POTOMKOWIE Elżbiety Batory

5 grudnia 2016 BohaterowieKsiążka  Brak komentarzy

Dawniej interesowała mnie postać owianej złą sławą hrabiny Elżbiety Batory. Niegdyś natrafiłam na wzmianki dotyczące zamożnej, niezwykle przedsiębiorczej (jak na dawne czasy) i inteligentnej kobiety. Ponoć próbowała zgłębić tajemnicę nieprzemijającej urody i na kartach historii zapisała się jako morderczyni Bogu ducha winnych dziewic. Wedle badaczy przeszłości, węgierska arystokratka czerpała prawdziwą przyjemność z pozbawiania życia swych ofiar, a jej wymyślne tortury mogłyby stanowić inspirację dla socjopatycznych naśladowców.

Tosca Lee, chcąc spełnić życzenie jednego z czytelników, uczyniła ze wspomnianej postaci bohaterkę swojej najnowszej powieści. Uknuła intrygę, opierającą się na dociekaniu prawdy o legendarnej zabójczyni. Przedstawiła dwa wyniszczające się obozy Potomków hrabiny oraz Dziedziców, czyli przedstawicieli kolejnych pokoleń tych, którzy utracili swoje życie podczas krwawej, eksperymentalnej, urodowej terapii pani z Čachtic.

 Potomkowie Tosca Lee

Uwielbiam teksty, których fabuła bazuje na legendach, bądź kontrowersyjnych faktach. Dlatego też miałam ogromną nadzieję na literacką ucztę dla wyobraźni, zabawę w detektywa, okraszoną sporą dawką emocji, na wycieczkę po współczesnej Europie, połączoną z odkrywaniem wstydliwej przeszłości wampira z Siedmiogrodu. Liczyłam na nowatorskie rozwiązania, ciekawą koncepcję, zapierającą dech w piersiach akcję.

Tymczasem przez tydzień (!) męczyłam się z utworem, będącym zmarnowanym potencjałem. Z bólem przyswajałam kolejne linijki nijakiego tekstu, zmuszając umysł do analizowania kroków i decyzji Audry Ellison- młodej kobiety, odgrywającej rolę potomkini Elżbiety Batory.

Wyobraźcie sobie taką sytuację: budzicie się w klinice, po zakończonym sukcesem zabiegu, dzięki któremu pozbawiono Was wszelkich wspomnień. Na odchodne otrzymujecie list, własnego autorstwa. Jego treść można skrócić do takiego przesłania: odetnij się od tego, co było i skup na przyszłości. Nie potraficie jednak nie myśleć o powodach, jakie przyczyniły się do podjęcia tak drastycznej decyzji. I kiedy już powoli zaczynacie oswajać się z rzeczywistością, pojawia się tłum ludzi. Według ich opowieści stanowicie część podejrzanego stowarzyszenia (przynależność do niego jest uwarunkowana genetycznie), które nieustannie musi uciekać przed czyhającymi zabójcami. Jedyną winą (dosyć absurdalną zresztą) jest fakt, iż Waszą praprapra (i jeszcze kilka takich przedrostków)babką była Elżbieta Batory. Samopoczucia nie polepsza nawet to, że posiadacie godne pozazdroszczenia moce, umożliwiające gmeranie w ludzkich umysłach. Kamraci oczekują od Was zdecydowanego działania, wręcz traktują jak żywą ikonę. Przeciwnicy zaś aż palą się do tego, by wypełnić przeznaczenie i w okrutny sposób pozbawić Was życia. Podejmujecie nierówną walkę, wycieczkę po kilku kontynentach, nie wiedząc komu można zaufać i jaka broń może ocalić Wasze istnienie.

Pierwszy raz doznałam przykrego uczucia, które przyprawiało mnie o zawroty głowy. Naprzemiennie zadawałam sobie pytania: czy jestem na tyle ograniczona i pozbawiona umiejętności logicznego myślenia, iż nie potrafię rozwikłać zagadki, połączyć autorskich wskazówek, dostrzec brakujących elementów w tej historii, zrozumieć zachowania wybranki?

Kilkukrotnie wracałam do konkretnych partii tekstu, skupiałam się na lekturze. A mimo to pierwszych 300 stron (książka liczy ich niespełna 400) stanowiło dla mnie istną torturę. Później zaczęłam dostrzegać światełko w tunelu, wyprzedzać Audrę, odkrywać to, czego pozbyła się wraz z wymazaną pamięcią.

Autorce ewidentnie zależało na tym, by obdarzyć czytelnika sporą dawką informacji. Czułam się tak bardzo przygnieciona zdobywaną wiedzą, iż niemalże współczułam młodej bohaterce i potrafiłam odnaleźć w jej położeniu. Wszakże Audra, która świadomie poddała się zabiegowi lobotomii, odkrywała na nowo swoją przeszłość, zdobywała dane o czyhających niebezpieczeństwach, a także ludziach, których powinna chronić, którzy jej sprzyjają. Mimo to w jej towarzystwie zaczęłam cierpieć na ślepotę. Nie umiałam spojrzeć na świat jej przeszywającym wzrokiem.

Nie porwała mnie również akcja powieści, mknąca niczym rozpędzone Pendolino, korzystająca z rozwiązań, według mnie pozbawionych logiki, opierających się na łucie szczęścia, zbiegach okoliczności, cudownych oświeceniach. Za usprawiedliwienie nie może być brany fakt, iż mamy do czynienia z postaciami, wyposażonymi w nadnaturalne zdolności. Ba, nawet to, że w powieści pojawia się kilka polskich akcentów.

Nie chodzi o to, że warsztat autorki kuleje, że miałam do czynienia z grafomańską zbrodnią. Tosca Lee zaszalała, próbując upchnąć tak wiele kwestii w pierwszym tomie, oddając palmę pierwszeństwa ilości, spychając na dalszy plan to, co przyczynia się do narodzin chemii pomiędzy tekstem, a czytelnikiem.

Spora liczba przewijających się na kartach powieści bohaterów powoduje chaos. W dodatku czytelnik nie zna prawdziwych zamiarów osób, w towarzystwie których obraca się Audra. Zmieniają one swoje oblicza, ukrywają intencje, prezentując maski. Takie potęgowanie tajemniczości na dłuższą metę staje się męczące, sprawia, że człowiek bezustannie zastanawia się co jeszcze wyskoczy z kapelusza, jakie asy kryją się w kieszeniach pisarki. Czy jednak świadczy to o jej kunszcie? Czy wręcz przeciwnie, przesyt podkreśla niezdecydowanie lub chęć zaprezentowania swych umiejętności w całej krasie?

Gdybym wycięła z powieści ponad dwadzieścia początkowych rozdziałów, zostawiając kilka istotnych kwestii, połączyła je z ostatnimi informacjami, uzyskałabym tekst, nad którym warto się pochylić, z którym warto spędzić zimowy wieczór. Kiedy dobrnęłam do sedna sprawy, gdy bohaterka zagrała w pamięciowy Tetris i zaczynała zdobywać przewagę nad systemem, czułam odpływającą falę goryczy, rodzący się żal, wynikający z faktu, iż historia urywa się w decydującym momencie.

Mimo niepochlebnej opinii, początkowego zniechęcenia, sięgnę po kolejny tom. Wiecie dlaczego? Bardzo chcę skonfrontować wizję autorki z pozyskaną, historyczną wiedzą. Intryguje mnie ostateczny werdykt, kwestia winy czy niezasłużonej kary i potępienia dla kobiety wrobionej w ludobójstwo przez władzę, dłużników i nieprzyjaciół. Ponadto nie przestaję zadręczać się losami Luki, mężczyzny, z którym związała się Audra. Co jeszcze łączy tych dwoje? Czy będzie im dane dożyć starości? I jak przetłumaczyć tajemnicze symbole na intrygującej okładce opisywanej książki?

Potomkowie Tosca Lee

Potomkowie (The Progeny)

Piętno Krwawej Hrabiny

Tosca Lee

Przekład: Anna Bereta-Jankowska

Kraków 2016

Wydawnictwo IUVI

Półka: egzemplarz recenzencki

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

Zostaw komentarz

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>