Jedwabne włosy Pocahontas

17 lipca 2013 KosmetykiMiejsca  10 komentarzy

Dotąd mięsiste i wilgotne liście bujnej roślinności widocznie zwijały się z bólu. Niezaspokojone od wielu tygodni pragnienie to właśnie im najbardziej dało się we znaki. Chowały się w cieniu swych większych braci i sióstr, nie mając jakichkolwiek wyrzutów sumienia, ani siły na to, by prężnie funkcjonować, jako płuca niezdobytej dżungli. A przecież wszelkie żywe istoty pokładały w nich swoje nadzieje. Kiedy wysychały rzeki, gdy chmury nie wypuszczały ze swoich ramion deszczu, to właśnie one dostarczały ludziom i zwierzętom zaklętej w liściach i owocach wody.

Nad koronami drzew unosiła się niewidzialna dla oczu zwykłych śmiertelników mgła. Przemierzała każdy milimetr zieleni, przysłuchując się szeptom, modlitwom i złorzeczeniu ofiar klęski nieurodzaju. Dusze, którym nie udało się zagnieździć w nowym ciele, z troską spoglądały na znajome twarze, dzikie łapy i więdnące łodygi. Wiedziały, że to właśnie od nich zależą losy dzikiej krainy. Bez pośpiechu popłynęły w stronę szałasu szamana. Ten zaś, niczym otwarta świątynia, wpuścił je do środka. Słyszał, chociaż do niego nie mówiły, widział, chociaż pozostawał jedynym oddychającym stworzeniem w swym prymitywnym domu, czuł, chociaż od nadmiaru bodźców nie był w stanie określić z czym dokładnie ma do czynienia.

Suche drwa. Dziesiątki ściętych gałęzi, zaczęły tworzyć stos, który szaman ułożył w centralnym punkcie wioski. Bose stopy bliskich mu osób, wydeptały wiele ścieżek wokół nierozpalonego jeszcze ogniska. Najpiękniejsze, najmniej zniszczone należały do córki wodza. To właśnie Pocahontas była wcieleniem tego, co w całej dżungli było najcenniejsze. I kiedy już stanęła obok nieśmiało tlących się drewienek, szaman zaintonował pradawną pieśń, której słowa podpowiadały mu duchy. Agresywne, wygłodniałe płomienie zaczęły się pastwić nad ogromnym stosem. Żar i gryzący dym nie przegoniły jednak tłumnie nadciągającej ludności. Zbudzony ze snu wiatr, zaczął tarmosić obrzmiałą powierzchnię chmur, dając początek prawdziwej ulewie. Rzęsista, mokra kotara okryła swym jestestwem całą dżunglę. Gdy mieszkańcy wioski w popłochu chowali się do swych chat, Pocahontas wraz z szamanem trwała na posterunku, pozwalając wielkim, wściekłym kroplom spływać po jej hebanowych włosach.

fot. http://sakimichan.deviantart.com/art/Pocahontas-290715923

Tak, jak dżungla mogła się poszczycić bujną roślinnością, tak na głowie córki wodza wyrosły cudowne, czarne pnącza. Proste, niesprawiające kłopotów kosmyki, dodawały uroku zazwyczaj pogodnej twarzy swojej właścicielki. Ona tymczasem nieświadomie często wykorzystywała je, by kokietować młodych wojowników. W trakcie rozmowy nawijała pojedyncze pasma na wskazujący palec, sprawiając, iż na chwilę przybierały postać miękkich loków. Ta pozornie niewinna czynność miała odwrócić uwagę od rumieńców, które pojawiały się zawsze, gdy Pocahontas dopadał wstyd.

Mimo swego wdzięku nie należała do delikatnych kobiet. Często wymykała się z chaty, by w tajemnicy przed ojcem strzelać z dmuchawek do małp. Wszakże w całej dżungli nie było smaczniejszych, mięsnych rarytasów. Niewątpliwie Pocahontas miała naturę myśliwego we krwi, przekazanej jej przez przodków. Potrafiła bezszelestnie skradać się między zaroślami, pozwalając liściom pieścić swą czuprynę. One tymczasem bez skrępowania, wyciągały swoje niby ręce, by chociaż dotknąć zadbanej fryzury odważnej dziewczyny. Całe szczęście, że nie znały jej sekretu. Gdyby prawda wyszła na jaw zapewne zmieniłyby zdanie o obiekcie swoich westchnień.

Bowiem tajemnica pięknych włosów wcale nie tkwiła w naturalnej pielęgnacji. To nie nurt rwącej rzeki nadał im puszystości, to nie egzotyczny składnik, pochodzący z serca wilgotnych lasów, przyczynił się do ich nieskazitelnego wyglądu. To nie lśniącym gwiazdom i słonecznym promieniom włosy Pocahontas zawdzięczają swój wewnętrzny blask, siłę i sprężystość. Skoro nie dżungla, ani utalentowany szaman, wraz ze swymi magicznymi mocami, maczali ręce w wyglądzie córki wodza, to kto?

Sekret tkwił w plastikowej buteleczce, którą wraz z innymi skarbami, pochodzącymi z obcego świata, przywiózł niezwykle przystojny kapitan John Smith. Czy to los sprytnie uknuł intrygę, by zamożny Anglik wraz z załogą zboczył z kursu, by wszelkie urządzenia, które podpowiadały mu w którym kierunku powinien płynąć statek, odmówiły posłuszeństwa? A może to było dzieło przypadku. W każdym razie obcy, biali ludzie stanęli na dziewiczym lądzie, wolnym od technicznych nowinek i znanej im cywilizacji.

Smith zdawał sobie sprawę z tego, iż zapuszczając się w głąb dżungli może już z niej nie wrócić. Ponieważ był człowiekiem, który za punkt honoru stawiał sobie sprostanie wszelkim wyzwaniom, zaopatrzył swych ludzi w skrzynie, wypełnione szatami, biżuterią oraz najróżniejszymi przedmiotami. Wiedział, że Dzicy mogą chcieć dokonać wymiany. Jeśli jednak nie wyraziliby na nią zgody, za pomocą zawartości kufrów przynajmniej mógłby wykupić siebie i swoich ludzi od śmierci. Nie bał się polec w walce z tubylcami. Słyszał o zatrutych trucizną strzałach. Najbardziej przerażały go wieści o ludach, które karmią się ludzkim mięsem. Na samą myśl o tym, iż mógłby żywcem zostać ugotowany w wielkim kotle, drżał z niepokoju. Choć nie brakowało mu odwagi, należał do twardo stąpających po ziemi osób. Jego analityczny umysł pozwalał mu wybrnąć z najbardziej kuriozalnych sytuacji. Czy w tym przypadku będzie mógł polegać na własnej intuicji i inteligencji czy powinien raczej liczyć na cud?

Szaman przewidział najazd obcych. Wyczuł również ich intencje. Gdyby nie jego boski zmysł, prawdopodobnie wódz zdecydowałby się zaatakować intruzów. Wbrew temu, czego obawiał się Smith, to plemię Indian nie gustowało w kanibalizmie. Bardziej cenili sobie pieczone małpy, podane w towarzystwie soczystych owoców. Wystarczyło tylko nawiązać dialog z przybyszami. Tylko jak pokonać barierę, którą jest odmienny język? Całe szczęście, że w pobliżu przechadzała się Pocahontas. Nikt nie przypuszczał, że to właśnie dzięki niej zostaną przełamane pierwsze lody.

Kiedy już kapitan statku wraz ze swymi towarzyszami przekroczyli niewidzialny próg wioski, doznali zaszczytu spotkania z samym wodzem. Chcąc niewerbalnie przedstawić powód swego przybycia, Smith rozkazał, by dźwigający ciężkie skrzynie marynarze, zaprezentowali tubylcom ich zawartość. Zanim jednak uchylono wieka kufrów, wśród ludzi Pocahontas rozszedł się odgłos niepokoju. Dzicy, zapewnieni przez szamana o pokojowym nastawieniu obcych, mieli wątpliwości. Wizja niespodziewanej zagłady, brutalnego ataku sprawiła, iż z niepokojem wpatrywali się w dziwne i ciężkie przedmioty. Dżungla zamarła w oczekiwaniu. Narastający lęk przeobraził się w wielkie, drapieżne zwierzę, które ostrzyło pazury, gotowe do skoku, do natarcia, do agresywnego ataku. Źrenice mieszkańców wioski błyskawicznie zaczęły się zwężać. Niczym świdrujące kropki wpatrywały się w obcych, mając ich na muszce niewidzialnej broni. Ktoś sięgnął po dmuchawkę, ktoś inny przecierał palcami prowizoryczny sztylet. Atmosfera gęstniała, jak bulgocząca zupa z węża. W powietrzu unosił się pot czekających w niepewności ciał. I kiedy już pierwsi Dzicy mieli pojmać przystojnego kapitana, przed swoim ludem wystąpiła Pocahontas.

- Powstrzymajcie się!

- Przecież biali coś knują-ktoś krzyknął z tłumu.

- Szaman powiedział, że przybyli w pokojowych zamiarach- kontynuowała córka wodza.

- To obcy ludzie. Nie można im ufać- dorzuciła stojąca najbliżej Pocahontas kobieta.

- Czy warto ryzykować, skoro nikt nie chce nam wyrządzić krzywdy?

- A jeśli się mylisz?- zapytał niespodziewanie wódz Jeśli szaman źle odczytał ich intencje? Co wtedy? Damy się zabić, albo wziąć do niewoli? Spójrz na ich broń!

Faktycznie w całym zamieszaniu tubylcy nie zauważyli pospiesznie przygotowanych pistoletów, które w gotowości trzymali blisko siebie ludzie kapitana Smitha. To jednak nie wyprowadziło z równowagi Pocahontas. W geście poddania, z lekko uniesionymi rękoma, podeszła do jednej ze skrzyń i z nadzieją w oczach pokazała, aby otworzyć jej wieko. Zaskoczeni przybysze trwali jednak w bezruchu. Dopiero dzielny przywódca załogi odkrył przed nieznanym mu plemieniem zawartość kufra. I wtedy oczom zebranych ukazały się liczne bogactwa i takie rzeczy, o których nie śniło się samemu szamanowi. Zachęceni reakcją swego kapitana, marynarze poczęli otwierać pozostałe skrzynie. A wtedy dziki lud, pozbawiony lęku, podchodził tłumnie, by zapoznać się z podarkami.

DSC_0001

Smith podczas nietypowej dyskusji z wodzem, dokonał ciekawej wymiany. Oferując produkty, które w niecywilizowanym świecie stanowiły prawdziwą innowację, zyskał uznanie w oczach przewodnika plemienia. Najcenniejsze skarby przypadły jednak samej Pocahontas. Prócz gustownych świecidełek, srebrnych szczotek i grzebieni, dziewczyna otrzymała od kapitana pokaźny worek kosmetyków. Dotychczas nieznane jej rzeczy, rozbudziły kobiecą naturę córki wodza. Wśród mazideł, pachnących wód i barwiących usta pomadek, Pocahontas znalazła również Jedwabne serum do mycia włosów. Gdyby potrafiła czytać, wiedziałaby, że do powstania tego kosmetyku przyczyniła się firma Bingo Spa.

W niewielkiej, skromnej buteleczce, obklejonej nietrwałą etykietą, zmieściło się zaledwie 150ml  serum. Pastelowy róż niezbyt gęstej substancji, spoglądał na swoją właścicielkę zza przezroczystego opakowania. Dostać się do niego można było za pomocą aluminiowej nakrętki. Było to i niewygodne i niepraktyczne, aczkolwiek wspomniany element, dzięki licznym żłobieniom nie utrudniał zbytnio tej czynności.

DSC_0004

Pocahontas swój pierwszy raz z Jedwabnym serum przeżyła nad rzeką. Podczas kosmetycznej inicjacji obecny był również Smith. Dzięki małemu rozmiarowi, buteleczka bez trudu zmieściła się w dłoni dziewczyny, ale równie dobrze mogła spocząć na dnie podróżnej sakiewki, którą córka wodza przywiązywała sobie do bioder. Kiedy członkini plemienia wraz ze swym nowo poznanym towarzyszem dotarła na miejsce, oboje zajęli wygodne pozycje na brzegu spokojnego strumienia. Kapitan wyjął z rąk dziewczyny kosmetyk, po czym poprosił, by zanurzyła głowę w wodzie. Mimo obaw, iż chwila nieuwagi zakończy się dla niej utopieniem, córka wodza postanowiła zaufać Johnowi. Szybko wykonała jego prośbę, po czym usiadła zwrócona twarzą do swego kompana. Ten zaś odkręcił butelkę i na wierzch swej dłoni wylał nieco zbyt dużą ilość różowej substancji. Do nozdrzy Pocahontas dotarł przyjemny i wyrazisty zapach. Gdyby przyszło jej urodzić się w XX wieku, wiedziałaby, że podobny aromat wydzielają niektóre płyny do płukania odzieży. Świeży, ale nie orzeźwiający, intensywny, ale pozbawiony typowych dla perfum ciężkich akordów.

DSC_0006

Kosmetyk miał wiele wspólnego z jedwabiem, który pojawił się w jego nazwie. Identyczne skojarzenia wywoływała jego konsystencja. Jasny, spokojny dla oka róż, przyjemnie rozpływał się na skórze. Przypominał rzadki, idealnie przyrządzony budyń, w którym nie powinny się znaleźć żadne grudki czy też nierówności. Smith rozprowadził serum na wewnętrznej stronie dłoni, po czym wmasował je w długie, wilgotne włosy Indianki. Kosmetyk na początku nie chciał się pienić, ale John wiedział, że jest to wynikiem kontaktu z zimną wodą. Gdyby tylko jego wdzięczna znajoma miała okazję skorzystać z ciepłej kąpieli, wówczas uzyskaliby lepszy rezultat. Wiedział to z własnego doświadczenia. Bowiem siostra kapitana myła włosy tylko w gorącej wodzie. Wówczas wystarczała niewielka ilość produktu, aby wywołać burzę piany na głowie, a tak musiał zużyć nieco więcej kosmetyku.

Spienione serum utworzyło mleczny, doskonale radzący sobie z wszelkimi zanieczyszczeniami puch. Zmyło roślinne olejki, które Pocahontas namiętnie wcierała w swe długie kosmyki, pozbyło się śladów zapachu dymu z ogniska. Po trzech minutach Smith zasugerował córce wodza, by zmyła kosmetyk ze swej czupryny.

Początkowo dziewczyna miała trudności z rozczesaniem włosów. Serum nieco je poplątało. Jednakże, gdy tylko pozwoliła im wyschnąć, oboje zauważyli, że i tak piękna fryzura stała się jeszcze bardziej zachwycająca. Kapitan pamiętał rozmowę, w trakcie której jego młodsza siostra zachwalała właściwości serum. Opowiadała mu o tym, jak łatwiej układały się po nim niesforne kosmyki, jak lśniły zdrowym, pełnym witalności blaskiem. Ponadto serum miało korzystnie wpłynąć na rozdwojone końcówki, które mieszkanka Londynu namiętnie prostowała prowizorycznym żelazkiem. Teraz miał szansę przekonać się na własne oczy czy siostrzane słowa były prawdą czy tylko udawanym zachwytem.

Rzeczywiście włosy Pocahontas stanowiły konkurencję dla najpiękniejszego zjawiska w dżungli. Smith nie mógł się powstrzymać i wbrew obawom o naruszenie intymnej granicy, dotknął kosmyków Dzikuski.

- Toż to prawdziwy jedwab!- Wykrzyknął, nieświadomy tego, że swym podniesionym głosem zwrócił uwagę tubylców na zaaranżowane spotkanie dwóch kultur nad rzeką.

Jeśli dotąd dzielny kapitan wierzył w to, że dane mu było poczuć delikatność najdroższych materiałów, tak w tej chwili wiedział, iż nic nie może się równać z miękkością i delikatnym poślizgiem, jaki zapewniał fryzurze Pocahontas kosmetyk. Nim jednak zdążył się opanować, przybliżył ku sobie twarz dziewczyny i nie zważając na wszelkie niebezpieczeństwa, zatopił swe wargi w jej zmysłowych ustach.

O, tak. Nie ma żadnej przesady w wychwalaniu właściwości Jedwabnego serum do mycia włosów od Bingo Spa. Pomijając tradycyjny aspekt niewygodnego w trakcie aplikacji opakowania, które ze względu na ogromny otwór, pozwala zbyt wielkiej ilości płynu wylać się na nasze dłonie, do mankamentów produktu doliczyć mogę etykietę. Moja po kilku dniach stania na półce prysznicowej kabiny straciła nie tylko swój pierwotny fason, ale również stała się bardzo nieczytelna. W tym miejscu doradzam producentowi, by zainwestował w mniej podatny na wodę ,,papier”.

DSC_0002

Aby w pełni móc cieszyć się z naprawdę rewelacyjnych rezultatów, które serwuje swoim właścicielkom wspomniane serum, należy pamiętać o kilku warunkach. Otóż, włosy najlepiej myć w ciepłej wodzie, która gwarantuje obfitą, nieszczypiącą oczy pianę. W przeciwnym razie czeka nas błyskawiczne zużycie serum, które i tak niestety jest słabo wydajne. Produkt nie wymaga potraktowania włosów odżywką, bowiem przy fryzurze sięgającej do ramion plącze je w niewielkim stopniu. Żałuję, że zapach serum nie zostaje zapamiętany przez kosmyki i dość szybko się ulatnia.

DSC_0003

Niebywałym atutem produktu jest jego korzystny wpływ na czuprynę, która pod jego wpływem naprawdę łatwiej poddaje się stylizacyjnym zabiegom, wolniej się przetłuszcza i zachwyca miękkością i blaskiem. Ponadto nieujarzmione, skłonne do puszenia się i elektryzowania kłaczyska, zostają całkowicie okiełznane, stając się bardziej sprężyste. Niestety nie zauważyłam znacznej poprawy kondycji fryzury. Serum w krótkim czasie użytkowania (starczyło mi na 2 tygodnie codziennego mycia) nie zdążyło zregenerować całych pasm.

Generalnie uważam, że Bingo Spa ma wiele fenomenalnych kosmetyków do pielęgnacji włosów i opisywane serum na pewno zaliczę do ich grona. Mimo rozsądnej ceny, jaką trzeba za niego zapłacić, jest dość trudno dostępne. Jeśli zatem nie należycie do szczęściar, które w pobliżu mają stoisko z kosmetykami BS nie pozostaje mi nic innego, jak odesłać Was na stronę i do sklepu producenta. Warto, na pewno nie pożałujecie.

Jedwabne serum do mycia włosów

pojemność: 150ml

cena: 11,7zł

do kupienia: TUTAJ

Informacje ze strony producenta:

,,Odbudowujące i uelastyczniające serum BingoSpa do mycia włosów.

Proteina jedwabiu posiada znaczne pokrewieństwo do protein występujących w skórze i włosach. Dzięki temu rozpuszczalne białko jedwabiu może tworzyć na powierzchni włosów film ochronny, który wygładza ich powierzchnię. Nadaje to włosom przyjemny chwyt, poprawia ich czesalność. 

Proteiny jedwabiu posiadają ładunek elektrostatyczny przeciwny do ładunku włosów, dzięki czemu preparat posiadający w swoim składzie proteiny jedwabiu silnie przywierają do ich powierzchni.

Bogate w proteiny jedwabiu serum BingoSpa  zwiększa zatrzymywanie wilgoci na powierzchni włosów poprawiając ich podatność na układanie, zapobiega ich elektryzowaniu, nadaje włosom elastyczność, miękkość oraz jedwabisty połysk.”.

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

10 komentarzy w Jedwabne włosy Pocahontas

  • wiola says:

    coś dla mnie :)

    • Antoniana says:

      i dla mnie ; )

  • Asia says:

    Całkiem fajny produkt, ale wygląd opakowania po kontakcie z wodą, pozostawia wiele do życzenia

  • nikollet85 says:

    buteleczka jak wszystkie butelki tej mark – kiepskie i zakrętka do niczego, naklejka schodzi… A sam kosmetyk? dla mnie sredni, nie lubie jak po nim mam tępe włosy…

  • Alicja says:

    Moja Droga Ty to potrafisz zachęcić. Wstęp przeniósł mnie do świata bajek, no nic muszę sobie film przypomnieć koniecznie ;) Serum wcale nie drogie, nie miałam jeszcze okazji go użyć, więc wszystko przede mną ;)

  • Yulia says:

    Fajne różowe, i miło, że działa-ale te ich buteleczki, to naprawdę niewypał, niech sobie Smith do nich postrzela z Colta.

  • mylamoja3004 says:

    Tyle kosmetykow krzyczy do mnie kup mnie! A ja nie moge sie zdecydowac z ktorych zrezygnowac a z ktorych nie :)
    Bingo Spa to kolejne marzenie na mojej liscie <3 dzieki Ewciu :*

  • mentoska says:

    Miałam kiedyś inne serum do mycia włosów z Bingo Spa i strasznie plątało mi włosy. Muszę wypróbować tego :)

  • weronika says:

    Czyli powiadasz, że jak zakupie sobie serum do mycia włosów to stanę się tak piękna jak Pocahontas? A przynajmniej moje włosy staną się tak piękne?

  • BingoSpa says:

    Dziękujemy za recenzję. Etykietki papierowe zmieniamy na foliowe i juz ogromna część produktów je ma. Pozdrawiamy.

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>