-
Załatw pogodę, ja zajmę się resztą (8/2017)
30 stycznia 2017 Książka
-
Dawno, oj dawno żadna z postaci literackich nie wzbudziła we mnie tak skrajnych emocji. Zgrzytałam zębami, zagłębiając się w życiorys Apolonii Kukułki, wymownie wzdychałam, poznając nieskomplikowany mechanizm, odpowiedzialny za jej funkcjonowanie.
To nie jest historia brzydkiego kaczątka, które potrzebowało odpowiedniej motywacji, by rozwinąć skrzydła i zrealizować śmiałe marzenia. Możecie co prawda potraktować ją, jak współczesną wersję Kopciuszka, do którego uśmiechnęła się FORTUNA.
Oto opowieść o nierozgarniętej kobiecie, mającej wielkie serce, będące w stanie obdarzyć miłością własne i cudze dzieci oraz kilku mężczyzn, z których każdy z nich miał okazać się tym jedynym…
To także tekst, traktujący o rodzinnych zawirowaniach, karierowiczach, po trupach zmierzających do celu, związkach, którym brak solidnych fundamentów oraz o szaleństwie, będącym remedium na szarą egzystencję.
Takie zachowanie nie przystoi szanującej się kobiecie. Nie, nie przemawia przeze mnie pruderyjna strona komentatora rzeczywistości. Po prostu w głowie mi się nie mieści, jak można wskoczyć nowo poznanemu facetowi do łóżka i oczekiwać, że spontaniczny stosunek stanowić będzie preludium wielkiej miłości. Bo przecież poprzedził go wielki, ogłuszający, donośny GONG. Pojawiły się sygnały, informujące o życiowej szansie, o możliwości znalezienia drugiej połówki. Wszystkie znaki na ziemi i niebie rzekomo potwierdzały tę tezę…
Pola w swej naiwności wcale nie była rozczulająca. To taki rzep, który przyczepił się do psiej sierści, tymczasowy lokator, korzystający z uprzejmości ,,darczyńcy”. Nie potrafiła długo egzystować w pojedynkę, jako singielka. Mężczyźni nadawali sens jej życiu, nawet jeśli dla nich stanowiła jedynie zastępstwo, plan B, chwilowe rozwiązanie.
Ale czego możemy się spodziewać po dziewczynie, która jako dziecko mocno oberwała w głowę, podczas przejażdżki na karuzeli. Ten wiekopomny incydent zaważył na dalszym życiu bohaterki. Od tamtej chwili Pola odbywała konwersacje z RZECZYWISTOŚCIĄ. Ta zaś, przybrawszy materialną postać, próbowała nakierować kobietę na właściwy tor. Z różnym skutkiem.
Jako samotna matka Apolonia z ledwością wiązała koniec z końcem, praktykowała artystyczny zawód, pokątnie wykonywany w mieszkaniu, nie ponosząc konsekwencji związanych z opłacaniem składek, odprowadzaniem podatków itp. Zamiast znaleźć sobie etat, umożliwiający jej stały dochód, wolała zasilać szarą strefę. Cóż, być może wykorzystywała pomoc ze strony państwa, zasiłki, rentę rodzinną i inne finansowe zastrzyki. Wszakże w obecnych czasach kobiety wolą siedzieć w domu, pobierać przyznane im świadczenia, niż wykonywać polecenia pracodawcy za najniższą krajową… Ot, taka mentalność.
Pola jest również lekkoduchem ze skłonnościami do samoumartwiania się. Nie potrafi przewidzieć konsekwencji własnych czynów. Dla niej jedno, troje, czy czworo dzieci nie robi większej różnicy. Nawet jeśli jest jej ciężko, jeśli nie ma gwarancji, że w obowiązkach pomoże jej partner. A tych, w ostatnim czasie kręci się wokół niej sporo. Ona jednak nie bierze pod uwagę jaką emocjonalną karuzelę funduje swoim podopiecznym, przedstawiając kolejnego, potencjalnego kandydata na męża i ojca. Nawet, jeśli jest w kolejnej ciąży, spożywa alkohol (!). Tak, nie mogłam sobie odpuścić kazania.
Głowna postać powieści Renaty Frydrych jest dla mnie idealnym przykładem skrajnej nieodpowiedzialności, ślizgania się przez życie, kombinowania (mimo że nie jest wyrachowana), dawania złego przykładu dzieciom. Rozumiem, że nie było jej łatwo, jako samotnej matce, kobiecie, co prawda mającej wsparcie ze strony najbliżej rodziny, ale wciąż młodej, spragnionej ciepła, serca i ciała mężczyzny. Rozumiem tę tęsknotę za budzeniem się w łóżku obok ukochanego partnera. Rozumiem potrzebę zapewnienia mentalnego bezpieczeństwa. Naprawdę rozumiem. Ale nie podoba mi się sposób, w jaki Pola zmierza do wyznaczonego celu, usprawiedliwiając się, szukając argumentów, mających potwierdzić słuszność jej postępowania.
Mimo niechęci wobec głównej bohaterki, moje serce skradli MISTRZOWIE DRUGIEGO PLANU. Wśród nich prym wiodła Dziedziczka, babcia Poli i Ryszarda, która swego czasu miała tak bardzo dosyć jałowej egzystencji, rozczarowań i braku perspektyw na lepsze jutro, iż postanowiła zamknąć się we własnym świecie. Dla Róży czas zatrzymał się w miejscu, dokładnie, gdy ta przeżywała swoją młodość. Dziedziczka nie tylko nie przyjmowała do wiadomości swego rzeczywistego wieku, co wręcz stworzyła sobie nową tożsamość, a wraz z nią szlacheckie korzenie i trzeba jej przyznać, że uczyniła to w sposób bardzo przekonujący i rzetelny. Cóż, jak śpiewała kiedyś Edyta Bartosiewicz ,,Czasami trzeba odejść od zmysłów, aby nie zwariować”. I tej opcji babcia Róża trzymała się rękoma, nogami i rąbkiem spódnicy.
Nie mogłabym zapomnieć o Ryszardzie, właścicielu warsztatu samochodowego. Brat Poli odznaczał się nie tylko zdrowym rozsądkiem, dobrym sercem, ale i poczuciem humoru. To typ mężczyzny, który darzy szacunkiem swoją żonę, liczy się z jej zdaniem, ale też nie pozwala sprowadzić się do roli pantoflarza. Ma swoje hobby, kultywuje męskie wieczory w gronie przyjaciół (niewinne wyjścia do pubu), dzięki czemu może normalnie funkcjonować. Jego teksty skutecznie poprawiają humor, a logika myślenia nie powinna spotkać się z krytyką.
Wydaje się, że jedyną, znającą swoją wartość przedstawicielką płci pięknej, która nie poddała się umysłowym odskoczniom od rzeczywistości, jest Mariola, bratowa Poli. Fryzjerka, stateczna żona (jeszcze nie matka), domatorka, zapewniająca dzieciom Apolonii odpowiednią opiekę. Pozostałe panie, bez względu na to jaki zawód wykonują, jakie mają wykształcenie i czy mogą pochwalić się wyjątkową urodą, są wręcz uzależnione od…mężczyzn.
To takie przykre, kiedy czytam o bohaterkach, które godzą się na bycie tłem dla mieszkania, kariery, wizerunku danego faceta, jeśli wypełniają lukę po jego zmarłej żonie, partnerce, z którą się rozstał, aczkolwiek nadal rozważa ponowne zejście. To takie dobijające, gdy kobieta nie wierzy w siebie i uzależnia własne szczęście od spodni i ich właściciela, a jeszcze bardziej żenujące, gdy inna przedstawicielka tej samej płci utwierdza ją w przekonaniu, iż świat opiera się na mężczyznach, a bez nich po prostu nie damy sobie rady, nie odniesiemy sukcesu w żadnej dziedzinie.
Załatw pogodę, ja zajmę się resztą to taka komedia z elementami dramatu. Niby ukazuje współczesne realia, ludzi, dla których liczy się powierzchowność, kariera, mamona, a wyładowaniu napięcia służy szybki, niezobowiązujący seks. Jednakże w niektórych momentach autorka zwraca uwagę czytelnika na prawdziwe wartości, do których należą: rodzina, przyjaciele, wierność, lojalność, szacunek. Dlaczego lektura wzbudziła we mnie tak wiele negatywnych emocji? Cóż, mam prawo nie zgadzać się z wizją autorki, piętnować poczynania jej bohaterów, ale liczy się fakt, iż obok książki nie potrafiłam przejść obojętnie.
Spomiędzy słów Renaty Frydrych, które mnie tak bardzo zirytowały, prześwitują kwestie, w które wiele z nas chce wierzyć. Nie musisz zadowalać się półśrodkami, bezustannie zgadzać się na ustępstwa. Jeśli tkwisz w przyzwoitym związku, dającym poczucie bezpieczeństwa, aczkolwiek pozbawionym wzlotów, dreszczyku, pożądania, nikt nie powinien Cię oceniać, jeśli pragniesz czegoś więcej, jeśli chcesz zatracić się w drugim człowieku, masz do tego prawo. Zastanów się tylko jaką cenę zapłacisz za owe szczęście i jak długo może ono trwać.
Jeśli lubicie happy ending story i szukacie książki, która pokrzepi Was, zasili dawką nadziei, rozweseli, ale też zmusi do refleksji, wówczas omawiana lektura okaże się właściwym wyborem. Uśmiecham się na samą myśl o zakończeniu. Patent z kamerą, podchwycony rodem z amerykańskich filmów, poniekąd zatarł niezbyt dobre wrażenie.
P.S.
Nim trafiła do mnie ostateczna wersja książki, od Wydawnictwa Literackiego otrzymałam kilka przesyłek. Pierwsza z nich zawierała powieść, pozbawioną tytułu, autora oraz sporej części treści. Mogłam spróbować dopowiedzieć sobie zakończenie tej historii, pokierować bohaterami. Następnie dotarły do mnie… puzzle. W ten sposób poznałam szatę graficzną lektury. Teraz zaś, przed premierą, mogę podzielić się z Wami książką, która 2. lutego trafi na księgarskie półki.
Załatw pogodę, ja zajmę się resztą
Renata Frydrych
Kraków 2016
Wydawnictwo Literackie
Półka: egzemplarz recenzencki
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Mnie niestety książką nie porwała, tak jak tego oczekiwałam. Dopiero mniej więcej w połowie, historia zaczęła mnie wciągać. Książka na pewno nie jest beznadziejna. Opowiada o sprawach ważnych z którymi boryka się mnóstwo ludzi. Lektura ma też mądre przesłanie.
Moja Droga, nie określiłam jej mianem ,,Beznadziejna”, aczkolwiek mimo szczerych chęci, nie przypadła mi do gustu.
Dziękuję za Twoją opinię i pozdrawiam serdecznie.