-
Anielskie porachunki czyli o tym jak archanioł walczył z Lucyferem o rękę człowieka
20 października 2013 Książka
-
To mogła być trywialna historyjka kolejnej katoholiczki, marzącej o obcowaniu z istotami nie z tego świata. Albo przepełniony patosem grafomański wybryk. Tymczasem okazało się, że do mych rąk trafiła wciągająca opowieść, traktująca o starciu odwiecznych antagonistów oraz miłości będącej w stanie uczynić wszystko, co w jej mocy, aby pokłonić się przeznaczeniu.
Uwielbiam takie zaskakujące rozczarowania. Nie mam nic przeciwko wyrzutom sumienia, które niczym drażniące stwierdzenie ,,a nie mówiłam?” męczą mnie w trakcie lektury i jeszcze długo po tym, jak odłożę książkę na półkę.
Swego czasu odczuwałam narastającą potrzebę zagłębiania się w lektury, których bohaterami były anioły. Ba, nawet marzył mi się tatuaż w kształcie ogromnych skrzydeł, jakie miałyby ozdobić moje łopatki i ramiona. Prawdopodobnie wyrosłam z tego pomysłu, albo do głosu doszły względy finansowe oraz wizualizacja bólu. A może po prostu zakończyłam etap człowieka szukającego odpowiedzi na pytania dotyczące wiary i przestała mnie pociągać ,,czarna strefa”? W każdym razie anielski motyw na kilka lat stał mi się całkiem obojętny.
W Cieniu anioła zatraciłam się na całe półtorej godziny, z jednej strony czując satysfakcję z tego, iż w tak krótkim czasie poznałam zakończenie losów bohaterów, z drugiej zaś odrobinę żałując, że autorka nie pokusiła się o bardziej rozbudowany tekst. Po dłuższym zastanowieniu doszłam jednak do wniosku, iż Magdalena Bożek osiągnęła sukces debiutantki, wybierając zarówno trafną formę swego utworu, jak i skondensowaną, ale jakże wciągającą treść. Jej powieść nie ma nic wspólnego z pisanymi na siłę bajeczkami, albo wielostronicowymi elaboratami, których fabuła przepełniona jest niepotrzebnymi elementami, zbędnymi bohaterami albo niezrozumiałymi zabiegami.
Bohaterką powieści jest niespełna dwudziestoletnia Ravena. Imię tej postaci nie zostało przypadkowo dobrane, bowiem, każdy, kto choć odrobinę interesuje się obcą mową, skojarzy je z angielskim krukiem (raven) i będzie to słuszny trop. Wspomniana panna, zbyt wcześnie osierocona przez matkę, niemalże porzucona przez ojca, zamieszkuje w sąsiedztwie sympatycznej rodziny hindusów w nadmorskiej miejscowości, ulokowanej w słonecznej Italii. Czas upływa jej na studiowaniu dość ambitnego kierunku oraz uczestniczeniu w życiu sąsiadów, których córka, będąca rówieśniczką głównej bohaterki, jest jednocześnie jej przyjaciółką. Od czasu do czasu Ravenie zdarza się wpaść na obiekt swoich westchnień, nieziemsko przystojnego Michaela, z którym ze względu na swoją wrodzoną nieśmiałość, nie jest w stanie nawiązać konwersacji, a już tym bardziej stworzyć szczęśliwego związku. I właśnie od chwili, w której autorka zaczyna dostarczać czytelnikowi informacji o owym mężczyźnie, miałam wrażenie, iż uczestniczę w osobliwej grze. Mniemam, iż taki był zamiar Magdaleny Bożek, pragnącej sprawić, by darzony platoniczną miłością człowiek stanowił dla odbiorcy książki zagadkę. Jak się później okazało, faktycznie należał do anielskich zastępów, a nawet im przewodniczył.
Sympatyczna i nie da się ukryć niezdarna bohaterka, odważyła się w końcu na to, by bliżej poznać Michaela. Jednakże los spłatał jej figla i na drodze do szczęścia młodej kobiety stanęła tajemnicza staruszka, od której to Ravena dostała starożytną księgę. Przypadkowa i dość ,,krwista” lektura jednej ze stron wiekowego woluminu, okazała się brzemienna w skutkach. Bowiem wyczytane na głos słowa sprowadziły do domu studentki… samego Pana Ciemności, upadłego anioła, odwiecznego wroga archanioła Michaela. Dziewczyna nawiązuje pakt z wysłannikiem piekła i od tej pory jej życie ulegnie zaskakującym zmianom.
Czy Ravena zmieni obiekt swoich westchnień? Czy zdoła nawrócić samego Lucyfera na dobrą stronę? A może w porę się opamięta i zrozumie z kim ma do czynienia?
Nie ukrywam, że Cień anioła sprawił mi wiele radości, nie tylko z tego powodu, iż autorce udało się stworzyć coś innego od książek z którymi do tej pory miałam do czynienia. Chyba największym atutem debiutu Bożek były liczne elementy zaskoczenia. Nie spodziewałam się, iż ktoś wreszcie pokusi się o ukazanie negatywnej strony dobra. Do tej pory zastanawiam się czy egoizm i postępowanie anioła stróża wynikały z jego żądzy odniesienia sukcesu, że strachu o możliwe doświadczenie porażki, z miłości do głównej bohaterki czy tylko z troski o jej duszę. Czuję też lekkie ukłucie w sercu spowodowane tym, iż autorka nie dała się ponieść fantazji opisując niebo czy też piekło. Akurat tutaj pragnęłabym bardziej szczegółowych i rozbudowanych informacji. Jednakże sposób prowadzenia narracji, odkrywanie przed czytelnikiem myśli głównej bohaterki, bijąca od niej uczuciowość zostały idealnie wyważone. Pozostałe postaci skonstruowano w ten sposób, aby umożliwić im szansę metamorfozy, na zadziwienie czytelnika niekonwencjonalnymi wyborami.
Nie zawsze to, co mroczne, tajemnicze, do szpiku kości, złe i naganne musi być niezmienne w swym działaniu. Zazwyczaj zakazany owoc smakuje najlepiej, jednakże to nie fakt obcowania z czymś niebezpiecznym wpłynął na ostateczną decyzję Raveny. Tym razem miłość nie okazała się zgodnie z przysłowiem ślepa, bowiem dane jej było ujrzeć prawdziwe oblicze tego, który chciał ją oszukać, zmusić do kochania, przeciągnąć na swoją stronę. Także ostateczna decyzja kobiecej postaci wydaje się być słusznie podjęta, aczkolwiek nikt z nas nie wie, czy razem ze swoim wybrankiem żyli potem długo i szczęśliwie. Zazwyczaj baśnie kończą się w chwili połączenia swych bohaterów świętym węzłem małżeńskim i hucznym weselem. Chciałabym, oj chciałabym ujrzeć tę ceremonię w tak nietypowym, anielskim wydaniu.
Gdybym dysponowała półocenami, w skali od 1 do 10 wlepiłabym Magdalenie Bożek mocną siódemkę z plusem za jej Cień anioła. Doceniam ciekawy zabieg, jakim były cytaty sławnych ludzi, będące myślami przewodnimi każdego rozdziału, z resztą dość trafnie wybrane. Spodobała mi się ogólna koncepcja utworu. Nie mam powodów do narzekań na literacki warsztat autorki. Zmuszona jestem nieco obniżyć punktację, zważywszy na kilka wpadek w postaci ortograficznych i rzeczowych błędów, o które powinna zadbać przede wszystkim korekta… Nie chciałabym również napisać, iż powieść Magdaleny Bożek zalicza się do ,,utworów wysokich lotów”, choć tematyka dotyczy kwestii, przekraczających granicę Ziemi, Nieba i Piekła. W każdym razie lekturę zaliczam do bardzo udanych, zaskakująco ciekawych. Z pewnością opisaną książką z nikim się nie podzielę, nie pożyczę jej, nie uczynię przedmiotem wymiany. Dołączy do grona powieści, które cieszą się moją niesłabnącą sympatią.
Pani Magdaleno! Obrała Pani dobrą drogę. Liczę na więcej równie dobrych, jak nie lepszych utworów.
Cień anioła
Magdalena Bożek
Warszawa 2013
liczba stron:157
Warszawska Firma Wydawnicza
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Ciekawa, kolejna która z chęcią bym przeczytała ; )
zupełnie nie dla mnie tym razem…
Ostatnio czytałam inną książkę o aniołach i chyba przy niej pozostanę:)
Ja niespecjalnie przepadam za tematyką aniołów, choć w swojej karierze czytelniczej trafiłam na kilka książek z ich udziałem.
czyli, jak to się mówi „połknęłaś ją za jednym razem”
Chyba oglądałam kiedyś serial o takim tytule, ale tematyka była inna. Chętnie przeczytałabym tą książkę.
Hmmm, chyba poszukam w bibliotece
książka zapowiada się ciekawie – mam ochotę ją poznać
Mam ogromną ochotę liznąć treść tej książki
Taka tematyka – to jest to co lubię dla samej siebie!
Nie słyszałam o tej książce, ale fabularnie bardzo mnie zaciekawiła, więc rozejrzę się za nią koniecznie.
fajnie się zapowiada, będę mieć na nią oko
Witam wszystkich,
Zapraszam do zapoznania się z innymi moimi powieściami, w zakładce PLANOWANE PUBLIKACJE, http://magdaaalena.wix.com/strona-autorska-mb#!books/cnec
pozdrawiam
Magdalena Bożek
Pani Magdaleno, dziękuję za odwiedziny. Zajrzę na pewno