Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta

2 lutego 2014 Książka  4 komentarzy

Oto cudowna epicka odyseja, która współczesnego człowieka przeniesie na odciętą od świata orientalną wyspę, użyczającą miejsca do tymczasowej egzystencji obcym Europejczykom i współpracującym z nimi rdzennym mieszkańcom Dejimy.

To prawdziwy hołd złożony wybrednemu czytelnikowi, pragnącemu zakosztować literackiej uczty.

Opasły tom, skrywający miliony słów, tworzących misternie napisaną historię, urzeknie Was już samą okładką.

Kim jest anonimowa dama, odziana w jedwabne szaty, która niczym pochodząca z raju pramatka, niby pozuje niby kusi, trzymanym w dłoni owocem? I co wspólnego ma z tytułowym Jacobem de Zoetem?

Jeśli nazwisko autora stanowi dla Was prawdziwą zagadkę, przypomnijcie sobie film, który w 2012 roku podbił serca widzów na całym świecie. Mowa oczywiście o Atlasie chmur. Czy najnowszy utwór Davida Mitchella również zasługuje na uznanie i doczeka się swojej ekranizacji?

DSC_0121

Takich ludzi, jak rudowłosy Holender z pewnością warto mieć wśród swoich przyjaciół. Jego lojalność, pracowitość, uczciwość oraz niesplamiony egoistycznymi pobudkami honor w XXI wieku należą do rzadko spotykanych cech. On zaś, mimo iż jest tylko wykreowanym przez zdolnego pisarza bohaterem, żyjącym na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego stulecia, mógłby być wzorem do naśladowania. Ten młody człowiek w wyniku ekonomicznej emigracji przybył do oddalonego od rodzinnego domu o tysiące kilometrów miejsca, stawiając sobie za cel uczciwą pracę oraz zapewnienie swej przyszłej żonie bezpiecznej i atrakcyjnej przyszłości. Mając na uwadze fakt, iż z racji swych niewielkich dochodów w oczach niedoszłego teścia nie stanowi atrakcyjnej partii, nie ma nawet szans na to, by piastować cieszący się szacunkiem społeczności urząd, Jacob de Zoet opuszcza ojczyznę, dokonując największej rewolucji w swym dotychczasowym życiu. Przełamuje barierę językową, poznaje japońską kulturę, dostosowuje się do panujących na wyspie zasad i zakochuje w córce samuraja. Czy okaże się nielojalny wobec holenderskiej narzeczonej? Czy zaprzepaści swoją szansę na objęcie intratnej posady? A może odegra istotną rolę w europejsko-azjatyckiej historii, przynosząc chlubę swemu narodowi i zdobywając uznanie mieszkańców i władz Dejimy?

Nie pamiętam, abym tak sporo czasu poświęciła jakiejkolwiek książce. Ze wstydem muszę przyznać, iż lektura najnowszej powieści Mitchella zajęła mi… dwa miesiące. Nie oznacza to, iż książka okazała się nieciekawą propozycją wypełnienia wolnego czasu, albo wręcz przeciwnie, zawiniła moja opieszałość. Ponad 600 stron przybyło do mnie w okresie przedświątecznym, kiedy to liczne nadgodziny w pracy i dodatkowe obowiązki skutecznie odbierały mi ochotę na intelektualną rozrywkę. Dokonałam więc profanacji dzieła wspomnianego autora, dzieląc opowieść o holenderskim urzędniku na wiele części, codziennie karmiąc oczy kilkoma stronami, celebrując linijki zapisane drobnym drukiem, przeciągając w czasie nieunikniony, przykry obowiązek dotarcia do końca tej niezwykłej historii. Finisz okazał się dla mnie przygnębiający. Rozstanie z Jacobem, błyskawiczne rozwiązanie interesujących wątków, ujawnienie dalszych losów pozostałych bohaterów, oznaczało definitywny kres tej jakże barwnej i zaskakującej podróży.

Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta jest przewodnikiem po kulturze dwóch odmiennych narodów, przyrodniczym atlasem, kopalnią historycznej wiedzy, podręcznikiem, ukazującym tajemnice ludzkiej anatomii, szczerym wyznaniem uczuć poszczególnych bohaterów. Auto oddawał głos stworzonym przez siebie postaciom, pozwolił im wypowiadać swoje myśli, uzewnętrznić się przed czytelnikiem. Umiejętnie żonglował również różnymi sposobami narracji, nadając swemu utworowi postać epickiego majstersztyku, osobistego pamiętnika Jacoba, jego pobratymców i wrogów, albo, ku mojemu zaskoczeniu, scenicznego dramatu. Mitchell nie szczędził naturalistycznych opisów, od których włos jeżył się na głowie, a obrzydzenie wykrzywiało twarz. Szczegółowo przedstawił, przeprowadzony przy użyciu alkoholowego znieczulenia, zabieg usunięcia kamieni z woreczka żółciowego czy chociażby skomplikowany poród partnerki japońskiego dostojnika. Jednak odkrycie pewnej tajemnicy, związanej z życiem sióstr zakonnych oraz zwyrodniałego opata, było tym, co wywołało we mnie skrajne uczucia.

Autor opisywanej powieści stworzył intrygujące dzieło, rozwlekłe, pełne przemyślanych, istotnych i potrzebnych detali. Jego utwór, daleki od grafomańskiego lania wody, zawiera wiele spowalniaczy akcji, które uwalniają czytelnika od stanu ciągłego napięcia, pozwalają złapać oddech, przeanalizować informacje i przygotować się na drastyczne zwroty akcji. Mitchell jest kosmopolitą, dysponującym ogromną wiedzą, umiejętnością pięknego wysławiania się, przelewania na papier myśli, świdrujących umysł odbiorcy jego książek. Zadbał o zgodność historycznych faktów z literacką fikcją, udzielając głosu japońskim tłumaczom, pośredniczącym między rodzimym narodem a holenderskimi urzędnikami i handlarzami, oddał niepozbawiony wad dyplomatyczny sposób wyrażania odmiennych stanowisk. Ponadto wykreował wyraziste, przyciągające uwagę postaci, stworzył zalążek orientalnej cywilizacji, która stała się tak namacalna, wiarygodna, że obcowanie z lekturą było wielkim wyzwaniem, przyjemnością oraz podróżą do nieznanego mi z autopsji świata.

Kiedyś przeczytałam pewien, jak mi się wówczas wydawało frazes, wedle którego nasze życie nie jest ani lepsze ani gorsze od naszych marzeń. Jest po prostu zupełnie różne od tego, czego pragniemy. Jacob musiał zweryfikować wcześniejsze plany, skonfrontować je z japońską rzeczywistością, stanąć do walki o dobre imię o przyszłość wyspy, która z czasem stała się jego domem. Musiał przedłożyć dobro innych osób nad własne szczęście, spojrzeć śmierci prosto w twarz, żyć tak, by niczego nie żałować, by uzyskać rozgrzeszenie za nieliczne przewinienia i postępować zgodnie z sumieniem.

Żegnaj Jacobie. Poznanie ciebie było prawdziwą przyjemnością, nawet jeśli spotkaliśmy się tylko na kartach powieści Davida Mitchella.

DSC_0121

Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta

David Mitchell

Przełożyła Justyna Gardzińska

Warszawa 2013

Wydawnictwo MAG

Półka: Książka otrzymana w ramach recenzenckiej współpracy

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

4 komentarzy w Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta

  • Przyznam,że zaciekawiła mnie ta pozycja.Nie znam autora.Kilka książek już czeka w kolejce do przeczytania,ten tytuł też dopisze do listy wiosennych lektur.Obecnie „pochłaniam” książki -prezenty mikołajkowe.

  • Kruszynka says:

    Nie słyszałam o niej wcześniej, ale Twoja recenzja bardzo mnie zainteresowała. Jestem ciekawa, jak potoczyły się losy Jacoba i jaką drogę życiową dla siebie wybrał.

  • Kiti says:

    Nie wiem, czy bym 2 miesiące mogła czytać jakąś książkę. Chyba bym już zapomniała, co było na początku. Takie obszerne książki lubię czytać, jak mam sporo czasu i mogę się im oddać bez reszty. Coś czuję, że tak właśnie by było z tą książką, więc zostawię ją sobie może na wakacje, ale na pewno przeczytam!

  • Alicja says:

    Z chęcią sięgnę po tę pozycję ;)

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>