Nie trać Nadziei

5 marca 2015 Książka  2 komentarzy

Nie mogę przestać płakać. Nawet teraz łzy moczą szczeliny klawiatury, a wokół mnie rozrasta się stos zużytych chusteczek. Tak bardzo chciałam przedłużyć moment zatracenia się w Losing Hope, odsunąć tę bolesną przyjemność w czasie, spotęgować narastającą tęsknotę i podniecenie, aż moja wytrzymałość krzyknęła DOŚĆ!!!

Uległam.

Wyrzuty sumienia ściskają delikatne zakończenia nerwów. Przecież to jest zwykły masochizm, umiłowanie cierpienia. Zaserwowałam swoim zmysłom uczuciowy rollercoaster. Przypominam po brzegi wypełnione naczynie.

Żałuję tego, że już jest po WSZYSTKIM. Że w mgnieniu oka dotarłam do ostatniej strony.

Czy kiedykolwiek trafię na równie mocny tekst?

Losing Hope Colleen Hoover

Są takie książki, które niespiesznie zdobywają sympatię czytelników, fabuły, nie od pierwszego akapitu zyskujące uznanie i zainteresowanie. W przypadku historii Hope i Holdera zalążek uczucia wydzielały okładki obu książek, potem zaś coś potężnego eksplodowało z niesamowitą siłą. O ile po Hopeless sięgnęłam z pewną rezerwą, niepozbawiona obaw, skupionych wokół intensywnej reklamy książki, świadoma możliwości natrafienia na niesłusznie chwalony tekst, tak w przypadku Losing Hope po prostu wiedziałam, że mam do czynienia z wyrwaną duszą, którą autorka niczym literacka ekshibicjonistka, uwieczniła na papierze i pozwoliła całemu światu ocenić.

Nie znoszę, gdy ktoś świadomie wprowadza mnie w błąd, kiedy igra z moimi uczuciami, rozpala nadzieję, nie kierując się przy tym moim dobrem tylko własnymi, najczęściej materialnymi korzyściami. Tak właśnie pomyślałam, ponownie spoglądając na szatę graficzną Losing Hope. Kto w wydawnictwie wpadł na pomysł, by umieścić na okładce napis sugerujący, iż mam do czynienia z kontynuacją poprzedniej opowieści? Wszakże nieopisane wcześniej losy bohaterów pojawiają się na zaledwie kilku stronach, wcześniej zaś tekst wraca do znanej historii, wzbogacając ją o istotne detale, o przeszłość Holdera i jego punt widzenia. Czemu więc miało służyć owe posunięcie? Czy zamierzeniem marketingowców było podtrzymanie zainteresowania czytelników, zaspokojenie ich ciekawości?

Wyobrażam sobie, jak skomplikowanym zabiegiem jest napisanie dwóch książek, skupionych wokół jednej sprawy, w których pojawiają się te same postaci, powtórzone zostają części dialogów, a mimo wszystko czytelnik nie odbiera kolejnego tekstu jako powtórki z rozrywki, tylko doszukuje się nowych elementów, ponownie przeżywa rozkosz, wynikającą z obcowania z wyjątkową treścią, kolejny raz doświadczając tego, co nie tak dawno wytrąciło go z równowagi. Colleen Hoover dokonała tego, udźwignęła ciężar czytelniczych oczekiwań, odniosła pisarskie zwycięstwo.

Historia opowiedziana ustami Holdera naprzemiennie rozpalała zmysły, emanowała miłością, o której zwykli śmiertelnicy mogliby tylko pomarzyć. Tryskała z niej również potężna dawka testosteronu, spotęgowana młodzieńczym buntem, zaskakującą dojrzałością, braterską lojalnością i przywiązaniem. Dean nie jest amantem, słodkim nastolatkiem, bohaterem, którym kierują wyłącznie krystalicznie czyste pobudki. Daleko mu również do perwersyjnego Greya. To młody mężczyzna, który w obliczu niesamowitych dramatów potrafi niczym feniks powstać z popiołów, stać się oparciem dla ukochanej dziewczyny, pomóc jej znieść przeciwności losu. Dowcipny, wysportowany, czuły, pociągający do tego stopnia, że zaczynałam zazdrościć Hope, iż należy wyłącznie do niej. Jak dobrze, że tym razem to właśnie on wcielił się w rolę narratora opowieści.

Uważnemu czytelnikowi w trakcie lektury Losing Hope nie umknęły nawiązania do pozostałych książek autorki. Czy to nie zabawne, kiedy bohaterka czyta ukochanemu jedną z powieści Hoover, zaś jego najlepszy przyjaciel zdradza tytuł oraz treść kolejnego utworu?

Obie książki potraktuję niczym perpetuum mobile. Niech ta historia nigdy nie dotrze do końca. Będę do niej cyklicznie powracać, przeżywać na nowo, uzupełniać o naprzemienne wyznania obu postaci, sięgając raz po Hopeless to znów zatracając się w Losing Hope. Nie potrafię potraktować ich oddzielnie, rozczłonkować, zmierzyć wartość. Razem stanowią idealną całość. We dwie potrafią poruszyć zatwardziałe serce.

Losing Hope Colleen Hoover

Losing Hope

Colleen Hoover

Wydawnictwo Otwarte

Kraków 2015

Półka: książka zakupiona, nie została otrzymana w ramach recenzenckiej współpracy

P.S.

Na temat Hopeless możecie przeczytać na moim blogu TUTAJ

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

2 komentarzy w Nie trać Nadziei

  • Artemis says:

    Miałam okazję przeczytać i „Hopeless” i „Losing Hope” i chociaż to nie są do końca moje klimaty, to obie powieści mnie zachwyciły. Szczególnie „Losing Hope”, bo trudno opowiedzieć tą samą historię z innej perspektywy, tak żeby nikogo nie znudziła.

    • li_lia says:

      Doskonale Cię rozumiem. Który z momentów najbardziej zapadł Ci w pamięci?

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>