-
Malibu do kwadratu
5 grudnia 2012 Kuchnia
-
Porzuciłyśmy z Młodą wózek. Do łask powróciły sanki, które cierpliwie czekały na rozpoczęcie sezonu. Jednak pogoda spłatała nam psikusa, bowiem nieidealne płatki śniegu, pod wpływem wciąż ciepłych chodnikowych płytek, zaczęły się roztapiać. Wizualnie aura nawet zachęca do odbywania spacerów, ale ciśnienie niekorzystnie wpływa na samopoczucie.
Moja dwuletnia pannica ucięła sobie drzemkę, ja zaś na poprawę nastroju zafundowałam sobie kawę z… egzotycznym wsadem.
Wystarczy potrzeć w dłoniach ziarna, by uzyskać bardziej intensywny aromat. Sięgam po nie w chwilach porannego otępienia, gdy jeszcze żyję wspomnieniem ciepłej kołdry i snu, z którego wyrwał mnie radosny szczebiot mojego dziecka. Schodzimy we dwie do kuchni. Niespiesznie przygotowuję śniadanie. Kiedy sięgam po elektryczny młynek, Nadia stanowczo dopomina się, bym pozwoliła jej zmielić kawę. Kładzie swoje malutkie paluszki na czerwonym przycisku i oczekując mojej aprobaty, zaczyna się niecierpliwić. Kuchenną ciszę przerywa odgłos srebrnego śmigiełka, zmagającego się z ziarnami kawy. Podtrzymuję młynek, przez cały czas bacznie obserwując moją pomocnicę. Tymczasem włączony wcześniej dzbanek sygnalizuje zakończenie swojej pracy.
Przesypuję brązowy pył do kubka, następnie zalewam gorącą, ale nie wrzącą wodą, spoglądając na topiące się kawałki kawy. Sięgam po trzcinowy cukier i odrobinę mleka. Nawet mi się nie chce uruchamiać spieniacza. Leję prosto z kartonu.Bez białej cieczy po prostu mi nie smakuje.
Pewnego popołudnia doszłam do wniosku, iż ten pobudzający napój można ulepszyć, chociażby dodając do niego pokrewny smak. Pomyślałam o zachomikowanym na moje urodziny likierze. Chociaż dzielą mnie od nich jeszcze trzy tygodnie, postanowiłam sobie troszeczkę odlać.
Zaparzyłam kawę, do ubijanego na sztywną pianę mleka dolałam odrobinę Canari, ot tyle, by zachować jasność umysłu i nie mieć lepszego humoru od Młodej.
Wystarczyło zanurzyć usta, zamknąć oczy. Z obsypanych śniegiem Kujaw przeniosłam się na egzotyczną wyspę, gdzie w trawiastej spódniczce tańczyłam przy blasku księżyca. Na ziemię sprowadził mnie ostatni łyk kawy. Trzeba było wrócić do szarej rzeczywistości…
Kawę Malibu (ziarna Arabici z dodatkiem aromatu kokosowego likieru) kupicie w sklepie Skworcu. Za 100g zapłacicie jedyne 7zł.
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
aż Ci zazdrosze tego smaku..Normalnie gdybym nie karmiła to bym się skusiła…
No ale … muszę obejść się ze smakiem…
Kochana, w następnej paczce na pewno dostaniesz tę kawę, a likier- może da się ,,załatwić”
No tak to Opisałaś, że aż ślinka cieknie
Pozdrawiam!:*
Kasiu, zatem zapraszam na kawkę. Mielić ziarenka?
Mmm smakowicie wygląda ta kawka…
Miel kochana! Tylko nie wiem, czy zdążę dojechać tak żeby nie wystygła:(
Mniaaaam…połączyłaś moje ulubione smaki!:))
Jestem strasznie ciekawa, jak smakowałoby z prawdziwym Malibu.
Kocham malibu i zainteresowała mnie ta kawa o smaku malibu. Chyba bede musiała stracić parę złoty i zakupić taką na spróbowanie. Do tej pory jedynie mi się kiedyś zdarzyło pić czekoladę na gorąco z dodatkiem malibu i dobra była. Nie spodziewalam sie że jest coś takiego jak smakowa kawa:P
Agusiu, zbieram się i zbieram i zebrać nie mogę. Mam w zanadrzu kawę o smaku mięty. To jest dopiero rarytas
Ja akurat za miętą nie przepadam jedyne co miętowe lubię to gumę do żucia . Ale przyznam że kawa i mięta to może być interesujące połączenie