zwolniony z obowiązku bycia ojcem, w czym utwierdzają go z resztą jego rodzice.

W gruncie rzeczy Natalia jest cholernie samotną osobą, której nie chodzi o to, by zwrócono na nią uwagę. Malutki Antoś miał być remedium na całe zło, punktem odniesienia, ułatwiającym obranie właściwego kierunku, priorytetem nadającym sens egzystencji, najważniejszą istotą, kimś do kochania, dla kogo byłaby całym światem. Z całą pewnością dziewczyna nie była i nawet nie usiłowała stać się Matką Polką, umęczoną obowiązkami, uziemioną w czterech kątach mieszkania, zaniedbaną panią domu, której największym sukcesem było urodzenie potomka. Jedyne, co jej naprawdę wychodziło to zakupy i właśnie z shoppingiem i modą postanowiła związać swoją przyszłość.

W pewnym momencie matka Natalii czuje przesycenie. Niczego nie wiemy o mężczyźnie, który spłodził Natalię, jest wielkim nieobecnym w jej życiu, ale właśnie ta pustka ma ogromny wpływ na to jakich partnerów wybiera jego córka i jaki model rodziny próbuje samodzielnie stworzyć. Kiedy więc główna bohaterka otrzymuje od losu porządnego kopniaka i z dnia na dzień musi przeorganizować swoje potrzeby, wziąć odpowiedzialność za siebie i Antosia z początku widzimy, jak zmaga się z licznymi przeszkodami, jak stara się łączyć pasję z macierzyństwem. Niestety wciąż podejmuje niewłaściwe decyzje, poznaje ludzi, którzy mają na nią negatywny wpływ. Kupczy swoim ciałem, zapomnienia szuka w narkotykach, źle dysponuje zarobionymi, wyżebranymi pieniędzmi, przestaje dbać o dziecko.

Nie można bez emocji obserwować, jak Natalia stacza się nad dno, jak głodzi syna, gdy zaczyna traktować go niczym zwierzątko. Jeden błąd pociąga za sobą kolejny. Kumulacja przewinień Natalii doprowadza do dramatu. Beztroska, głupota, naiwność odbijają się na niewinnej osobie, której odebrano szansę na godne życie. Jednak winy za takie zakończenie nie można doszukiwać się wyłącznie w Natalii, która bez wątpienia jest postacią tragiczną. Odpowiedzialność za to, co spotkało Antosia ponosi również odcinające się od problemów młodej matki społeczeństwo- sąsiedzi, młoda babcia, Kuba i jego rodzice. I chociaż główna bohaterka zmuszona zostaje do poniesienia kary, tak w głębi serca nie czuje się odpowiedzialna, nie wyciągnęła wniosków i co gorsza, zamiast dojrzeć, dorosnąć, funduje sobie powtórkę z przeszłości.

Atutem filmu bez wątpienia jest rewelacyjna ścieżka dźwiękowa. W szczególności w pamięci zapadła mi ,,Laleczka z saskiej porcelany” oraz kilka innych, idealnie pasujących do oryginalnego ,,wyglądu” filmu.

Poza Janem Fryczem, który wręcz fenomenalnie odegrał swoją rolę (czyżby zainspirował go małżonek pani Dulskiej), żaden z aktorów nie zjednał sobie mojej sympatii. Najbardziej irytującą osobą była oczywiście debiutantka Magdalena Beruś, czyli filmowa Natalia. Obsadzenie kogoś nieznanego szerszej publiczności, kogo kamera ewidentnie nie lubi  w tym przypadku wpłynęło na negatywny odbiór początkującej aktorki.

Pomijając istotną kwestię, jaką jest sprawa Antosia, ,,Bejbi Blues” traktuje również o ludzkiej znieczulicy, o uciekaniu od odpowiedzialności za własne czyny, o niedojrzałości do bycia rodzicem, a także o tym, jak łatwo wykorzystać kogoś, kto ewidentnie potrzebuje pomocy. I znowu Katarzyna Rosłaniec, sięgając po chwytliwy temat zaledwie dotknęła tego, o czym nie tyle warto, co wręcz należy głośno mówić. Żyjemy w kraju, w którym prorodzinna polityka sprowadza się do mamienia ludzi 1000zł w postaci becikowego, polega na wysyłaniu sześciolatków do pierwszej klasy, piętnowaniu tych, którzy starają się o In Vitro. Myślę, że stwierdzenie ,,kiedy dzieci robią dzieci zawsze musi się to zakończyć katastrofą” jest dalece krzywdzące. Bowiem znam nastoletnie matki, które przy wsparciu bliskich osób kończą szkołę, idą do pracy, żyją bez poczucia zmarnowanej młodości. Jednak piętnowanie młodych matek, społeczne przyzwolenie na zdjęcie odpowiedzialności z barków świeżo upieczonego tatusia, a także obojętność dorosłych odbiera dziewczynie poczucie bezpieczeństwa. Wówczas dochodzi do takich sytuacji, jaka miała miejsce w zeszłym roku w Sosnowcu i w filmie Rosłaniec, gdy niedojrzałej jednostce dziecko zaczyna przeszkadzać, ograniczać realizację pasji. Kiedy możliwość przyznania się przed sobą, że rola rodzica jest zbyt trudna, by móc się z niej należycie wywiązać zostaje przesłonięta w naiwne, albo bezczelne przekonanie o bezkarności, stajemy się świadkiem dramatów, którym można było zapobiec.

* Źródło zdjęcia: Filmweb.pl

Bejbi Blues

Scenariusz i reżyseria:  Katarzyna Rosłaniec

Dramat obyczajowy

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

8 komentarzy w Oł jes, Bejbi Blues…

  • Kruszynka says:

    Jak była premiera to był wielki szał, potem przycichło, ja o filmie zapomniałam, ale po Twojej recenzji nie wiem, czy nadal mam ochotę go oglądać. Z drugiej strony ciekawi mnie przedstawienie tego zagadnienia, kiepskie bo kiepskie, ale ciekawość jest moją zgubą ;)

  • Kiti says:

    Ja nie do końca przepadam za polskimi filmami, zazwyczaj mnie nudzą po kilku minutach i sądzę, że z tym byłoby podobnie. Chyba, że oglądałabym w towarzystwie to nie wypadałoby przerwać ;)

  • nikollet85 says:

    kurcze. Mam kolezanke, ma teraz 18 lat, moze kolezanka to za duzo powiedziane ale znajma.
    Ma córke – ma 2 latka. Dziewczyna miala 15 jak zaszła w ciąże – jest przykładną matką, mimo tego, że ojciec małej się wypiął :)

  • Asia says:

    Może obejrzę, ale bardzo dołują mnie takie filmy :/

  • Sandra:) says:

    Może to niepatriotyczne, ale ja tam wolę amerykańskie kino.. Polacy delikatnie mówiąc talentu do filmów nie mają ;p Ostatnio moim hitem stało się ‚Remember me’ – chyba za bardzo lubię sobie popłakać, skoro coraz częściej stawiam na dramaty :)

  • ewanka says:

    kusił mnie ten film ale znajoma która była na tym w kinie oznajmiła że po filmie wszyscy go wygwizdali :-/ więc dałam sobie spokój, a le w sumie sa rózne gusta, z opisu wydaje się ciekawy, coś w stylu serialu ” Dlaczego ja ” albo „trudne sprawy” czasem to oglądam myjąc naczynia ;-D

  • Marta says:

    Oglądałam z ciekawości, ale tego typu filmów nie lubię ;)

  • Alicja says:

    Bardzo czekałam na tę recenzję. Do tej pory nie widziałam i miałam mieszane uczucia. Ale widzę, że będę musiała obejrzeć w najbliższej wolnej chwili:) Taka refleksja mnie naszła jak ten opis przeczytałam.. W zasadzie nie przypominam sobie abym coś o takiej podobnej fabule kiedyś oglądała :)

Zostaw komentarz

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>