Śmierć dziecka. Cień kruczych skrzydeł

22 marca 2014 Książka  Jeden komentarz

Nieuleczalna choroba. Pozbawienie dachu nad głową. Utrata pracy i co za tym idzie środków do życia. Bieda. Rozwód. Samotność. Kalectwo.

Która z wymienionych ,,rzeczy” byłaby dla Was największą, życiową tragedią?

A może dopisalibyście do powyższej listy inne pozycje?

Z całą pewnością mogę stwierdzić, że dla mnie, jako kobiety, żony, matki, największym dramatem okazałaby się śmierć dziecka. Nie wiem czy byłabym w stanie normalnie funkcjonować, nie zatracić się w żalu, bólu, cierpieniu. Nie potrafię napisać, czy w obliczu takiej tragedii potrafiłabym ułożyć swoje życie na nowo.

Historia Jenny sprowokowała mnie do nieprzyjemnych przemyśleń. Z jednej strony byłam świadoma tego, że mam do czynienia z literacką fikcją, z poruszającym, metafizycznym dramatem. Lektura Cienia kruczych skrzydeł z założenia miała mną wstrząsnąć, sprowokować do kwestionowania istnienia jakiegokolwiek ,,wyższego bytu”, odbierającego życie niewinnym istotom, przymykającego oczy na występki prawdziwych nikczemników. Nieszczęście innej matki dobitnie podkreśliło moją ,,komfortową” sytuację. Choć ogromnie, szczerze współczułam bohaterce to jednocześnie odczuwałam ulgę, że nie znalazłam się na jej miejscu. Udało mi się zatem doświadczyć katharsis, czy jednak tylko tyle powinnam napisać o niedawno przeczytanej książce?

 DSC_0005

Egzystencja Jenny przypominała typowy american dream. Młoda, zgrabna, niegłupia kobieta poznaje swoją drugą połowę, mężczyznę, który okazuje się być jej idealnym dopełnieniem. Zwieńczeniem uczucia jest udany mariaż, zarówno przez głównych zainteresowanych, jak i przez otoczenie postrzegany jako perfekcyjny, godny naśladowania związek. Wspomniana para nie narzeka na brak pieniędzy, pomysłów na spędzanie wolnego czasu i urozmaicenie intymnego pożycia. Jenna i Robert to zdecydowanie bratnie dusze, rozumieją się bez słów, znają swoje najskrytsze tajemnice, pragnienia i marzenia. Nowo narodzone dziecko, tylko wzmacnia posiadającą silne filary więź. Zapewne dalej funkcjonowaliby długo i szczęśliwie, gdyby nie tragiczny wypadek. Pozwólcie jednak, że nie zdradzę Wam szczegółów, napiszę jedynie, iż w wyniku zrządzenia losu mały Bobby umiera. Świat jego rodziców momentalnie obraca się w proch i pył.

Opowieść o utraconym dziecku nie jest jedynym wątkiem tej wciągającej, pełnej fantastycznych, magicznych motywów książki. Owszem, relacje między Robertem, a jego żoną, stanowią istotny element, ale historia obejmuje szersze spektrum zainteresowań autora, a także z czasem i czytelnika. Poznajemy odmienne sposoby przeżywania żałoby, przechodzenia jej etapów z punktu widzenia matki, ojca, osób bezpośrednio lub pośrednio odpowiedzialnych za powstałą sytuację. Odbiorca książki staje się świadkiem rozpadu dobranego, dotąd szczęśliwego małżeństwa. Tylko od Was zależy czy będziecie kibicować głównym bohaterom, życząc pomyślnego rozwiązania problemów, czy spróbujecie postawić się w ich sytuacji i wybrać zupełnie inną drogę.

Garth Stein w Cieniu kruczych skrzydeł stawia wiele pytań, począwszy od tego czy strata dziecka jest podstawą do tego, by rozstać się ze współmałżonkiem, czy ból spowodowany takim dramatem daje prawo do zdrady, zarówno mentalnej, jak i fizycznej, czy jest dobrym pretekstem do przewartościowania priorytetów.

Czymże jednak byłaby sama smutna historia, gdyby autor nie wpadł na pewien dość ryzykowny pomysł, aby pomieszać dwa światy- rzeczywistość, po której do tej pory mocno stąpały wymienione wcześniej postaci oraz świat mocny zakorzeniony w wierzeniach rdzennych mieszkańców opisanego obszaru Alaski- Indian z klanu Tlingitów. To właśnie ci ostatni odegrali w tej opowieści znaczącą rolę, a dokładnie bóstwo, czy też obiekt ich czci Tytułowy Kruk). Bowiem w pewnym momencie zrozpaczona matka zaczyna powątpiewać w śmierć swojego synka. Łączy (na pierwszy rzut oka) irracjonalne fakty i próbuje poznać prawdę, jakkolwiek bolesna by ona nie była. Czy Jenna balansuje nad przepaścią szaleństwa? Czy poprzez wiarę w indiański mit chwyta się brzytwy, jak przysłowiowy tonący?

W Cieniu kruczych skrzydeł mamy do czynienia z ciekawym literackim zabiegiem, który wprowadza nieco zamieszania, a jednocześnie odsuwa moment poznania prawdy o tym, co tak naprawdę zdarzyło się rodzicom, ich dziecku oraz osobom związanym z miejscem wypadku. To autorskie igranie z czytelnikiem objawia się przestawianiem czasu wydarzeń, uchylaniem rąbka kilku tajemnic w taki sposób, abyśmy sami próbowali rozwiązać zagadki, snuć domysły, próbować ustalić właściwy przebieg historii.

To niewątpliwie ciekawa, warta uwagi lektura. Może nie nazwałabym jej literackim fenomenem, jednak z pewnością, z czystym sumieniem mogę ją Wam polecić. Jestem ciekawa czy osoby, które miały tę przyjemność i zapoznały się z opisaną książką, odnalazły w  wydaniu z 2012 roku kilka rażących błędów, ewidentnie przeoczonych przez redakcję wydawnictwa ;)

DSC_0004

Cień kruczych skrzydeł

Garth Stein

Warszawa 2012

Półka: książka zakupiona, nie została otrzymana w ramach recenzenckiej współpracy

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

Jeden komentarz w Śmierć dziecka. Cień kruczych skrzydeł

  • Kiti says:

    Cieszę się, że książka i Tobie się podobała. Moim zdaniem była cudowna, jedna z lepszych, jakie czytałam:)

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>