-
Mleczko made in France- Recenzja
4 września 2012 Kosmetyki
-
Mam kilka sprawdzonych patentów na pozbycie się z twarzy makijażu.
Jednak ze wszystkich znanych mi sposobów najbardziej cenię te, które umożliwiają mi bezbolesne i szybkie usunięcie kolorowych kosmetyków.
Czy mleczko Evoluderm stanie się moim kosmetycznym przebojem, czy trafi do pudełka z największymi porażkami tego roku?
Łagodne mleczko do demakijażu
Producent: Evoluderm
250ml
Cena: ok. 14zł
Nieatrakcyjna buteleczka przywodzi na myśl bazarkowe produkty, sprzedawana na nadmorskiej promenadzie albo na deptaku w pewnym uzdrowisku. Całe szczęście, że na tylnej stronie doklejono oszczędną informację w rodzimym języku.
Aż nie chce się wierzyć, że kosmetyk made in France został przelany do tak niepraktycznego opakowania. Nieergonomiczna butelka po prostu ciąży w dłoni, zdradzając tym samym solidną porcję preparatu. Z jednej strony można się cieszyć, że producent zafundował klientom taką dawkę od serca, ale z drugiej zastanawia fakt przyczyny tego ciężaru.
Zagadka zostaje rozwiązana po zwolnieniu blokady, jaką stanowi nakrętka. Bowiem po jej otwarciu moim oczom ukazała się wielka dziura, naga szyjka butelki, pozbawiona ogranicznika w postaci plastikowej membrany z otworem. Cóż za kuriozalny pomysł. Mało tego, podczas zbyt energicznego otwierania, mleczko podskoczyło i hop siup wylądowało na mojej bluzce. Widocznie potrzebowało bliskości…
Ciekawą kwestię stanowi konsystencja mleczka. Ten, kto wymyślił takie określenie produktu chyba nie miał do czynienia z podobnymi kosmetykami. Czuję się wprowadzona w błąd, ponieważ biała substancja przypomina bardziej gęsty balsam niż typowe mleczko.
Dozowanie produktu stanowi problem, chociaż może to kwestia wprawy. Jakkolwiek uważam, że takie bawienie się w ostrożne wylewanie na wacik kosmetyku bardziej zniechęca niż przemawia na jego korzyść. Ponadto wyobrażacie sobie wsadzenie do podróżnej kosmetyczki tego mleczka? Nie chciałabym znaleźć się w jego ,,skórze” widząc, jak artystycznie zalał mi pozostałe produkty.
Pomimo wad zewnętrznych mleczko broni się zapachem. Muszę przyznać, że jest on całkiem udaną wariacją na temat oblanych słonecznymi promieniami brzoskwiń. To zdecydowanie najładniejszy aromat tego typu produktu z jakim miałam przyjemność obcować.
Kosmetyk dobrze radzi sobie z codziennym makijażem. Wystarczy nasączyć wacik i przyłożyć na chwilę do powieki, by bez konieczności mocowania się z rzęsami pozbyć się tuszu, kredki-bazy oraz cieni. Usuwa również kilka warstw artystycznej tapety- w moim przypadku jest nią krem BB, kryjący fluid i prasowany puder plus ziemia egipska. Niestety produkt z racji swej konsystencji jest niewydajny, szybko wsiąka w płatek kosmetyczny i do dokładnego oczyszczenia twarzy wymagane jest kilkukrotne użycie mleczka. Nie wiem natomiast jak sprawuje się z wodoodpornymi kosmetykami. W tej chwili żadnego nie posiadam w domu.
Po potraktowaniu twarzy mleczkiem czułam, jak gdyby przed chwilą nałożony został na skórę nawilżający krem. Faktycznie po makijażu i codziennych zanieczyszczeniach nie pozostał żaden ślad, ściągnięcie skóry nie miało miejsca, jednak dowodem użycia mleczka był delikatny, tłusty film. Kosmetyk w kontakcie z okolicami oczu nie spowodował szczypania, nawet najmniejszych podrażnień.
Nafaszerowany parabenami produkt został wzbogacony zbawienną dla urody witaminą E, dzięki czemu skóra zyskuje na sprężystości i elastyczności. Kosmetyk jest zdatny do użycia przez 12 miesięcy od jego otwarcia.
Jeśli chodzi o ocenę końcową mleczka to mam mieszane uczucia. Z jednej strony zachwycił mnie przyjemny zapach, jestem zadowolona z działania, ale zupełnie zniechęciło mnie opakowanie i konsystencja. Gdyby nie te istotne defekty sądzę, że kosmetyk mógłby zostać moim ulubieńcem.
Mleczko Evoluderm otrzymałam do przetestowania od portalu Uroda i zdrowie.
Kosmetyk można będzie nabyć w sklepie: http://sklep.urodaizdrowie.pl/index.php?route=product/search&filter_name=evoluderm
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
gdyby nie aplikacja, chyba bym się skuiła… choć takie duże opakowanie jak dla mnie to za dużo, zwłaszcza że maluję się od święta
O nie, strasznie nie lubię takich nagich szyjek, są po prostu okropne ! ;/
ja używam biedronkowego mleczka be beauty Oj szkoła się zaczęła, chyba bede Cie rzadziej odwiedzac
Loriette, widzę po statystykach. Ja chyba też troszkę zestopuję z artykułami na blogu i skupię się wyłącznie na recenzjach. Chyba..
każdm razie, życzę Ci, aby to był udany rok. Przed Tobą studniówka i tej myśli się trzymaj
agrh, przeokropne opakowanie, jak w ogóle można dać gołą szyjkę ?!
Brak dozownika w takim produkcie dyskwalifikuje go u mnie na samym starcie, nie wyobrażam sobie ostrożnego wylewania mleczka na wacik i uważania żeby się nie pobrudzić. O NIE.
Cena za tak dużą buteleczkę całkiem przyzwoita, ale podobnie jak Żaneta nie wiem kiedy bym to zużyła, pewnie bym się w tych 12-nastu miesiącach nie wyrobiła.
Kochana ja Ci polecam plyn micelarny z Bourjois. Cena 14-15 zl, wydajny i zmywa bardzo dobrze. Kupisz w Rossmanie i w Naturze chyba tez.
Co do opakowania? Ja mialam bardzo podobnie opakowany zmywacz za 1 euro, bardzo zly, smierdzacy i buteleczka byla tak zle zrobiona ze polowa plynu znalazla sie na zewnatrz w torbie jeszcze przed uzyciem. No jak na Twoj fancuski produkt to faktycznie tandeta
Nie tak dawno na Rossnecie można było wygrać ten płyn. Zastanawiałam się nad nim, ale nie zdawałam sobie sprawy, ze jest w tak korzystnej cenie. Wydawało mi się, że przynajmniej z 4-5 dyszek kosztuje. Dziękuję za informacje