Czy Chicza zachwyca?

31 maja 2013 Kuchnia  12 komentarzy

W zeszłym roku raczyłam swoje podniebienie sokami, które pokonały tysiące kilometrów, by z najprawdziwszej dżungli zagościć na moim stole. Tym razem stałam się posiadaczką nietypowych gum. Źródeł surowców, z których je wykonano, należy szukać w Lasach Deszczowych. Czy Chicza zachwyca?

DSC_0054

Jednym wyraz twarzy, który pojawia się u zwolenników gum do żucia, kojarzy się z konsumującą trawę krową. Inni doszukują się w tej czynności niekulturalnego zachowania. Zaś ci, którzy gustują w białej przekąsce, będącej swego rodzaju uzależnieniem, nie wyobrażają sobie dnia bez miętowego posmaku w ustach.

Moje dzieciństwo upłynęło pod kątem kilku zapadających w pamięci produktów. Jednym z nich był prawdziwy szlagier- guma Donald ze zmywalnymi tatuażami, lub jej największy konkurent- Turbo, którą kupowało się dla papierkowej kolekcji, prezentującej auta różnych marek. Jako nastolatka nie rozstawałam się z opakowaniem Orbitek, wszak świeży oddech był tym, na co kładziono wówczas szczególny nacisk. W międzyczasie pojawiły się Tic Taci. Gdyby nie pewien Osioł, który zachęcał swego przyjaciela Ogra, aby w nie zainwestował, z pewnością nie dorównałyby sławie swym gumowym odpowiednikom. W każdym razie nie ulega wątpliwości, że takie produkty goszczą na sklepowych półkach już od jakiegoś czasu, czym zdążyły sobie zjednać sporą rzeszę zwolenników, jak i zyskać przeciwników.

Uwielbiam wszelkie kolorowe historie, mające na celu zniechęcenie konsumentów do danej rzeczy. Zapewne opowieść o zmowie producentów gum ze stomatologami jest Wam dobrze znana. Jeśli nie, pokrótce ją przedstawię. Otóż, jak wieść gminna niesie, żucie opisywanych produktów powoduje wypadanie plomb, a to z kolei wiąże się z częstymi wizytami u dentystów. Tak więc popyt na jedno napędza podaż na drugie. Czy zatem możemy mieć pretensje do producentów gum za źle ,,zalepionego” zęba? Jedno jest pewne, nawet codzienne odświeżanie oddechu nie zastąpi tradycyjnego szorowania szczęki.

I takim oto sposobem delikatnie pisząc zboczyłam z tematu.

DSC_0057

Wracając do Chiczy, bohaterki dzisiejszego wpisu. Ogólnoświatowy trend, jakim jest hołdowanie temu, co zdrowe, bliskie naturze i po prostu ekologiczne, chyba najbardziej widoczny jest w przemyśle spożywczym. Jako osoba, która nie tylko chce uchodzić za świadomą konsumentkę, ale przede wszystkim robić coś znaczącego w tym kierunku, odkrywam godne uwagi zastępniki ulepszonej żywności. A tym na pewno są gumy wspomnianego producenta.

Tradycyjny, cieszący się sporą popularnością produkt występuje w kilku smakowych wariantach. Producenci nawet skusili się ku temu, by do jego zakupów namówić najmłodszych konsumentów. Tak więc na rynku prócz gum, których główne zadanie polega na przywróceniu pH jamy ustnej prawidłowego poziomu, na pozbyciu się resztek jedzenia, które zalegają w między zębowych szczelinach, i wreszcie na dbaniu o to, by nasz oddech nie odstraszał, pojawiły się gumy wybielające zęby, a dla dzieci takie, które mają wspomóc przeciwpróchniczną profilaktykę. Na samym końcu miejsce zajęły gumy rozpuszczalne. Zgodnie z zakorzenionym w naszej świadomości reklamowym sloganem- wszyscy je mają, więc i ja muszę mieć! Także żują przedszkolaki, bo fajnie czuć w buzi coś słodkiego, żują starszaki, których rodzice zaopatrują w gumy, w trosce o stan uzębienia, nie gardzą nimi również dorośli. Studenci nawet twierdzą, że miętolona językiem guma w trakcie wykładu ułatwia przyswajanie materiału, a żuta podczas egzaminu zmniejsza stres i ułatwia koncentrację. Dietetycy natomiast zalecają bez cukrowe gumy, jako wspomagacze walki z odchudzaniem. Wszak wspomagają produkcję śliny i oszukują głód. Ponoć fakt ten został naukowo udowodniony.

Biorąc pod lupę tradycyjne gębożujki dotarło do mnie, że do ich powstania przyczyniły się poważnie brzmiące komponenty, jak na przykład: poliizobutylen, polioctan winylu (którego szukać można w ogólnie stosowanych klejach), guma butylowa (wykorzystywana podczas produkcji materiałów wybuchowych). Te informacje pozwoliły mi spojrzeć na ulubiony produkt krytycznym okiem. Nie popadajmy jednak w obłęd. Jaką krzywdę mogłaby nam wyrządzić zwykła guma do żucia, prawda?

Znajdziemy je w sklepach, na stacjach benzynowych, a nawet w aptekach. Te ostatnie posiadają wabik na klientów w postaci dodatku… witamin. Ma być smacznie i poniekąd zdrowo. O ile taką gumę skonsumuje się w całości, tak już jej tradycyjny odpowiednik pozostaje nam wyrzucić. I tutaj pojawia się problem, bowiem nie każdy odczuwa potrzebę dbania o środowisko. Świadomość Polaków w zakresie segregacji śmieci, a już tym bardziej wiedza na temat tego, co jest biodegradowalne, a co zalega na powierzchni Ziemi przez kilkadziesiąt albo kilkaset lat, jest wciąż niewielka, wręcz znikoma. W tym momencie odpowiedzcie sobie na pytanie- do którego z kolorowych pojemników (na szkło, plastik, papier) wrzucilibyście zużytą gumę? Chylę czoło przed tymi, którzy wybrali środkową odpowiedź. I chociaż każda z tych opcji wydaje się lepsza niż zwyczajne pozostawienie odpadku na trawniku, albo co gorsza przyklejenie go do oparcia w autobusie, umiejscowienia pod szkolną ławką, tudzież krzesełkiem, tak z całą pewnością, produkt ten należy traktować jak wyrób z… plastiku.

DSC_0058

DSC_0059

W trosce o ekologię i nasze kubki smakowe powstały gumy biodegradowalne Chicza. Ich pomysłodawcę zainspirowali starożytni Majowie, swego czasu gustujący w żuciu lateksu, którego źródeł należy doszukiwać się w drzewie o jakże swojsko brzmiącej nazwie- pigwica właściwa, zwana Chicozapote, co właściwie tłumaczy nam etymologię nazwy marki.

DSC_0062

DSC_0064

Do naszej dyspozycji przeznaczono cztery smaki gum: cynamonową, limonkową, oraz dwa warianty mięty- łagodną i mocno wyczuwalną. Każdy z produktów umieszczono w pazłotku, następnie zapakowano w papierowy kartonik. Początkowo są dość trudne do przegryzienia. Jeśli jednak poleżą kilka dni w otwartym opakowaniu, nie kruszeją, ale stają się bardziej giętkie i podatniejsze na żucie. I z całą pewnością można je przechowywać miesiącami, co samodzielnie sprawdziłam.

DSC_0065

DSC_0066

DSC_0067

DSC_0068DSC_0069

Swym wyglądem gumy przypominają 12 elementową tabliczkę czekolady. Jasnobrązowe kosteczki nie tylko wyglądają apetycznie i obiecująco, ale równie ciekawie smakują. Najbardziej przypadły mi do gustu wariacje na temat ulubionej przyprawy, jaką jest cynamon. Gumy te charakteryzują się korzennym aromatem i nieco pikantnym smakiem. Nie pojawia się w nich nawet odrobina cierpkości czy gorzkich nutek. Mocno miętowa guma faktycznie rewelacyjnie odświeża oddech, ułatwia oddychanie w trakcie kataru, przyjemnie pęcznieje w buzi, pozostawiając uczucie sytości i czystych zębów. Limonkowa zaś urzeka organicznym zapachem i łagodnym, pozbawionym kwasku smakiem, który niestety nijak ma się do swego pierwowzoru. Najłagodniejsza, miętowa, po prostu uprzyjemnia swoją obecnością w buzi kilka chwil.

DSC_0054

W skład każdej z gum wchodzi:

- syrop z trzciny cukrowej w postaci proszku (37%)

- organiczna guma bazowa (35%)

- organiczna glukoza (24%)

- organiczny syrop z agawy (3%)

- organiczne aromaty, właściwe dla danego smaku.

Jak wspomniałam 30g opakowanie mieści 12 porcji, każda o wadze 2,5g dostarcza 10kcal.

DSC_0070

DSC_0071

DSC_0073

Charakterystyczną cechą opisywanych produktów jest krótki czas uwalniania smaku. Bowiem cała przyjemność żucia ogranicza się do 3-maksymalnie 5 minut. Potem mamy do czynienia z pozbawioną atrakcji kolorową masą. O, tak, w przeciwieństwie do swych tradycyjnych, barwnych konkurentów, gumy Chicza nie blakną, ale też przemieniają się w oblepiającą zęby substancję, która po wysuszeniu nie nadaje się do przyklejenia pod… ławką ;) . Krócej też pozostawiają w ustach ślad swojej obecności w postaci smaku. Największą ich wadą będzie niestety to, że kompletnie nie nadają się do robienia… balonów. Na pewno największym atutem gum jest ich biodegradowalność, bowiem potrzebują one mniej czasu, by się rozłożyć na czynniki pierwsze (w grę wchodzą miesiące), mało tego, przyczyniają się do użyźnienia gleby. Ponadto produkcja Chiczy odbywa się zgodnie z zasadami uczciwego handlu, który szanuje prawa pracowników do godnej zapłaty za ich usługi. Dzięki temu proceder wycinania Lasów Deszczowych został poniekąd zmniejszony.

Z Meksyku do Polski wspomniane produkty sprowadza firma z Grodkowa- Gemini. Niestety nie spotkałam się z nimi w marketach przy stoiskach ze zdrową żywnością. Nie jestem również w stanie określić ich ceny. Jedno jest pewne- zasługują na uwagę.

Więcej na ten temat dowiecie się korzystając z poniższego odnośnika: KLIK

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

12 komentarzy w Czy Chicza zachwyca?

  • Antoniana says:

    Nawet o tym nie słyszałam . a Turbo to i ja dobrze pamiętam ; p

  • Asia says:

    nigdzie ich wcześniej nie widziałam, trzeba spróbować

  • Alicja says:

    Ale cudaśne!! Nigdy takich nie widziałam!! Faktycznie jak czekolada:) właśnie, ciekawe tylko jaka cena.. Ale naprawdę warto je przetestować!

  • wiola says:

    Mnie nie zachwyciły i jakoś nie mogę się zebrać do napisania recenzji

  • Mamiczka says:

    Pierwszy raz widzę takie gumy. Faktycznie wyglądają, jak czekolada.

  • Lusia says:

    Czego to ludzie nie wymyślą, pierwszy raz widzę takie gumy.
    A zapowiadają się bardzo ciekawie :)

  • nikollet85 says:

    te gumy kosztują około 10zł za jedno opakowanie :)
    Poza tym guma szybko twardnieje w buzi i jest nijaka.. Jakbym żuła sflaczały kawałek kalosza bądź podeszwy…
    Cynamonowa świetna, Laura zjadła mi wszystkie :)

  • Yulia says:

    Może i Eco, zdrowa i biodegradowalna, ale smakowo przypomina starą podeszwę, Trudno się z nią zaprzyjaźnić na dłużej, ja jednak zostanę przy klasycznych Orbitkach.

  • Agusia says:

    Nie slyszlam do tej pory o takich gumach, przynam ze ktos mial ciekawy pomysl na biodegradowalne gumy. Jezeli cena to faktycznie ok 10 zl to troche sporo jak na jedno opakowanie :)

  • Kruszynka says:

    Szczerze powiedziawszy to pierwsze widzę i słyszę, muszę się rozejrzeć ;)

  • weronika says:

    Na początku bardzo dziękuje za słowa wsparcia na moim FB! Jesteś kochana i wielka :-)
    A idąc dalej Chiczę żułam i była bardzo średnia, trzeba się przekonać i robić to z myślą: dla środkowiska. Jednak cena nie jest dla portfela.. :-)

  • Karcelka says:

    Pierwsze słyszę o takiej gumie, mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję „poczmokać” taką ;)

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>