Nomen Omen!

16 kwietnia 2014 Książka  5 komentarzy

Matko kochana! Poloniści książki piszą! Do czego to doszło, żeby były, obecny, albo niedoszły belfer, ujarzmiał klawiaturę? Kto by tam sięgnął po taką do bólu poprawną, prawdopodobnie przewidywalną lekturę? Oczywiście, koleżanka po fachu! I nie mnie jedną rozśmieszyły sytuacyjne dowcipy, cięte riposty bohaterów oraz trzy grosze wtrącone przez autorkę.

Oto przed Państwem Nomen Omen! I niech Was licho porwie, jeśli nie zapoznacie się z poniższą recenzją ;)

DSC_0028

Sztuką jest napisać utwór, wywołujący uśmiech na ustach wybrednego czytelnika. I nie chodzi mi tutaj wcale o pełen ironii grymas. O ile słowa mają wielką moc, tak w konfrontacji z dźwiękiem i obrazem przegrają, jeśli ich odbiorca zinterpretuje je w nieodpowiedni sposób. W przypadku Nomen Omen nie trzeba wyróżniać się ani inteligencją, ani płodną wyobraźnią, by przeżywać perypetie bohaterów, śmiejąc się do rozpuku, gdy tylko powinie im się noga lub natrafimy na przesiąknięty komizmem opis. Mamy tutaj do czynienia z prostym, niewymagającym doszukiwania się podwójnego znaczenia przekazem, nastawionym w głównej mierze na dostarczaniu odbiorcy książki dobrej rozrywki. Zdaję sobie sprawę z tego, że z pewnością narażę się fanom Marty Kisiel, porównując jej utwór do komedii Konrada Niewolskiego (,,Job, czyli ostatnia szara komórka”). Jedno i drugie jest zabawne, wyposażone w popularne powiedzonka, aczkolwiek w przypadku Nomen Omen czytelnik może liczyć na coś więcej niż wypowiedziany adekwatnie do sytuacji kawał.

Rudowłosą Salomeę pech prześladował od chwili narodzin. Rozchwiane emocjonalnie, aczkolwiek sympatyczne, niewinne i dobrotliwe dziewczę musiało zmagać się z przeciwnościami losu i własną niezdarnością. Nie dość, że los ją pokarał bratem obibokiem, uzależnionymi od Facebooka rodzicami, to jeszcze musiała legitymować się dowodem osobistym, w którym figurowało staromodne imię. W każdym razie pewnego dnia nasza Salcia poczuła, że limit nieszczęść został wyczerpany, co w ostateczności skłoniło ją do wyprowadzki z rodzinnego domu. W tajemnicy przed bliskimi zamieszkała w ponurej, przyprawiającej o ciarki rezydencji, w której musiała zmierzyć się z siostrami ksero i pożerającą waniliowe wafelki papugą. Udało jej się również znaleźć nudny, aczkolwiek zajmujący etat w księgarni. I kiedy tak większość spraw zaczęła układać się po myśli bohaterki, pomysłowa autorka postanowiła ponownie namieszać w życiu Salomei. Zdradzę tylko, że powodem kolejnej rewolucji pechowej panny był między innymi pewien mężczyzna, określony mianem ,,ciepłych kluch z horyzontami”, a także brat-morderca. A może ten ostatni okazał się duchem z przeszłości?

Generalnie pomysł przemieszania komedii z rodzinnym dramatem, uszlachetnionym odrobiną magii oraz solidną dawką historii, uważam za kapitalne rozwiązanie. Na początku byłam przekonana, iż utwór Marty Kisiel ograniczy się wyłącznie do tekstu, którego najmocniejszym atutem jest czarny humor. Kiedy jednak zaczęły pojawiać się paranormalne wątki, czułam, że zafundowałam sobie rozrywkę najwyższych lotów. Bowiem przyjemnie jest czytać książkę napisaną przez kogoś, dla kogo rodzimy język nie stanowi bariery, utrudniającej przelanie na papier i ubranie w słowa ciekawej koncepcji. Obcowanie z taką literaturą to nie tylko przyjemność, ale również świetna lekcja dla tych, którzy szukają wzorców do naśladowania. Zaintrygował mnie także wywodzący się z greckiej mitologii i filozofii motyw trzech Mojr, sióstr, które przędą, strzegą i przecinają nici ludzkiego życia.

Marcie Kisiel udało się stworzyć nieprzewidywalną historię, której akcja toczy się zawiłymi, pełnymi niebezpiecznych pułapek torami. Na uwagę zasługują ciekawi bohaterowie, jak chociażby wywołująca współczucie Salomea, pojawiający się w odpowiednim momencie wścibski, jakże pomocny ptak, niewielka, ale skuteczna zarówno w słowach jak i w działaniu Basia oraz właścicielki budzącej zgrozę rezydencji. Tylko upiór z przeszłości wydał mi się nierzeczywisty, wręcz przerysowany. A może o to właśnie chodziło pomysłodawczyni tej opowieści? Jedno jest pewne- to była naprawdę udana lektura.

DSC_0028

Nomen Omen

Marta Kisiel

Warszawa 2014

Półka: książka zakupiona, nie została otrzymana w ramach recenzenckiej współpracy

A teraz w ramach nawiązania do tytułu powieści, przygotowałam dla Was zadanie- odnajdźcie znaczenie Waszych imion. Czy wierzycie, że są one nośnikiem informacji o Was samych? Czy wpływają w zdecydowany sposób na Wasz charakter? Zapraszam do dyskusji.

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

5 komentarzy w Nomen Omen!

  • Kiti says:

    Fabularnie brzmi ciekawie, lubię takie zabawne książki. Imię Salomea faktycznie jest starodawne, ale to pewnie tylko dodaje uroku tej opowieści.
    Odnośnie znaczenia mojego imienia to wczoraj czytałam i większość się zgadza, czyli widać, że dobrze mi imię nadali:)

  • Kruszynka says:

    Zakręcona się wydaje, ale w tym wszystkim upatruję historię, z którą z wielką ochotą bym się zapoznała.

  • mama-asialm says:

    Recenzja powiem szczerze zachęca do zapoznania się z tą książką. :) Sama jestem ciekawa jakie to perypetie bohaterki zostały w niej opisane. :)
    Co do mojego imienia to kiedyś faktycznie czytałam jego znaczenie i pamiętam, że większość rzeczy się sprawdzała, zatem myślę, że coś w tym jest … :)

  • Deirdre says:

    O wow, na pewno przeczytam!

    • li_lia says:

      Koniecznie :)

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>