-
Chodź, przypudruj mój świat
9 stycznia 2013 Kosmetyki
-
Choć pierwsza paczka od Vipery dotarła do mnie z uszkodzonym wnętrzem, osoba odpowiedzialna za promocję firmy zrehabilitowała się w ponowną przesyłką z tym razem dobrze zabezpieczonymi kosmetykami. Wśród nich znalazł się cień do powiek oraz puder.
O tym ostatnim chciałabym dzisiaj Wam opowiedzieć.
Lubię, gdy kosmetyk jest odpowiednio zapakowany. Chociaż ma to poniekąd wpływ na cenę produktu, stanowi barierę przed wścibskimi klientkami samoobsługowych drogerii, które uwielbiają zaznaczać teren swoimi palcami.
Przez okrągłe okno papierowego pudełeczka spogląda na mnie jeden z pudrów. Pod przezroczystą pokrywką mieni się złotymi drobinkami. Z opisu na opakowaniu dowiaduję się, że mam do czynienia z kosmetykiem transparentnym, który zapewni mi efekt rozświetlający, a nawet, jak obiecuje producent- lśniącą cerę. Podoba mi się motyw koronki, na której to wypisane zostały składniki produktu z łańcuszkiem parabenów ulokowanym na dość wysokich pozycjach.
W środku prócz pudru znalazłam gąbeczkę z praktycznym uchwytem, zwaną puszkiem, którą zapakowano w osobną folijkę. Z powodzeniem mieści się ona w płaskim, plastikowym ,,słoiczku” z kosmetykiem.
Pierwszy z prasowanych pudrów- odcień 509 o wadze 13g, reklamowany jest jako ,,Połyskująca mgiełka przeplatana perłową poświatą”. Charakteryzuje się powierzchnią, którą zdobią nieregularne wzorki, przywodzące na myśl esy floresy, albo kaligraficzne wariacje na temat litery ,,V”. Przepięknie prezentuje się w sztucznym świetle. Aż żal naruszać go pędzlem.
Kolejny o numerze 504 zawiera fioletowo-różowe drobinki. Nie wiem, jak prezentował się przed zniszczeniem, ale teraz pachnie jak deserowa czekolada i przypomina pokruszone cynamonowe ciasteczka. Owych kolorowych kawałeczków, które kojarzyły mi się z nachalnym brokatem, za bardzo nie widać.
Uszkodzony puder aplikuję najpierw na matujący krem typu BB dla cery śniadej. Nie jestem zadowolona z efektu. Chociaż udało mi się równomiernie pokryć twarz brązową mgiełką za pomocą pędzla, na policzkach dostrzegam fioletową poświatę.
Wygląda, jak osypujące się z powiek cienie. W tym stanie mogłabym udać się na bal karnawałowy, gdzie blask i kolor są wręcz wskazane, ale na pewno czułabym dyskomfort, opuszczając dom z takim wykończeniem makijażu na spacer z dzieckiem. Dodatkowo połączenie ciemnego odcienia kremofluidu z pudrem, sugeruje, że właśnie wróciłam z solarium, po którym to wszystkie zmarszczki zostały wypchnięte na pierwszy plan.
Zaczynam więc kombinować z kolorami. Najpierw pokrywam skórę matującym kremem i dokładnie rozprowadzam po jej powierzchni mineralny korektor o bardzo jasnym kolorze. Rezygnuję z podkładu i tak zagruntowaną twarz ozdabiam pudrem. Wreszcie zaczynam uśmiechać się do lusterka. Bez skrępowania nucę hit Ryśka Rynkowskiego ,,Dziewczyny lubią brąz”, prowadząc dialog ze swoim odbiciem, według którego w ostatnim czasie musiałam przebywać na zagranicznej wycieczce pod palmami z pływającą w drinku kolorową parasolką. Tylko krok dzieli mnie od wykonania słodkiej fotki na Facebooka.
Idę z Młodą na sanki. To będzie prawdziwy test bojowy dla mojego makijażu. Szusuję po chodniku niczym Justyna Kowalczyk, usiłując zachować równowagę. Parę razy ląduję na tylnej części ciała, albo na kolanach, błogosławiąc nieodśnieżoną trasę, gratulując sobie nadwagi, dzięki której kości są dobrze zabezpieczone przed złamaniem. Młoda piszczy uradowana. Otwiera buzie i łapie spadające płatki śniegu. Kiedy wieczorem powtórzymy ten niezwykle intensywny spacer, zacznę porównywać skrzące się w blasku latarni śnieżynki do drobinek mojego pudru. Po całym dniu tylko czoło wymaga poprawki. Skóra zaczęła się na nim błyszczeć i wyraźnie widać dwie oddzielne warstwy korektora i pudru. Pozostała powierzchnia prezentuje się całkiem bez zarzutów. Może to zasługa mroźnej konserwacji, wszak na dworze słupek rtęci pokazuje pięć stopni na minusie. Mimo wszystko bez oporu mogę na siebie patrzeć. Już nie wyglądam na zmęczoną i pozbawioną zdrowego koloru. A gdzie się podziała fioletowo-różowa poświata? Trzeba się wysilić, aby ją dostrzec.
Podobnie sprawa wygląda z pudrem, który zawiera rozświetlające drobinki w jednej tonacji. Po jego zastosowaniu nie świecę się niczym choinkowa ozdoba. Idealnie współgra z podkładem. Pomaga wyrównać koloryt i delikatnie maskuje niedoskonałości cery. Nie wysusza skóry i długo utrzymuje się na niej bez zarzutów. Jest dosyć spory, ale też i wydajny, przez co na długo starczy.
Oba kosmetyki nadają się do wykończenia makijażu na dwa sposoby. Można nimi pokryć całą twarz, albo zastosować jako bronzery, lub róże- zwłaszcza ten z kolorowymi drobinkami. Produkty pozostają na miejscu aplikacji, nie osypują się ze skóry. Niespodziewanym bonusem jest efekt zmatowienia. Dodatkowo pudry nie wywołują podrażnień i o dziwo nie zatykają porów. Zostały wzbogacone dodatkiem witaminy E oraz filtrem UV. Na jakość ich konsystencji wpływa Mika. Mankamentem produktów może być jednak plastikowe wieczko opakowania, na powierzchni którego tworzą się nieestetyczne rysy i znika logo firmy oraz brak lusterka, które bardzo ułatwia aplikację oraz ewentualne poprawki. Nie korzystałam z dołączonych puszków ponieważ wolę używać pędzli.
Przyzwoite produkty za rozsądną cenę, na używanie których trzeba znaleźć swój patent.
Prasowane pudry z serii Fashion Powder dostępne są na stronie sklepu Vipera Cosmetics w cenach:
Odcień 509 rozświetlającymi drobinkami- 13g za 14.99zł
Odcień 504 rozświetlający z fioletowo-różowymi drobinkami – 13g za 14.99zł
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Niewiele wiem o pudrach, ale… wkurza mnie jak po kilku namiętnych pocałunkach zostają mi na twarzy te „rozświetlające drobinki”. Proszę przetestować puder z Mężem (pod tym kątem) i podzielić się ze mną wynikami testu.
He, he. No to będzie trudne Pan Mąż ma trudny okres (to już chyba andropauza), więc o pocałunkach nie ma mowy
Widzisz, jak dobrze, ze Cię mam. Nie wpadłabym na to, że płci przeciwnej może przeszkadzać ten defekt.
„błogosławiąc nieodśnieżoną trasę, gratulując sobie nadwagi” – boskie po prostu, uwielbiam Cię za takie sformułowania :)
:* Dziękuję. No, czasami mi się udają.
u mnie niestety nie ma śniegu.. nawet jednego płatka.. tylko deszcze – hektolitrami leje się z nieba…
a pudry wygladaja zachecajaco – nawet ten zniszczony
Kochana, my właśnie wróciłyśmy z sanek. Przy okazji listowego dorwałyśmy. Przesyłam Ci moc śniegu
mam go od roku na moim blogu jest recenzja uzywam jako broznzera
Zaraz do Ciebie zajrzę
świetna recenzja, nie mogłam się oderwać od czytania. Asia – znakomicie to ujęłaś. Pomyślałam dokładnie tak samo. ..
Dziękuję :*
kosmetyki vipery mają zawsze świetną cenę i naprawdę okej jakość, lubię je- szczególnie błyszczyki
Właśnie nie, czuję się tak samo źle, jak kilka dni temu
Ja mam jeszcze ostanie parę złotych na koncie i właśnie zamówiłam na allegro puder mineralny z L’oreal – Bare Naturale, w odcieniu transparentnym. Malutkie opakowanie, bo tylko 1,2 grama, ale mam nadzieję, że wypróbuję i przypadnie mi do gustu.
To oni tez mają mineralne? Kurcze, ostatnio jestem bardzo zacofana w nowościach.
Ja nawet nie wiem, czy to nowość, czy nie.
Dziewczyny piszą, że do prawdziwych minerałów mu trochę brakuje, ale podobno świetny efekt daje.
Zakwalifikowałaś się do kolejnego etapu BingoSpa?