Polscy producenci kosmetyków często wzorują się na zagranicznych bestsellerach. To, co sprawdziło się w innych krajach można przenieść na rodzimy rynek, oferując klientom produkt zbliżony do danego hitu sprzedażowego, lub nawiązujący do niego.

Taka kosmetyczna perełka staje się konkurencyjna dla oryginału, zwłaszcza kiedy jest dostępna w znacznie niższej cenie i zanadto nie odbiega jakością.

Cienie do powiek Lovely Nude Make Up Kit zaintrygowały wiele konsumentek. Czy jednak warto w nie zainwestować?

Opisywany kosmetyk występuje w 3 kolorystycznych wariantach. Skusiłam się na paletkę, w której pojawiają się zarówno jasne, matowe cienie, jak i ich ciemne, perłowe, wyposażone w drobinki brokatu przeciwieństwa.

Cena paletki wynosi ok. 20zł, co daje nam 1,66zł za pojedynczy cień. Udało mi się skorzystać z wyprzedaży w Rossmanie, nabywając ją za (niemalże) połowę wspomnianej kwoty, która jest adekwatna do jakości produktu.

Opakowanie cieni nie grzeszy urodą. Plastikową powierzchnię dość szybko można zniszczyć, a górę kasetki zarysować. Jeśli zamierzacie nosić ją w torbie, w kosmetyczce nie zdziwcie się, gdy po niedługim czasie użytkowanie stanie się nieestetyczna. Ponadto producent nie dołączył lusterka, także będziecie musiały skorzystać ze wspomnianego akcesorium.

Na korzyść produktu przemawiają:

- podłużne ,,okienko”, umożliwiające podgląd zawartości, dzięki któremu nie trzeba otwierać opakowania przed zakupem,

- wygodna, długa, obustronna pacynka, wyposażona w gąbki o zwartej strukturze i średniej twardości; końcówki są odpowiednio przymocowane, przez co ryzyko wypadnięcia gąbki, tudzież jej zniszczenia, jest znikome; za jej pomocą możecie wykonać precyzyjne kreski na i pod powieką;

- na rewersie opakowania znajdziecie przykładowy makijaż wraz z instrukcją wykonania; zwróćcie uwagę na określenie ,,nudowy”,

- barwy cieni przypadną do gustu zwolenniczkom wyrazistego jak i stonowanego makijażu, idealnego do biura, na uczelnię czy na wieczorne wyjście.

Co nieco wspomniałam już o kolorystyce paletki, składającej się z 12 kolorystycznych wariantów. Cienie naprawdę ładnie prezentują się w plastikowym opakowaniu i inspirują do wykonania ciekawego makijażu. Nie liczcie jednak na to, że dzięki nim uzyskacie awangardowy efekt. Daleko im do neonowych, jaskrawych, szalonych barw. Są za to wśród nich jasne beże (takie typowe nudziaki), odcień starego złota, brąz iskrzący drobinkami wspomnianego kruszcu, szarości, stonowana śliwka, a także pięknie mieniąca się srebrnym brokatem czerń.

Jasne barwy sprawdzą się w roli podkładu, otulającego powieki. Jednakże kremy i beże różnią się jakościowo. Jedne zlewają się ze skórą, drugie delikatnie podkreślają swoją obecność na powiece. Pierwszy cień nie współpracuje z pacynką. Lepiej do aplikacji używać pędzelka.

Te ciemniejsze, bardziej wyrazistsze przydadzą się podczas tworzenia smoky eyes. Brązy idealnie podkreślą zielone tęczówki, nadając spojrzeniu powagi oraz klasycznej elegancji. W każdym razie kolory idealnie z sobą współgrają i można je łączyć w dowolnych konfiguracjach.

Jeśli chodzi o aplikację cieni, muszę przyznać, że nie zasługuje na słowa pochwały. Otóż podczas nabierania cienia pacynką dochodzi do kruszenia kosmetyku, który tylko sprawia wrażenie, iż charakteryzuje się kremową konsystencją. Śmiem stwierdzić, iż nie za długo się nimi nacieszę z racji ich słabej wydajności. Także nastawcie się na oczyszczanie wnętrza paletki z drobinek produktu. Zapomnijcie o delikatnym nanoszeniu cieni na pacynkę. Aby nabrać odpowiednią ilość, trzeba zdecydowanym ruchem przejeżdżać kilkukrotnie po powierzchni wybranego koloru. Całe szczęście, że zbyt intensywnie nie kruszy się na powiece.

TRWAŁOŚĆ

Pozytywnie zaskoczył mnie czas, w jakim cienie utrzymywały się na powiece niemal wzorcowo. Co prawda straciły na wyrazistości, aczkolwiek makijaż zasłużył na solidną czwórkę (w skali od 1 do 6). Po 9  godzinach cenie zbladły i zaczęły zanikać, co widać było w załamaniach powiek. Nie rolowały się.

Bardzo przepraszam za jakość zdjęcia, które wykonałam telefonem po godzinie 21.00. Mimo, iż jest nieostre, widać miejsca, w których zaniknęły cienie.

Ta piękna, roziskrzona czerń w kontakcie z powieką zmienia się w przydymiony, pozbawiony wyrazistości kolor. Jedynie brązy nie tracą na urodzie. Uważam, że producent mógłby zrezygnować z jasnych ,,zapychaczy paletki” i w ich miejsce wstawić inne, trwalsze barwy, lub lepsze jakościowo zamienniki.

Pomimo wielu negatywnych aspektów nie żałuję zakupu omawianej paletki. Trzeba się trochę pomęczyć, aczkolwiek efekt wychodzi zadowalający.

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

• E-mail
|
• Więcej postów (1459)