Co się kryje w mydle Sanbios?

2 września 2012 Kosmetyki  9 komentarzy

Twarda, zbita kostka, miękki, opływowy kształt, albo płyn.

W zależności od naszych preferencji, oczekiwań i stylu życia zaopatrujemy się w mydła w wybranej przez nas postaci.

Nie znam nikogo, kto mógłby stwierdzić, że w jego domu nie znajdzie się ani jeden mydlany produkt.

Zabawmy się w skojarzenia.

Napiszcie w komentarzu, czego dotyczyła Wasza pierwsza myśl związana z MYDŁEM.

 

Mydło naturalne, Sanbios

Szałwiowe

100g

Cena: 12zł

Od mydła wymagam rzeczy niemożliwych: chciałabym, aby miało ciekawy kształt i bajeczny kolor, kusiło naturalnym aromatem, albo zapachem nawiązywało do zmysłowych perfum, ponadto, marzy mi się, by nie wysuszało skóry, nie podrażniało i cudownie się pieniło. Zapomniałam o najważniejszym- powinno mieć skład pozbawiony zbędnych chemicznych dodatków.

Mydło szałwiowe od Sanbios zostało ręcznie wykonane z roślinnego tłuszczu, pozyskanego z wytłoków oliwy z oliwek. Wśród ziołowych komponentów prócz wspomnianej szałwii znajdziemy w nim łopian oraz pokrzywę. Pozostałe składniki: Sodium Oleate, Sodium Cocoate, Aqua, Sodium Palmate, Sodium Shea Butterate, Sodium Castorate, Sodium Rice Branate, Glycerin, Sodium Beeswax, Salvia Officinalis Leaf, Urtica Dioica Leaf, flavor.

Ten środek kosmetyczny dostępny jest pod postacią zgrabnej, grubej kostki, którą owinięto folią i zapakowano do zielonego kartonika. Na powierzchni mydła znajdują się wyraźnie wyczuwalne kawałki roślin, co podczas mycia daje efekt delikatnego pilingu. Zielony kolor produktu przywołuje skojarzenia związane z łonem natury. W zapachu wyczuwam świeżą nutkę obfitego bukietu ziół. Szałwia wyraźnie wiedzie w nim prym, ale ku mojemu zaskoczeniu gdzieś tam pojawia się mięta. Mimo wszystko, to nie jest zapach, który jakoś szczególnie przypadł mi do gustu.

Mydło, jak obiecuje producent, dobrze się pieni, tworząc gęstą, mleczną, pozbawioną bąbelków pianę. Dzięki temu skóra jest oczyszczona i świeża, ale wymaga zastosowania nawilżającego balsamu.

W czasach szalonej młodości zdarzyło  mi się potraktować włosy zwykłym mydłem. Dzięki temu wybrykowi nabawiłam się łupieżu, a wygląd fryzury pozostawiał wiele do życzenia. Od tamtej pory gustuję wyłącznie w szamponach. Dlatego też sceptycznie podchodziłam do przetestowania pod tym kątem produktu od Sanbios. Produkt służy nie tylko do oczyszczania skóry rąk i całego ciała, ale przede wszystkim do mycia nim włosów.

Zdecydowanie lepiej produktu jest, gdy rozprowadzimy go na mokrych dłoniach, a następnie potraktujemy nim kosmyki. Ze względu na swoje właściwości, mające na celu regulację wydzielanego łoju, należy go również wmasować w skórę głowy.

Brak spektakularnych kołtunów

Podczas pierwszej aplikacji włosy stały się tępe w dotyku, to znaczy stawiały opór podczas ich wygładzania palcami, ponadto odniosłam wrażenie, że nagle zwiększył się ich ciężar. Nie mogłam ich już podczas porannego prysznica rozczesać, więc doszłam do wniosku, że koniecznością będzie zastosowanie odżywki.  Za drugim razem zaryzykowałam i ku mojemu zaskoczeniu bez użycia dodatkowego kosmetyku mogłam spokojnie, bez szarpania rozczesać kosmyki.

Regularne używanie szałwiowego mydła spowodowało, że moje włosy są faktycznie wygładzone, ale zupełnie nie współpracują ze szczotką, nie są podatne na układanie fryzury. Nie puszą się, nie unoszą u nasady, za to wyraźnie wyglądają na ciężkie, mięsiste. Ponadto delikatnie lśnią, ale już po kilku godzinach przetłuszczają się od skóry głowy, w dotyku zaś są niestety suche.

Mydełko na Nadzi włosach

Najgorsze jest jednak to, że w kontakcie z oczami powoduje nieznośne szczypanie. A ja nie lubię kombinować z prysznicową słuchawką i po omacku szukać kosmetyków w kabinie.  Chociaż gęsta piana nie spływa z głowy, tak już podczas zmywania pozostałości po mydle dostaje się do oczu.

Drobinki ziół wypłukują się z włosów, także nie musicie się obawiać, że będzie się ich trzeba pozbyć szczotką.

Zapomniałabym o jeszcze jednej kwestii. Z jednej strony ogromną zaletą mydła szałwiowego jest brak w jego składzie środków konserwujących i utwardzających (chociaż jego żywotność wynosi rok od pierwszego użycia), jednak przez to nie może ono leżeć sobie na półce prysznicowej kabiny, ponieważ trzeba je trzymać z dala od źródła wilgoci, nasłonecznienia i wody. O ile żel do mycia, szampon do włosów znajdują się w butelkach, tak opisywany produkt, w trosce o jego walory, najlepiej przechowywać w zamykanej mydelniczce.

Mydełko jest bardzo wydajne, nie za duża jego ilość wystarczy, by dokładnie oczyścić włosy z pozostałości po lakierach, wszelkich wcierkach (na wieczór zawsze wcieram w moje kłaczyska olejek arganowy na zmianę z jedwabiem Marion), zapachach. Również ciało, nawet zakurzone podczas remontu, spocone po całodziennej bieganinie, po użyciu mydła jest czyste.

Podsumowując:

 Nie podoba mi się końcowy efekt  działania mydła na moją fryzurę. Chociaż doceniam fakt, że potraktowane mydłem włosy nie wymagają użycia odżywki, to i tak wolałabym, aby chciały ze mną współpracować podczas ich modelowania i były gładsze w dotyku.

Ogromnym minusem mydła jest również to, że szczypie w oczy. Pomijam fakt, że zapach nie przyprawił mnie o szybsze bicie serca, ale to przecież bardzo indywidualna sprawa, i to, co mnie nie przypadło do gustu Wam może się spodobać. Wciąż pamiętam okropne herbatki z szałwii, które położna zaleciła mi na zmniejszenie laktacji.

 Jako kosmetyk 2w1 przyda się podczas wyjazdu, gdy w torbie liczy się każdy centymetr miejsca.

Wolę ograniczyć się do mycia nim ciała. Może sobie leżeć w mydelniczce na wannie.

Uważam również, że 12zł to całkiem sporo, jak na kosmetyk, który używany wyłącznie do ciała wystarczy na ok. 2 tygodnie. Jakkolwiek dziękuje firmie Sanbios za możliwość przetestowania mydła i wyrażenia swojej opinii na jego temat.

Więcej o naturalnych mydłach Sanbios przeczytacie tutaj: http://www.sanbios.pl/?41,mydla-naturalne

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

9 komentarzy w Co się kryje w mydle Sanbios?

  • Loriette says:

    pierwsze skojarzenie to bańka mydlana :)

  • mentoska says:

    A ja zapomniałam napisać, też mnie szczypały oczy od jedwabnego mydełka :(
    Szkoda, że się nie sprawdziło, u mnie było całkiem ok.

  • Magdalena says:

    Uwielbiam takie mydła :]

  • natka955 says:

    Mmmm 2w1, lubię takie wynalazki ;-)

  • Żaneta says:

    jakoś mimo tego że można je potraktować jako 2w1 nie przyadło mi do gustu :) wolę szampon choć zwykły ale mam pewność, że jest specjalnie do włosów. Mam problemy z kłakami więc wolę nie ryzykować… choć gdyby miało zapobiec wypadaniu… to kto wie :)

  • mamaagatki says:

    Bardzo ładnie wygląda takie mydełko z kawałeczkami ziół ale 12zł to naprawdę sporo.
    Moje skojarzenie z mydłem to po prostu widok wanny, na której leży mydło dla męża do kąpieli (woli to niż żel pod prysznic) i umywalki, na której zawsze stoi mydło w płynie do mycia rąk. Nigdy do tego nie przywiązywałam wagi a rzeczywiście, mydło to taka podstawa, coś co być MUSI.

  • Loriette says:

    a ja nie lubię mydła w płynie, zawsze mam wrażenie, że nie zmyłam go do końca, że coś mi zostało, a jeśli już używam to naprawdę małe ilości.

    • li_lia says:

      Na mydła w płynie trzeba uważać, bo zwłaszcza te tańsze nie spełniają swojej higienicznej funkcji. Mnie ostatnio do gustu przypadło te z Białego Jelenia. kosztuje 4zł z groszami, a rewelacyjnie się pieni, schodzi z dłoni i dobrze myje.

  • Żaneta says:

    ja otatnio mam z APART i też jestem zadowolna :) zwłaszcza że po myci mam wrażenie nawilżenia dłoni i nie muszę używać kremu do rąk

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>