-
Ratunku! Pomocy! Awaria Małżeńska!
12 grudnia 2016 Bohaterowie, Książka
-
Nieczęsto zdarza się, by pisarze szczycili się przyjaźnią z kolegami/koleżankami po fachu. Wiadomo, podczas niezobowiązujących pogawędek można przez przypadek zdradzić zarys fabuły, nad którą właśnie się pracuje, opowiedzieć o przyszłych planach wydawniczych, wzbudzić zazdrość odniesionym sukcesem. Jeśli kompanem podczas rozmowy okaże się zdrajca, wówczas literackie sekrety mogą zbyt szybko ujrzeć światło dzienne, zaś obiecujące dzieła zmienić autora.
Miejmy nadzieję, że taka sytuacja nie spotka Magdaleny Witkiewicz oraz Nataszy Sochy, które wywołały Awarię Małżeńską.
Nosicie na palcu charakterystyczny, złoty GPS? A może tworzycie związek partnerski z tradycyjnym podziałem ról? Wyobraźcie sobie, że w duecie, którego obu stronom nie przysługują identyczne prawa, dochodzi do rozłamu. Otóż ten, kto zajmował pozycję mniej uprzywilejowaną, zobligowaną do zajmowania się domem, opieką nad dziećmi, załatwianiem spraw urzędowych itp. uległ wypadkowi. Wiecie, czarny kot zaszedł drogę, tramwajarz zamknął przed nosem drzwi, odjeżdżając z zadowoloną miną, kominiarz wyskoczył zza rogu, drabina niespodziewanie zatarasowała chodnik.
Niefortunne wydarzenie skutecznie wyłączyło z rodzinnego życia biedną ofiarę. Od tej chwili jej obowiązki musi przejąć druga połówka, która dotąd wiodła żywot głowy familii.
Oczywiście, jak możecie się domyślić, poszkodowaną jest kobieta, zaś tym, kto napotkał nieoczekiwane trudności- jej mąż, partner, narzeczony.
Jak potoczą się losy danego związku?
Kto maczał palce w owym zamieszaniu?
Czy z tarapatów można wyjść z uśmiechem na ustach?
Oto wyborowa komedia, która skutecznie poprawi Wam nastrój.
Nie, nie jestem żądną krwi feministką, która opacznie pojmuje kobiece postulaty. Domagam się równouprawnienia i daję coś w zamian. Jednak czytając Awarię Małżeńską odniosłam wrażenie, iż nie tylko ja mam kłopoty z niereformowalnym mężczyzną.
Gdyby nie nieszczęśliwy zbieg okoliczności Justyna zapewne nie wylądowałaby w jednej sali z Eweliną, solidaryzując się w cierpieniu. Otóż obie panie uczestniczyły w drogowej kolizji, którą wywołał pewien nieświadomy czworonóg. Ci jednak, którzy wierzą w przeznaczenie, zapewne skomentują, iż tak po prostu musiało być. I basta!
Bohaterki na co dzień dźwigały nierównomiernie podzielony ciężar domowych obowiązków. Wypadek wywrócił poukładaną rzeczywistość obu rekonwalescentek, zmuszając ich mężów do reorganizacji priorytetów. Oto lekkoduch i pracoholik muszą być zarówno ojcem i matką, co wiąże się z serią komicznych sytuacji.
Autorki tak sprytnie uknuły intrygę, by wspomniana kraksa okazała się sposobem na scementowanie związków, a także doskonałą lekcją życia. Śmiem twierdzić, iż nawet nie musiały zbytnio gimnastykować wyobraźni, uruchamiać burzy mózgów, by na kartkach papieru uwiecznić znane z autopsji wydarzenia.
Czy nie zaobserwowaliście reakcji kobiet, które na widok samotnego ojca, bawiącego się z pociechą na placu zabaw, przemieniają się w gang rozczulonych sytuacją, dogłębnie wzruszonych fanek owego herosa?
Ciężarna, korzystająca z publicznego środka transportu, rzadko może liczyć na wolne miejsce. Tymczasem tatuś, trzymający na rękach małoletnią pociechę postrzegany jest jako wyczynowiec, zasługujący na medal.
Jak często ojcowie korzystają z dni wolnych od pracy, przysługujących im w ramach opieki nad dzieckiem? Jak często biorą zwolnienia, by zająć się chorą pociechą? Ileż to razy słyszałam, że jest to niemęskie, nieprofesjonalne i nieekonomiczne, zwłaszcza gdy ON zarabia więcej od NIEJ.
Chciałyśmy równouprawnienia? To teraz sobie same wnośmy wózek na ostatnie piętro w bloku. Marzyłyśmy o tym, by być samowystarczalne? Proszę bardzo, przed pracą odwozimy dzieci do przedszkoli i szkół, spieszymy się na spotkanie służbowe, w biegu jemy drugie śniadanie, pędem wpadamy do placówki oświaty, by odebrać latorośl, po drodze robimy zakupy, w domu zaś, zamiast legnąć przed telewizorem, gotujemy obiad- na dzisiaj i następny dzień. Pamiętamy o tym, by pomóc w odrabianiu lekcji, przypilnować wieczorne zabiegi higieniczne, przed snem przeczytać bajkę i nie zapomnieć ogarnąć mieszkania. Relaks? Może prysznic w samotności. Hobby? A z czym to się je? Seks? Chyba na ,,Śpiącą Królewnę”…
Przesadzam? Generalizuję?
W takim razie ogromnie Wam zazdroszczę sprawiedliwego podziału obowiązków i przywilejów. Ja niestety solidaryzuję się bohaterkami Awarii Małżeńskiej i gdy o tym piszę, niemal zdzieram paznokcie o klawiaturę.
Czy trzeba skrajnych sytuacji, by druga strona wzięła na siebie odpowiedzialność za rodzinę, by wczuła się w rolę pełnoetatowego ojca i męża, by wreszcie ulżyła w codziennych obowiązkach, abyśmy straciły ostatni argument, uprawniający nas do zrzędzenia?
Brawa dla Magdy i Nataszy! Może to tylko opowieść, dająca pokrzepienie kurom domowym, kobietom noszącym spodnie, może to tylko lektura, pozwalająca się odstresować, spojrzeć na swoje małżeństwo z innej perspektywy. Może to tylko słowa, które odbiją się echem od pleców panów, mężów, władców i sponsorów (jak niektórzy o sobie myślą). Może tak właśnie ma być, że jesteśmy istotami wielofunkcyjnymi, które muszą godzić pracę z domem, nieustannie wybierać kompromisy i na bok odkładać własne pragnienia. Może niektóre z Was czują się dzięki temu spełnione.
Drugie połówki bywają niereformowalne. Tym, dla których tli się jeszcze światełko nadziei, koniecznie podsuńcie książkę Sochy i Witkiewicz. Udana terapia gwarantowana.
Awaria Małżeńska
Magdalena Witkiewicz i Natasza Socha
Poznań 2016
Wydawnictwo Filia
Półka: książka pochodzi z moich prywatnych zbiorów, nie została przekazana w ramach współpracy
Może zainteresują Was pozostałe recenzje książek Magdy Witkiewicz:
Po prostu bądź
Pierwsza na liście
Zamek z piasku
Opowieść niewiernej
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Najnowsze komentarze
EWELINA: ŚWIETNY POMYSŁ. DZEKI ZA »
Natalia: chciałabym kupić są »
Barbara: Witam serdecznie »
li_lia: Dzień dobry. Niestety »