-
Tatuś pedofil
29 maja 2014 Książka
-
Sprowadziłem go na ten świat, więc jest moją własnością. Więzy krwi dają mi prawo do tego, bym obchodził się z nim okrutnie. Codziennie stwarzam pozory, które stanowią dla mnie idealne alibi. W oczach klientów, sąsiadów, podwładnych jestem zaradnym biznesmenem, odpowiedzialnym za swoją rodzinę mężczyzną, który nadal potrafi wywrzeć na przeciwnej płci wrażenie. Zakamarki mojej duszy skrywają takie tajemnice, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego.
Tyran.
Potwór.
Pedofil.Takie określenia cisną się na usta mojej żonie, kiedy dochodzi między nami do wymiany zdań i bardziej wymownych niż słowa rękoczynów.
Niczego mi nie udowodni.
Stoję ponad prawem.Lubię seks i uprawiam go z tymi, którzy nie mają na to żadnej ochoty.
Nie zaprzestanę praktykowania swojego hobby.Kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością pewnego dnia zostają sobie przedstawieni. Sprawiają wrażenie, że łączy ich pragnienie stworzenia normalnej rodziny, podstawowej komórki społecznej, której członkowie wzajemnie by się szanowali i kochali. Jednakże jedno z nich doskonale maskuje prawdziwe oblicze, od czasu do czasu pozwala dojść do głosu swemu alter ego. Spuszczone ze smyczy, sieje popłoch, wzbudza strach i nie ogranicza się jedynie do psychicznego terroru. Arthurowi Danse’yowi niejeden grzech ciąży na sumieniu, Wątpię jednak w to, iż wspomniany drań wyznaje jakiekolwiek zasady kodeksu moralnego. Bowiem kiedy na świat przychodzi owoc ,,miłości” państwa Danse, wyczekiwany, upragniony syn Robert, pozorna idylla obraca się w ruinę. Żona Arthura Lydia, dołącza do grona ofiar psychopaty, z którym dzieliła małżeńskie łoże. Właśnie wtedy, gdy z oczu opadają jej przysłowiowe klapki, gdy traci grunt pod nogami, zauważa, iż ktoś cierpi bardziej niż ona. Tą osobą jest jej małoletni syn, jak mniema wykorzystywany seksualnie przez ojca. Kobieta wytacza proces byłemu mężowi, starając się pozbawić go praw rodzicielskich. Tymczasem wymiar sprawiedliwości nie dość, że utrudnia jej zebranie i przedstawienie dowodów, co wręcz podważa autentyczność zeznań, a nawet stawia ją w roli oskarżonej. Czy matka, walcząca o szczęście, zdrowie, spokój i życie własnego dziecka osiągnie ,,sukces” w tej nierównej batalii, a może sama zechce ukarać głównego winowajcę?
Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla tych, którzy czerpią przyjemność z wyrządzania krzywdy żywym istotom. Jednakże, kiedy owe zło dotyka dzieci, należy uczynić wszystko, by zaprzestać działaniom oprawcy. Postępowanie Lydii wynikało nie tylko z matczynej troski i miłości, było jej moralnym obowiązkiem. Z niedowierzaniem ,,przyglądałam się” jej poczynaniom, z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem przeklinając system, stojący po stronie kata, pedofila, psychopaty. Nie pojmowałam dlaczego oczywiste (dla odbiorcy książki) fakty, zostały podważone przez sąd, a zachowanie matki Roberta opacznie zinterpretowane przez psychologa. Przeżywałam sytuację, w jakiej znalazł się chłopiec, wyobrażałam sobie, jak bardzo zagubiony, przestraszony i rozdarty musiał być w konfrontacji z ojcem, autorytetem, wzorem do naśladowania, który okazał się szumowiną, chamem, gwałcicielem.
Jak można dziecku, w dodatku własnemu, zgotować TAKIE piekło? Nie znajduję odpowiedzi na to pytanie. Co prawda Jack Ketchum zasugerował źródło anomalii, powód dla którego Arthur Danse wykorzystywał seksualnie swojego syna, ba, nawet odkrył przed czytelnikiem dlaczego bohater tak bardzo nienawidził kobiet i w jaki sposób karał je za ,,traumę z dzieciństwa”. Jednakże nie istnieje żadne wytłumaczenie czynów Arthura Danse’a. W tym przypadku nawet Freud rozłożyłby ręce.
Autor Jedynego dziecka zaserwował czytelnikom pierwszorzędnie napisany utwór, prawdziwie męską, brutalną, wolną od eufemizmów prozę. Historia Roberta otwiera schowane w kieszeniach scyzoryki, odwołuje się do samozachowawczych instynktów i niestety nie napawa optymizmem. Rezultat działań Lydii okazał się purrysowym zwycięstwem, mimo wszystko straty, jakie poniosła w nierównej walce, były jednak warte podjętego ryzyka.
Jack Ketchum w pełni zasłużył na pochwały z ust samego Stephena Kinga. Stworzył powieść o niesamowitej sile rażenia, książkę, której czytanie autentycznie, dogłębnie boli i wcale nie chodzi mi tutaj o styl, tudzież o wulgarne, adekwatne do sytuacji słownictwo autora, bo do nich nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Przeraża mnie fakt, że Jedyne dziecko nie jest wymysłem pisarza, tylko utworem inspirowanym faktami. Z pewnością sięgnę po kolejne książki Ketchuma.
Jedyne dziecko
Jack Ketchum
Słupsk 2011
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Półka: Książka zakupiona, nie została otrzymana w ramach recenzenckiej współpracy
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Książkę czytałam. Porażająca historia.
Słyszałam, aczkolwiek nie czytałam. Nie wiem, nie czuję się chyba jeszcze gotowa na zderzenie z taką lekturą. Chciałabym, ale mam wrażenie, że nie podołam. Nie rozumiem takiego zachowania i chyba nigdy nie zrozumiem, dlatego ciężko czyta mi się takie książki, opowiadania, czy zwykłe artykuły.
Chyba mam na tę książkę ochotę, mimo, że jest taka autentyczna i przerażająca zarazem.
Na twórczość Ketchuma mam chęć już od dłuższego czasu. Jedyne dziecko znajduje się właśnie na początku mojej listy czytelniczej tego pisarza.