Organiczna maseczka

28 listopada 2012 Kosmetyki  2 komentarzy

Zanim przekroczył granice gaju oliwnego

Zatrzymał się, wyć przestał, i zrobił coś dziwnego

Pogłaskał czule, nać marchwi zieloną

Wraz ze szczupłą Francuzką, nad nią pochyloną

Która do kosza z wikliny warzywa zbierała

 W domowym zaciszu sok z nich wyciskała

O drzewie cedrowym pomyślał przez chwilę

I gnać jak szalony począł wnet przez milę

Oliwnych drzew wykręcając konary

By Van Goghowi wyszły niczym nocne mary

Kiedy je na płótnie farbami malował

Le Claree się nimi właśnie inspirował

I tak chłodny Mistral, znów był porywisty

Zuchwały jak człowiek, jak koń narowisty

 Oliwna maseczka do mych rąk dotarła

Z Prowansji do Polski trudny szlak przetarła

Znajdziesz w niej marchewkę, olej sezamowy

Zieloną herbatę, sok aloesowy

Ja to szczęście miałam

i ją testowałam

 

Maseczka rozświetlająca do twarzy

La Claree

Pojemność: 75ml

Cena: 130zł

Dostępna w: My Organic

To nie jest kosmetyk dla leniwych osób, wedle których używanie maseczki ogranicza się do nałożenia jej na oczyszczoną twarz. Tego produktu nie znajdziecie również w pobliskiej drogerii. Nie bez znaczenia jest również to, że aby stać się właścicielem maseczki z serii Oliv’, trzeba liczyć się z kosztem aż 130zł, które pozostawimy w sklepowej kasie. Czy powyższa cena jest adekwatna do jakości produktu?

Charakterystyka produktu

Na samym początku chwalę producenta za formę opakowania, jaką jest tuba. To wygodny, higieniczny i prosty sposób na używanie kosmetyku. Miękka tubka jest podatna na dotyk, zwija się jak tradycyjne opakowanie pasty do zębów, chociaż została wykonana z innego tworzywa, także z powodzeniem podzieli się ze mną całą swoją zawartością.

Na oryginalnym kartoniku znajduje się naklejka z podstawowymi informacjami o produkcie w moim ojczystym języku. Poza tym nie trzeba biegle mówić po francusku, by zrozumieć znaczenie symboli:

 

Maseczka charakteryzuje się naprawdę subtelnym, niedrażniącym i naturalnym aromatem.  Z przyjemnością mogłabym używać orzeźwiającej mgiełki do ciała o identycznych nutach zapachowych.

Jest gęsta, nie spływa z twarzy. Posiada również niejednolitą, grudkowatą konsystencję. Przypomina mi krem do golenia, który dawniej stosowali mężczyźni. Ponadto posiada miły dla oka kolor.

Częstotliwość użycia:

Nie więcej niż dwa razy w ciągu tygodnia.

 Sposób użycia

Tradycyjną maseczkę wystarczy nałożyć na pozbawioną makijażu, umytą skórę. Następnie należy odczekać zalecany przez producenta czas, niezbędny do tego, aby kosmetyk mógł zadziałać, po czym zmyć pozostałości po produkcie. Tych kilka chwil, które przeznaczamy na maseczkę, możemy równocześnie wykorzystać w przyjemny sposób- po prostu się relaksując. Działanie produktu potęguje przebywanie w wannie, gdy pory skóry pod wpływem wysokiej temperatury i wilgoci zaczynają się rozszerzać, dzięki czemu lepiej wchłaniają zawarte w kosmetyku składniki.

Inaczej jest w przypadku maseczki La Claree. Bowiem wymaga ona od nas zaangażowania. Najlepsze efekty uzyskamy wtedy, gdy zastosujemy się do sugestii producenta, zgodnie z którą po nałożeniu kosmetyku na twarz należy przeprowadzić kilkuminutowy masaż. W tym miejscu zauważyłam pewną rozbieżność, gdyż na opakowaniu przeczytałam, iż zabieg ten powinien trwać przynajmniej 10 minut. Natomiast według informacji na stronie sklepu My Organic czas ten został skrócony o połowę.

Do czego potrzebny jest ten delikatny masaż? Uciskając opuszkami palców skórę nie tylko poprawiamy podskórne krążenie, ale również pomagamy maseczce usunąć martwy naskórek oraz lepiej wchłonąć zbawienne dla wyglądu składniki. Mimo iż naprawdę chciałam wytrwać zalecane 10 minut, poległam i to za każdym razem na półmetku. W takich przypadkach wychodzi ze mnie moja najgorsza wada, jaką jest niecierpliwość.

Po masażu pozostawiałam maseczkę na kilka minut na twarzy. W tym czasie powoli zasychała, tworząc białą, matową warstwę.

Z doświadczenia radzę Wam, abyście nakładali ją na wilgotną twarz, inaczej zbyt szybko zrobi się sucha i nie zdołacie przeprowadzić kilkuminutowego masażu.

Efekty

Według obietnic producenta powinnam liczyć na zauważalne gołym okiem zmiany w postaci rozświetlonej i wyraźnie wygładzonej skóry. Po zmyciu maseczki twarz była delikatnie zaczerwieniona, ale za to skóra stała się sprężysta, miękka w dotyku, nawilżona i tylko odrobinę ściągnięta. Kiedy już odzyskała równowagę, mogłam dostrzec, jak dokładnie została oczyszczona. Gdyby nie wciąż widoczne przebarwienia pokusiłabym się o rezygnację z porannego makijażu. Efekt pozbycia się zmęczonej, ziemistej cery zniknął po pierwszym zastosowaniu. Po 6 użyciach zauważyłam wyrównanie kolorytu skóry.

Skład

•  Biała glinka 20%
•  Wyciąg z liści drzewa oliwkowego 15,5%
•  Olej sezamowy 4%
•  Sok z aloesu 10%
•  Wyciąg z zielonej herbaty i szarotki alpejskiej 1%
•  Olej z makadamii i jojoba 3%
•  Wyciąg z marchwi 1%
•  Olejki eteryczne: z drzewa cedrowego, palmarosa i cytrynowy.

AQUA (WATER)-KAOLIN (WHITE CLAY)-GLYCERIN-SESAMUM INDICUM (SESAME) OIL * -MAGNESIUM ALUMINIUM SILICATE-ALCOHOL *-SIMMONDSIA CHINENSIS (JOJOBA) OIL *-ALOE BARBADENSIS LEAF JUICE* -ARACHIDYL ALCOHOL-SQUALANE-MACADAMIA TERNIFOLIA SEED OIL * -BUTYROSPERMUM PARKII BUTTER (SHEA BUTTER) * -BEHENYL ALCOHOL-OLEA EUROPAEA LEAF EXTRACT * -BENZYL ALCOHOL-ARACHIDYL GLUCOSIDE-LEONTOPODIUM ALPINUM (EDELWEISS) * EXTRACT -DAUCUS CAROTA (CARROT) * -PARFUM -CAMELIA OLEIFERA (GREEN TEA)*-ALOE BARBADENSIS EXTRACTMANGANESE GLUCONATE-OLEA EUROPAEA  EXTRACT-CITRUS MEDICA LIMONUM (LEMON) OILCEDRUS ATLANTICA (CEDAR) OIL-CYMBOPOGON MARTINI (PALMAROSA) OIL-UNDECYLENOYL GLYCINE-TOCOPHEROL-DEHYDROACETIC ACID-SODIUM HYDROXIDE-CITRIC ACID CITRONELLOLLIMONENE-LINALOOL.

 Zauważcie, iż producent nie zastosował silikonu, parabenów, sztucznych barwników, komponentów, które zostały genetycznie zmodyfikowane, czyli GMO. W składzie maseczki próżno szukać również wzmianek o tym, iż była testowana na zwierzętach, czy dodano do niej fenoksyetanolu (konserwantu, którego powinny wystrzegać się kobiety ciężarne), albo jakiegokolwiek syntetycznego środka.

Moja ocena

Gdybym mogła sobie na nią pozwolić, zadbałabym, aby nigdy nie zabrakło jej obecności na mojej toaletowej półce. Maseczka jest naprawdę dobrą inwestycją w wygląd twarzy. Nie czyni żadnej szkody skórze. Ponadto ma ciekawy i przyjazny dla naszego organizmu skład.

Ciekawostki

Le Claree w polskim tłumaczeniu oznacza rzekę, której początek stanowi Matka Wód- „Mere de L’Eau”.

Aż 99% komponentów maseczki zaczerpniętych zostało z natury.

Natomiast 38% składników (olej sezamowy, sok z aloesu, olej z makadamii, masło Shea,  zielona herbata, wyciąg z szarotki alpejskiej) pozyskano z organicznych upraw.

Maseczka zdobyła certyfikat ECOCERT

Produkt straci swoje właściwości po pół roku od pierwszego użycia.

W sklepie Bio Organic powyższy kosmetyk nabędziecie w innym opakowaniu:

Za niebywałą przyjemność, jaką było przetestowanie maseczki La Claree, dziękuję My Organic

Pamiętajcie, każde zakupy w powyższym sklepie nagradzane są solidnym zestawem próbek. Czas realizacji zamówienia, nawet gdy interesujący Was produkt nie jest w danym momencie dostępny, nie przekroczy 10 dni roboczych. W asortymencie sklepu znajdziecie również kosmetyki dla wegan i wegetarian.

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

2 komentarzy w Organiczna maseczka

  • nikollet85 says:

    Gdybym i ja mogła sobie na nią pozwolić, zapewne bez zastanowienia bym ja kupiła…
    co do wczorajszej rozmowy- niestety dopiero jutro, musze jechac do miasta po baze, nie ma jej u mnie …

    • li_lia says:

      Mam nadzieję, ze nie puszczę kuchni z dymem ;) Przynajmniej będę miała czym się umyć he he he

Zostaw komentarz

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>