Podpal, rozpuść i delektuj się czekoladową rozpustą

30 lipca 2012 Kosmetyki  14 komentarzy

Gdyby czekolada była zbrodnią popełniałabym ją codziennie bez wyrzutów sumienia. Jednak ten cudowny sposób podniesienia poziomu serotoniny w organizmie najczęściej wchodzi w boczki i w inne partie ciała. Gdyby mój brzuch potrafił mówić, wyspowiadałby się przed kimś zaufanym, że największym jego przewinieniem był brak umiaru w pochłanianiu czekoladowych pyszności.

Wreszcie znalazłam sposób, by dostarczyć sobie czekoladowych wrażeń bez obawy o dodatkowe centymetry w talii.

Oto jest masło czekoladowe. Aby je ,,aktywować” musiałam potraktować je ogniem i gorące wcierać w spragnione rozkoszy ciało.  Czy warto było? Oto jest pytanie!

Tso Moriri

Naturalne masło do ciała

Czekolada na gorąco

80ml

 

Niezmiernie przyjemnie testuje mi się produkty firmy Tso Moriri. Ostatnio chciałam zrecenzować kokosowe mydełko w formie sztabki złota, ale zanim zdążyłam zrobić zdjęcia całe je zużyłam. A muszę przyznać, że dało mi ono prawdziwy dotyk luksusu.

Na samą myśl o czekoladowym maśle do ciała zżerała mnie ciekawość. Intrygujące w nim jest nie tyle samo działanie, co sposób aplikacji.

Kosmetyk znajduje się w porcelanowym, poręcznym dzbanuszku. Na pierwszy rzut oka przypomina estetyczną świeczkę. Nawet plastikowa osłonka nie była w stanie zapobiec ucieczce zapachu, który rozbudzał zmysły. Produkt aż kusił, by zamiast potraktować nim partie ciała po prostu ulec pokusie i zjeść go w ukryciu. Czekoladowe masło sprawiło, że przemieniłam się w straszną egoistkę. Zapragnęłam je mieć tylko dla siebie. Naturalnie, pokazałam mężowi, jak pięknie pod wpływem ciepła zaczyna się topić, pozwoliłam mu, by rozprowadził kosmetyk na moich plecach, po czym szybko uciekłam do łazienki, oznajmiając, że za nic w świecie nie podzielę się tą przyjemnością.

Robiłam sobie wcześniej zabieg parafinowy na dłonie i stopy, preparatem w tubce marki Avon. Ale dopiero kontakt z produktem Tso Moriri pozwoliło mi doświadczyć czegoś niezapomnianego.

Pod koniec rozluźniającej kąpieli potarłam główkę zapałki o niewielkie pudełko. Panujący w łazience półmrok ustąpił miejsce nieśmiałemu płomieniowi. Wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana. Kiedy poczułam pieczenie w palcach, ocknęłam się z zamyślenia i podpaliłam knot, który tkwił w zaschniętym czekoladowym maśle. Już po kilku chwilach pod wpływem ciepła wnętrze dzbanuszka zaczęło się topić.  Jasnobrązowa, zbita konsystencja, zamieniła się w czekoladowy sos, przypominający gorzką czekoladę.

Trochę się obawiałam tego, że łapiąc za naczynie mogę się poparzyć, jednak najbardziej przerażała mnie konieczność wylania bezpośrednio na ciało stopionego masła. Pozytywnie się rozczarowałam dotykając dzbanuszka. Płomień był zbyt słaby, aby  go za mocno rozgrzać. Również kosmetyk nie wyrządził mi żadnej krzywdy, wręcz przeciwnie, obcowanie z przyjemnie ciepłą masą, która szybko zasychała na skórze, było ciekawym doświadczeniem.

Masło pięknie rozprowadzało się po skórze, okrywając ją grubą ochronną warstwą. Miałam wrażenie, jakbym potraktowała się płynnym woskiem.  Moje ciało  ochraniała miękka, zniewalająca zapachem powłoka.

Właśnie, aromat czekolady, który wzmocnił płomień, przypominał istne szaleństwo. Wszystko pachniało czekoladą- łazienka, dzbanuszek, rozpuszczone masło i oczywiście ja, cała ja :)   Czekolada pieściła każdy centymetr mojej skóry, przyjemnie drażniła zmysły, sprawiając, że nakładanie masła wywoływało dreszczyk pozytywnych emocji.

Przez te kilka chwil zniknęły gdzieś moje ręce i nogi, wydawało mi się, że przybrałam postać wielkiej tabliczki ukochanej słodkości. Nie liczyło się nic. Moja czekoladowa aromaterapia odgrywała główną rolę.

I chociaż miałam wrażenie, że wylałam na siebie litry stopionego masła, w rzeczywistości nie zużyłam go nawet w połowie. Aż żal było kończyć tak przyjemny zabieg.

Obficie wysmarowana paradowałam jeszcze przez kilka minut po łazience w stroju mojej imienniczki z Raju po czym z żalem wcisnęłam się w piżamę.

Naturalne masło czekolada na gorąco jest obiektem mojego pożądania od pierwszej aplikacji. Wyzwala we mnie żądze, które nęcą każdego łasucha. Nie umiem się przy nim opanować i zachłannie nabieram go ponad miarę.

Efekt nawilżenia utrzymał się do końca następnego dnia, kiedy to nie żałowałam sobie słonecznych kąpieli nad jeziorem.

Po aplikacji masełko zasycha. Do życia pobudza je za każdym razem nowy płomień. Jego temperatura nie przekracza 40 stopni.

 

Co wpływa na wyjątkowość kosmetyku Tso Moriri?

- ciekawy sposób aplikacji- ciepło umożliwia lepsze wchłanianie masełka oraz szybsze przenikanie do skóry dobroczynnych składników produktu

- wydajność- zawartość dzbanuszka wystarcza na kilka użyć

- zapach- to jest po prostu kuszenie nieziemsko przyjemnym aromatem

- estetyka opakowania

- efekt nawilżonej skóry- produkt zawiera kakao( bogate w kwasy tłuszczowe i antyoksydanty oraz kofeinę i teobrominę), przeistaczające skórę w gładką, przyjemną w dotyku powierzchnię, która zabezpieczona jest przed wolnymi rodnikami i wyraźnie zregenerowana, masło shea i masło mango (odpowiedzialne za tłusty film i poprawę elastyczności) działające jak filtry UV, olejek kokosowy, wykazujący pielęgnujące i zmiękczające właściwości, wosk pszczeli odpowiedzialny za odbudowę hydrolipidowego płaszcza naskórka, i wreszcie Witaminę E, dzięki której dłużej wyglądamy młodo

- poczucie luksusu- świadomość tego, że produktu nie można kupić w pierwszej napotkanej drogerii, tylko trzeba go zamówić i cierpliwie czekać na przesyłkę, wrażenia, które towarzyszą procesowi delektowania się kosmetykiem, sposób jego użycia,  oczekiwanie na moment rozpuszczenia się masła to wszystko sprawia, że poczułam się naprawdę wyjątkowo rozpieszczona.

Wady:

- cena- a dokładnie brak jakichkolwiek informacji o kosztach

To nie jest kosmetyk po zastosowaniu którego przywdziejemy ciuszki i wybierzemy się na spacer czy na zakupy. Ciało będzie bardzo nawilżone, pokryte tłustą warstwą. Chociaż nie brudzi ona ubrania, mam wrażenie, że nie przepuszcza powietrza, także można byłoby się spocić. Ponadto- aplikacja, a dokładniej czas oczekiwania na to, aż produkt będzie gotowy do użycia wymaga cierpliwości. Masło topimy i polewamy nim ciało partiami.

Jeśli chcielibyście stać się posiadaczami tego niewiarygodnie wspaniałego kosmetyku zajrzyjcie tutaj: http://www.tsomoriri.pl/ do Katalogu Produktów.

Skład:

Butyrospermum Parkii (Shea Butter) Fruit, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Beeswax, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Mangifera Indica (Mango) Seed Butter, Theobroma Cacao (Cocoa) Powder, Tocopheryl Acetate, Parfum.

Serdecznie dziękuję firmie Tso Moriri za udostępnienie mi czekoladowego masła do przetestowania.

Niech czekolada będzie z Wami!

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

14 komentarzy w Podpal, rozpuść i delektuj się czekoladową rozpustą

  • Anka says:

    Co do ceny to znalazłam. I jest to zdecydowanie ogromny minus : 81 zł za 100g czyli taki kubek.
    a tu link :
    http://www.aptekicurate.pl/14137,tso-moriri-maslo-na-goraco-czekolada.html?utm_source=nokaut.pl&utm_medium=cpc&utm_campaign=2012-07&utm_content=14137#nclid=de64130e1f01ea6e344ccdcf21977905

  • li_lia says:

    Dziękuję Aniu. Wiedziałam, że coś mnie powali na kolana- w tym przypadku to cena.

    • li_lia says:

      Dziękuję Karwalas. Sprawdziłam później w kilku internetowych drogeriach. Cena adekwatna do jakości :)

  • mamaagatki says:

    Rzeczywiście masło nie należy do tanich…
    Rozkoszą dla ciała musi być taki pachnący czekoladą zabieg w zaciszu swojego domu. Rozmarzyłam się na samą myśl.Bardzo fajna aplikacja, zamiast pospiesznego wtarcia kosmetyku w skórę czeka nas cały mistyczny rytuał.

    • li_lia says:

      I to przemawia na korzyść produktu :)

  • Żaneta says:

    juz czułam ten zapach, jak wymarowana takim masłem delektuje sie pyszna czekolada…. to musi byc nieziemskie…

    • li_lia says:

      Oj tak Żanetko, żebyś wiedziała.

  • NatalkaNatala says:

    Każdy chyba uwielbia czekolade, pod każdą postacią. Nie próbowałam jeszcze tego typu kosmetyków, ale recenzja zastanawia czy nie skuisć się na takie masełko choćby na tańszy zamiennik.

    • li_lia says:

      A powiem Ci Natalko, że będąc w ciąży nie mogłam patrzeć na nic czekoladowego…

  • mamaagatki says:

    A ja mogłam tylko patrzeć :) … bo miałam cukrzycę ciążową ;p Teraz to sobie odbijam i niestety są efekty w postaci tłuszczyku ;D
    Natalko jeśli znajdziesz tańszy odpowiednik tego masła to daj proszę znać. Ja szukałam i znalazłam za 49,90 ale o mniejszej wadze niż to z Tso Moriri, więc na jedno wychodzi.

  • Kinga Mzyk says:

    co prawda nie otrzymałam tego masełka do testowania ale muszę przyznać, że inne kosmetyki Tso Moriri sa świetne

    • li_lia says:

      Szkoda tylko, że za tak cudowną jakość trzeba słono płacić.

  • Loriette says:

    mm czekolada, szkoda tylko, że taka cena. Nie wydałabym tylu pieniędzy na kosmetyk.

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>