Jak kolagenowy piling odegnał zły urok

3 lipca 2013 Kosmetyki  10 komentarzy

Piękniejszej od niej w całej wsi nie było, choć Kruczki z panien przystojnych słynęły. Baby powiadały, że w małgosinych włosach, co swą barwą sierpniowe zboże przypominały, słońce za dnia tańcowało. Skrzyły się blaskiem warkocze grubo zaplecione, w które dziewczę czasami kwiaty wpinało. A kiedy w rwącym potoku czuprynę umyła, woń nieskalanej, czystej wody unosiła się nad nią, jak nad jakąś nimfą. Można by sądzić, że jej Mata Natura do tych blond kosmyków parę chabrowych źrenic dodała, co by zgrany duet na pokuszenie kawalerów stworzyły. Ale się jakieś licho na Małgosię uparło i kolory w tęczówkach pomieszało. Tak więc patrzyła młoda Chwałkówna na świat oczami z których jedno zachwycało głęboką zielenią tych wzgórz, które za wioską się rozciągały, drugie zaś piernik bożonarodzeniowy przypominało- ni to brąz ni czekolada i jakieś takie nazbyt figlarne, zupełnie do takiej uczciwej panienki nie pasowało. Ludzie gadali, że w tych patrzałkach widzieli własną przyszłość. Kiedy się któryś chłopak w Małgosi zadurzył to niczego poza własnym odbiciem w tych dziwnych ślepkach dojrzeć nie potrafił.

Potomkini zacnego gospodarza słynęła również z ust karminowych. Wielu marzyło, by się do nich przykleić i smakować małgosinej młodości. Ona jednak daleka była od ściągania na siebie uwagi młodzieńców, a i od starszych jak mogła tak się odpędzała. W głowie jej było własnej chałupy obejście. A trzeba Wam wiedzieć, że swą zaradnością serce pana ojca kupiła, który rozczarowany narodzinami córki, co to niby synem, wyczekanym dziedzicem być miała, żonę zamęczył oskarżeniami, aż się biedna na gałązce śliwy w wielkim sadzie powiesiła. Wątła to była, wręcz mizerna istota, która na świat tylko jedno żywe dziecko sprowadziła. Kiedy się targnąć na życie zdecydowała, wiatr jej w polu nucił żałobną piosenkę, żabi chór z głębokiego stawu do rytmu wtórował. A ona biedna w ciszy pętlę wiązała, aby w nieczułych objęciach sznurka ostatni raz spojrzeć w gwiazdy, szukając przebaczenia.

DSC_0001

Miał więc z Małgosi stary Chwałek pociechę wielką. Robotna była, o zwierzęta i kuchnię zadbać umiała. Do tego niegłupia z niej była dziewczyna. Jakby ją ojciec do szkół jakichś posłał, mogłaby w mieście wielką panią nawet zostać, kto wie, może nawet żoną sołtysa. Póki co w chałupie ją krótko trzymał, bacząc by lubieżne oczy licznych absztyfikantów nie wpadły na pomysł, co by niewinnej istotce cnotę naruszyć. Za dnia Chwałkówna przykładnie obie izby zamiatała, kartofle na obiad gotując, pranie rozwieszając. Wieczorami zaś siadała przy piecu i zwinnymi dłońmi dziergała. Spod drutów srebrem błyszczących prawdziwe cuda wychodziły, jak nie czapki, tudzież szale dla pana ojca, to kamizelki i serwety, którymi Małgoś zdobiła bukowe meble.

Zeszło już wiosen siedemnaście, podczas których córka gospodarza świat swym istnieniem cieszyła. Dobrzy ludzie Chwałkowi w karczmie podpowiedzieli, by się za zięciem zaczął rozglądać, póki dziewczyna żadnemu ręki i wianka nie przyobiecała. Głowił się stary ojciec, kandydatów w myślach przeglądał, kalkulując, który posag Małgosi o swoje dobra najbardziej powiększy. Aż w końcu do młynarza postanowił się udać. Ten władca mąki, co to przylgnęła do jego skóry niczym drugie imię, był całkiem kontent z chwałkowej propozycji. Wietrzył interes i wartość morg pod nosem przeliczał. Syna zawołał, by przy butelce czystej szczegóły zrękowin ustalić.

- Słuchajże Krzysiu, jaki mariaż Chwałek ci proponuje- urabiać zgodę pod grunt u swego pierworodnego począł młynarz- Dziewczyna śliczna o biodrach szerokich, co to ją w tańcu obrócisz nie raz, a i podrzucisz bez wysiłku. Przy niej z głodu nie padniesz, a i dzieci ci sporo urodzi.

- Jak ojciec każe, tak zrobić muszę- bez zastanowienia odparł młynarzowy dziedzic.

Stary odkaszlnął. Spracowaną dłonią począł bić się po plecach. Jak gdyby próbował pylicę, która mu zdrowie doszczętnie zniszczyła, do czorta przegonić. Chwałek w tym czasie następną kolejką zimnego płynu uraczył niewielkie zgromadzenie.

- Rad jestem wielce- zaczął nieśmiało- że córuś moja w tak dobre ręce trafi. Jak z twym ojcem pomrzemy, oba gospodarstwa złączycie i będziecie żyć, jak prawdziwi dziedzice.

Krzyś nic nie odrzekł. Wstyd mu było przyznać, że on już jednej ze wsi ożenek przyobiecał, jak tylko mu brzuch rosnący raczyła pokazać. Jednakże słowo ojca jest święte, nad własny honor je przedkładał. Zamiast się cieszyć, iż mu społeczny mezalians przeszedł obok nosa, że zwykłej dziewuchy do ołtarza wlec nie musi, rozmyślał, jakby tu z owego ambarasu wyjść bez uszczerbku.

Tymczasem we wsi już się wieść rozeszła o zamążpójściu jedynego dziecka Chwałka. Ksiądz niecierpliwie wyglądał młodych, licząc zyski ze ślubu, który miejscowi na długo zapamiętają. I tylko dwie panny na wydaniu w ukryciu rozpaczały. Jedna po cichu, wcierając łzy w poduszkę, inna zaś siedząc w wygódce, gdy ją wymioty ciążowe sił witalnych pozbawiały. Małgosi nie było śpieszno do zmiany stanu cywilnego. Chciała się jeszcze dzieciństwem nacieszyć, uchronić piersi i brzuch przed smugami rozciągniętej skóry. Ta zaś, która z synem młynarza obcowała, Anusia Kuc jej wówczas było, z żałości nad losem własnym i nienarodzonego bękarta w obłęd popadła. Kiedy się o jej nieszczęściu matka ciężarnej dowiedziała, w pierwszej kolejności ścierką łeb najstarszej córki pokładać poczęła. Kiedy już złość pierwsza minęła, usiadły obie przy spróchniałym stole o wzajemnej przyszłości rozprawiając.

- Znam ja pewien środek, który cię brzucha raz dwa pozbawi.

- Nie dam ci skrzywdzić dzieciaka!- lament wnet podniosła główna zainteresowana- To nie jego wina, że go ojciec uznać nie chce, że się od ożenku wymigał.

- To nie ma innej rady, jak chłopa odzyskać- dodała po krótkim namyśle stara Kucowa.

- Co matka chce zrobić? Wszak on już Małgosi obiecany- poczęła płakać Anusia.

- Już ty się o to nie martw. W tym moja głowa, by do ciebie wrócił- odrzekła tajemniczo.

Wraz z nadejściem mroku Kucowa z łoskotem zamknęła drzwi chaty, co by ją wyrodna córka dobrze usłyszała, by czasami snu nieprzerywanego, regenerującego nie miała. Stara chwiejnym, aczkolwiek zdecydowanym krokiem, zmierzała ku obórce, z której to zapach ciepłego łajna w tę cichą, spokojną noc unosił się dookoła. Przegoniła wymownym gestem mlekodajną krasulę po czym uklękła, jak do modlitwy i coś zza pazuchy wyjęła. Ściskając w dłoni dziwną kukiełkę z suchego siana sprytnie stworzoną, pod nosem mamrotała słowa, nieznane stłoczonym w obórce zwierzętom. Kiedy skończyła, wznieciła płomień, w którym swojego krótkiego żywota dokonała laleczka. Stara tymczasem z zadowoloną miną, tak, jak czort, który się cieszy, gdy człowieka na złą drogę sprowadzi, wróciła do ciasnej izby, by w spokoju spocząć w łożu.

Nazajutrz z chaty Chwałków dochodził okrzyk podobny kociokwikowi, który przy ubijaniu świń towarzyszy. Nieszczęście spadło na Małgosię, od rana skutecznie psując przedweselny nastrój dziewczynie.  Kiedy przyszła panna młoda, przemywając twarz w źródlanej wodzie, dostrzegła swoje odbicie, z początku myślała, że to jakichś sen, koszmar chwilowy, który to skończy się, zniknie razem z pierwszym uszczypnięciem. Choć skóra piekła, palce bolały, widok czarciego pomiotu w źródlanej tafli odbierał chęć do życia. Cóż to się stało niewinnej istocie? Kto na nią czar rzucił, albo urok straszliwy? Gdzie się podziało piękne, młode lico, gdzie te policzki, jak jabłka rumiane? Twarz małgosina niczym tarka, raniła przy każdym dotyku. Powierzchnię jej poczęły wypełniać kratery jakieś i wulkany. Nie były tu puste luki i wybrzuszenia, bowiem w ich środkach tłoczyły się naprzemiennie żółty, pełen ropy płyn i czarne kropki, jakby się Chwałkówna sadzą w tych miejscach wysmarowała. Zaiste paskudny był to widok, chociaż zarazem nie dało się  nie współczuć nastoletniej poszkodowanej. Zawodzić zaczęła więc, głosem pełny cierpienia.

- Czym sobie zasłużyłam na taką niespodziankę? Komu moje szczęście przeszkadzało? Kto na mój dom, na moją osobę takie nieszczęście sprowadził?

Nic, tylko cisza, w tej nierównej walce, czy też dyskusji głos zabrała. Kiedy zaś pan ojciec dziecię swe prawie dorosłe zobaczył, niemalże na śmierć się wystraszył, myśląc, że to jakaś strzyga albo inna zmora. I już chciał paskudę z chałupy przepędzić, kiedy ta ozwała się znajomym głosem o litość i zrozumienie prosząc.

- Nie ma innej rady, córuś- nieśmiało skwitował sytuację stary Chwałek- Trzeba nam do jakiegoś specjalisty się udać, albo księdza, aby skutków złego uroku ciebie pozbawił. Do ślubu zdążyć musimy, inaczej żaden welon ni woalka nie ukryją tej nagłej brzydoty. I na nic będą wszelkie przygotowania, na nic koszta, które już uszczupliły moją kiesę. Krzysiek cię taką za żonę nie pojmie, a starą panną wstyd, żebyś została.

I ręce załamał nad rodzinną tragedią, nad tą wizją wielkiego gospodarstwa, które miało powstać dzięki temu mariażowi. Serce go bolało, umysł płatał figle, coś do ucha mu szeptało, iż dziewczę stojące przed ojcem wcale nie jest jego, że to jakaś obca, nieczysta siła. Kątem starego oka począł wodzić za widłami, rozważając przepędzenie córki- nie córki, kto ją zresztą wie kim naprawdę była.

W pobliżu karczmy, miejsca pijackiej rozpusty, uciech i cielesnych swawoli, mieszkał niemłody już kupiec. Handlował on wszelakim towarem, skupując od ludzi ze wsi własnoręcznie przez nich stworzone cudeńka, które miastowym za ładny grosz wciskał. Los tak zadecydował, by w trakcie pijackiej zabawy z ust mu się wymknęło, iż wszedł w posiadanie niezwykłej rzeczy. W sąsiednim mieście żył niejaki Lagenko, który się parał produkcją i dystrybucją kosmetyków. Ludzie gadali, że przedziwne ingrediencje mieszał ze sobą, tworząc leki na brzydotę, specyfiki, co to lat starym babom w mgnieniu oka odejmują. I on, wiejski handlarz, nabył drogą wymiany, kilka niezwykłych pudełek o czym oczywiście nie omieszkał poinformować kamratów przy wódce. Kiedy się o tym stary Chwałek wydowiedział, z zaskórniaków ukrytych w stodole, wysupłał kilka złotych monet i czym prędzej nawiedził handlowca.

- Słyszałem o jakichś czarownych substancjach, co to na sąsiadowych półkach ponoć od niedawna zalegają.

- A może i coś tam mam takiego. Zależy co Chwałkowi konkretnie po głowie chodzi.

- Dla córki, Małgosi mojej, bym potrzebował, maści jakiejś, albo kremu, który by przepędził z młodzieńczej twarzy nieproszonych gości, którzy to piękne dotąd lico okrutnie dziewczynie oszpecili.

- Na takie bolączki to ciepła woda z mydłem pomaga, drogi kumie. Nie musisz się ty przejmować takimi fanaberiami. Taki wiek, taki przywar płci kobiecej, że o tej porze kwitną jej nie tylko piersi, ale i inne rzeczy.

- To nie o młodzieńcze dolegliwości się rozchodzi, nie o zaniedbanie. Wszakże Małgoś obórką nie pachnie, brudnymi dłońmi twarzy nie dotyka, zmartwień ma niewiele, w nocy śpi, jakbym ją mlekiem makowym napoił. To coś innego, jakby kto urok na dziewuchę rzucił.

- Aaa, czary powiadacie? Na konszachty ze złem to ja nic nie poradzę. Ja się w kierunku magii nie edukowałem.

- To nic nie poradzicie, niczego jej nie dacie?

DSC_0002

Wzrok Chwałka wyrażał więcej niż wycie wyrzuconego z podwórka psa, którego wcześniej gospodarz bezlitośnie pozbawił miski z ciepłą strawą i budy chroniącej przed deszczem. Wzruszony postawą zacnego gospodarza kupiec, postanowił wyciągnąć doń pomocną dłoń. Wśród licznych pakunków, które poniewierały się po jego chacie, odnalazł jeden, wyróżniający się na tle szarej konkurencji. Przez chwilę obracał w dłoniach granatowe pudełko po czym podsunął je pod nos przybyszowi. Stary Chwałek wpatrywał się w nieznany mu przedmiot niczym cielę w malowane wrota. Ponieważ za młodu nie tracił czasu na naukę pisania i czytania, nie mógł zrozumieć białych znaków.

- A cóż to za cudo?- zapytał wielce zaskoczony

- No, scrub, zwany też pilingiem…

- Pili co?

- Pilingiem!- poprawił wytrącony z równowagi handlarz- To taki specyfik, który ma twarz pozbawić obecności przeróżnych skaz i sprawić, by cera jaśniała świeżością i dziewiczym pięknem.

- I to ma niby pomóc mojej Małgosi?

- Wszystko w rękach opatrzności. Może pomoże, przynajmniej krzywdy nie wyrządzi, za co ręczę głową.

- Miej na uwadze, handlarzu, że siekiery są u mnie ostre i tylko czekają, żeby ich użyć…

DSC_0003

Stary Chwałek, dzierżąc w dłoni pakunek, niczym królewskie berło, podążał w stronę swojej chałupy. Z jednej strony targały nim wyrzuty sumienia, że dziecku każe zaaplikować nieznaną substancję, co to niby cud umie zdziałać, z drugiej zaś klął pod nosem winowajcę zaistniałej sytuacji. Świat nagle spochmurniał, przybrał barwę brudnej wody, która zostawała po dokładnym wyszorowaniu podłogi. Krzykliwe ptaszyska zataczały koła nad wioską, szukając łatwej zdobyczy na popołudniową przekąskę. Pokonanie krótkiego odcinka drogi zajęło strapionemu ojcu zaskakująco sporo czasu. Kręta ścieżka jak gdyby umyślnie zaczęła się wydłużać, obfitując w nowe zakręty i niezbadane dotąd zaułki. Zbudzone z letargu ziarna piasku, zaczęły się unosić, tworząc trudną do pokonania barierę. Niektóre z nich usiłowały opóźnić chód wracającego do domu wędrowca, wciskając się w jego załzawione oczy, inne z impetem uderzały w nieosłonięte części ciała, zadając ból staremu człowiekowi.

Małgosi było już wszystko jedno czy ojciec każe jej się wysmarować błotem z pobliskiej kałuży, czy zastosować niejaki kolagenowy piling. Pragnęła zaszyć się w najciemniejszym kącie izby i nie wystawiać się na publiczny widok. Po uczciwie przepracowanym dniu, nalała do miednicy czystej, jeszcze ciepłej wody. Po czym zabrała się do studiowania napisów na granatowym opakowaniu. Ponieważ już jako dziecko wykazywała się chęcią do poszerzania swojej wiedzy i umiejętności, pan ojciec posyłał ją na plebanię, by proboszcz nauczył ją podstaw edukacji. Takim oto sposobem Chwałkówna mogła się pochwalić znajomością uwieczniania na skrawkach papieru swoich myśli, które przeważnie ku matce-samobójczyni ulatywały.

DSC_0004

Dwukolorowy kartonik przypominał kosmiczną czeluść, którą rozświetliły srebrne elementy. Szeroki prostokąt nawiązywał do specyfików, które widziała kiedyś na aptecznej półce w pobliskim miasteczku. W widocznym miejscu umieszczono rzucający się w oczy napis: LAGENKO, będący wizytówką pomysłodawcy kosmetyku. Oczywiście Małgosia nie wiedziała, że Lagenko jest tylko pośrednikiem w niedługim łańcuchu handlowym, że wszelkie oklaski należą się pomysłodawcy produktu, który się zwał Colway. Lagence zaś zawdzięcza sprowadzenie do pobliskiego miasteczka intrygujących specyfików.

DSC_0133

Zaciekawiona zewnętrzna powłoką, uszkodzona złym urokiem dziewczyna, zajrzała do wnętrza pudełka. A cóż tam się kryło w niezbadanych czeluściach? Ki czort ręce zacierał z uciechy, wodząc na pokuszenie kolejną duszyczkę? Coś obijało się o ścianki kartonika, za wszelką cenę próbując wydostać się i ujrzeć twarz nowej właścicielki. Kiedy już otrzymało taką szansę, Małgosia ujrzała zwitek papieru i płaską buteleczkę, co to niby miała pomieścić 100ml scrubu, tudzież pilingu. Ani ona ładna ani brzydka była. Taka nawet nienarzucająca się swym wyglądem. Grunt, że wykonano ją z takiego surowca, by delikatne kobiece mogły bez trudu wycisnąć to, co w sobie zawierała. Zanim jednak Chwałkówna wylała na dłoń cudowną substancję, spojrzała na podwójną nakrętkę, zabezpieczoną kawałkiem błyszczącego sreberka.

- No, zupełnie, jak przy jakimś drogim trunku, jak banderola jakaś- pomyślała Małgonia i bez wyrzutów sumienia naruszyła ową przeszkodę.

DSC_0134

Następnie rozwinęła poszarzały karteluszek i zapoznała się z jego zaleceniami.

- To ci dopiero ulotka, jak dla uczonych- pomyślało dziewczę, gdy wzrok jej napotkał prócz rodzimego języka mowę obcą, nigdy wcześniej niesłyszaną.

DSC_0006

Przejęła się Małgosia, że jakiś kolagen na twarz położyć musi. Czytając zapewnienia, tego, kto umieścił je na zwitku papieru, doszła jednak do wniosku, iż to niemal sama natura pozwoliła się zamknąć w butelce i doprawić specjalnymi ingrediencjami. Zmoczyła więc swe poorane nieprzyjaciółmi lico, wodą, która jeszcze pamiętała radosne chlupotanie w ustawionym na piecu garnku, po czym wycisnęła na dłoń niezbyt gęstą, białą substancję.

DSC_0136

- Ni to śmietana, ni krem rozrzedzony. Zapachu to nie ma wyczuwalnego- głośno myślała Chwałkówna- Ja mam to w twarz wetrzeć ruchami kulistymi i patrzeć, jak się zmieniam na powrót w wiejską piękność.

DSC_0138

Z duszą na ramieniu poczęło dziewczę traktować swe zniszczone lico białym pilingiem, który to w swym wnętrzu skrywał ostre jak szpilki drobinki. Nie czyniły one jednak krzywdy swojej właścicielce, nie pogłębiały starych ran i do powstania nowych się nie przyczyniały. Pod opuszkami palców rozgrywała się prawdziwa, zsynchronizowana bitwa o odzyskanie dawnego wizerunku. Piling nie ściekał z twarzy, zbyt szybko się nie rozpuścił. Niewielka ilość wystarczyła, by wziął pod swoje skrzydła każdy milimetr wymagającej pomocy powierzchni. Z czasem ten dziwny masaż przemienił się w rozkoszne mrowienie.

Kiedy już przestał być zdatny do wcierania, Małgonia pozwoliła mu zastygnąć na buzi. Przez niecały kwadrans w oczekiwaniu na cud wpatrywała się w wysychający specyfik. Mimo niecierpliwej natury, którą notorycznie prowokowała myśl o pogorszeniu sytuacji, dziewczę wytrzymało znacznie więcej niż 5 minut, po czym resztkami czystej wody zmyło z twarzy to, co zostało po pilingu.

DSC_0005

Na dnie miednicy spoczęły paproszki, zbierany przez dzień cały pozostałości po kurzu, brudzie i inne nieprzyjemne dowody życia na wsi. Dotychczas pozbawione skaz wodne lustro nie ukazywało już odbicia wystraszonej Małgoni. Młoda Chwałkówna musiała więc z drżącą ręką przejrzeć się w prawdziwym lusterku. Przeszło jej przez myśl, że to co ujrzy nie będzie warte ani ojcowskich pieniędzy ani nieprzespanych nocy, że cała nadzieja okaże się bezpodstawną wiarą w cudo, które nie istnieje.

Jakże mile się rozczarowała, widząc zmiany, które zaszły na jej twarzy. Oczywiście nie wróciła do swego dawnego wyglądu, ale pierwsze efekty były najlepszym dowodem na to, że inwestycja pana ojca była niezwykle trafiona i z całą pewnością się zwróci. Po uważnej lekturze ulotki, Małgosia wiedziała, że najlepsze rezultaty otrzyma dzięki regularnemu stosowaniu kolagenowego specyfiku , że jak to mawiała stara Bodziakowa – ,,Nie od razu Rzym zbudowano”, że czas jest w tej sytuacji największym sprzymierzeńcem przyszłej panny młodej. Jak pomyślała, tak też uczyniła.

DSC_0139

Trzy razy w tygodniu tarła Małgosia swą skórę pilingiem, w którym to rolę ścierających elementów pełniły drobinki koralowca, wydobywanego z Oceanu Spokojnego. Docierały one do zewnętrznych partii cielesnej powłoki, uwalniając ją od tego, co szpeciło oblicze. Pobudzona do regeneracji twarz wyraźnie nabierała blasku, zaś wszelkie kratery i wulkany nikły w oczach, aż w końcu słuch o nich zaginął. Pozamykane, wolne od czarnych punktów pory, lepiej wchłaniały krem, który swojej potomkini zafundował pan ojciec, widząc coraz lepsze rezultaty działania pilingu. Olej z ogórecznika, wyciąg z aloesu oraz d-panthenol skutecznie łagodziły delikatny, aczkolwiek skuteczny zabieg, który córka gospodarza przeprowadzała w zaciszu swojej chaty przez długi czas, zważywszy na wydajność produktu.

Czy jednak pozbawiona niedoskonałości twarz Małgosi, która nabierała rumianego odcienia na policzkach wyłącznie wtedy, gdy chciała tego jej właścicielka, na zawsze unicestwiła działanie złego uroku? Czy Krzyś poślubił córkę Chwałka czy nie udało mu się uciec od odpowiedzialności za rosnący brzuch Anusi?

——————————————————————————

Piling w białej tubce możecie nabyć w sklepie Lagenko, którego właścicielką jest pani Diana Piech. 100ml kosmetyk nie należy do tanich produktów. Jego zakup wiąże się z wydatkiem 87zł. Mimo wielu parabenów, które kryją się wśród komponentów produktu, piling zawierający naturalny kolagen jest produktem, na który warto zwrócić uwagę.

Poniższe informacje pochodzą ze strony sklepu Lagenko:

,,Peeling to prosty sposób na odnowę i poprawę wyglądu skóry. Działa wszechstronnie i sprawia, że skóra staje się delikatna i promienna. Tak właśnie działa Peeling kolagenowy Natural Collagen. Posiada łagodne działanie złuszczające. Skutecznie usuwa obumarły naskórek i odblokowuje pory, dzięki czemu cera nabiera blasku i  przygotowuje skórę do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. 

 

Peeling nie tylko odświeża szarą i zmęczoną skórę, ale jest także skutecznym elementem profilaktyki antystarzeniowej, ponieważ działa jednocześnie na skórek i skórę właściwą. Dzięki obecności naturalnego kolagenu z jednej strony reguluje proces dojrzewania naskórka, a z drugiej wzmaga produkcję kolagenu i elastyny. Skóra staje się bardziej jędrna, a drobne zmarszczki wygładzone

 

 

 

Obok kolagenu stanowiącego najważniejszy składnik, odnajdziemy również inne bardzo ważne substancje aktywne, m.in.:

 

  • Koralowiec Lithothamnium Calcea z Oceanu Spokojnego- składnik najbardziej ekskluzywnych peelingów. Ze względu na bogatą zawartość pierwiastków oraz wysoką zdolność wchłaniania się przez skórę przywraca skórze witalność, działa oczyszczająco i odżywczo. Zawiera takie pierwiastki jak wapń (30-35 %), magnez (2-4%), żelazo, potas, i cynk – zwane „pierwiastkami urody” zapewniają odpowiednie napięcie skóry, utrzymują jej prawidłowe nawilżenie oraz mają działanie przeciwzapalne. Dostarczają komórkom energii komórkom, stanowią skuteczną barierę przed atakiem wolnych rodników. Działają tonizująco, opóźniają procesy starzenia, wspomagają przemianę materii.
     
  • Wyciąg z aloesu – zawiera witaminy A,C,E i z grupy B, które łagodzą podrażnienia, a także mikro- i makroelementy m.in.: wapń, sód, potas, mangan, chrom i cynk, zapewniające skórze prawidłowe odżywienie. Ponadto aloes ma silne działanie bakteriobójcze, oraz przeciwzapalne. Kosmetyki zawierające aloes polecane są do każdego rodzaju cery, nawet tej najbardziej wrażliwej. Dowiedziono również, że aloes minimalizuje możliwość podrażnień i zapaleń skóry u osób po radioterapii nowotworowej.
     
  • Wyciąg z  NONI - „królowej owoców” – wiecznie zielonego krzewu. Roślina ta ma ponad 2000 lat historii medycznej i kosmetycznej. Od zawsze uważana była za remedium o wszechstronnym działaniu leczniczym, upiększającym, poprawiającym samopoczucie oraz dodającym energii. Noni ma również zastosowanie we współczesnej kosmetologii – chroni komórki skóry przed szkodliwym działaniem środowiska zewnętrznego, stymuluje i reguluje podziały keratynocytów oraz zwiększa dwukrotnie poziom oddychania komórkowego, dodając tym samym skórze energii i sił witalnych.
     
  • Olej z ogórecznika – ogórecznik pochodzi z krajów śródziemnomorskich, ze względu na swój bogaty skład znalazł szerokie zastosowanie zarówno w kosmetologii jak i medycynie. Główne substancje w nim zawarte to: sole mineralne (m.in. łatwo przyswajalna krzemionka), witamina C, saponiny, alantoina. Olej nie tylko poprawia wygląd skóry, ale łagodzi podrażnienia powstałe np. w wyniku stosowania fluidów, opalania, odmrożenia. Przeciwdziała przedwczesnemu starzeniu się delikatnej skóry wokół oczu. Ma działanie odmładzające, złuszczające, ujędrniające, przeciwzmarszczkowe.
     
  • D-pantenol - inaczej witamina B5, czyli kwas pantotenowy, który jest naturalnym składnikiem występującym w skórze i włosach, niezbędnym do ich prawidłowego formowania się. Zmniejsza utratę wody, stymuluje podziały komórkowe, przez co działa gojąco i regenerująco. Zalecany również przy gojeniu blizn, drobnych ran.
     
  • Olej ryżowy – to doskonały naturalny kosmetyk. Zawiera kwas palmitynowy, kwas stearynowy, kwas linolowy, arachidowy, witaminę E. Dzięki temu odmładza skórę, chroni przed wolnymi rodnikami, zapobiega przedwczesnemu starzeniu oraz pobudza powstawanie nowych komórek i metabolizm skórny.

 

 

 

Działanie produktu:

 

  • Ma działanie łagodnie złuszczające, usuwa obumarły naskórek i odblokowuje pory.
  • Zawiera media ścierające w postaci mielonego koralowca Lithothamnium Calcea z Oceanu Spokojnego, który zawiera „pierwiastki urody” takie jak wapń (30-35 %), magnez (2-4%), żelazo, potas, i cynk.
  • Poprawia wchłanianie substancji aktywnych, zwiększając skuteczność ich działania.
  • Zapewnia skórze masaż, pobudza mikrokrążenie, tym samym zwiększając dotlenienie skóry.
  • Wygładza drobne zmarszczki, przywraca utracona jędrność.
  • Poprawia koloryt skóry, redukuje plamy, przebarwienia.
  • Doskonały element terapii trądziku czy zmian potrądzikowych, bowiem łagodzi stany zapalne i mniejsza blizny.
  • Przygotowuje skórę do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych.

 

 

 

Sposób użycia:

 

Niewielką ilość peelingu rozprowadzić na palcach i nanieść na wilgotną skórę. Masować kolistymi ruchami, delikatnie naciskając. Po 5 min spłukać wodą. Twarz przetrzeć Tonikiem”.

 

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

10 komentarzy w Jak kolagenowy piling odegnał zły urok

  • Asia says:

    Cena dość wysoka, jak na 100 ml, raczej się nie skuszę.

    • li_lia says:

      Fakt, zaporowa.

  • nikollet85 says:

    zazdroszcze Ci, że masz całą kolekcję tych kosmetyków….

    • li_lia says:

      Niestety, nie wszystkie mi służą.

  • Yllla says:

    Dziewczyno, Ty się marnujesz :) powinnaś książki pisać :) Opowiadanie świetne :) Produkt niestety nie na moją kieszeń, ale faktycznie godny uwagi :)

    • li_lia says:

      Dziękuję za miłe słowa :)

  • Yulia says:

    Świetnie opisane, ach myślałam, że kupiec zaproponuje jakieś kurze odchody (czytaj kurze łajno)-nie no sorki, wali mnie dziś na tą pogodę-mam z tej firmy żel do mycia i jest świetny.
    P.S. Nie wiem do kiedy napisac recenzje Bingo, ale obawiam się, że była do końca czerwca.

    • li_lia says:

      Oj, a myślałam, ze mamy standardowo 3 miesiące.

  • Alicja says:

    nono fajowy kosmetyk :D ale jeszcze fajniejsza opowieść recenzencka !! :) )

    • li_lia says:

      Dziękuję, starałam się ;)

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>