Prometeusz- czyli Darwin nie miał racji

22 lipca 2012 Film  21 komentarzy

Jest coś niezwykłego w ostatnich nocnych seansach w kinie. Mniej zapełniona sala, świadomość tego, że tuż za ścianą czai się mrok dodatkowo potęgują to uczucie. A jeśli  seans odbywa się w opustoszałej galerii handlowej wówczas atmosfera przytłacza swoją mocą.

Prometeusz od dawna znajdował się na liście filmów, które koniecznie chciałam zobaczyć.

Czy warto wybrać się na ten seans do kina? I którą wersję wybrać?

 Prometeusz

Reżyseria: Ridley Scott

Scenariusz:  Jon Spaihts, Damon Lindelof

Horror, Sci-Fi

 

Wiedziałam, że nie uniknę porównań do Obcego. Zdawałam sobie sprawę z tego, że to być może jest kolejna historia o kosmitach, która wyłącznie detalami odróżnia się od konkurencyjnych obrazów.

Tytułowy Prometeusz jest najnowocześniejszym statkiem kosmicznym. Pod koniec XXI wieku wyrusza w podróż, której prawdziwy cel ukryty został przed załogą statku. Wyprawie przewodniczy dwójka zakochanych w sobie naukowców Elizabeth Shaw oraz Charlie Holloway, którzy w kilku miejscach na Ziemi odkryli piktogramy wykonane przez różne cywilizacje. Są przeświadczeni o tym, że mają do czynienia z zaproszeniem wysłanym przez Obcych. Po kilku latach udaje im się namówić wpływowego i zamożnego inwestora i wraz z innymi naukowcami docierają na zagadkową planetę. Tam każde z nich odkrywa zupełnie inne zagrożenie.

Najstarszym uczestnikiem ekspedycji kierują typowo egoistyczne pobudki. Znajdujący się na granicy śmierci miliarder pragnie poznać sposób na przedłużenie swojej egzystencji, na opóźnienie bądź wyeliminowanie procesu starzenia się. Stworzył on androida, który na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od dorosłego człowieka. Robot ten pełni funkcję jego syna i sługi oraz szpiega, którego zadaniem jest wypełnienie pewnej misji.

Doktorska para pragnie udowodnić, iż powszechnie uznawana teoria ewolucji angielskiego przyrodnika w rzeczywistości jest mylnym wyobrażeniem o początkach ludzkości. Bowiem Charlie i Elizabeth wierzą, że do powstania naszej cywilizacji przyczynił się ktoś inny od Boga i właśnie na spotkanie z owymi stwórcami zwanymi Inżynierami wyruszają.

Na Prometeuszu  przebywa również nieuznająca kompromisów Meredith Vickers, pełniąca nadzór nad uczestnikami wyprawy. Marzy o tym, by z prezesa zarządu wielkiej korporacji awansować na jej właściciela. Jej sceptyczne nastawienie do przedsięwzięcia wynika z pewnej rodzinnej patologii. Będąca jedyną dziedziczką ogromnej fortuny jednocześnie jest niechcianym, z powodu swej płci, dzieckiem. Jej ojciec na każdym kroku udowadnia wyższość robota nad rodzoną córką.

Ciekawą postacią okazuje się David- android. W odróżnieniu od sympatycznego Bishopa z Obcego, którego zadanie polegało na niesieniu ludziom pomocy, ten osobnik myśli jak rasowy strateg. Eliminuje drwiące z niego jednostki oraz tych, którzy stają na jego drodze. I chociaż na początku widzowi może się zdawać, że po prostu David wykonuje polecenia swojego stwórcy, tak z każdą minutą filmu nabierałam przekonania, iż działa on według własnego planu. Bez mrugnięcia oka David sprowadza zgubę na ukochanego doktor Shaw, to on przemyca na pokład statku inną formę życia, to jemu zależy na tym, by obcy dojrzewał w brzuchu Elizabeth, to on prowadzi starego Weylanda na spotkanie z jedynym ocalałym Inżynierem i pozwala mu zabić sporą część towarzyszy ekspedycji.

Załoga kosmicznego statku dzieli się na tych, którzy za wszelką cenę chcą poznać tajemnice obcej planety, tych, którzy zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa ostatecznie stchórzą i wreszcie prawdziwych bohaterów.

 Najmocniejszą sceną w filmie jest cesarskie cięcie, które Elizabeth własnoręcznie wykonuje w specjalnej kapsule. Chociaż mogłabym z przekąsem napisać, iż tylko kobieta, która już urodziła swoje dziecko, może zrozumieć ten ból i strach, tak nawet największy twardziel będzie pełen podziwu dla zdeterminowanej bohaterki.

Jeśli chodzi o efekty specjalne to zdecydowanie należą one do tych, które są wręcz potrzebne, budują specyficzny klimat historii i sprawiają, że całość staje się bardzo prawdopodobna. Jednak przesadą było zrobienie filmu w 3D. Naprawdę nie ma aż tak spektakularnych zjawisk, od których wręcz pękał Avatar. Spokojnie możecie wybrać się na zwykły seans bez niepotrzebnego męczenia oczu w okularach.

Nie mam nic do zarzucenia aktorskiej grze. Jedni byli bardziej oddani swojej roli inni widocznie się zdystansowali. Jakkolwiek bogata paleta charakterów przemawia na korzyść filmu. Szczególnie do gustu przypadła mi Noomi Rapace, która zelektryzowała mnie w Babycall (gorąco polecam). Charlize Theron nawet nie musiała się odzywać, sama jej sylwetka wystarczająco dobrze wczuła się w postać ambitnej Meredith.

Akcja filmu wciąga, widz bacznie obserwuje poczynania bohaterów. Na przełomowe momenty scenarzyści nie kazali nam długo czekać tylko zbombardowali nimi zanim obraz na dobre się rozkręcił. Mam jednak wrażenie, że za szybko rozwinęły się niektóre wątki, coś zostało pominięte, tak jakby komuś one przeszkadzały. Czekam na wersję reżyserską i w domowym zaciszu jeszcze raz na spokojnie przyjrzę się Prometeuszowi.

Z jednej strony Prometeusz miał być próbą konfrontacji człowieka z jego stwórcą. Nawiązanie do greckiej mitologii wcale nie jest przypadkowe. Z obrazu Ridleya Scotta wynika, iż nie jesteśmy sami we wszechświecie. Gdzieś w odległej galaktyce istnieją formy znacznie lepiej rozwinięte, ale również śmiertelne, a spotkanie z nimi nie należy do przyjemnych wydarzeń.

Każdy w coś wierzy. Nawet jeśli nie w jakiegoś boga, kosmitów to chociażby w samego siebie. Wiara nie idzie w parze z ciekawością. Bezpieczni są ci, którzy pokładają ufność w świętych księgach bądź przekazywanych z pokolenia na pokolenie opowieściach. Szukających odpowiedzi na nurtujące pytania, dociekających prawdy uczonych spotyka kara. Czy to ważne kto i po co nas stworzył? Jedno jest pewne, Inżynierowie, którym zawdzięczamy życie, okazali się być śmiertelnymi organizmami, których zniszczyła własna inteligencja i możliwości.

Kiedy mamy do czynienia z Obcymi istotny problem zawsze stanowi zagłada. Załoga Prometeusza najprawdopodobniej liczyła, że owe zaproszenie wysłali E.T. albo któryś z autobotów (Transformers). Przecież tajemnicą nie jest to, że ten dzięki któremu zawdzięczamy swoje istnienie może w każdej chwili nas unicestwić i skoro nie nawiązuje z nami kontaktu widocznie nie odczuwa takiej potrzeby. No, ale nie mielibyśmy prawa nazywać siebie ludźmi, gdybyśmy za wszelką cenę nie próbowali się o tym przekonać na własnej skórze…

Prometeusz nie jest arcydziełem swojego gatunku. Odrobinę chaotyczny i niespójny stanowi zarazem ciekawy obraz, któremu warto poświęcić troszkę ponad dwie godziny.

W skali od 1 do 10 daję mocną 7.

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

21 komentarzy w Prometeusz- czyli Darwin nie miał racji

  • Żaneta says:

    zaciekawiła mnie ta recenzja :) chyba niedługo i ja się wybiorę na to do kina :D

    • li_lia says:

      Polecam, dobre 2 godzinki niewyrwane z życiorysu :)

  • Mąż chce iść ze mną na „Prometeusza” do kina. Na początku nie bardzo chciałam ale po przeczytaniu Twojej recenzji skuszę się :) Przekonałaś mnie aby obejrzeć ten film! Jeszcze tylko musimy „sprzedać” Emilkę do Babci :P

    • li_lia says:

      Uleńko, koniecznie wyrwij się z domu i zabierz męża do kina. udanego seansu :)

  • mamaagatki says:

    Mam dokładnie tę samą sytuację jak Urszula- mąż namawia, ja się waham.
    Ogólnie nie jestem fanką filmów o kosmitach, ale nazwisko Ridleya Scotta i Twoja siódemka sprawiły, że jeszcze to przemyślę :)
    PS. jak ja Ci zazdroszczę Avatara w 3D!

    • li_lia says:

      Mamoagatki- Kochana nie zazdrość tylko nadrabiaj zaległości w filmach. Jeśli potrzebujesz ,,pomocy” w dotarciu do interesujących Cię produkcji daj znać.

  • O tak Avatar w 3D był super ale literki w tym wszystkim uciekały ;) Trzeba było czasem skupić się na czytaniu…
    Podjęliśmy z mężem decyzję że w weekend się wybierzemy do kina na Prometeusza :) Mamaagatki – Ty też musisz się wybrać ;)

  • mamaagatki says:

    Ok dziewczyny, wybiorę się, obiecuję:)
    Ja Avatara odgldąłam w domu i bardzo mi się podobał ale to nie ma porównania do zobaczenia go na dużym ekranie i w trójwymiarze

    • li_lia says:

      Tak się zastanawiam czy gdziekolwiek można kupić film o parametrach 3D żeby w domu na odpowiednim telewizorze obejrzeć?

  • puls stacja says:

    Bardzo wartościowy wpis. Pozdrawiam serdecznie

    • li_lia says:

      Dziękuję za komplement i również pozdrawiam :)

  • mamaagatki says:

    Na niektórych stronach można pobrać takie filmy, ale czytałam opinie osób, które mają odpowiedni tv a i tak są rozczarowane. Podobno nie ma zjawiska „wychodzenia” przedmiotów z ekranu, w każdym razie nie na taką skalę jak w kinie. Piszą za to, że telewizory 3D zapewniają lepszą jakość i głębię obrazu.

    • li_lia says:

      A to ciekawe :) Być może efekty uzależnione są również od okularów 3D. Zauważyłam, że w niektórych Cienma City okulary są jedynie wypożyczane na czas seansu, a w innych kinach można je kupić na własność za 3zł. Te ostatnie są zdecydowanie gorszej jakości.

  • mamaagatki says:

    Za 3zł to chyba kiepskie okularki. U mnie w kinie (sieć Helios) za wypożyczenie płaci się 2zł a kupić można za 90 lub 99zł, nie pamiętam dokładnie, ale wiem że cena mnie poraziła :p

    • li_lia says:

      No to faktycznie kolosalna różnica…

  • tabasko says:

    Świetna recenzja ;) Przyjaciółka namawiała mnie na obejrzenie tego filmu, jednak nie byłam wtedy zbyt zaciekawiona. Czytając każdy wpis na Pani blogu mam ochotę zaraz zakupić to, co Pani opisywała, teraz – obejrzeć ten film. Pani wypowiedzi są tak przekonujące i realne. Żałuję, że dopiero teraz tu trafiłam. Jednak każdy z każdym wpisem nie mogę się doczekać następnego, także kończę swoją nudną wypowiedź i przemieszczam się do starszych wpisów ;)

    • li_lia says:

      :) Dziękuję Tabasko i zapraszam Cię do częstego odwiedzania i komentowania :)

  • Byliśmy dziś z mężem na normalnym seansie (2D) Prometeusza. Nie będę pisać recenzji bo nie umiem tak pięknie jak Ewa, ale przyznam, że warto było. Jeśli ktoś lubi filmy o kosmitach/obcych to na pewno się spodoba. Teraz mogę napisać z czystym sumieniem: POLECAM :)

    • li_lia says:

      Cieszę się Uleńko, że recenzja na coś się przydała :)

  • Oj recenzja przydała się bardzo. Mój mąż także ją czytał – chyba stał się już stałym czytelnikiem Twojego bloga ;) (czytał także o zapiekance z bobem) :) Na jej podstawie stwierdził, że jednak nie warto iść na seans 3D :)

    • li_lia says:

      Cieszy mnie to szalenie. Pozdrów małżonka :)
      Dzisiaj miała być recenzja Batmana, ale z racji braku niani nie mogłam się wybrać do kina :(

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>