Stary zamek, dziennikarz i seks z duchami

13 października 2013 Książka  16 komentarzy

Zapierający dech w piersiach zamek, którego komnaty pamiętają czasy, kiedy prawdziwym damom nie wypadało przywdziewać spodni, oparł się wojennej pożodze, udzielając schronienia członkom zacnego rodu. Mury wiekowej budowli skrywały dowody triumfu ludzkiego geniuszu i licznych talentów. Stały się również niemymi świadkami zbrodni. To właśnie w tej niemieckiej rezydencji rozegra się kluczowa część powieści Artura Daniela Grabowskiego. Czy można wymyślić bardziej przerażające i klimatyczne miejsce dla akcji kryminału?

DSC_0030

Większość z nas zdążyło sobie wyrobić negatywną opinię o dziennikarzach. Zazwyczaj kojarzą nam się z żądnymi sensacji pismakami, mającymi w głębokim poważaniu prawo do prywatności osób, które obierają za swoje cele. Są przebiegli, pomysłowi, przeważnie wytrwali w działaniach i postanowieniach. Rzadko przyznają się do błędów, porażek czy tez skrywanych słabości. Tymczasem Niemiec Thomas Michel, pracujący dla ukazującej się w Görlitz gazecie, stanowi zaprzeczenie powyższego stereotypu. Ten dorosły mężczyzna o dość tajemniczej i bolesnej przeszłości, prócz sportowych zainteresowań słynie również z prawdziwie dyplomatycznych umiejętności, które ułatwiały przepływ informacji między lokalnymi władzami, a redakcją gazety. Ponadto, dzięki swej zadbanej sylwetce, stanowił apetyczny kąsek dla płci pięknej, ale jak dotąd nie pozwolił, by żadna z pań zawładnęła jego sercem. Mimo wszystko nie należał do wybrednych kawalerów, ani tym bardziej tych, którzy preferują przygody na jedną noc. Wykreowany przez Artura Grabowskiego bohater wciąż przeżywał fakt, iż jako dziecko został porzucony przez swoją matkę, co ewidentnie wpędziło jego drugiego rodzica w alkoholizm i przyczyniło się do przedwczesnej śmierci. Przykre doświadczenia, wspomnienia, ciążące na barkach młodego mężczyzny z całą pewnością zaważyły na jego charakterze.

Czytelnik poznaje Thomasa w chwili, gdy ten dowiaduje się o śmierci starej przyjaciółki, tytułowej Eleonory. Kobieta swego czasu pełniła rolę mecenasa, wspierającego przyszłego dziennikarza zarówno w kwestii finansowej jak i towarzyskiej. Autor powieści utwierdza nas w przekonaniu, iż między wspomnianą parą narodziła się niesamowicie intensywna, pod względem emocjonalnym, więź. Dlaczego szanowana i majętna hrabina darzyła obcego człowieka ogromną sympatią? Z jakich powodów finansowała jego edukację i wpływała na jego życiowe wybory? Zagłębiając się w treść książki Grabowskiego, dowiadujemy się, że wymienione wcześniej postaci utrzymywały z sobą kontakt telefoniczny. Od ostatniego spotkania minęło kilka lat. Dlaczego więc na wieść o tym, iż starsza pani zmarła w niewyjaśnionych okolicznościach Thomas reaguje jak typowy histeryk?

Obraz mężczyzny, będącego obiektem westchnień wielu kobiet, zostaje zniekształcony. Oto przed czytelnikiem pojawia się człowiek, któremu grunt zaskakująco łatwo i szybko osuwa się spod nóg. Ten okaz zdrowia o sylwetce i rysach młodego boga staje się niezdatny do godnego przeżywania żałoby, ani niepowodzeń, jakich doznaje w pracy. Thomas Michel, rozchwiany emocjonalnie szuka ukojenia w ramionach koleżanki z redakcji i w nałogu, który zabił mu ojca. Takiego bohatera nie można darzyć sympatią, a już tym bardziej kibicować mu i życzyć rychłej poprawy sytuacji. Krótko pisząc, staje się przewidywalny i nudny, a to zdecydowanie zniechęca do dalszej lektury.

Jeśli jednak czytelnik postanowi obdarzyć Testament Eleonory kolejną szansą, wówczas przekona się, że ten stojący na pograniczu depresji, alkoholizmu i absurdu człowiek, przeżyje przygodę swojego życia.

Zamożnej hrabinie von Albertstein niejeden grzech ciążył na sumieniu. Próbując naprawić błędy młodości, postanowiła uczynić Thomasa jednym ze swych spadkobierców. W kolejce do ogromnego majątku stała również bratanica wspomnianej kobiety. Czy czarna owca szanowanej rodziny maczała zgrabne ręce w zamordowaniu swej ciotki? Komu zależało na tym, aby pozbyć się niewygodnej konkurencji?

Sądzę, że w debiutanckiej powieści Artura Grabowskiego tkwi potencjał, jednakże nie został on odpowiednio wykorzystany. Przewinień względem czytelnika jest niestety mnóstwo. Zacznijmy od braku stopniowania napięcia i przytłaczającej monotonii. Bardziej od wewnętrznych rozterek Thomasa i czyhających na niego niebezpieczeństw zaintrygowało mnie nieudolne włamanie do kancelarii prawników, zajmujących się obsługą spraw zmarłej Eleonory. Ponadto za kompletne nieporozumienie uważam połączenie historii o kryminalnych znamionach z romansem. U Grabowskiego każdy z bohaterów musiał paść ofiarą miłości. Sercowe dylematy przeżywa sam Michel, który przez przypadek odkrywa, że jego redakcyjna koleżanka darzy go płomiennym uczuciem. Z czasem uświadamia sobie, że nie jest mu obojętna, co okazuje jej nie tylko słowami, ale również czynami. Kolejną ofiarą strzały Amora staje się bratanica hrabiny, niejaka Angela, dzieląca łoże z nazistą. Wiszącą w powietrzu miłością oddycha również pracownica Zakładu Medycyny Sądowej. A jakby tego było mało, sam prowadzący śledztwo w sprawie morderstwa Eleonory, komisarz Schultz, poczuje miętę do analizującej pobrane od denatki próbki, doktor Jenny Renner. Moim skromnym zdaniem mamy do czynienia z przytłaczającym przesytem, hołdującym stwierdzeniu ,,Love is everywhere”.

Autor pokusił się również o paranormalne akcenty. Głównemu bohaterowi (a także wiekowemu lokajowi hrabiny) ukazuje się bowiem… duch, niesławnej mieszkanki zamku, która okryła rodzinę hańbą i jako pierwsza dokonała morderstwa członka rodziny. Nawiedzająca zamek zjawa wywiera ogromny wpływ na spadkobiercę majątku Eleonory. Zniewala mężczyznę do tego stopnia, iż wydaje mu się, że z nią spółkuje. Przyznaję, pomysł ten udał się autorowi do tego stopnia, iż w pewnym momencie odniosłam mylne wrażenie, jakoby Thomas kochał się z Angelą. Na szczęście niewyżyty seksualnie duch nie wyrządza bohaterowi żadnej krzywdy. Poza nim po posiadłości wałęsa się również inna, niemogąca zaznać spokoju dusza…

Niemalże pominęłabym kwestię związaną z magią i dawną legendą. Otóż, aby czytelnik czasami nie przysnął nad lekturą powieści, autor zaserwował mu historyjkę o wybawcy rodu, następcy zacnego magnata, którego obecność wskaże zaczarowany pierścień. Wybraniec położy kres niecnym działaniom mordercy Eleonory i jako prawowity właściciel zamku przywróci ład i porządek wiekowym włościom…

W Testamencie Eleonory mamy więc do czynienia z kilkoma trupami, które swój doczesny żywot zakończyły w brutalny sposób. Jednakże to nie one, a Thomas Michel są największą ofiarą tej historii. Nawet poznając prawdę o jego przeszłości, biorąc pod uwagę szereg aspektów, dzięki którym motywy jego działania stają się bardziej zrozumiałe i niepozbawione racji bytu, odnoszę wrażenie, że takiej postaci po prostu nie da się lubić, mimo iż w największym stopniu przyczyniła się do rozwiązania zagadki. Jeśli do dziennikarza, pozbawionego cech, charakterystycznych dla tego zawodu, który niemiłosiernie odwleka wszelkie działania, jakby mu nie zależało na dotarciu do sedna sprawy, doliczymy nieudolnych w działaniu funkcjonariuszy policji, uzyskamy słaby kryminał. Gdyby nie intrygująca postać psychopatki Angeli, dodającej pikanterii powieści Grabowskiego, książkę spisałabym na straty.

Z całą pewnością biegłe władanie klawiaturą, dobra znajomość zasad pisowni i ortografii i płodna wyobraźnia nie są gwarancją sukcesu. Sądzę, że pozostawiający wiele do życzenia debiut popchnie Grabowskiego ku doskonaleniu literackiego warsztatu. Miejmy nadzieję, iż kolejna książka zyska uznanie czytelników.

DSC_0030

Testament Eleonory

Artur Daniel Grabowski

Format: 121×194

ilość stron: 260

Gdańsk 2013

Oficynka

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

16 komentarzy w Stary zamek, dziennikarz i seks z duchami

  • Kiti says:

    Książka nie jest zbyt obszerna, dodatkowo ciekawi mnie ten duch, więc mimo niedogodności chyba się na nią skuszę, bo jestem jej ciekawa:)

    • li_lia says:

      Mówisz i masz ;) Przywiozę ją na nasze spotkanie.

  • Kruszynka says:

    Ja bym chciała ją przeczytać, debiuty nie zawsze są doskonałe, a od czegoś trzeba zacząć. Fabuła wydaje mi się dość interesująca.

    • li_lia says:

      I przeczytasz. Już ja o to zadbam ;)

  • Zebra says:

    OH i AH – tak mogę skomentować =)
    Z chęcią bym przeczytała, ponieważ fabuła jest dość interesująca, a debiuty czasem są najlepsze! :)

    • li_lia says:

      No cóż, ja nie byłam aż tak optymistycznie nastawiona do książki po jej przeczytaniu ;)

  • cyrysia says:

    Bardzo lubię debiutanckie książki, gdyż często potrafią zaskoczyć czymś nowatorskim, dlatego chętnie skuszę się na powyższą pozycje.

    • li_lia says:

      W takim razie z przyjemnością przeczytam, co o niej sądzisz :)

  • nikollet85 says:

    chyba jak komputera mi nikt nie naprawi to zaczne czytac ksiazki :P

  • Ula K. says:

    Zdjęcie z nożem i keczupem fenomenalne :D

    • li_lia says:

      Reklama Włocławskiego ;) Ech, a trzeba go było rozrzedzić wodą ;)

  • nikki26 says:

    MYślałam że kogoś zaszlachtowałaś :P

    • li_lia says:

      I o to mi właśnie chodziło :)

  • Asia says:

    Podoba mi sie to zdjęcie z nożem :D

    • li_lia says:

      Takie klimatyczne, no nie ? ;)

  • Alicja says:

    ależ mnie nóż przeraził :D póki co książkę sobie jednak odpuszczę :) )

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>