Czy drzemie w Tobie demon?

11 czerwca 2014 Książka  2 komentarzy

Jestem zmieszana, ale nie wstrząśnięta. Czuję się jak drink, stworzony z dopasowanych składników, który ani nie poprawia nastroju, ani nie uderza do głowy, choć ma potencjał to smakuje zdecydowanie przeciętnie. Takie skojarzenia wywołała lektura Przebudzenia, autorstwa Mateusza Tomaszewskiego.

Czytelnik, nieświadomy czasu w jakim rozgrywa się akcja powieści, stopniowo poznaje głównych bohaterów- bibliotekarza Nathaniela, skrytobójczynię Esme oraz wojownika Fergara. Los nieprzypadkowo połączył drogi wspomnianej trójki. Chociaż postaciom przyświeca wspólny cel, tak naprawdę każde z nich jest doskonale wyszkoloną, lub obdarzoną niezwykłymi mocami maszyną do zabijania, gotową do tego, by w razie rozkazu swego przełożonego lub zaistniałych okoliczności wyeliminować nie tylko wrogów, ale również kompanów podróży.

Osiłek Fergar, w towarzystwie niepozornego mola książkowego, odbywa tajną misję o (jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać) ściśle politycznym podłożu. W międzyczasie niezbyt zgrany męski duet powiększa się o wspomnianą Esme. Charakterystyczną cechą tak zwanej Powieści Drogi jest nieustanne przemieszczanie się jej bohaterów, co dokładnie czynią opisane postaci. Udoskonalają swoje umiejętności, wielokrotnie stając w szranki z przeróżnymi bestiami, które terroryzują mieszkańców mijanych wiosek. Nie czynią tego z dobroci serca, wręcz przeciwnie liczą na stosowną zapłatę w postaci lokalnej waluty, którą często jest domowe jadło i dach nad głową. W końcu trafiają na przeciwnika, stawiającego niemożliwy do przełamania opór. Czy uda im się wyjść cało z opresji? Czy wielka bitwa okaże się ich ostatnim starciem? A może wręcz przeciwnie, prócz zadania ran fizycznych przyczyni się do opadnięcia kotary, zasłaniającej prawdę o ich wspólnej przeszłości? Czym jest tytułowe Przebudzenie i jaki wpływ będzie ono miało na bohaterów?

Spodziewałam się ekscytującej przygody, magicznej historii z wyrazistymi postaciami, zapierającymi dech w piersiach opisami walk na śmierć i życie, czyli krótko pisząc kawałka świetnej, w dodatku stworzonej przez Polaka prozy. Tymczasem trafiłam na powieść, charakteryzującą się nierównym poziomem, zdradzającym chwilowy brak weny autora, albo wynikającym ze świadomego zabiegu, mającego na celu jak najszybsze przebrnięcie przez dane wątki, po to, by skupić się kulminacyjnym punkcie czyli tytułowym Przebudzeniu.

Na korzyść autora przemawiają ciekawe kreacje bohaterów. Żadne z nich bowiem nie jest typowym człowiekiem, uwięzionym w czasach zbliżonych do średniowiecznych realiów. Esme wyróżnia nieprzeciętna szybkość, zwinność i pasja, z jaką zadaje śmierć swoim przeciwnikom. Fergar wzbudza respekt posturą, siłą oraz skrywanymi umiejętnościami, które wychodzą na jaw, gdy tylko jego życiu zagraża niebezpieczeństwo. Nathaniel zaś nie jest cherlawym bibliotekarzem. Kiedy nadchodzi odpowiednia chwila, zmienia swoją postać i przemienia się w… Oj, tego akurat Wam nie zdradzę. W każdym razie bohaterowie jawią się jako interesujące, niezwyciężone osobliwości, w których drzemią straszne, pragnące wyrwać się poza ludzką skorupę, demony. Największym wyzwaniem dla Nathaniela, Esme oraz Fergara jest zatem ujarzmienie wewnętrznych potworów, pragnących przejąć kontrolę nad ich człowieczeństwem. Niestety, o ile intrygujące umiejętności postaci potrafią przykuć uwagę czytelnika, tak praktycznie niemożliwe jest zapałanie sympatią do któregokolwiek z nich, ponieważ Tomaszewski oszczędnie odnosił się do uzewnętrzniania myśli, pragnień oraz motywów, jakie kierowały wspomnianą trójką. Mimo wszystko autor zadbał o to, by bohaterowie różnili się nie tylko sposobem wysławiania, stosunkiem do życia, poglądami, czy też priorytetami, co w rezultacie przyczyniło się do stworzenia niesztampowych kreacji.

Podobnie sprawa wygląda w przypadku opisów wydarzeń. Bohaterowie obdarzeni zostali umiejętnością ,,wyczuwania kłopotów”. Zmysł namierzania wrogiej aury działa lepiej niż niejeden radar i dzięki niemu co chwilę pakują się w tarapaty, toczą pojedynki z licznymi kreaturami, przychodzą z pomocą kruchym śmiertelnikom. Praktycznie ich zmagania można opisać za pomocą kilku słów: idą, walczą, śpią, jedzą. I było to dla mnie momentami tak nużące, że z premedytacją ziewałam, po czym odkładałam książkę i najzwyczajniej w świecie odpływałam w ramionach Morfeusza. O, tak, Przebudzenie działało na mnie lepiej niż niejedna pigułka nasenna. Dopiero pod koniec lektury poczułam pewną ekscytację, zaciekawienie, chęć poznania dalszych losów i ostatecznej prawdy o pochodzeniu Esme, Fergara oraz Nathaniela.

Jeśli chodzi o styl autora to krzywdzącym i nieprawdziwym stwierdzeniem byłoby napisanie, iż rozminął się z powołaniem. Tomaszewski biegle włada ojczystą mową, aczkolwiek ma pewien problem z synonimami. Zdarza mu się nadużywać pewnych słów, co objawia się licznymi, niepotrzebnymi powtórzeniami. Zauważyłam, że zależało mu na tym, by wypowiedzi bohaterów, jak i narratora czasami stylizowane były na archaiczny, wzbudzający szacunek język, co w gruncie rzeczy wygląda zgrabnie i interesująco.

Przebudzenie zawiera kilka niespodziewanych zwrotów akcji, które czynią z powieści lekturę możliwą do przeczytania. Nie jest to jednak książka warta zarwania nocki. Zaliczyłabym ją raczej do umilaczy podróży, tudzież propozycji na letnie wieczory, gdyż nie wymaga od czytelnika zbytniej koncentracji. Łatwo się o niej zapomina, co świadczy tylko o tym, iż wiele brakuje jej do miana hitu. Aczkolwiek wydaje mi się, iż Tomaszewski jest na dobrej drodze ku temu, aby napisać wciągającą powieść. Mam tylko nadzieję, że następnym razem nie potraktuje po macoszemu opisów przyrody, uczuciowych stanów bohaterów i z większą dokładnością przedstawi ich potyczki.

Odczuwam również niedobór emocji. Za mało krwi, za mało spięć, wewnętrznych walk, intryg. Nie było źle, Przebudzenie nie otarło się o tandetę, ale to nie jest książka, o której mogłabym rozmyślać i rozmawiać godzinami.

Przebudzenie

Mateusz Tomaszewski

Gdynia 2014

Wydawnictwo: Novae Res

Półka: książka otrzymana w ramach recenzenckiej współpracy

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

2 komentarzy w Czy drzemie w Tobie demon?

  • Kiti says:

    Nie wiem, jakoś nie zwróciłam na nią uwagi wcześniej i teraz też tego nie zmienię. Jakoś za bardzo tematycznie mi nie podchodzi.

  • Nie, nie. Skoro Ty nie możesz o niej mówić godzinami, to ja w ogóle nie mam po co się brać.

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>