-
Igraszki z Grashką
23 maja 2013 Kosmetyki
-
Oto dowód, który utwierdził mnie w przekonaniu, iż z recenzją kosmetyków czasami warto zwlekać. Pierwszy zachwyt, albo wręcz przeciwnie ogromne rozczarowanie, związane z debiutem produktu, z czasem może okazać się przejściowym stanem.
Nie miałam wielkich oczekiwań w stosunku do Grashki. Na pierwszy rzut oka maskara wydała mi się ciekawą alternatywą dla stosowanych dotąd tuszów. Przede wszystkim moją uwagę zwróciła nazwa marki, która ewidentnie wzbudza pozytywne emocje i skojarzenia. Fakt zamknięcia kosmetyku w ozdobnym kartonie, którego motywem przewodnim są białe kontury kwiatów na limonkowym tle, sprawia wrażenie, iż jego producent mimo wszystko skłania się ku ekologicznym rozwiązaniom, ku rezygnacji z wszechobecnej folii.
Powyższy efekt lekko psuje doklejona etykieta, niebędąca integralną częścią opakowania. W każdym razie informuje ona o właściwościach maskary, liście jej komponentów, a także o adresie producenta.
Szczupła, czarna buteleczka, z wyraźnymi miejscami łączenia plastiku, ani nie zachwyca ani nie odstrasza tandetnym wyglądem. Po prostu nie robi na mnie większego wrażenia. Inaczej wygląda sprawa z zawartością kosmetyku oraz budową szczoteczki. Bowiem najważniejszy element, a dokładniej jego zakończenie, przybrało kształt elipsy.
Zbite kępki krótkich włosów rozstawiono po całej długości szczoteczki i umocowano pod różnym kątem. Taki zabieg ma spowodować, iż rzęsy zostaną ładnie rozdzielone oraz pokryte tuszem. Gwarantuje to również dotarcie do każdego włoska, począwszy od tych najkrótszych, usytuowanych w trudno dostępnych częściach powieki, skończywszy na najdłuższych.
Kolor tuszu jest adekwatny do moich wymagań. Głęboka, intensywna czerń dokładnie otula otoczkę oczu, nadając spojrzeniu intrygujące oblicze. Co istotne, powyższy efekt jest zauważalny z dość sporej odległości. Rzęsy stają się dłuższe. W tym przypadku nie można mówić wyłącznie o optycznym złudzeniu, bowiem każdy włosek wygląda, jakby jego zakończenie uległo rozciągnięciu. Opisywany rezultat nie przypomina teatralnego makijażu, ale jedna warstwa wystarczy, by atrakcyjnie podkreślić rzęsy. Także z czystym sumieniem mogę stwierdzić, iż producencka obietnica została w 100% zrealizowana. Jednakże nie sądźcie, iż prócz wymienionej umiejętności tusz również pogrubia włoski, albo sprawia, że jest ich więcej.
Jeśli chodzi o konsystencję maskary to na początku okresu jej eksploatowania, kosmetyk charakteryzował się w miarę odpowiednią gęstością. Pozwalała ona nałożyć na całą długość rzęs czarną substancję bez konieczności korzystania z dodatkowego grzebyczka. Brak grudek, nieestetycznego sklejania włosków z pewnością przemawiały na korzyść produktu. Jednakże powyższy atut uległ deformacji już po niecałych trzech tygodniach codziennego używania. Tusz niemiłosiernie zgęstniał, co ewidentnie utrudniało aplikację i wymagało natychmiastowej pomocy w formie czystej szczoteczki, która naprawiła błędy lekko wyschniętej poprzedniczki. W tym miejscu należy się pewne sprostowanie. Wspomniana wada nie była wynikiem nieumiejętnego nakładania tuszu czy złego korzystania z kosmetyku. Zawsze zwracam uwagę na to, by nie wtłaczać powietrza do wnętrza butelki, a ewentualny nadmiar maskary pozostawić na szyjce opakowania. W każdym razie moje rzęsy zaczęły przypominać nieudany eksperyment, albo wręcz karykaturę makijażu.
Poza powyższymi uchybieniami muszę wspomnieć o kolejnych niedogodnościach. Maskara szybko wysycha. Nie tylko w butelce, ale również na rzęsach. Jak wiecie łatwiej aplikować kolejną warstwę tuszu, gdy poprzednia nadal jest wilgotna. Tutaj należy tę czynność wykonywać ekspresowo. Jak wspomniałam, jest to utrudnione już po trzech tygodniach od pierwszego użycia produktu. Wówczas maskara odbija się na skórze, ale nie kruszy. Ponadto, kosmetyk stwarza problemy podczas demakijażu.
Generalnie tusz na rzęsach prezentuje się bardzo efektownie. Stan ten utrzymuje się od rana aż do momentu wykonania demakijażu. Jak wspomniałam czarna substancja pozostaje na docelowym miejscu, nie powoduje ,,efektu pandy”, ale jest niesamowicie czuła na wilgoć. Absolutnie odradzam malowanie rzęs wydłużającą Grashką podczas dżdżystych poranków, załamania pogody. Nie tylko oberwanie chmury, ale nawet subtelne oznaki wzruszenia, jedna łza wystarczy, by tusz spłynął po policzku, pozostawiając po sobie nieestetyczną smugę. Dlatego też powinni unikać go alergicy, i nie ze względu na to, że produkt uczula, ponieważ tak nie jest. Jeśli męczą Was wszechobecne, unoszące się w powietrzu pyłki, które przyczyniają się do częstego korzystania z chusteczek i łzawienia, będziecie musiały uciekać się do wielu poprawek makijażu.
Nie wiem czy trafił mi się feralny okaz. W każdym razie na podstawie opisywanego egzemplarza mogę stwierdzić, iż obrazek, informujący o tym, że ważność tuszu wynosi 9 miesięcy od momentu pierwszego użycia jest jakąś kpiną. Skoro po niecałym miesiącu maskara nadaje się wyłącznie do ukrywania przetarć na skórzanych butach ( ) to wolę nie myśleć, jak będzie się prezentować po kilkunastu miesiącach. Także cena w wysokości 22zł, jaką trzeba uiścić za 8ml kosmetyk, jest nieadekwatna do jego jakości.
LENGTHENING MASCARA
Grashka
pojemność: 8ml
cena: 21,90zł
Lista komponentów:
AQUA, SORBITAN OLIVATE, CERA CARNAUBA, ORYZA SATIVA CERA, STEARIC ACID, VP/VA COPOLYMER, GLYCERIN, HYDROXYETHYLCELLULOSE, VP/HEXADECENE COPOLYMER, SORBITOL, AMINOMETHYL PROPANOL, TOCOPHEROL, BIS-PEG/PPG-16/16 PEG/PPG-16/16 DIMETHICONE, DIMETHICONE, PPG-17/IPDI/DMPA COPOLYMER, PANTHENOL, ISOPROPYL MYRISTATE, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, BAMBUSA VULGARIS LEAF/STEM EXTRACT, PHENOXYETHANOL, IODOPROPYNYL BUTYLCARBAMATE, CI 77499
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
nigdy nie widziałam takiego tuszu.Ale bardzo ładnie prezentuje się na Twoich rzęsach, chociaż z tego co widać na zdjęciu to masz naturalnie długie rzęsy
Pozdrawiam
Dziękuję. No, szkoda, że nie widziałaś reszty fotek. Takiego zeza zrobiłam, że do tej pory śmieję się na samo wspomnienie
bardzo mnie wcześniej interesowała, ale skoro spływa pod wpływem łez, to nie dla mnie. Zawsze po pomalowaniu oczu, prawe oko mi łzawi przez kilka godzin, więc ta maskara odpada w przedbiegach :/
A myślałam, że tylko ja mam taki ,,defekt”
Nie znam tej firmy, ale szkoda, że stwarza problemy przy demakijażu, bo zwykle mocne pocieranie wacikiem lub kilkakrotne zmywanie, strasznie podrażnia oczy…
Dokładnie, ale to nie jest jego największą wadą…
niestety widze po raz pierwszy ten tusz, ale z tego co napisałas wywnioskowałam – nie dla mnie
Tak bywa, ale mam nadzieję, że kiedyś opiszę coś, co na pewno przypadnie Ci do gustu
Bardzo ładny efekt daje na rzęsach, szkoda tylko, że tak szybko wysycha…
Ja jakoś nie jestem przekonana do tuszy, jednak ten wydaje się na tyle ciekawy, że kupię mamie
Od dawna szukam tuszu idealnego, bezskutecznie. Jedne sklejają, inne nadają cyrkowo-teatralnego wyglądu rzęsom, a jeszcze inne… no właśnie, jakby w ogóle ich nie było…
Po pierwszych akapitach miałam nadzieję, że kupię i będę się cieszyć, jednak dalsza lektura skutecznie mnie do tego zniechęciła. Wolę kosmetyki, które wykorzystam do końca zgodnie z ich przeznaczeniem. Buziaki, Kochana :*
nie znam tej firmy, prezentuje sie fajnie:)
Średniawka, chyba, że to faktycznie taki felerny okaz;) Chociaż prezentuje się ładnie:))
Ładnie podkreślał Twoje rzęsiska, szkoda tylko, że się zbublił (czyżbym właśnie stworzyła nowe słowo?)