-
Czekoladowa herbata
17 listopada 2012 Kuchnia
-
Zniżając się do poziomu drzew, pozwalała nagim gałęziom ranić swoją delikatną powierzchnię. Przypominała wilgotny, tiulowy szal, w którym jakieś ostre kanty, zostawiły po sobie ślad w postaci dziur. Gdyby tylko mogła mówić, z pewnością poskarżyłaby się na swój los. Jedynce, co mogła zrobić to stać się bardziej gęstą, mleczną zasłoną, utrudniającą zbłąkanym wędrowcom powrót do domu. I chociaż z natury mgła nie była mściwa, dzisiejszego wieczoru postanowiła zrobić wyjątek. Po swojej stronie miała silnego sojusznika- zachodni wiatr, który niczym strzegący owczarek, przyprowadzał rozbiegane owce do swojego stada. Tak samo on kierował każdą napotkaną osobę w stronę mgły, zagłuszając wołania o pomoc i odgłos stąpających po leżących liściach stóp.
Julianna nie chciała krzywdzić mgły, ani tym bardziej zadzierać ze współpracującym z nią wiatrem. Chociaż na pamięć znała drogę do swojej ukrytej w lesie chaty, dziś miała przeczucie, iż towarzyszy jej obcy oddech. Za plecami czuła obecność kogoś, kto na pewno nie należał do mieszkańców wioski. Wiedziała, że w świetle pochodni będzie bezpieczna. Przecież nikt nie odważy się zaatakować kobiety, która podąża, przecinając mrok własną jasnością. Jednak nawet pospiesznie rozpalone źródło ciepła nie było w stanie uspokoić jej dwudziestoletniego serca. Próbując skierować myśli na bezpieczny i przyjemny tor, Julianna wyobraziła sobie suszące się nad paleniskiem wianuszki grzybów, ziół i kwiatów, które zbierała przez kilka ostatnich tygodni. Przypomniała sobie smak czekoladowej pralinki, którą dostała od zamożnej właścicielki zamczyska, położonego na ogromnym wzgórzu. W zamian za maść, która uratowała twarz młodego panicza, Julianna prócz kilku srebrnych monet doznała zaszczytu spróbowania zagranicznego specjału. Zapragnęła własnoręcznie stworzyć coś, co smakiem dorównywałoby wspomnianej słodkości. Coś, co jednocześnie rozgrzałoby wychłodzone ciało i nagrodziło język, wyczerpany rzucaniem nowych zaklęć.
A gdyby tak zaparzyć herbatę, herbatę o smaku czekolady?
W niewielkiej, pachnącej ziołami kuchni, półmrok panoszył się swobodnie niczym po własnych włościach. Drzemiący Krezus, przebudzał się, by zielonymi ślepiami obserwować dogasający żar. Zanim drzwi starej chaty wpuściły do ciepłego środka swoją właścicielkę, szary kocur usłyszał kroki zbliżającej się kobiety. Niespiesznie podniósł swoje zgrabne ciało, leniwie prostując przednie łapy. Gdy tylko Julianna znalazła się w niewielkiej izbie, stęskniony czułości Krezus, zaczął ocierać się o jej szczupłe nogi.
- Mój wierny lokatorze- przemówiła z czułością Julianna- pilnowałeś ognia? Zaraz podzielę się z Tobą mlekiem i rybą.
Zamiast słów podziękowania usłyszała zadowolone mruczenie czworonoga. Na chwilę zniknęła w niewielkich, zimnej spiżarni, by wrócić z obiecanym pożywieniem. Kiedy kot zaczął delektować się późną kolacją, kobieta zdjęła wierzchnie odzienie i przykryła ramiona wełnianą chustą. Następnie zajrzała do ukrytych w szafce lnianych woreczków, w których skrywała liście herbaty i inne zasuszone zbiory. Z zaciekawieniem przeglądała własnoręcznie wyszywane etykiety.
Natrafiwszy na bladoróżowe kwiaty prawoślazu lekarskiego, przypomniała sobie sierpniową łąkę i błotnisty teren, położony za jej granicą. Spośród wszystkich roślin to właśnie prawoślaz wyrastał najwyżej. Pozwalał swoim dużym, pokrytym delikatnymi włoskami liściom, wygrzewać się w promieniach odchodzącego lata. Juliana wykorzystywała go podczas leczenia cierpiących na suchy kaszel mieszkańców wioski. Z kwiatów robiła niesmaczny syrop, zaś korzeń przeznaczała na wywar lub nalewkę. Chociaż nie dokuczały jej żadne dolegliwości, postanowiła wykorzystać właśnie to ziele, do stworzenia wyjątkowej herbaty.
Czekoladowa pralinka skojarzyła jej się z typowymi świątecznymi wypiekami, których w przeszłości uczyła ją matka. Uroczyste chwile zawsze wymagały odpowiedniej oprawy i dań, kuszących nie tylko zapachem. Chciała wykorzystać to wspomnienie, odnaleźć w swoich zbiorach niebagatelne dodatki. I tak trafiła na gwiazdki anyżu. Uwielbiała jego niezdecydowany smak, który balansował na krawędzi słodyczy i gorzkich doznań. Często dodawała go do mikstur, które podawała cierpiącym z powodu kolek niemowlętom. Pamiętała, jak zgrabne dłonie matki dosypywały pokruszone gwiazdki do kompotu, albo uszlachetniały ustrzeloną przez ojca dziczyznę.
Z wcześniejszym dodatkiem idealnie komponował się cynamon. Julianna sięgnęła po jeden z woreczków i wyciągnęła z niego brązową laskę. Chwilę pocierała ją palcami, rozkoszując się jednym z najpiękniejszych aromatów.
Była pewna, że nawet herbata nie powinna ograniczać swojej roli do zwykłego napoju. Zapragnęła urozmaicić ją czymś, co w czasie popijania będzie można zjeść, bez obawy o późniejsze żołądkowe sensacje. Swoją uwagę skupiła zatem na obranych z łupin orzechach oraz na kulkach czerwonego pieprzu. Oczyma wyobraźni widziała, jak pod wpływem gorącej wody zaczynają pęcznieć i pękać, wydając z siebie ledwo słyszalny odgłos. Odrobinę przypominały jej dojrzałe owoce żurawiny. Urzekały pikantnością i doskonale pasowały do herbaty.
Całe szczęście, że zaopatrzyła się w kakaowe łuski oraz kwiat cytryny. Jego świeża nuta przekonała Juliannę do dość kosztownej wymiany. Obwoźny handlarz dostał za mały woreczek cytrusowych piękności ogromny korzeń mandragory.
Na samym końcu kobieta wysypała pomarańczową skórkę, podarunek od żony młynarza. Następnie wszystkie składniki umieściła w glinianym kubku. Przyniosła z maleńkiej szopki sporo wyschniętych gałęzi, które zgrabnie ułożyła w palenisku prowizorycznej kuchenki, pełniącej równocześnie rolę pieca. Z drewnianego wiadra przelała wodę do niewielkiego garnka i poczekała, aż zacznie wrzeć.
Pozwoliła Krezusowi rozgościć się na swoich kolanach. W oczekiwaniu na pierwsze bulgoczące bąbelki, delikatnymi palcami gładziła zadbaną sierść zwierzaka. Mówiła do niego z czułością o mgle, z którą przyszło jej dzisiaj walczyć, o strachu, jaki towarzyszył jej podczas powrotu do domu i o herbacie, którą zaraz wypije. Kot słuchał w milczeniu, analizując każde słowo właścicielki. Niechętnie pozwolił jej wstać, gdy oświadczyła mu, że musi zalać gorącą wodą aromatyczną mieszankę.
Niezadowolone z towarzystwa, liście czarnej herbaty, zaczęły oddzielać się od różnorodnych kompanów. Wirowały w glinianym kubku, udając rosyjskie baletnice. Zarzucały kwiatom prawoślazu i cytryny niegodny herbacie mezalians. Niemalże obraziły się na czerwone kulki pieprzu, dostojnie dryfujące na wzburzonej powierzchni. Usiłowały zatopić kawałki orzechów i zmusić anyżowe gwiazdki do opuszczenia naczynia. W ostateczności skapitulowały. Uległy słodkim szeptom pomarańczowej skórki, które razem z kakaowymi łuskami zaczęły głaskać zmęczone walką czarne liście.
Pierwszy łyk herbaty przeniósł Juliannę do rodzinnego domu, do ojca siedzącego w wygodnym fotelu, trzymającego w dłoni drewnianą fajkę, do krzątającej się po izbie matki, której włosy pachniały niebezpiecznym nurtem Bugu, a dłonie drożdżowym ciastem.
Kolejny łyk przypomniał jej babkę, która z czuwającym nad nią młodym Krezusem, gotowała w kotle ziołowe wywary. Julianna z uwagą słuchała słów staruszki, która przekazywała jej zdobytą w ciągu długiego życia wiedzę.
Zanim upiła połowę kubka, przeniosła się do warsztatu kowala, któremu opatrywała poranione dłonie. Czuła na sobie spojrzenie jego syna i rozchodzące się po całym ciele ciepło, którego źródłem było serce, spragnione pierwszej miłości.
Zanim ujrzała dno kubka, Krezus niespokojnie zaczął dreptać w pobliżu drzwi. W końcu trzeszczącym w palenisku gałęziom ktoś zrobił konkurencję. Drewniane drzwi niewielkiej chatki poczuły na sobie uderzające z impetem obce pięści. Do uszu Julianny dotarło złowrogo brzmiące ,,Puk, puk!”.
———————————————————————————————————————-
Herbatę o cudownie kuszącej nazwie ,,Gorąca czekolada” otrzymałam od sklepu Skworcu.
Jeśli udało mi się Was przekonać do jej wyjątkowego smaku, zajrzyjcie do powyższego sklepu.
Możecie nabyć 50g Gorącej czekolady za… 4.99zł
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
O matko, rozmarzyłam się…
Jak ty świetnie piszesz! Aż nie można się oderwać..
Aż się zarumieniłam. Dziękuję :*
podpisuję sie pod tym, co zostało wyżej napisane – wspaniale piszesz
A co do samej herbaty nie piłam nigdy czekoladowej, a żałuje i dopisuję do listy, aby móc na własnym podniebieniu przekonac się jaki to ma wspaniały i niesapotykany smak.:)
:*
Pierwszy raz słyszę o takiej herbacie!!!
Musi być cudowna!
O, tak. A poczekaj jeszcze na Dirty Dancing i o smaku Brandy
A kiedy możemy spodziewać się recenzji tych herbatek?:) Chciałabym zaprosić Ciebie i wszystkie dziewczyny na mojego bloga – nastąpiła reaktywacja i mam nadzieję, że spodoba Wam się nowy wpis:)
Idę do Twojej krainy czarów.
A recenzje będą w tygodniu :*