MalinLOVE rozkosze

13 czerwca 2012 Kosmetyki  2 komentarzy

fot. http://www.tapeta-krzaczki-poziomek.na-pulpit.com/

Próbuję przywołać w pamięci smak poziomek. Te niewielkich rozmiarów owoce kojarzą mi się z wyprawami do lasu, w czasach, gdy my dzieci z pokolenia klucza na szyi czerpaliśmy radość z przesiadywania na trzepaku, grania w gumę i wspinania się po drzewach. Spróbujcie wybrać się na targ w zwyczajny handlowy dzień i poszukajcie tych czerwonych perełek wśród straganów. Zamiast nich znajdziecie olbrzymie truskawki, które smakiem przypominają wilgotną glebę, rzodkiewki tak imponujących rozmiarów, że żaden robak nie jest w stanie się nimi zainteresować.

Piątkowa paczka od Tso Moriri wywołała we mnie nie tylko euforię spowodowaną nowymi kosmetykami do przetestowania, ale przede wszystkim rzuciła na mnie czar bezcennych wspomnień.

 

 

Urocze mydełko w kształcie lalki sprawiło, że znowu poczułam się jak mała dziewczynka. To niesamowite jaką moc mają przedmioty i w jaki sposób oddziałują na naszą wyobraźnię. Zapewne tradycyjna kostka środka do higieny nie wzbudziłaby mojego zainteresowania- bo czy o zwykłym mydle można pisać z pasją? Tymczasem wystarczył odpowiedni kształt i aromat, który zawrócił mi w głowie.

Mydło

Tso Moriri

Zapoznając się z zapachem zafoliowanego produktu docierały do mnie malinowe nuty owoców. Poczułam się jak bohaterka wiersza Leśmiana. Zamknęłam oczy i ujrzałam chruśniak zdominowany przez krzaki uginające się od ciemnoróżowych soczystych malin. Schadzka kochanków w tak ustronnym miejscu byłaby czymś, co przyspiesza bicie spłoszonego serca. I tylko kolce mogłyby przebić tę mydlaną bańkę moich marzeń…

fot. http://maliny_truskawki.w.interia.pl/malina_polana.html

Kąpiel traktuję jak najprzyjemniejszy rytuał. Zamykam się w łazience, ówcześnie sprawdzając, że nikt mi nie przeszkodzi w tych krótkich chwilach sam na sam w moim sanktuarium bąbelków, piany i tlących się zapachowych świec. Zanurzyłam się w wannie i niespiesznie pozwoliłam gorącej wodzie przyjemnie szczypać każdy milimetr skóry. Cisza uśpionego dziecka, brak jakichkolwiek odgłosów z tętniącego życiem domu pozwoliły mi wyłączyć rozbiegane myśli i skupić się na zrelaksowaniu.

 Z uśmiechem na twarzy rozwijałam otoczkę, która chroniła mydło w kolorze pudrowego różu. Figlarna laleczka zatonęła w wodzie, by po chwili pozostawić ślad na gąbce. I wtedy poczułam owocowy deser, romans malin z poziomkami z wanilią w tle. Akordy poszczególnych aromatów łączyły się w spójną całość, tworząc kompozycję pobudzającą zmysły i rozleniwiającą ciało.

Gęsta, miękka piana o subtelnym zabarwieniu dziewczęcego koloru, otuliła moją skórę, dokładnie zmywając pozostałości po ciężkim dniu. Jeśli kiedykolwiek zazdrościłam Kleopatrze kąpieli w mleku teraz byłam przekonana, że nic nie mogło się równać z doznaniami, które były sprawką mydełka od Tso Moriri.

Łazienka wypełniła się soczystym aromatem grzechu wartych owoców, który opadał na wszystkie przedmioty, spoglądające z zazdrością na mnie, raczącą się wyjątkową kąpielą.

Opuszczałam wannę, w której tylko zimna woda przypominała mi o prawdziwie zmysłowym przeżyciu. Urocze mydełko zatraciło swoje dziewczęce rysy, ale pozostawiło swój autograf na mojej miękkiej i pachnącej skórze.

Skład:

Aqua, glycerin, sodium palmate, sucrose, sodium cocoate, decyl glucoside, sodium chloride, citric acid, sodium citrate, sodium palm kernelate, aloe barbadensis Lear juice, powder, perfum, (+/- Cl 77891, Cl 19140, Cl 16255, Cl 42090, caramel).

Mydełko nie nadaje się dla dzieci poniżej 3 roku życia.

 

Mottem Tso Moriri jest dotyk natury. Firma jest egzotycznym ogrodem, którego plonami są ręcznie wytwarzane produkty. Brzmi kusząco, prawda?  W logo Tso Moriri prym wiodą dwa dzikie ptaki, które nieskrępowane przez jakiekolwiek bariery szybują przed siebie.

Początki trwającej aktualnie współpracy wspominam z ogromną przyjemnością. Kompetentni pracownicy pomagają w wyborze odpowiednich kosmetyków. Serdeczna korespondencja pozostawia po sobie sympatyczny ślad i przeświadczenie, że miałam do czynienia z ludźmi, których pasją są niebanalne godne promowania produkty. Kosmetyki Tso Moriri oczarowały mnie już samym wyglądem, tak, jak żuraw, który jest znakiem firmy.

Intrygująca nazwa Tso Moriri nie jest wyimaginowaną parą słów, które wyszły z ust zdolnego marketingowca. Otóż w Indiach, w dziewiczej krainie, która zapiera dech w piersiach, ukryte jest jezioro. Jego krystaliczna woda czule otula brzegi i zaprasza do kontemplacji. Ten olbrzymi zbiornik słonej wody nosi nazwę Tso Moriri.

Serdecznie zapraszam do zapoznania się z asortymentem firmy. Już samo oglądanie wirtualnego katalogu sprawi, że zapragniecie stać się nowymi klientami Tso Moriri.

http://www.tsomoriri.pl/index.html

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

2 komentarzy w MalinLOVE rozkosze

  • ewanka says:

    Ja właśnie wypatruje moich malin :-) uwielbiam smakowite kosmetyki :-)

    • li_lia says:

      O, tak. To prawdziwe rarytasy :)

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>