-
Kotlety miodem pachnące
24 stycznia 2013 Kuchnia
-
Kiedy się urodziłem matka kazała posmarować mi usta miodem. Miało to być gwarancją mojej późniejszej elokwencji. Ten wywodzący się ze Starożytnej Grecji zwyczaj nadal cieszył się ogromną popularnością wśród zamożnych klas społecznych. Ja, jako przedstawiciel zacnego rodu, który w swym herbie miał jedne z najbardziej pracowitych stworzeń, w identyczny sposób zostałem przywitany na tym świecie.
- źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Palazzo_Barberini_%28Rome%29,_pietro_da_cortona_ceiling.JPG
Wiodłem żywot człowieka prawego, który z szacunkiem odnosił się do równych sobie i z wyższością nie patrzył na uzależnionych od fanaberii mego ojca maluczkich. A kiedy opatrzność na próbę wystawiała moją wiarę i wolną wolę, pocieszenia szukałem w jedzeniu. By przynieść ukojenie zszarganym nerwom, raczyłem swoje podniebienie dzikim ptactwem, które łowcy zwozili do mych włości niczym prawdziwe trofea. Nade wszystko jednak kochałem indyki. Ich delikatne mięso kazałem kucharzowi mielić i marynować w zalewie z miodu, pomarańczy i korzennych przypraw…
Mój wyrafinowany gust do potraw, szokujących samą listą komponentów, uczynił ze mnie kulinarnego znawcę. Sala biesiadna pustoszała jedynie późną nocą, kiedy to najedzeni do syta goście kierowali swe ciała do komnat, by paść w objęcia błogiemu odpoczynkowi.
Czym sobie zaskarbiłem przychylność moich biesiadników? Kotlecikami przygotowywanymi na wzór świątecznych pierników. Próżno w nich szukać jaj, ich rolę przejął miód spadziowy. Wybornie scala wszystkie komponenty, przyjemnie drażniąc zmysły słodkim smakiem i niebiańskim aromatem. O delikatną strukturę potrawy zadbał sok i miąższ pochodzący ze świeżo wyciśniętej pomarańczy. Prawdziwą niespodzianką zaś jest spora garść korzennych przypraw z dodatkiem ziaren prawdziwej laski wanilii. Konesera niebanalnych rozwiązań zadziwi również obecność miękkiego ryżu, który podwaja objętość surowej masy, czym czyni ją bardziej wydajną, ale też zaskakująco dobrze komponuje się z resztą składników.
Dorobkiem mojego życia stał się zbiór przepisów, kulinarnych wspaniałości, które goszczą na stołach wielu możnych tego świata. To jedyna spuścizna warta pozazdroszczenia, którą pozostawiłem moim dzieciom, wnukom i dalszym pokoleniom.
Gwarancją dobrego smaku piernikowych kotlecików jest użycie wysokiej jakości miodu. Obiektem moich wieloletnich badań był miód spadziowy i to właśnie on, dzięki swej ciemnej barwie stał się filarem popisowego dania. I chociaż głównie wykorzystywano go w walce ze stanami zapalnymi, w przypadku, gdy serce kołatało z nerwów i choroby, a stawy i nerwy odmawiały posłuszeństwa, przyznałem mu laur pierwszeństwa w mojej kuchni.
Aby przygotować biesiadny poczęstunek w kameralnym gronie, potrzebujemy:
- pół kilograma świeżego mięsa z indyka (należy je zmielić)
- sok oraz miąższ z połowy dojrzałej pomarańczy
- 3 czubate łyżeczki przypraw korzennych
- 100 g ugotowanego białego ryżu
- 4 łyżki płynnego miodu spadziowego
- bułkę tartą z ciemnego pieczywa do obtoczenia kotletów
Na dnie ulubionej miski wyłóżcie mięso. Przykryjcie zmielonego ptaka cząstkami pomarańczy i zatopcie w jej słodkim soku. Następnie wszystko oprószcie brązowym pyłem korzennych przypraw. I polejcie obficie miodem. Niech złoty płyn otuli składniki z każdej strony. Na samym końcu dodajcie ryż.
Teraz zanurzcie dłonie w aromatycznej masie i sprawcie, by stała się sprężysta i plastyczna pod naporem siły Waszych palców. Z rozkoszą karmcie nozdrza wspaniałym aromatem. Kiedy już uzyskacie pożądaną konsystencję, nadajcie przyprawionemu mięsu kształt niewielkich kulek. By nie straciły fasonu obtoczcie je w bułce.
Kotlety piernikiem pachnące wrzucajcie na patelnię z rozgrzanym do granic możliwości tłuszczem, aż zarumienią się ze wstydu. Podajcie gościom z pieczonymi ziemniakami i ociekającymi zdrowym sokiem tartymi buraczkami.
Każdy, kto raz spróbował mojego specjału, zostawiał po sobie ślad pod postacią monety z wizerunkiem istoty, której zawdzięczam moją miodową fascynację.
Na granicy życia i śmierci, siedząca przy mojej głowie córka, sięgnęła w stronę mahoniowego stolika. Trzymając w prawej dłoni srebrną łyżkę, zanurzyła ją w niewielkiej baryłce z miodem. I tak, jak przed wielu laty akuszerka naniosła słodki płyn na moje nowo narodzone usta, tak w obliczu ostatnich chwil na tym świecie, moje dziecko uczyniło podobny gest. Odchodząc, prócz przejmującego żalu, czułem błogą słodycz.
Główną rolę odegrał dzisiaj miód spadziowy. Mój słoiczek pochodzi z Poczty Miodowej CD Miodów S.A. Firma ta proponuje swoim klientom przebadane laboratoryjnie wytwory pszczelej pracy. W odróżnieniu od tanich podróbek złotej słodkości, które zawierają w sobie mieszankę miodów sprowadzanych z Chin, sztuczne aromaty i sporą dawkę cukru i wody, produkty oferowane przez wspomnianego producenta spełniają rygorystyczne normy i pochodzą od zaufanych i sprawdzonych pszczelarzy.
Miody z logo CD S.A. osłodzą Wasze życie
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Nie jadłam takich kotletów. Ale spróbuję
takiego dania jeszcze nie jadłam, mielone z miodem.. poezja dla mojego podniebienia…
Uwielbiam takie wariacje na temat tradycyjnego mielonego. Wpraszam się
Częstuję Zapraszam.
wyglądają pysznie dobrze że czytając posta, byłam już po obiedzie…
Nie lubię tradycyjnych mielonych,zawsze coś kombinuje. uwielbiam zapachy korzenne,więc te kotlety muszą być nieziemskie…
Ciekawa propozycja
Dziękuję