-
Oskarżony- Sparkler Osis+
6 maja 2013
Kosmetyki
-
Dziś będzie wyjątkowo krytycznie, bowiem produkt świetnej marki okazał się całkowitym nieporozumieniem. Kompletnie mnie rozczarował i skutecznie podniósł ciśnienie we krwi.
Tak się cieszyłam, gdy otworzyłam przesyłkę od BODYLAND, w której to znalazła się ogromna, aż 500ml butelka sprayu, który miał nabłyszczać moje włosy.
Wrażenie wywarła na mnie niska cena (w drogerii Bodyland zawsze znajdziecie ciekawe promocje) oraz właściwości produktu. Jako prawdziwa fanka kosmetyków, mających na celu poprawienie kondycji fryzury, łudziłam się, iż po firmie Schwarzkopf mogę spodziewać się wyłącznie czegoś pozytywnego.
Mimo sporego rozmiaru opakowanie okazało się dosyć poręcze. Wyróżniało się skromnym, metalicznym designem. Na korzyść przemawiał również niezacinający się atomizer.
Przed pierwszą aplikacją (zdziwił mnie niemalże niewyczuwalny zapach sprayu, który nie był duszący, ani drażniący) dokładnie zapoznałam się z instrukcją obsługi produktu. Rozpyliłam go na suchych, świeżo umytych włosach, zachowując odległość nieprzekraczającą 30cm. Od razu zauważyłam, że moje misternie ułożona fryzura stała się oklapnięta, mokra, klejąca, pokryta warstwą tłustej substancji!
Niezrażona debiutem spray, postanowiłam wykonać kilka prób, stosując produkt naprzemiennie raz na mokre raz na suche kosmyki. Niestety za każdym razem efekt był identyczny! Wyglądałam, jakbym od kilku dni nie myła włosów. Mało tego, po wyjściu z domu zauważyłam, iż z godziny na godziny prezentuję się coraz bardziej niekorzystnie.
Sparkler Osis+ to zdecydowanie najgorszy kosmetyk, z jakim miałam w tym roku do czynienia. Okropnie się na nim zawiodłam i ubolewam nad faktem, iż zostało go tak dużo w ogromnej butelce. Zastanawiam się czy ma on jakieś ukryte znaczenie? W jaki sposób mogłabym go jeszcze wykorzystać?
Opisywany kosmetyk znajdziecie TUTAJ
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Oj, szkoda, a zapowiadał się tak obiecująco…
Nie no, a już miałam go kupić…
A może to odosobniony przypadek?
Masakra.
P.S. Dzięki Li La udało mi się to testownie w Siostrze Ani:)
Kurcze, a tak sie ciekawie zapowiadał.
Myślałam, że naprawdę działa. Ale jak widać znana marka nie jest gwarancją sukcesu.