-
Do czterech odlicz!
28 stycznia 2014 Kosmetyki
-
Mogę przytyć, zrzucić zbędne kilogramy, obciąć lub zapuścić włosy, całkowicie zmienić styl ubierania się, one jednak pozostaną wierne swej jedynej wersji, którą pokazałam światu w dniu narodzin. Nie ważne jak bardzo staram się ukryć prawdziwe emocje, one zawsze zdradzą to, co myślę. I może kiedyś długie i gęste firanki rzęs staną się mniej efektowne, a szaro-zieloną barwę tęczówki pokryje mgła, od lat bez wątpienia należą do moich ulubieńców.
Czasami pozwalam im odpocząć od nadmiaru kosmetyków, fundując dzień bez makijażu. Lata ćwiczeń, błędnych decyzji, eksperymentowania, pomogły mi znaleźć kilka kolorów, które wydobywają z nich piękno. I chociaż najchętniej wymieniłabym pozostałe części ciała na lepsze, wolne od wad zamienniki, oczy nadal pozostałyby takie same.
Gdyby mogły mówić z pewnością podziękowałyby mi za nową paletkę cieni, o których dzisiaj zamierzam Wam opowiedzieć.
Co kilka tygodni nachodzi mnie ochota na przetrząsanie toaletki w poszukiwaniu zbędnych produktów. Oprócz tych, których data przydatności do użycia przekroczyła niebezpieczną granicę, w specjalnym koszu lądują inne niepotrzebne w danej chwili egzemplarze. Zazwyczaj są rezultatem pochopnie wydanych pieniędzy. Żal mi się z nimi żegnać, ale jeśli żadna z bliskich mi kobiet nie pragnie zostać ich nową właścicielką, wówczas drastyczne pożegnanie okazuje się jedynym rozwiązaniem problemu. Podczas ostatniej reorganizacji makijażowych nabytków doszłam do wniosku, iż nie mogę obyć się bez kolejnej paletki cieni, która stanowiłaby połączenie moich ukochanych barw. Na szczęście Matka Natura obdarzyła mnie taką tęczówką, która nie tylko toleruje większość kolorów, co wręcz ładnie prezentuje się w praktycznie każdej ,,stylizacji” (oczywiście prócz szalonych i stonowanych błękitów).
Brązy i beże zdają egzamin zarówno jako element dziennego, jak i wieczorowego makijażu. Bez żadnych skrupułów mogę pojawić się w pracy z elegancko przydymionym okiem, nie wzbudzając niepotrzebnych kontrowersji. Ciekawe zestawienie wspomnianych kolorów znalazłam w jednej z paletek poczwórnych cieni marki Eveline, którą w pobliskiej drogerii zakupiłam za niecałe 13zł.
Niewielki koszt kosmetyku może zmylić zwolenniczki produktów z ,,górnej półki”, wychodzące z założenia, iż jakość musi iść w parze z marką i ceną, nadwyrężającą domowy budżet. Tymczasem wspomniane cienie potrafią pozytywnie zaskoczyć nie tylko miłą dla oka kwotą na paragonie. Estetycznie zaprojektowane opakowanie posiada przezroczystą szybkę, umożliwiającą przyszłej właścicielce zapoznanie się z wnętrzem paletki. Klasyczna czerń plastikowego czworokąta w połączeniu z białymi napisami sprawia pozytywne wrażenie. Wizualizacja makijażu, będąca jednocześnie ściągą, ułatwiającą użycie poszczególnych barw, dodatkowo przemawia na korzyść produktu.
Mój elegancki kwartet, przez producenta określony numerem 4, składa się z dwóch par wypiekanych, intensywnie napigmentowanych cieni. Pierwszy z nich, najjaśniejszy, doskonale sprawdzi się w roli rozświetlacza. Naniesiony pod łukiem brwiowym lub w wewnętrznym kąciku oka, nada spojrzeniu blasku oraz sprawi, że oczy będą wyglądały na wypoczęte. Jego barwa przywodzi na myśl drogocenne, wygięte do przodu ciosy, gruboskórnego ssaka, który zamieszkuje nasz ziemski glob. Chociaż niektórym może kojarzyć się z eleganckim écru. Jakkolwiek byśmy ją zakwalifikowali, jedno jest pewne, została uszlachetniona miałkim brokatem, mającym wiele wspólnego z gwiezdnym, tudzież śnieżnym pyłem.
Dwójka i trójka to jasne wariacje na temat brązów. Nie sugerujcie się jednak nadaną im przez producenta kolejnością, bowiem cień oznaczony cyfrą 2 jest ciemniejszy od swego następcy, bogatszy w kolorowe drobinki i według mnie różni się również gęstością. Zdecydowanie łatwiej się go nakłada na aplikator i rozprowadza po powiece. Ponadto jest bardziej sypki. Trójeczka zaś sprawia wrażenie intensywnie kremowego, starego złota.
Ostatni element paletki- ciemny brąz z domieszką fioletu, kapitalnie nadaje się do robienia… kresek. Idealnie współgra z pozostałymi cieniami, nadając spojrzeniu tajemniczego wyrazu.
Mój kolorowy kwartet prezentuje się nienagannie przez cały dzień bez wcześniejszego użycia bazy. Z czasem zanika, nie pozostawiając dowodów zbrodni w załamaniach powiek. Najjaśniejszy z cieni niestety wykazuje tendencję do osypywania się i kruszenia w oryginalnym pojemniczku. Aplikator, wyposażony w dwie gąbeczki, sprawdzi się podczas nanoszenia cieni, jednakże kiedy zachodzi potrzeba ich roztarcia należy sięgnąć po pędzelek. Ponadto, pragnę podkreślić, że cienie są niezwykle wydajne. Każdy z nich waży 1,3g, a po otwarciu zachowują swoje właściwości (przynajmniej tak obiecuje producent) przez osiemnaście miesięcy. Oprócz tego, że naprawdę perfekcyjnie ze sobą współgrają z powodzeniem można je łączyć z innymi cieniami. Prezentują się efektownie zarówno w paletce, jak i na powiece, zachwycając intensywnymi barwami. Ich piękno najbardziej widoczne jest w sztucznym świetle, kiedy to miliony drobinek zaczynają lśnić niczym ukryte na powiece skarby. Kwestię składników, jakich użyto do ich wyprodukowania, pozwolę sobie przemilczeć. W każdym razie po kilku godzinach od nałożenia nie odczuwam dyskomfortu, czy też pieczenia powiek.
Reasumując, opisany kosmetyk zaskoczył mnie jakością oraz przystępną ceną. Co prawda paletka mogłaby zostać wyposażona w praktyczne lusterko, wówczas jej ocena byłaby jeszcze lepsza. W każdym razie zakup poczwórnych cieni marki Eveline uważam za udaną inwestycję i z pewnością rozejrzę się za pozostałymi kolorystycznymi zestawami.
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Dziękuję za szczegółową recenzję Zastanawiałam nad kupnem tych cieni, a teraz jestem już pewna, że je kupię Pozdrawiam
To ja dziękuję za komentarz i za to, że opinia okazała się przydatna
Nie wiedziałam, że te paletki z Eveline są takie tanie
Ja na razie pozostaję wierna mojej paletce Undressed z MUA – do codziennych makijaży jest niezastąpiona.
Ostatnio miałam kupić coś podobnego z avon,z tym,że ponad 20zł.. będę musiała się bliżej przyglądnąć tym z eveline
mają bardzo ładnie dobrana kolorystykę, lubie takie odcienie
Ładne oczy masz, komu je dasz, takie ładne oczy
Fajne cienie – powtórzę się ale lubię Evelinke
Tak, oczy piękne!! i cienie również ; )
Ja akurat się nie maluję, ale może kupię mamie, skoro są dobre:)
Od święta mogłyby mi się przydać.
ładne mi najbardziej podobają się kolorki 1,2,3