Na granicy jawy i snu- Dziecko śniegu

20 marca 2014 Książka  3 komentarzy

Co mają ze sobą wspólnego Gepetto, matka Calineczki oraz Jack i Mabel mieszkający na jednej z położonych na Alasce farm? Natknęliście się na nich podczas czytania zapadających w pamięci utworów. Oprócz tego, że zostali wykreowani przez utalentowanych pisarzy, łączy ich również pewne marzenie. Otóż zarówno wspomniani małżonkowie, jak i stolarz oraz niemłoda już kobieta pragnęli zostać rodzicami. Ponieważ los im nie sprzyjał, wzięli sprawy we własne ręce i tchnęli życie w drewno, ziarno oraz w śnieg. Przy pomocy magii, a także natury, wspieranych przez rodzicielską miłość, udało im się stworzyć namiastki własnej latorośli. Jednak cudowni podopieczni przysporzyli swym opiekunom więcej trosk niż radości. Czy zatem warto było bawić się w stwórcę?

Dziecko śniegu nie jest kolejną historią, przeznaczoną dla najmłodszych czytelników. To tekst, w którym fantazja przywdziewa maskę rzeczywistości, uwodzi odbiorcę książki, dając mu złudne poczucie panowania nad własnym umysłem. Jeżeli dotąd nie mieliście do czynienia z opowieścią, wywierającą niezwykle intensywny wpływ na Waszą wyobraźnię, koniecznie zdobądźcie pokaźny egzemplarz autorstwa Eowyn Ivey.

 DSC_0001

Z Dzieckiem śniegu ewidentnie kojarzy mi się tekst piosenki Anity Lipnickiej ,,Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń. Gdy tylko czegoś pragniesz, gdy bardzo chcesz…”. Małżeństwo z wieloletnim stażem zdążyło się już pogodzić z myślą o tym, iż nie sprowadzi na ten świat więcej niż jednego, przedwcześnie zmarłego potomka. Ta bezsensowna śmierć przekreśliła ich szansę na normalną egzystencję wśród bliskich osób, w cywilizowanym świecie. Przeprowadzka na Alaskę nie była karą, jaką wzajemnie wymierzyli sobie partnerzy, lecz nosiła znamiona symbolicznego początku nowego życia. Miało ono być wolne od wielkomiejskich trosk, współczujących spojrzeń, krytycznych uwag i litościwego poklepywania po plecach.

Surowy klimat Alaski, trudności związane z okiełznaniem natury i przystosowaniem jej do ludzkich potrzeb, okazały się ponad siły Jacka i Mabel. Na szczęście autorka książki postawiła na drodze poczciwej pary sympatyczną, zaradną rodzinę, która niejednokrotnie wyciągnęła pomocną dłoń, by ulżyć problemom sąsiadów. I właśnie wtedy dokonał się cud. Niewinna zabawa dwojga ludzi, wyniszczonych ciężką pracą, rozczarowanych brakiem perspektyw na lepszą przyszłość, zmęczonych walką o przetrwanie, zaowocowała niecodziennym wydarzeniem. Oto z ulepionego bałwana narodziła się dziewczynka, która przewróciła do góry nogami egzystencję swych przybranych rodziców.

Ile zwrotów akcji, opisów, pozwalających złapać oddech w piersiach, emocji, udzielających się czytelnikowi można zmieścić w tak obszernej pod względem ilości słów powieści?  Okazuje się, że Eowyn Ivey udało się zaprezentować bogatą paletę artystycznych umiejętności. Dałam się ponieść fantazji, zostałam uwiedziona przez historię, która z jednej strony miała stwarzać pozory baśni, z drugiej zaś przytaczać całkiem prawdopodobne, mające rację bytu, pozwalające się racjonalnie wytłumaczyć fakty. Tutaj wszystko jest możliwe, począwszy od bohaterów, na opisie polowań, górskich i leśnych wypraw, uchwyceniu mentalności ówczesnego społeczeństwa skończywszy.

Autorka potraktowała tworzone przez siebie postaci bardzo poważnie. Zagłębiła się w psychikę osamotnionej, mającej samobójcze skłonności Mabel, otworzyła przed czytelnikiem myśli jej męża i nakarmiła spragnionych niezwykłości odbiorców książki wątkiem, którego filar stanowiła dziwnie zachowująca się dziewczynka.

Czy dziecko śniegu było wymysłem wyobraźni i pragnień starego małżeństwa?

Czy potrzeba obcowania z czymś niezwykłym, próba wyjaśnienia pochodzenia tej cudownej istoty mogły przyćmić umył wspomnianych postaci?

A może mieliśmy do czynienia ze zbiegiem okoliczności, mającym wyprowadzić czytelnika w przysłowiowe pole, pozwolić mu uwierzyć i każdym zmysłem przeżywać uwiecznione na stronach utworu losy kilkorga ludzi?

To był porywający tekst, pełen smutku, żalu, uzasadnionych pretensji oraz wielkiej nadziei. I chociaż reprezentuje nierówny poziom, tak jakby autorka w pewnym momencie przestała się starać, odpuściła sobie i czytelnikowi, i tak jestem pod wielkim wrażeniem. Całe szczęście, że finał nie wytrącił mnie z równowagi, nie uczynił z Dziecka śniegu ckliwej historii z happy endem.

Niemalże pozwoliłam, aby stan mojego uniesienia pozwolił pominąć istotną kwestię, jaką jest okładka książki. Grafikom należą się wielkie brawa. Chapeau bas!

DSC_0003

Dziecko śniegu

Eowyn Ivey

Bielsko-Biała 2013

Półka: książka zakupiona, nie została otrzymana w ramach recenzenckiej współpracy

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

3 komentarzy w Na granicy jawy i snu- Dziecko śniegu

  • cyrysia says:

    Chyba skuszę się na tę książkę, bo niema każdy ją zachwala i widzę, że ty również masz na jej temat pozytywne zdanie.

  • Kruszynka says:

    To chyba jedna z tych pozycji, na które mam ogromną ochotę i będę Cię męczyć o tę książkę:)

  • Kiti says:

    Uwielbiam książki, których akcja dzieje się na Alasce, czytałam chyba jedną trylogię i jedną pojedynczą powieść. Na tą też mam ogromną ochotę!

Zostaw komentarz

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>