Nie taki pies straszny na jakiego pozuje- Policjant 2

20 lutego 2013 Książka  4 komentarzy

,,Łapy, łapy, cztery łapy

A na łapach pies kudłaty.

Kto dogoni psa, kto dogoni psa

Może Ty, może Ty, może jednak ja”.*

Zanim prowokacyjnie zanucicie pod nosem melodię utworu pewnego polskiego wykonawcy, zasiądźcie wygodnie w fotelu, sięgnijcie po książkę Marcina Erlina, a gwarantuję Wam, że nowo nabyta wiedza na temat polskich służb mundurowych przyprawi Was o ból głowy i brzucha…

DSC_0011

Niedaleko niemieckiej granicy, opierając się sile grawitacji i podeszłemu wiekowi, przed obywatelami pizdowieckiej mieściny wrota swe otwiera lokalna komenda policji. I nie jest to żaden 13 posterunek, w którym to Cezary Pazura adoruje rudą pannę lekkich obyczajów. O, nie, chociaż z burdelem ma wiele wspólnego. Gdyby wykonać przekrój poprzeczny budynku, uwzględniając wszelkich pracowników, piastujących różne stanowiska oraz pozostałe niemile widziane persony, otrzymamy porządny materiał do napisania scenariusza sensacyjnego serialu, obyczajowej powieści, emocjonującego dreszczowca, a nawet tragikomedii.

Wyraziście zarysowany narrator, dowódca plutonu patrolowo-interwencyjnego, po części odkrywa przed czytelnikiem swoją tożsamość. Nie kreuje się na gliniarza o nieposzlakowanej opinii, człowieka zostawiającego pracę za drzwiami firmy. To baczny obserwator rzeczywistości, oceniający i interpretujący zachowania swoich podwładnych, przełożonych i petentów. Doskonale sprawdza się w roli komentatora, który w zaskakująco wyrafinowany sposób dostarcza wiedzy odbiorcy utworu.

Wyznania policjanta tworzą trajektorię wspomnień. Chociaż na pierwszy rzut oka może się wydawać, iż pozbawione są chronologii, ponieważ autor zwinnie przeskakuje z jednej kwestii do innej, to bez problemu można doszukać się pewnego klucza, wspólnego mianownika, łączącego poszczególne elementy utworu. Erlin nie musiał uciekać się do zapychania powieści zbędnymi sprawami. Każdy szczegół, opis czy retrospekcja pojawia się świadomie w konkretnym celu.

Czy zachowanie oraz postawy postaci w powieści Policjant 2 sieją zgorszenie? Czy książka godzi w dobre imię funkcjonariuszy? Cóż, biorąc pod uwagę całokształt utworu, muszę stwierdzić, iż to na pewno nie jest przyzwoita, grzeczna, stroniąca od konfliktów lektura. Erlin ukazał wszelkie oblicza donosicielstwa, mobbingu, nieuczciwego i niehonorowego wspinania się po szczeblach kariery.

Niezwykle interesującym zagadnieniem jest opis relacji między funkcjonariuszami oraz ich stosunki na linii pracodawca – obywatele. Chamstwo, bezwzględność, cwaniactwo, szukanie haków- wszystko to jest chlebem powszednim dla tych, którzy niegdyś z dumą przywdziali mundury. Autor nie tylko sklasyfikował policjantów, biorąc pod uwagę ich rolę, jaką mieli pełnić w społeczeństwie, ale przede wszystkim spróbował ukazać mechanizm ich działania, sposób myślenia, czynniki, które ukształtowały ich charakter oraz postawę.

Prócz podwójnej mentalności obrońców prawa pojawia się także dwulicowość petentów, obywateli, którzy uwielbiają manipulować wymiarem sprawiedliwości, z oprawcy przemieniając się w ofiarę. Wśród nich są zbuntowani małolaci, wyznających ideologię CHWDP, tudzież JP, wandale, alkoholicy, dilerzy narkotyków, domowi kaci i dręczyciele, damscy bokserzy. Niczym chorągiewki, uzależnione od kierunku wiejącego wiatru, zawieszają broń (cięte riposty, puste butelki, noże), przybywają na komendę, by szukać sprawiedliwości, gdy tylko stanie się im krzywda z rąk ich pobratymców. Albo wręcz przeciwnie, udają ofiary policyjnych interwencji, których sami stali się przyczyną.

Na korzyść książki Marcina Erlina bez wątpienia przemawia dystans pierwszoplanowej postaci do samego siebie, do przeżyć pozostałych bohaterów i przeciwności losu. Brawurowy komizm sytuacyjny z powodzeniem mógłby zainspirować niejednego kabareciarza. Pisarz nawet w sytuacjach skrajnie beznadziejnych, balansujących nad przepaścią ludzkiej głupoty, pazerności i chciwości potrafił doprowadzić do nieoczekiwanego spiętrzenia niecodziennych przypadków, które wywołują ból brzucha z racji niekończącego się napadu dobrego humoru.

Godnym uwagi jest również styl wypowiedzi narratora oraz osób, którym udziela głosu. Daleko mu do powierzchownego spłycenia, czy też nadmiernych uproszczeń. Bowiem ten chamski erudyta nie stroni od licznych epitetów, potężnie naładowanych ujemnymi emocjami. Uwierzcie mi, z tego nie wyszedł mało estetyczny bełkot nadużywającej wulgarnych słów grupy zawodowej. Ponieważ ordynarność i nieprzyzwoitość języka bohaterów Policjanta 2 jest kluczem do poznania ich pierwotnego jestestwa.  Gdyby kwestie wypływające z ust przedstawicieli państwowego organu przepełnione były subtelnością i wyrafinowanym smakiem mielibyśmy do czynienia z karykaturą jednej ze służb mundurowych.

Jeśli zaś chodzi o aluzyjność i cytaty to chylę czoło przed literackim warsztatem Erlina. Przemycenie znanych dowcipów, muzycznych perełek, nawiązania do bajek (niezapomniany Księciunio i jego przydupas Tołdi, brawurowa akcja Ratatuj z Rapciem na czele) stworzyło niesamowitą mieszankę, która w każdej chwili może eksplodować.

Nie można pominąć roli epilogu. Zakończenie utworu z pewnością jest odpowiedzią autora na wcześniejsze pytania czytelników, dociekających czy poprzednia powieść jest autobiografią czy literacką fikcją.

Policjanta 2 należy traktować w kategorii społecznego faktu. Wypowiedź autora nie jest tendencyjnym monologiem, tylko prowokacyjną konwersacją z czytelnikiem, po której wielu z Was opadną z oczu ograniczające pojmowanie i widoczność klapki. Erlin dzieli się z nami bogactwem doświadczeń przedstawicieli znienawidzonej służby społecznej, wywołuje pewne skutki, dzięki którym psy, mendy, lub jak kto woli misiaki, nie są pozbawioną mózgu kupą mięsa, która czepia się wyłącznie porządnych obywateli. To grupa zawodowa, niemalże skazana na przynoszenie pracy do domu, której szeregi zasilają (jak wszędzie) osoby z prawdziwego powołania oraz hańbiące odznakę jednostki. Podobno żadna praca nie hańbi, jeśli się ją wykonuje z sercem, w zgodzie z sumieniem, nie czyniąc z innych osób trampoliny do sukcesu, albo papieru toaletowego, służącego do podcierania pewnej partii ciała. I taka jest jedna z ideowych treści utworu, odpowiadająca konkretnej postawie światopoglądowej- policjant też człowiek, ale nie każdy zasługuje na szacunek.

Na koniec pozwoliłam sobie przeczytać ulubiony fragment powieści:

Policjant 2

Marcin Erlin

Warszawa 2013

Warszawska Firma Wydawnicza

* W tekście użyty został cytat refrenu ,,Kto dogoni psa”, Mleko

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

4 komentarzy w Nie taki pies straszny na jakiego pozuje- Policjant 2

  • nikollet85 says:

    Słownictwo w tej książce naprawdę „wyszukane”.
    Powinnas czytać bajki dla dzieci, juz Ci mówiłam, że masz głosik jak mała dziewczynka ? ŚLICZNY :)

    • li_lia says:

      ;)

  • Yulia says:

    Nie moje klimaty, a głos masz rzeczywiście jak dziewczynka.
    Mój dom rodzinny stoi zaraz koło komisariatu-to nie jest za dobra lokalizacja do życia hi hi:)

    • li_lia says:

      :) Kiedyś usłyszałam, że powinnam pracować w sex telefonie ;)

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>