Let The Game Begin

3 marca 2013 Książka  3 komentarzy

Gdyby tak uporządkować wirtualną rzeczywistość, przemienić fantastyczną grę o charakterze przygodowo-strategicznym w powieść. Czy to w ogóle jest możliwe? Kto byłby w stanie połączyć dwie skrajnie odmienne rozrywki?

DSC_0014

Maciej Jemioł w Dziennikach gracza stworzył warunki, umożliwiające wzajemne przenikanie się zróżnicowanych światów. Najmniej znaczącą wydaje się być realna przestrzeń, usytuowana w jednym z polskich miast w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku. Jej społeczeństwo podzielone zostało na grupę graczy oraz zupełnie nieświadomych istnienia innego wymiaru ludzi. Szczęśliwcy, korzystając z tajnych bram, przenoszą się do wirtualnego świata, w którym przywdziewają wybraną przez siebie postać- elfa, krasnoluda lub człowieka. I jak to w grach bywa, muszą staczać pojedynki, zdobywać punkty, zapewniające im społeczny awans, nowe możliwości oraz szansę na to, by dorównać samemu twórcy ,,projektu”.

Przeważająca część akcji rozgrywa się w Pirtilirli, fantastycznej krainie, która mimo swej cudowności wykazuje spore podobieństwo do rzeczywistości, sięgającego po książkę czytelnika. Wyraźny podział na pozytywnych bohaterów i czarne charaktery odrobinę obdziera powieść z aury tajemniczości. Chociaż zdarzają się i takie postaci, które zaskakują swoją niespodziewaną metamorfozą, zmianą dotychczas zajmowanego stanowiska.

Dzienniki gracza nie są wyłącznie próbą przeniesienia na papier przygód pewnego narcystycznego elfa. To opowieść o odwadze, poświęceniu, o przełamywaniu własnych słabości, lęków, o lojalności względem władzy i przyjaciół i przede wszystkim o dojrzewaniu. Bowiem zarówno oprowadzający nas po Pirtilirli Enthebil, jego ukochana Linda, jak i Piter w chwili, gdy ich poznajemy w ,,normalnym” świecie są jeszcze nastolatkami. W powieści nikt nie pojawia się przypadkowo. Każdej postaci Jemioł postanowił wytyczyć pewien cel i mniej lub bardziej znaczącą rolę.

Książka zawiera w sobie również biblijny pierwiastek, świadczący o silnym wpływie wiary na narratora i samego autora. Tak jak w jednej z najpopularniejszych religii występuje bóg-stwórca wszechświata, tak i w powieści Jemioła pojawia się Game Master, który wykreował rzeczywistość Pirtilirli. Jak się później okazuje, posiada on groźnego przeciwnika oraz rzeszę graczy, którzy chcieliby doświadczyć zaszczytu, jakim jest przejście wszelkich poziomów gry i dostąpienie zaszczytu poznania samego Mistrza.

Trzeba posiadać sporą wyobraźnię, aby powołać do życia niezwykły świat, którego mieszkańcami są przedstawiciele kilku ras. Maciej Jemioł nie tylko z detalami opisał wyimaginowaną rzeczywistość bohaterów Dzienników gracza, pokusił się nawet o stworzenie języków, którymi przemawiały postaci powieści. Jednakże nie da się nie zauważyć czyją twórczością zainspirował się młody autor. Bowiem liczne odniesienia do Harrego Pottera oraz Władcy Pierścieni z jednej strony traktują utwór jako kopię cudzych pomysłów z drugiej zaś niczym indywidualną wariację popularnych tematów.

Najsłabszą stroną książki jest korekta, a raczej jej brak. W Dziennikach gracza aż roi się od przejęzyczeń, błędów logicznych, ortograficznych, gramatycznych. Ich wyłapywanie w pewnym momencie staje się ciekawsze od samego czytania. Przyjemną lekturę utrudnia również brak podziału tekstu na akapity, zlewanie się dialogów bohaterów z komentarzami narratora. Mało tego, w oczy rzuca się niekonsekwencja samego autora, albo jego niezdecydowanie w przypadku imienia jednej z postaci, która raz jest Piterem a kiedy indziej Pitrem. Moją uwagę zwróciło również pokrojenie zdań znakami interpunkcyjnymi. Spowodowało to sytuację, w której przecinków jest albo za dużo, albo nie występują tam, gdzie powinny się znaleźć.

Męczące wydają się być również rozległe opisy detali, które tak naprawdę niewiele wnoszą do samej akcji. Może to świadczyć o tym, że albo autorowi zależało na dopieszczeniu powieści z drugiej zaś wprowadzają zbędny chaos, odwracający uwagę czytelnika od istoty treści.

Sporo kontrowersji wzbudza również język autora. Maciej Jemioł z różnym skutkiem usiłował nadać swojemu utworowi nie tyle poprawny, co wręcz podniosły i kunsztowny styl wypowiedzi, w której to często pojawiają się zacne słowa. Usilne starania autora o to, by forma zachwycała bogatą paletą różnorodności i świadczyła o jego elokwencji i erudycji zostały zniweczone przez liczne potknięcia. Jemioł wyraźnie stroni od używania synonimów. Kurczowo trzyma się kilku natrętnie powracających wyrazów, które uparcie wstawia w następujących po sobie zdaniach.

Zastanawiający jest narrator powieści. Wszechwiedzący, bezpośredni uczestnik wydarzeń i jednocześnie autor tytułowych Dzienników lubi nawiązywać konwersację z czytelnikiem i w miarę płynnie przechodzi z roli komentatora do bohatera utworu. Jako ciekawostkę dodam, iż zna on ,,twórczość” samego Macieja Jemioła, którego zdarzyło mu się zacytować (fragment ,,Naszej polskiej flagi”). Jednakże nawet wówczas, gdy przestaje być kluczową postacią historii i traci kontakt ze swoim bratem, będący jednocześnie jego uczniem, w cudowny sposób relacjonuje wydarzenia o których nie miał prawa ani możliwości się dowiedzieć.

Pomijając kwestie związane ze stroną techniczną książki, sądzę, że Dzienniki gracza mogą cieszyć się powodzeniem wśród nastoletnich czytelników, zafascynowanych twórczością Tolkiena, Rowling, a nawet autorki Zmierzchu. Przed Maciejem Jemiołem jeszcze długa droga do osiągnięcia zadowalającego poziomu. Na razie jest przyzwoicie, choć mało oryginalnie. Ale głęboko wierzę, że z czasem młody pisarz podbije niejedno czytelnicze serce i wykorzysta szansę, jaką mu dała Warszawska Firma Wydawnicza.

Dzienniki gracza

Maciej Jemioł

Warszawa 2013

Warszawska Firma Wydawnicza

 

 

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

3 komentarzy w Let The Game Begin

  • brzmi ciekawie

  • nikollet85 says:

    Kochana, kiedy Ty masz czas tyle książek czytać ? Tylko pozazdrościć…

    • li_lia says:

      Serce Moje, czytam wiec jestem. Siedzenie w domu cofa w rozwoju, a ja nie lubię się uwsteczniać ;)

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>