Narodzona z piany

10 kwietnia 2013 Kosmetyki  5 komentarzy

W końcu dobiłem do brzegu. Kilkutygodniowa wyprawa zakończyła się sukcesem. Prócz ogorzałej twarzy, dłoni pokrytych twardymi pęcherzami, wróciłem bogatszy o łupy, o których nasz jarl nie myślał nawet w najbardziej zuchwałych snach. Wśród złotych kielichów, noszących ślady rubinowego trunku, ozdobnych krzyży z przybitym do nich półnagim mężczyzną, z obcej ziemi zabrałem również mnicha. W odróżnieniu od swych braci nie chował się po kątach dziwnej świątyni. Wyszedł mi naprzeciw w dłoniach zamiast tarczy i miecza dzierżył grubą księgę.

Kiedy wróciłem do moich ludzi, do miejsca, które nazywałem domem, przycumowałem łódź w wiekowej przystani i z piaszczystej plaży pozdrawiałem morze, dziękując Odynowi za to, że pozwolił mi stanąć na znanym lądzie. Zanim słońce zrównało się z wciąż niespokojną taflą wody w granatowych odmętach dało się słyszeć podejrzane odgłosy. Wyobraźnia podpowiadała mi, że z takich czeluści wyłania się potwór. Maszkara, wydająca z siebie przerażający syk, zbudziła drzemiące ryby. Te zaś, w obawie przed przedwczesną śmiercią, ujawniały swoją obecność, wyskakując nad taflę morza.

Nie sądziłem, że jakikolwiek widok będzie w stanie wywołać poczucie zagrożenia. Mimo wszystko trwałem na wybranym wcześniej dziękczynnym posterunku, czekając na konfrontację rzeczywistości z tym, co sugerowała mi fantazja. I właśnie wtedy, wciąż ciepłą powierzchnię wody pokryła warstwa piany. Biała, pęcherzykowata masa pęczniała, z minuty na minutę przybierając kształt zastygłej w ruchu fali. Miałem dziwne przeczucie, że tak do końca nie jest martwym bytem.

Nie zdziwił mnie widok wyłaniającej się z morskiego puchu istoty. Jestem najdzielniejszym z żyjących wikingów. Plądrowałem, grabiłem, mordowałem, zdobywałem, wioski, osady, klasztory, kobiety. Jednak dotąd żadna z niewiast nie przysłoniła mi świata swym jestestwem. Do czasu. Gibka kibić poddawała się kołysaniu, które miało swoje źródło w szerokich biodrach, z łatwością witających na świecie liczne potomstwo. Efekt falowania potęgowały jędrne, dość spore piersi, stworzone by nieść pociechę wracającemu z wyprawy mężowi, mieszczące najważniejsze jadło, uspokajające płaczące pacholęta. Jej długie, jasne niczym lodowe góry włosy, jeszcze nie poznały tortur, jakim poddawane były codziennie zaplatane warkocze.

Najcenniejsze dziecię morza, perła wypluta przez wyrodną muszlę, skąpana w białym puchu bogini, zmierzała w moim kierunku, bezwstydnie ukazując podniecające piękno jej natury, które odkrywała pospiesznie znikająca piana.

DSC_0094

Zabrałem ją do swojej chaty, odziałem w skóry, obsypałem zapierającą dech w piersiach biżuterią. Z początku sceptycznie podchodzący do morskiej nieznajomej mnich, począł uczyć ją naszej mowy. A kiedy otworzyła usta, z jej niezbadanego wnętrza wydobył się dźwięk tak czysty, kojący, serdeczny, że wszelkie zazdrosne matrony, które ją niczym wojenny łup dotąd traktowały, okrzyknęły ją naszą syreną. Ja zaś nadałem jej imię Freja.

Oswajałem ją z nowym domem, z mnichem ze mną, ale nie tak jak przyzwyczaja się dzikie zwierzę do życia między ludźmi. Była dla mnie kimś więcej niż kolejną dziewką, potencjalną kandydatką na żonę. Miała idealne predyspozycje do tego, by zostać wielką wojowniczką. Dzięki zwinnym ruchom, bystrym oczom, Freja każde polowanie kończyła z imponującym wynikiem czworonożnych trupów, zapewniającym nam wyżywienie podczas zbliżającej się zimy.

Okazywałem jej swoje zainteresowanie, sprawiałem przyjemność dotykiem. Kochać jej niestety nie umiałem. Gdybym tylko wzruszył moje serce… Nawet, gdy zabierałem ją z sobą na pokład mojego drakkaru i pozwalałem nie tylko zmęczyć się wiosłowaniem, ale też poznać smak krwi na specjalnie dla niej wykutym toporze, nie byłem w stanie uczynić Freję szczęśliwą u mego boku.

Wiedziałem, że była niepocieszona, że tęskniła za swoim prawdziwym domem. Z pomocą przyszedł mi mnich, niewolnik, który pełnił rolę służby w mojej chacie. Tylko sobie wiadomym sposobem skonstruował podłużny, wąski pojemnik o mlecznej barwie . Wyposażył go w przezroczystą nakrętkę, która chroniła to cudo przed naszymi brudnymi palcami. Po jej usunięciu ukazywał się intrygujący wylot, osadzony na ściętej pod skosem szyjce. Mnich tłumaczył, że taki kształt ułatwia wydobywanie zawartości z butelki. Nie pojmuję w jaki sposób udało mu się wytworzyć materiał, który choć na pozór miękki w rzeczywistości okazał się być niezwykle wytrzymały, nawet wówczas, gdy Freja kilkakrotnie upuściła go na glinianą podłogę.

aaa

Mojemu niewolnikowi udało się stworzyć mechanizm, nazwany przez jego wysłużoną księgę pompką. Uruchamiało się ją zdecydowanym naciskiem wskazującego palca. Współpracujące z sobą części, tłocząc dziwną substancję z czeluści opakowania, wydawały ledwie słyszalny dźwięk. Oniemiałem, kiedy zauważyłem efekt ich pracy. Bacznie obserwowałem reakcję mojej połowicy. Nie sądziłem, że doczekam się chwili, gdy coś przegoni z jej twarzy smutek. A jednak. Remedium na tęsknotę za wnętrzem morza okazała się piana. To właśnie ją skrywała spora butelka.

DSC_0105

Zakonnik wytłumaczył swej podopiecznej do czego służy mleczny puch, ona zaś bezzwłocznie pojmała prezent i czmychnęła z nim, kierując się w stronę plaży. Nie chciałem jej przeszkadzać, więc z bezpiecznej odległości, która zapewniała niewieście intymne terytorium, czuwałem nad tym, by nikt nie zakłócił tej wyjątkowej chwili.

DSC_0102

Freja tymczasem uklękła na skąpanym morzem piasku. Odbezpieczyła szyję butelki, uruchamiając mechanizm, wystawiła lewą dłoń na spotkanie z pianą. Między nadgarstkiem, a szczupłymi palcami narodził się biały kleks. Niewielki, ale puszysty o zwartej, kremowej konsystencji. Moja bogini mogła go zdmuchnąć, pozwolić mu odfrunąć na spotkanie z wyciszonym tego wieczora morzem. Ona jednak, pouczona przez mnicha, zwilżyła ręką swoją twarz, by następnie rozmazać na niej sztuczną pianę. Obserwowałem, jak starannie wykonany mocny makijaż przechodzi do historii, oddaje się przeszłości, znika pod wpływem starcia z puszystą materią. Ciemne kreski wokół oczu uległy nieznanej dotąd sile. Karminowe usta, barwione podejrzaną substancją, nabierały cech groteski. Po chwili lico niewiasty było wolne od wszelkich malunków.

Podszedłem bliżej, by przyjrzeć się rezultatom obcowania z zamkniętą w butelce pianą. Freja ukazała mi swe dziewczęce lico, pozbawione zanieczyszczeń, rytualnych barw na policzkach. Przypominała kobietę, którą na świat wydało morze. Jej nieskalana niczym skóra zachwycała jasny wyglądem. Kiedy dotknąłem buzi mojej bogini, poczułem przyjemną miękkość, pozbawioną irytującego ściągnięcia, ubocznego efektu obmywania się w znanych mi specyfikach. Nawet jej oczy nie były zaczerwienione, co miało miejsce zawsze, gdy pozbywała się przed snem kolorowych ozdób. Złożyłem pocałunek na bliskim mi ciele, wciąż czując nienachalny, choć obcy morzu zapach piany.

I chociaż księżyc zdążył już dwukrotnie pokazać swe pełne oblicze na niebie, wciąż nie usłyszeliśmy echa, tłoczonego powietrza, zalegającego w pustym dnie butelki. Freja nadal obmywa się wodą oraz sztuczną pianą, wydajną, rozkosznie puszystą, po której jej skóra przestała się błyszczeć i czerwienić.

Antybakteryjna pianka do mycia twarzy

DSC_0095

Floslek

Seria: Anti Acne

Docelowa grupa konsumentów: osoby borykające się z cerą tłustą, trądzikową

Działanie: usunięcie zaskórników, zmniejszenie wydzielania sebum, ochrona przeciwtrądzikowa

Wolna od PARABENÓW, BARWNIKÓW, TRICLOSANU

Pojemność: 250ml

Cena: 19.90zł

Lista komponentów:

Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Glycerin, Niacinamide, Faex Extract, Aesculus Hippocastanum Seed Extract, Ammonium Glycyrrhizate, Panthenol, Propylene Glycol, Zinc Gluconate, Caffeine, Biotin, Nasturtium Officinale Extract, Arctium Majus Root Extract, Salvia Officinalis Leaf Extract, Citrus Limon Peel Extract, Hedera Helix Extract, Saponaria Officinalis Leaf/Root Extract, Fucus Vesiculosus Extract,  Polysorbate 20, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum, Sodium Salicylate, Disodium EDTA, Lactic Acid, Allantoin.

Do kupienia: TUTAJ

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

5 komentarzy w Narodzona z piany

  • Paprykens says:

    Nie powiem, zaintrygowałaś mnie i teraz chyba zaczynam żałować, że kupiłam parę dni temu taki sam specyfik do mycia twarzy jak zawsze, kiedy mogłam spróbować czy i na mnie Floslek tak rewelacyjnie podziała…

  • Asia says:

    Lubię takie pianki :)

  • Marta says:

    Chyba byłby to idealny kosmetyk dla mnie :)

  • nikollet85 says:

    Jak ja Ci zazdroszcze tej współpracy.. Tez chcę…

  • Kingusia ;) says:

    Pierwszy raz spotykam się z tym kosmetykiem, ale szczerze mówiąc zaintrygowałaś mnie nim :)
    Pozdrawiam ;)

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>